Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Z potrzeby serca

Miesiąc temu pisaliśmy o współpracy Policji i Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego. Okazało się, że komendant Straży TPN Edward Wlazło to emerytowany żołnierz, a jego dwaj synowie służą w… Policji. Wszyscy są kawalerami Orderu „Virtuti Civili” I klasy.

Dignitatis scutum liberarum hominum – godność tarczą ludzi wolnych – to dewiza przyświecająca wyróżnionym przez Związek Legionistów Polskich. Historia Orderu „Virtuti Civili” sięga XVIII w., a organizacji piłsudczykowskiej okresu międzywojennego. W latach PRL Związek Legionistów Polskich został nieformalnie reaktywowany, a w 1969 r. order stał się odznaczeniem zrzeszenia. W 1990 r. ZLP został oficjalnie wpisany do rejestru stowarzyszeń. Order „Virtuti Civili” nadaje się „w uznaniu zasług i wybitnej odwagi cywilnej w obronie godności, prawdy i honoru narodowego oraz za propagowanie idei legionowej”.

PAMIĘĆ POKOLEŃ

Komendant Straży TPN Edward Wlazło służył w 6. Brygadzie Desantowo-Szturmowej jako spadochroniarz, a potem był wykładowcą prawa i kryminalistyki w Oddziale Specjalnym Żandarmerii Wojskowej. Dwanaście lat spędził na misjach wojskowych poza granicami kraju. Był m.in. w Kosowie, Libanie, Syrii, Afganistanie, Izraelu, Bośni i Hercegowinie oraz Macedonii. Ukończył też kurs rangersów w Colorado w USA. Nigdy jednak nie zapomniał o swoich korzeniach.

– Wszystko, co najważniejsze, wynosi się z domu – mówi Edward Wlazło. – Gdy byłem na misjach, o wychowanie dzieci dbała moja żona Elżbieta. Potem starszy syn, który sam zaczął zdobywać historyczną wiedzę, wciągnął młodszego w kultywowanie pamięci. Dziś jestem z nich bardzo dumny, z ich patriotycznej postawy, z ich zaangażowania w służbie, z tego, jak wiedzę o przeszłości przekazują teraz swoim dzieciom.

Państwo Wlazłowie, choć od kilkudziesięciu lat mieszkają w Zakopanem, pochodzą z centralnej Polski, z okolic Drzewicy w powiecie opoczyńskim. W rodzinie, zarówno po mieczu, jak i po kądzieli, przodkowie angażowali się w patriotyczne zrywy. W ostatniej wojnie jej członkowie zasilili szeregi Armii Krajowej, a za poświęcenie w walce o kraj zapłacili nieraz cenę najwyższą: pradziadek Jan Kujat został wywieziony do Niemiec na roboty, dziadek Adam Rosłaniec trafił do obozu w Oświęcimiu, a następnie do Mathausen-Gusen, gdzie zginął. W Oświęcimiu został zamordowany wujek, Edward Kujat. Patriotyzm płynie w żyłach członków tej rodziny od pokoleń. A to zobowiązuje.

LEŚNE MOGIŁY

Pozostałości Puszczy Nadpilickiej kryją wiele tajemnic polskich dziejów. Są tu miejsca pamięci ku czci powstańców styczniowych, żołnierzy września 1939 r. i partyzantów II wojny światowej.

– Wszystko się zaczęło, gdy jeździliśmy na wakacje do babci – wspomina sierż. szt. Artur Wlazło z Wydziału Postępowań Administracyjnych KWP w Krakowie. – To były czasy podstawówki. Brat interesował się militariami, zaczęliśmy drążyć historię rodzinną. Okazało się np., że dziadek jako młody chłopak spotkał Hubala. Mjr Henryk Dobrzański, którego oddział walczył z hitlerowskim najeźdźcą aż do połowy 1940 r., przyjechał do naszego pradziadka, który był krawcem, aby ten przeszył mu mundur. To wspomnienie przechowało się w naszej rodzinie.

Pęd do pogłębiania wiedzy o własnych przodkach przełożył się na zamiłowanie do historii. Podczas spacerów po okolicznych lasach bracia spotykali mogiły tych, którzy przelewali krew za ojczyznę. Stan tych grobów często pozostawiał wiele do życzenia. Z odruchu, z potrzeby serca, razem z rodzicami zaczęli je porządkować. Teraz jest to niemal rytuał przy każdym pobycie w rodzinnych stronach. Przy czym wszyscy uważają to za coś oczywistego, nie widząc w tym żadnej nadzwyczajności.

– Przede wszystkim robię to dla siebie, bo uważam, że to mój obowiązek – wyjaśnia nadkom. Norbert Wlazło, naczelnik Wydziału Prewencji KMP w Dąbrowie Górniczej. – Mój pradziadek zginął, walcząc o wolność Rzeczypospolitej. Trzeba dbać o miejsca pochówku obrońców naszej ojczyzny.

Bracia nie ograniczają się tylko do grobów polskich bojowników. W lesie do czasu ekshumacji przez stronę niemiecką spoczywali także żołnierze Wehrmachtu. Miejsce, gdzie przez kilkadziesiąt lat leżeli w polskiej ziemi, także otoczone jest przez braci pamięcią, bo jak mówią – pogrzebano tu żołnierzy, którzy polegli na polu bitwy.

Oprócz Związku Legionistów Polskich działalność i postawę członków rodziny Wlazłów docenili również kombatanci ze Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, przyznając im Odznaczenie Pamiątkowe „Za zasługi dla ŚZZAK”.

– Nie uważamy, że robimy coś wielkiego – przyznają zgodnie bracia. – Robimy to, co do nas należy. Jednak gdyby było więcej osób, które interesują się historią, to nasze dzieje nie byłyby tak zapomniane.

Rośnie już następne pokolenie patriotycznej rodziny, a najstarsza latorośl – trzynastoletnia Wiktoria – z oddaniem uczestniczy w porządkowaniu mogił i z taką samą żarliwością jak jej ojciec i wuj chłonie opowieści o dziejach przodków i historii Polski.

PAWEŁ OSTASZEWSKI

zdj. archiwum rodzinne