Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Służba w cieniu wojny

Od październikowego numeru naszego miesięcznika publikujemy rozmowy z oficerami łącznikowymi polskiej Policji akredytowanymi w innych państwach. Dziś naszym rozmówcą jest podinsp. Paweł Dobosz, oficer łącznikowy na Ukrainie, radca Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Kijowie.

Co skłoniło Pana, aby zostać oficerem łącznikowym polskiej Policji?

– Chciałem pogłębiać doświadczenie we współpracy międzynarodowej. Spędziłem rok na misji UNMIL w Liberii. Pobyt w Afryce uzmysłowił mi, jak bardzo standardy naszej służby różnią się od warunków pracy innych policji, zwłaszcza w krajach mniej rozwiniętych. To może być dość kontrowersyjne dla kolegów, którzy nie wyjeżdżają z Polski i nie mają kontaktów z przedstawicielami innych policji, ale nasza służba ma wiele pozytywów. Zaliczyłbym do nich dobrej jakości umundurowanie i wyposażenie policjanta, warunki socjalne pracy, względną przejrzystość procedur i bezpieczeństwo prawne funkcjonariuszy, a także wysoki stopień poparcia społecznego. Nie oznacza to, że nie ma pola do poprawy warunków służby, ale bez cienia fałszu mogę stwierdzić, że polska Policja jest postrzegana przez moich zagranicznych kolegów jako profesjonalna formacja o dużej kulturze organizacyjnej. Choćby na przykładzie moich dwudziestu lat służby widać, że w polskiej Policji dokonał się ogromny postęp systemowy, który daje nam profity w kwestii większej wykrywalności i w postaci sprawniejszego zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Mamy o niebo lepsze warunki służby niż 20 czy nawet 10 lat temu, nie mówiąc już o porównaniu z policjami gorzej rozwiniętych krajów.

W Liberii posługiwał się Pan głównie językiem angielskim, teraz trzeba było zmienić nie tylko język, ale nawet alfabet – jak idzie nauka ukraińskiego?

Służąc jeszcze na Bemowie dostałem zlecenie zajęcia się przestępczością rozbójniczą na obywatelach byłego ZSRR. A ponieważ jako jedyny w sekcji byłem świeżo po maturze z języka rosyjskiego, wszystkie teczki zagadnieniowe i rozpoznania operacyjne spadły na mnie.
Język rosyjski był podstawą wyjazdu na placówkę, ukraiński jest jednak niezbędny w mojej pracy, dlatego zainwestowałem w jego naukę i postępy widać. Ukraina stara się zachęcać swoich obywateli do aktywnego używania języka ukraińskiego, a ja, chcąc mieć bezpośredni kontakt z ukraińskimi kolegami, staram się dostosować do wymogów państwa przyjmującego. Znajomość języka angielskiego wśród ukraińskich kolegów ułatwia współpracę w ramach wymiany informacji Europolu i Interpolu.

Jaka jest specyfika służby w kraju, w którym de facto toczy się wojna?

– Tu tkwi sedno problemów. To państwo jest już piąty rok dotknięte wojną, a w grudniu 2018 r., w związku z zaostrzeniem sytuacji, ogłoszono stan wojenny. Tam dominuje opcja przeżycia trudnych czasów. W Polsce mamy rozwój, zwiększa się poziom życia, rośnie PKB, a tam ludzie chcą się po prostu utrzymać, a przede wszystkim przeżyć. Tamtejsi policjanci też bardziej skupiają się na zapewnieniu bezpieczeństwa w takich sprawach, jak np. zabójstwa, a przestępstwa o mniejszym ciężarze gatunkowym schodzą na dalszy plan. Wynika to ze szczupłości środków i ograniczonej możliwości działania.

Trzeba zrozumieć, że jest to państwo przechodzące trudny okres, które nie może teraz w pełni sprostać poziomowi pracy, wymiany informacji i realizacji działań, jaki my chcielibyśmy widzieć. Przy tym wszystkim Ukraina jest jednym z naszych kluczowych partnerów i gdy wymaga tego wspólny interes ochrony porządku prawnego, kieruje swoich najlepszych funkcjonariuszy i sprzęt do działania.

Z drugiej strony Ukraińcy chcą się uczyć i wskazują Polskę jako ewentualne źródło wiedzy na temat reformowania swojego kraju. Policja ukraińska szuka kontaktu z naszymi szkołami Policji. Ostatnio, za moim pośrednictwem, Uniwersytet MSW Ukrainy w Dnieprze poprosił MSZ RP o współorganizację kursów języka polskiego, a także o pomoc WSPol. w Szczytnie w otwarciu kursu prawa polskiego u nich na uczelni. Podobny polski projekt działa między Uniwersytetem Warszawskim i Uniwersytetem im. Tarasa Szewczenki w Kijowie.

Jakie zatem cechy powinien mieć oficer łącznikowy pracujący w tak szczególnych warunkach?

