Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Tych obrazów nie da się wymazać

– To, co tam zobaczyłem, zostanie we mnie do końca życia – twierdzi insp. Paweł Zając. Mundurowy jest ostatnim policjantem w czynnej służbie, który brał udział w ekshumacjach w Miednoje. Dziś służy w KWP w Katowicach, wtedy, w 1995 r., był studentem Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie.

W tym roku obchodziliśmy 80. rocznicę Zbrodni Katyńskiej. 2 września minęło 20 lat od uroczystego otwarcia i poświęcenia Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje. 25 lat upłynęło natomiast od zakończenia ostatnich prac ekshumacyjnych na tym terenie, prowadzonych przez polską ekipę. W jej skład wchodzili również policjanci. O jednym z nich – Aleksandrze Załęskim, wtedy ekspercie fotografii z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego KGP, który dokumentował ekshumacje, pisaliśmy na naszych łamach dziesięć lat temu. Artykuły „Na nieludzkiej ziemi” i „Jestem człowiek uparty” w październikowym wydaniu naszego miesięcznika z 2010 r. są cały czas dostępne w archiwum cyfrowym. Zdjęcia wykonane podczas prac w Miednoje w 1991 r. i 1995 r. są dziś eksponowane podczas różnych okolicznościowych wystaw. Wykorzystaliśmy je również do ilustracji niniejszej opowieści o Pawle Zającu. Udział młodego studenta szczycieńskiej uczelni w ekspedycji do Miednoje zaważył na jego dalszym życiu. Dziś jest zastępcą naczelnika Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą KWP w Katowicach i – jak sam podkreśla – obrazów z dołów śmierci nie uda mu się nigdy wymazać ze świadomości.

EKSHUMACJE

W 1995 r. Paweł Zając, student III roku WSPol. w Szczytnie, został przez promotora wskazany jako jeden z członków ekipy ekshumacyjnej. Trzy miesiące przebywał wówczas w Rosji, najpierw w Katyniu, gdzie ekipa pomagała w zainstalowaniu się grupy ekshumacyjnej, a następnie w Miednoje, gdzie prowadziła ekshumacje. To właśnie tu, w Miednoje, ukryto ciała pomordowanych w Kalininie (wcześniej i obecnie Twer), a więzionych w Ostaszkowie polskich policjantów.

Dla młodego adepta policyjnego rzemiosła takie doświadczenie bez wątpienia było szokujące. Paweł Zając wydarzenia sprzed 25 lat odebrał dwojako. Prace badawcze w tak szczególnym miejscu miały nieocenioną wartość naukową, historyczną i kryminalistyczną. To ogromny zaszczyt, że student mógł wziąć w nich udział i obok wybitnych archeologów miał okazję poszerzać swoją wiedzę. W praktyce mógł się przekonać, w jakim stopniu rodzaj gleby, środowisko, warunki atmosferyczne i inne czynniki naturalne wpływają na stan zachowania szczątków ofiar. W Katyniu po zabitych zostały jedynie niektóre elementy kostne oraz metalowe przedmioty, które mieli przy sobie, takie jak obrączki, guziki, sprzączki, odznaki, naszyjniki.

Zupełnie inna natomiast była specyfika ekshumacji w Miednoje, gdzie zdarzało się, że wydobywano całe ciała ludzkie, które następnie poddawano analizie. Z drugiej strony czynności te były niezwykle poruszające dla 21-latka i towarzyszyło im wiele emocji. Skłaniały do refleksji.

– Kiedy wówczas patrzyłem na te zwłoki, na całkowicie zachowane czaszki z włosami, na fragmenty ciał, doznawałem wstrząsu, jak wszyscy zresztą – mówi insp. Paweł Zając, który dziś ma 28-letni staż służby. – To, co tam zobaczyłem, zostawiło ślad we mnie, młodym wtedy człowieku, na całe życie. Pracowali z nami również dwaj młodzi archeologowie z Łodzi, którzy nie wytrzymali tej presji psychicznej i w połowie ekshumacji wrócili do Polski.

PRACA DOKTORSKA

Uczestnictwo w ekshumacjach w Miednoje zainspirowało Pawła Zająca do napisania rozprawy doktorskiej, która nosiła tytuł: „Prawno-kryminalistyczne aspekty ekshumacji z mogił zbiorowych na przykładzie Miednoje”. Ma ona charakter interdyscyplinarny i zawiera ustalenia z dziedziny prawa karnego, historii, kryminologii i kryminalistyki. Opatrzona jest bogatą dokumentacją fotograficzną, kartograficzną i innymi, które stanowią cenne źródło wiedzy.

