Służbę w Policji pełni od 10 lat. Od siedmiu lat jako dzielnicowa opiekuje się sosnowieckim rejonem obejmującym ulice w ścisłym centrum miasta. W czerwcu 2016 roku została odznaczona przez gen. Romana Polko medalem za zasługi i wkład pracy na rzecz prewencji i interwencji kryzysowej. W tym roku została nagrodzona w konkursie organizowanym przez Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” przy współpracy z Biurem Prewencji KGP. Sprawa, która dotyczyła jej zgłoszenia, była bardzo trudna, bo sprawcą przemocy był policjant. W dodatku znajomy.
„Przez miesiące znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie partner, funkcjonariusz Policji. Przerwała to dopiero interwencja pani Marty, która nie patrząc, że to jej kolega, podjęła właściwe działania. Wytłumaczyła mi, że mam prawo to zgłosić, bo on jako policjant nie jest bezkarny. Sprawa trafiła do prokuratury, a później do sądu. Dzięki pani dzielnicowej znów normalnie żyję i czuję się bezpieczna. Tak naprawdę mogę śmiało powiedzieć, że uratowała mi życie” – napisała w swoim zgłoszeniu ofiara przemocy.
– Pamiętam jak się pierwszy raz spotkałyśmy. Była wycofana, przestraszona. Nie wierzyła, że można coś zrobić, że jakikolwiek funkcjonariusz będzie prowadził jakiekolwiek czynności przeciwko koledze – opowiada mł. asp. Marta Hałas. – Dla mnie to też nie było łatwe. Byłam rozdarta, bo znałam tego policjanta, a z drugiej strony wiedziałam, że trzeba zrobić wszystko, żeby tę przemoc przerwać. Starałam się być rzetelna i sumienna. I gdyby nie ogromne wsparcie moich kolegów nie wiem, jakbym sobie z tym poradziła. Dodawali mi otuchy i siły.
Bardzo szybko udało się pomóc. Zaraz po interwencji dzielnicowej i wdrożeniu procedury „Niebieskiej Karty” mężczyzna wyprowadził się od ofiary. To był początek zmian na lepsze.
– W swojej pracy spotykam się z różną formą przemocy. Psychiczna jest trudniejsza do stwierdzenia, bo ofiary są wycofane i często współuzależnione. Jest też przemoc seksualna i finansowa – opowiada dzielnicowa. – Przy tym każdy przypadek jest inny i wymaga indywidualnego podejścia. Najważniejsze, żeby mieć czas dla ludzi, niezależnie od tego, z jakim problemem czy prośbą się do nas zwrócą.
Koledzy często nazywają ją Matką Teresą z Kalkuty, bo każdego wysłucha i każdemu chce pomóc.
– Dla mnie każdy jest człowiekiem i uważam, że każdy zasługuje na drugą szansę – mówi mł. asp. Marta Hałas. – A przecież praca dzielnicowego polega na tym, żeby być blisko drugiego człowieka. Robimy różne rzeczy. Czasem trzeba pomóc w napisaniu pisma albo złożeniu wniosku o lokal socjalny. Staram się wiedzieć, co dzieje się w moim rejonie, znać ludzi i ich potrzeby.
O tym, by być policjantką, zaczęła myśleć, gdy nie spełniło się jej marzenie o pracy w zakładzie wychowawczo-poprawczym. W pracy najbardziej ceni sobie kontakt z ludźmi, pomaganie im i bycie w ciągłym ruchu.
– Około 75 proc. czasu służby spędzam w rejonie, spotykając się z mieszkańcami – mówi policjantka. – Zdecydowana większość woli rozmawiać w domu albo w jakimś neutralnym miejscu. Dziś na przykład jestem umówiona z panią, która rozstaje się ze swoim partnerem. Znam ich już bardzo długo, od dawna mierzą się z problemami. Właśnie dziś zadzwoniła i poprosiła o spotkanie. To dla mnie największa nagroda, że ludzie mają do mnie zaufanie, że nie boją się poprosić o pomoc. A potem druga, gdy przychodzą, dziękują i mówią, że sami nie daliby rady.
ANNA KRAWCZYŃSKA