– Jednym z głównych przymiotów powinna być otwartość i chęć słuchania drugiej strony, ale także umiejętność improwizowania, bo nierzadko system prawny, a także możliwości policjantów ukraińskich nie odpowiadają temu, co my chcielibyśmy zrobić. Umiejętność słuchania pozwala znaleźć wspólną drogę. Z rozmów z kolegami z innych krajów, którzy są akredytowani na Ukrainie, wypływa taki sam wniosek – obecnie pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Jeżeli chodzi o wymianę informacji, to powoli, acz systematycznie, sytuacja polepsza się. Jako przykład może służyć niedawne rozpoczęcie realizacji zleceń kanałem SIENA Europolu przez kolegów w Kijowie, co zdecydowanie przyspieszy, a nierzadko w ogóle umożliwi bezpośrednią wymianę informacji służb kryminalnych i CBŚP. Do pożądanych cech przydatnych w służbie na Ukrainie dorzuciłbym jeszcze cierpliwość, pokorę i zrozumienie, że chwilowo tak musi być.

Na miejscu mam szczególnie dobry kontakt z kolegami z Wielkiej Brytanii, Rumunii i Włoch. Rumunia stoi przed podobnymi wyzwaniami do naszych – znaczną migracją obywateli ukraińskich i dużą liczbą przestępstw transgranicznych. Niemcy, Francja, Austria czy Wielka Brytania to też kierunek migracji z Ukrainy. Podobnie Włochy, ale tam dochodzi jeszcze przemyt, także ludzi.

Jest Pan na Ukrainie od czerwca ubiegłego roku. Czym może się Pan pochwalić, w jakich sprawach pomógł Pan jako oficer łącznikowy?

– Mimo krótkiego pobytu pracowałem już przy kilku ważnych przedsięwzięciach. Była to np. sprawa naszego obywatela, który – jak się później okazało – był chory psychicznie, a który zabił dwie osoby w Kijowie. Przy zatrzymaniu rzucił się z nożem na policjantów i został postrzelony. Zapewniono mu opiekę konsularną. Szybka i otwarta współpraca z miejscową policją pozwoliła uniknąć przypisywania pobudek antyukraińskich czynom Polaka. Nasze działania wyjaśniły tło wydarzeń na samym początku, choć tamtejsze brukowce już czekały, aby sprawę rozdmuchać, nadając jej określony wydźwięk.

Pracowałem także przy sprawie zabójstwa naszej rodaczki w Łodzi przez obywatela Gruzji. Polscy policjanci w kooperacji z oficerem łącznikowym policji gruzińskiej w Polsce ustalili, że sprawca ukrywa się na Ukrainie. W ramach polsko-gruzińsko-ukraińskich ustaleń dotyczących działań pościgowych komendant główny Policji powołał grupę operacyjno-śledczą i już w ciągu kilku godzin nasi policjanci przystąpili do zadań w Kijowie. Przylecieli też koledzy z Gruzji. Pracowaliśmy całodobowo w pomieszczeniach kijowskiego Interpolu, dokonując sprawdzeń setek sygnałów. Ukraińskimi kolegami dowodził fachowiec w randze generała policji. W wyniku ofiarności ogromnego zespołu policjantów po kilkudziesięciu godzinach mogliśmy przystąpić do pracy z zatrzymanym. Szczególnym momentem była wieńcząca nasze wysiłki krótka rozmowa telefoniczna policjanta prowadzącego sprawę od samego początku z matką ofiary, która podziękowała za nasze zaangażowanie.

Dziękuję za rozmowę.

PAWEŁ OSTASZEWSKI
zdj. autor

 

Podinsp. Paweł Dobosz

Jeśli nie liczyć rocznego pobytu na misji w Liberii, to właściwie całą służbę związany był z Warszawą. Zaczynał w 1998 r. na Bemowie, w tamtejszym komisariacie. Służył także w Sekcji Kryminalnej KRP Warszawa IV oraz w Wydziale Kryminalnym KPP w Piasecznie.

W 2006 r. był już w KGP na stanowisku eksperta w Wydziale Rozwoju Międzynarodowej Współpracy Policji Gabinetu Komendanta Głównego Policji. Później w Wydziale Poszukiwań Międzynarodowych Biura Wywiadu Kryminalnego KGP, a następnie w Sekcji Całodobowej Wymiany Obsługi Międzynarodowego Przepływu Informacji Biura Międzynarodowej Współpracy Policji KGP. W tym czasie – od maja 2012 do maja 2013 r. – zdążył być w Afryce, w ramach Polskiego Kontyngentu Policyjnego w Misji Pokojowej ONZ w Republice Liberii.

Od połowy 2018 r. oddelegowany został na stanowisko oficera łącznikowego polskiej Policji na Ukrainie, gdzie pracuje jako radca Ambasady RP w Kijowie.

Jego zainteresowania to: historia, języki obce i wędrówki górskie.