– W mojej pracy mogłem zbadać różne aspekty tej niewiarygodnej zbrodni – wyjaśnia policjant. – Mogłem posłużyć się licznymi dokumentami, np. zdjęciami czy mapami, wytworzonymi w trakcie ekshumacyji, co stanowiło cenny dobytek w mojej pracy.

Doktorat Pawła Zająca ma walory poznawcze. Autor pisze np. o niemal wcale nienagłośnionej sprawie dotarcia przez polską ekipę do dołów poczołgowych na dawnym poligonie w pobliżu miejscowości Zawołżskij, gdzie odnaleziono dużą liczbę metalowych naczyń pochodzących z Polski: „Podczas prac początkowo nasuwały się wątpliwości, czy rzeczywiście wydobywane przedmioty stanowią wyposażenie jeńców obozu w Ostaszkowie, ponieważ zostały one pozbawione używalności, a także symboliki polskiej. Przedmioty te miały usunięte polskie symbole oraz były uszkodzone, np. kubki, menażki były celowo przedziurawione ostrym przedmiotem. Ogromne zaangażowanie polskiej ekipy w tak trudnych warunkach pracy zakończyło się sukcesem – jeden z członków ekipy odnalazł znak ewidencyjny Policji Państwowej z nr 1632 (okręg warszawsk) oraz z nr 2137. Prace te pozwoliły na ujawnienie i zabezpieczenie wielu manierek, menażek, miseczek do golenia, misek, kubków, zapalniczek, łyżek, licznych pudełek zawierających polskie napisy, szklanek, lusterek, pasów służbowych oraz innych przedmiotów, które starannie zabezpieczono i przewieziono do Polski”.

Na ślad tych znalezisk naprowadził Polaków miejscowy poszukiwacz pozostałości wojennych. Z obserwacji rosnących drzew wynikało, że przedmioty wrzucono do dołów dopiero w latach 60. XX wieku, a więc około dwadzieścia lat po egzekucjach. W jednym z zagłębień już rok wcześniej, czyli w 1994 r., odnaleziono znak ewidencyjny funkcjonariusza Policji Województwa Śląskiego o numerze 324. Jest to o tyle ciekawe, że w dołach śmierci w Miednoje przy ciałach ofiar także odnajdywano tzw. mobilia. Autor wysnuwa więc tezę, że być może chodziło o zatarcie wszelkich śladów pobytu Polaków w Ostaszkowie, a przedmioty, które wrzucono do dołów poczołgowych, pozostały w obozie po wywózce jeńców na śmierć.

Trzeba też pamiętać, że obóz w Ostaszkowie był przez NKWD wykorzystywany także po zagładzie jeńców wziętych do niewoli w wyniku napaści ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. W 1944 r. trafiło do niego kilka tysięcy żołnierzy Armii Krajowej ze wschodnich terenów Rzeczypospolitej zajętych przez Armię Czerwoną.

Insp. Paweł Zając wiedzą, którą zdobył w trakcie ekshumacji, od lat dzieli się ze studentami oraz osobami zainteresowanymi losem Polaków pomordowanych przez NKWD i traktuje to jako wielką wartość.

– Cieszę się, że tę prawdę mogę przekazywać innym, zwłaszcza młodym ludziom – mówi. – Oni powinni się dowiadywać jak najwięcej o historii naszego narodu.

WSPOMNIENIA Z MIEDNOJE

Federacja Rosyjska nie była przychylna pomysłowi, aby polskie ekipy prowadziły prace ekshumacyjne ofiar zbrodni katyńskiej.

– Z opowiadań moich kolegów, którzy uczestniczyli we wstępnej ekshumacji w 1991 r., wiem, że Rosjanie puszczali w obieg liczne pogłoski, aby zniechęcić ekipę do pracy – wspomina Paweł Zając. – Mówili np., że rozkopywanie mogił spowoduje epidemię tyfusu, że jest to bardzo niebezpieczne. Podobne plotki rozpowszechniano też w roku 1995. Liczono, że nasi eksperci się przestraszą i odpuszczą. Bezskutecznie. Ekspedycja doszła do skutku i została zrealizowana do końca.

