Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Honor i zaszczyt

Od październikowego numeru „Policji 997” rozpoczęliśmy cykl rozmów z oficerami łącznikowymi polskiej Policji, którzy pełnią służbę w placówkach dyplomatycznych Rzeczypospolitej Polskiej. W tym numerze przedstawiamy mł. insp. Wiesława Goma, oficera łącznikowego polskiej Policji w Republice Federalnej Niemiec.

Patrząc na Pana dossier, trudno się dziwić, że został Pan oficerem łącznikowym w Niemczech – wydaje się, że to naturalna konsekwencja dotychczasowej służby.

– W Policji służę 27 lat, a od 23 nieprzerwanie zajmuję się współpracą z policją niemiecką, szczególnie na terenach przygranicznych. Wywodzę się z garnizonu lubuskiego. Kontakty ze stroną niemiecką nawiązałem w 1995 r. po podpisaniu pierwszej umowy międzyrządowej o współpracy policji na terenach przygranicznych. Komendant wojewódzki Policji w Zielonej Górze poszukiwał kandydata na oficera łącznikowego do współpracy z policją Saksonii i Brandenburgii. Byłem świeżo po szkole w Szczytnie, miałem raptem rok służby, jako specjalista ds. nieletnich w Wydziale Prewencji KRP w Zielonej Górze. Wiadomo było, że znam niemiecki, więc zawsze brano mnie na zasadzie „pierwszego kontaktu”, gdy do jednostki zgłaszali się obywatele Niemiec. Te informacje dotarły pewnie do komendy wojewódzkiej i tak zająłem się współpracą z naszym zachodnim sąsiadem. Jest to dla mnie honor i zaszczyt, że mogę reprezentować polską Policję w Berlinie.

Obejmując stanowisko oficera łącznikowego, trzeba przemodelować swoje dotychczasowe życie, jak udało się to w Pana przypadku?

– To prawda, trzeba się zupełnie przestawić. Na placówkę wyjechałem z rodziną – żoną i córką, więc było łatwiej, gdyż byliśmy razem. Córka chodzi do polsko-niemieckiej szkoły, gdzie lekcje odbywają się w obu językach. Wszyscy w miarę szybko się zaaklimatyzowaliśmy.

Niemcy to kraj bliski geograficznie, ale ciągle zmieniający się. Jaka jest specyfika służby w Niemczech?

– Często dostaję takie pytania – jak jest w takiej czy innej sprawie w Niemczech? Nie można krótko na nie odpowiedzieć. W Niemczech jest federacja. To 16 landów, każdy z nich ma swoją własną policję, swój parlament, swojego ministra spraw wewnętrznych i swoją ustawę o policji. Są oczywiście struktury federalne, jest BKA, czyli Federalna Policja Kryminalna Niemiec z siedzibą w Wiesbaden, ale także ze strukturami w Berlinie i Meckenheim koło Bonn.

Miałem także zapytania z waszego pisma, np. o drony policyjne. Dwa dni zbierałem informacje, bo w każdym kraju związkowym są, jak już wspomniałem, inne uregulowania prawne.

Obecnie w Niemczech głośne problemy to sprawa migracji. Jest dużo przybyszów z różnych stron świata. W ośrodkach dla uchodźców dochodzi do scysji. Z błahych powodów wybuchają tam bójki, musi wtedy wkraczać policja. Wydarzenia z końca sierpnia br. w Chemnitz, gdzie na festynie miejskim imigranci z Syrii i Iraku zasztyletowali 35-letniego Niemca, a dwóch ciężko ranili, pokazały, że problem jest bardzo poważny. Kłótnie i bójki między imigrantami a Niemcami pociągają za sobą ofiary śmiertelne, gdyż uchodźcy w takich sytuacjach od razu wyciągają noże. W ciągu ostatnich miesięcy były już trzy ofiary takich nożowników. W taki sam sposób w Neumunster w Szlezwigu-Holsztynie zginął nasz 20-letni rodak, od roku pracujący w RFN. Został zasztyletowany w niedzielny ranek 16 września br. Policja poszukuje sprawcy, który miał południowy typ urody. Po takich zabójstwach czy innych napaściach organizowane są marsze protestacyjne, demonstracje przeciwko polityce migracyjnej rządu. Policja niemiecka ma pełne ręce roboty.

