Wydawać by się mogło, że zdalnie sterowane pojazdy to po prostu zabawki, które w zaciszu pracowni budują modelarze. Jeszcze dziesięć lat temu byłoby to prawdą. Dziś jednak drony stanowią ważną gałąź przemysłu, a ich rozwój ukierunkowany jest na coraz poważniejsze zastosowania, związane nawet z transportem towarów i ludzi. Choć jest to nowa dziedzina, to historia zdalnie sterowanych aparatów latających sięga okresu międzywojnia, a więc ma już blisko sto lat.
TESLA I MARYLIN MONROE
Mało kto wie, że ojciec dzisiejszej elektryczności, serbski naukowiec Nikola Tesla, był także wynalazcą radia oraz – co ważniejsze – pierwszej aparatury do zdalnego sterowania. To właśnie dzięki jego opatentowanym wynalazkom z początków XX wieku mogły powstać pojazdy, łodzie i samoloty sterowane na odległość. Choć dziś kojarzą się z modelarstwem, to pierwsze ich wersje nie miały wcale małych rozmiarów. Zastosowanie znalazły w wojsku.
Pomijając nie do końca udane projekty, pierwszym w pełni funkcjonalnym, zdalnie sterowanym statkiem powietrznym była Queen Bee (Królowa Pszczół) – nic innego jak przerobiony, szkolny dwupłatowiec brytyjski de Havilland DH-82A Tiger Moth. Lampowa aparatura radiowa i siłowniki do sterów zajmowały całą kabinę instruktora. W latach 30. XX wieku wyprodukowano dla Royal Air Force (Królewskich Sił Powietrznych) przeszło 400 sztuk tych maszyn z przeznaczeniem na... cele powietrzne dla artylerii. Okazało się to bardzo potrzebnym pomysłem, gdyż podczas pokazów sprawności Królewskiej Marynarki Wojennej jedna z pierwszych Queen Bee przez godzinę bezkarnie latała nad eskadrą niszczycieli Royal Navy, które w żaden sposób nie mogły jej trafić.
Drugim słynnym przodkiem dzisiejszych dronów był amerykański Radioplane OQ-3. Podczas II wojny światowej wyprodukowano ich blisko 9 tys. sztuk, również z przeznaczeniem na latające cele do ćwiczeń. Może i nie byłby szerzej znany, gdyby nie fakt, że pojawił się na okładce magazynu Yank wraz z niejaką Normą Jeane Dougherty, pracownicą fabryki montującą akurat śmigło do jednego z egzemplarzy. To zdjęcie zapoczątkowało wielką karierę dziewczyny, która po wojnie przyjęła pseudonim sceniczny Marylin Monroe.
Na potrzeby wojskowe nadal rozwijano bezzałogowe aparaty latające, aż do współczesnych, amerykańskich maszyn typu Predator, które po zamachu 11 września 2001 roku na wieże WTC uzbrojono po raz pierwszy w wyrzutnie pocisków kierowanych i użyto do walk z Al-Kaidą. W ten sposób słowo „dron” nabrało pejoratywnego skojarzenia z cichym, bezlitosnym zabójcą. Takich BSP nie ma jednak na stanie żadnej organizacji policyjnej na świecie.
READY TO FLY
Wykorzystywane w policji drony to najczęściej tzw. wielowirnikowce (z ang. Multirotor/MR), których podstawowym wyposażeniem są wysokoczułe kamery, działające także w świetle podczerwonym. Możliwość stabilnego zawisu i operowania stosunkowo nisko dają nieosiągalną wcześniej możliwość obserwacji lub penetracji trudno dostępnego terenu. Naturalnie służbę w polskiej Policji od lat pełnią śmigłowce, ale także one – z uwagi na swój rozmiar – nie mogą być użyte w każdej sytuacji. Niewielki dron może bez problemu wlecieć np. między drzewa i zdalnie przekazać obraz do operatora.