Ekshumacje w 1995 r. nie były prowadzone całkowicie samodzielnie przez stronę polską. Ekipa ekshumacyjna miała całodobową ochronę cmentarzyska w Miednoje. Teren prac został wydzielony i był pilnowany przez wojsko rosyjskie. Wyznaczono dziesięciu żołnierzy, którzy pomagali w różnych pracach fizycznych, jak np. przenoszeniu ciał, myciu czaszek. – Można powiedzieć, że „zwyczajni” Rosjanie nie unikali współpracy z nami – dodaje śląski policjant. – Mało tego, podobnie jak my przeżywali szok związany z odkryciem dołów śmierci. W hotelu w Twerze, gdzie nas zakwaterowano, spotkaliśmy grupę rosyjskich adwokatów przebywających tam na konferencji. Kiedy podczas posiłku zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i mówiliśmy im o pracach, w których uczestniczymy, oni – wykształceni przedstawiciele środowiska prawniczego – nie dowierzali nam i byli bardzo zaskoczeni, ponieważ nigdy nie słyszeli o mordach na polskich oficerach.

Dopiero gdy Paweł Zając przedstawił dwujęzyczną publikację poświęconą Miednoje, zawierającą opis dokumentów na ten temat, rozmówcy zaczęli wierzyć, że coś tak okropnego mogło się rzeczywiście stać. – Również mieszkańcy pobliskich miejscowości w ogóle nie słyszeli o wydarzeniach z 1940 r. – wyjaśnia funkcjonariusz. – Te informacje nigdy wcześniej do nich nie dotarły. Co ciekawe, Rosjanie już wtedy wiedzieli o pomordowanych i pogrzebanych na tym samym terenie rodzimych ofiarach czystek stalinowskich, więc byli przekonani, że prace, które prowadzimy, dotyczą ich rodaków. Nie mieli pojęcia, że sto metrów od miejsca upamiętnienia zabitych Rosjan znajdują się doły śmierci ze zwłokami polskich policjantów.

TRIUMF PRAWDY

Zbrodnia, określana dziś mianem „katyńska”, obejmuje mord nie tylko na oficerach Wojska Polskiego więzionych w Kozielsku, a zamordowanych i wrzuconych do dołów śmierci w Lesie Katyńskim. Katyń został odkryty jeszcze w czasie II wojny światowej, gdy tereny te były pod okupacją niemiecką, i stąd określenie dla całej sowieckiej zbrodni. W 1943 r. ciągle nie wiadomo było, co stało się z jeńcami Ostaszkowa i Starobielska, od których wcześniej przychodziły listy. Mimo że dowody jednoznacznie wskazywały sprawców, to ZSRR przez pół wieku zrzucał odpowiedzialność za wymordowanie polskich jeńców na hitlerowskie Niemcy. Przez pięćdziesiąt lat znana była tylko ta jedna lokalizacja ukrycia ciał ofiar – Katyń. Dopiero w 1990 r. ZSRR przyznał się oficjalnie do zbrodni, a dwa lata później Rosja przekazała Polsce kopie dokumentów z tzw. teczki specjalnej nr 1, której treść, znana wszystkim radzieckim przywódcom, była jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic sowieckiego imperium. W teczce znajdowała się m.in. decyzja najwyższych władz ZSRR z 5 marca 1940 r. skazująca na śmierć bez sądu, bez przedstawiania jakichkolwiek zarzutów, wszystkich polskich jeńców więzionych w obozach NKWD.

W latach 90. XX w. na krótko otwarto przed polskimi badaczami archiwa rosyjskie. Polskie ekipy przeprowadziły prace ekshumacyjne. W 2000 r. otwarto Polskie Cmentarze Wojenne w: Katyniu, Charkowie i Miednoje, a w 2012 r. w Kijowie-Bykowni. Niestety, do dziś nie znamy wszystkich miejsc ukrycia ofiar Zbrodni Katyńskiej. Zdaniem insp. Pawła Zająca także dziś zdarzają się próby zaciemniania i relatywizowania prawdy o tamtym mordzie, dlatego trzeba im się stanowczo przeciwstawiać i głośno mówić o tym, co się wydarzyło.

W tym roku, 11 września podczas uroczystości z okazji 80. rocznicy Zbrodni Katyńskiej połączonej z 30-leciem działalności Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Rodzina Policyjna 1939 r. zs. w Katowicach, insp. Paweł Zając został wyróżniony pamiątkowym medalem przez Teresę Bracką, prezes OSRP 1939 r. za swój wkład w ujawnianie prawdy o historii i tragicznych losach polskich policjantów, którzy oddali życie za Ojczyznę.

– To moja powinność – powiedział policjant po uroczystości. – Po tym, co zobaczyłem w Miednoje, moim obowiązkiem, głównie wobec tych, których bestialsko zabito, jest dać świadectwo prawdzie.

MAGDALENA WIŚNIEWSKA i PAWEŁ OSTASZEWSKI

zdj. Aleksander Załęski