Historia tego rodzaju modeli zaczęła się w latach 90. XX wieku, kiedy to powstały pierwsze, komercyjne drony z kamerami, sprzedawane z napisem RTF na pudełku, co oznaczało „Ready to fly” (z ang. gotów do lotu). To był sprzęt dla osób chcących po prostu polatać, a nie bawić się w samodzielny montaż, co wymagało dużej wiedzy i umiejętności modelarskich. Od tego czasu doskonałość konstrukcji wzrosła na tyle, że nawet amatorskie modele mogą przebywać w powietrzu ponad pół godziny, unosząc przy tym ciężar kilku kilogramów, a dzięki pozycjonowaniu satelitarnemu możliwe jest bardzo precyzyjne sterowanie.
Warto zauważyć, że choć etymologia nazwy „drone”, nadanej przez Amerykanów pierwszym bezzałogowym zdalnie sterowanym aparatom latającym jest dość skomplikowana i odnosi się do swoistej rywalizacji z Brytyjczykami, to sama nazwa pasuje jak ulał właśnie do wielowirnikowców – w wolnym tłumaczeniu oznacza bowiem trutnia, owada. Każdy, kto słyszał buczenie silników wolno lecącego BSP, uzna zapewne, że to najbardziej odpowiednie skojarzenie.
PILOCI BEZ SKRZYDEŁ
Wszystko co lata użytkuje wspólną przestrzeń powietrzną. Dlatego też, wraz z rozwojem bezzałogowych statków powietrznych, które mogły latać coraz wyżej i coraz dłużej, konieczne stało się wprowadzenie ograniczeń i usankcjonowanie tej nowej gałęzi przepisami, aby zapobiec naruszeniom bezpieczeństwa w lotach, szczególnie w pobliżu lotnisk.
Dla osób chcących zawodowo trudnić się obsługą tego rodzaju maszyn i korzystać z kontrolowanej przestrzeni powietrznej wprowadzono świadectwa kwalifikacji członków personelu lotniczego. Ich wydawaniem zajmuje się Urząd Lotnictwa Cywilnego, a podstawowe uprawnienia dzielą się na VLOS i BVLOS. Te pierwsze dają prawo do wykonywania lotów bezzałogowym statkiem powietrznym w zasięgu wzroku, a drugie – również poza zasięgiem wzroku operatora, tylko z wykorzystaniem telemetrii oraz obrazu transmitowanego z kamer znajdujących się w dronie.
Zdaniem specjalistów przepisy te już w przyszłym roku ulegną zmianie, w związku z wprowadzeniem do naszego prawodawstwa rozwiązań unijnych. Na razie jednak ULC pracuje nad ich implementacją i ich ostateczny kształt poznamy dopiero w przyszłości.
POLICYJNY SYSTEM
Obecnie drony w Policji i innych służbach porządku publicznego użytkuje się w oparciu o przepisy cywilne. Jest zatem oczywiste, że operator BSPP musi posiadać jedno z wspomnianych uprawnień. Konsekwentnie – musi spełniać także inne wymagania stawiane przez przepisy cywilne, jak choćby mieć obowiązkowe ubezpieczenie OC. I tu powstawał problem, bo płacić je powinien pracodawca, ale w policyjnych przepisach nie było takiej pozycji. Naturalnie ubezpieczenie było płacone, ale procedura była bardzo skomplikowana. Ponadto lotnictwo państwowe (w tym Policja) zostało wyłączone z konieczności stosowania niektórych przepisów, jednak z powodu braku dodatkowych regulacji na poziomie ministerialnym powstało wiele wątpliwości oraz rozbieżności interpretacyjnych co do stosowania tych wyłączeń w praktyce. Aby więc ujednolicić zasady użytkowania dronów Główny Sztab Policji KGP wystąpił z inicjatywą stworzenia zarządzenia w sprawie szczegółowych zasad użytkowania bezzałogowych statków powietrznych w Policji. Po konsultacjach prawnych Komendant Główny Policji gen. insp. dr Jarosław Szymczyk podpisał je 7 października 2019 roku.
To pierwszy akt prawny tworzący system wykorzystania dronów w służbie. Przede wszystkim policyjni „droniarze” zyskali zarówno krajowego koordynatora BSPP, jak również jego odpowiedników na poziomie komend wojewódzkich, stołecznej oraz w CBŚP i CPKP „BOA”. Do zadań krajowego koordynatora należy m.in. merytoryczne wspieranie jednostek organizacyjnych Policji w zakresie użytkowania dronów.
Zarządzenie oficjalnie wprowadza dwie funkcje – operatora BSPP (pilota) i obserwatora, który ma wspomagać pilotującego drona. Operatorem może być policjant lub pracownik Policji legitymujący się aktualnym świadectwem kwalifikacji operatora BSP wydanym przez ULC oraz wpisany do ewidencji operatorów BSPP prowadzonej przez krajowego koordynatora w Komendzie Głównej Policji. Podobne wymagania dotyczą też osoby obserwatora. Pewnym ograniczeniem jest udział pracownika Policji w czynnościach związanych z ustawowymi działaniami Policji, szczególnie wymagających uprawnień procesowych. W tym przypadku zarówno operator, jak i obserwator muszą być funkcjonariuszami.
Nowością są wspomniana ogólnopolska ewidencja operatorów oraz ewidencja bezzałogowych statków powietrznych Policji. Aby uniknąć nieporozumień – do ewidencji operatorów nie trafi każdy policjant lub pracownik, który ma państwowe uprawnienia do wykonywania lotów. Ujęci będą w niej tylko ci, których przełożeni o to wystąpią.
Co ważne, koszty obowiązkowego ubezpieczenia operatora ujętego w ewidencji pokrywane będą z budżetu Komendy Głównej Policji. Dotychczas opłaty te realizowały jednostki z własnych środków. Nadal jednak będą musiały płacić za badania lotniczo-lekarskie i szkolenia dla swoich funkcjonariuszy lub pracowników.
W zarządzeniu ujęto też zapisy pochodzące wprost z prawa lotniczego i dające określone uprawnienia operatorowi drona, który – tak jak pilot samolotu lub śmigłowca – podejmuje ostateczną decyzję o wykonaniu lotu lub odmowie startu. Ma obowiązek przed lotem sprawdzić warunki pogodowe, ukształtowanie terenu, ograniczenia eksploatacyjne BSPP i dostępność przestrzeni powietrznej. W przypadku lotów w strefie kontrolowanej lub objętej zakazem lotów (tzw. strefa „P” – prohibited, zabroniona) konieczne jest uzyskanie zgody na lot i poinformowanie kontroli zbliżania o przewidywanej wysokości i obszarze działania.
****
Użyteczność bezzałogowych statków powietrznych w Policji jest trudna do przecenienia. Już dziś brały one udział w poszukiwaniach osób zaginionych, m.in. w niedawnej sprawie zabójstwa pięcioletniego Dawida w okolicy Grodziska Mazowieckiego. Mogą się przydać także technikom kryminalistyki do uzyskania obrazu miejsca zdarzenia z powietrza oraz funkcjonariuszom ruchu drogowego do ujawniania wykroczeń. Zastosowań jest naturalnie dużo więcej, o części z nich pisaliśmy już w 2016 roku, w numerze 131 „Policji 997”. Cieszy fakt, że powstały pierwsze ramy organizacyjne dla skutecznego działania i dalszego rozwoju tej gałęzi lotnictwa w Policji. Usprawni to wykorzystanie tego niezwykle skutecznego i stosunkowo niedrogiego narzędzia.
PIOTR MACIEJCZAK
zdj. Wikipedia, A. Słowikowski, P. Ostaszewski