W jakich najważniejszych, najciekawszych realizacjach uczestniczył Pan podczas służby w Niemczech?

– Wspierałem polskich funkcjonariuszy w kontaktach ze stroną niemiecką podczas czynności poszukiwawczych zaginionej w Poznaniu Ewy T.

Dzięki współpracy z CBŚP i moim kontaktom ze służbami niemieckimi w 2016 r. udaremniono przemyt z Afryki do Europy kontenera z 3 tonami narkotyku Khat.

Od ponad dwóch lat zaangażowany jestem, najpierw w sprawę przygotowywania, a obecnie realizacji porozumienia z policją Saksonii dotyczącego szkolenia psów służbowych do tropienia śladów ludzkich metodą mantrailingu. Porozumienie podpisano 7 marca 2018 r. w Ambasadzie RP w Berlinie. Psy tak wyszkolone potrafią nawet po kilku tygodniach odnaleźć drogi przejścia ludzi. Czworonogi z Saksonii były już wielokrotnie wykorzystywane na terytorium Rzeczypospolitej. Np. w 2017 r. w Krakowie przy sprawie uprowadzenia dla okupu 10-letniego chłopca oraz w Gdańsku w sprawie seryjnych kradzieży ludzkich szczątków z okolicznych cmentarzy. W przypadku bombiarza z Wrocławia pies pobrał ślad zapachowy z garnka przerobionego na bombę i po ponad kilometrze doprowadził do osiedla, gdzie sprawca wynajmował mieszkanie. W sprawie zaginięcia w Krakowie Piotra K. w styczniu tego roku oba użyte psy doprowadziły do brzegu Wisły. Wszystko się potem potwierdziło, gdy ciało zaginionego znaleziono po paru tygodniach właśnie w wodzie. Teraz w Sułkowicach i w Saksonii trwa szkolenie sześciu zakupionych w RFN szczeniaków. Po trzech latach będą gotowe do służby.

Jedną z głośniejszych spraw było tropienie Kajetana P., który po zabójstwie w Warszawie pojechał do Poznania, a stamtąd pociągiem do Niemiec i na chwilę ślad po nim zaginął. Grupa poszukiwań celowych pojechała za nim do RFN. Ja w trybie pilnym udzielałem im wszelkiej pomocy. Chodziło o namierzenie w niemieckiej sieci tabletu, który morderca kupił na dworcu w Poznaniu. Komplikacje wynikały z różnic w prawie. W Polsce załatwiłoby się to prawie od ręki. A tu okazało się, że trzeba było wystąpić o pomoc prawną. Prokuratura Okręgowa w Warszawie napisała taki wniosek, ale w związku z tym, że pociąg przejechał przez kilka landów, żadna prokuratura związkowa nie czuła się właściwa go przyjąć. Dopiero po przeanalizowaniu monitoringów okazało się, że Kajetan P. wysiadł w stolicy Niemiec i wtedy już prokuratura berlińska zajęła się wnioskiem. Wkrótce okazało się, że sprawca zostawił ślad we Włoszech, a potem został zatrzymany na Malcie.

We współpracy z niemiecką służbą celną zebrałem informacje, które okazały się kluczowe w ustaleniu miejsca pobytu i zatrzymania w Hiszpanii obywatela RP Sebastiana D., zwanego „Królem Marihuany”. Tych spraw było bardzo dużo w ciągu ostatnich czterech lat.

A jak wygląda służba oficera łącznikowego od kuchni?

– Miejsce pracy jest w ambasadzie, ale na terenie całych Niemiec jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Dostaję zlecenia z KGP, a w jaki sposób je zrealizuję, zależy ode mnie. Sam planuję moje wyjazdy, spotkania z partnerem niemieckim. Najważniejsze, aby mieć osoby, na które można zawsze liczyć. Kiedy jest pilna potrzeba, należy wiedzieć do kogo w danej sprawie po stronie niemieckiej zadzwonić. Te kontakty muszą być także koleżeńskie, trzeba zbudować relacje oparte na zaufaniu. Świętą zasadą przy współpracy międzynarodowej jest według mnie zasada wzajemności i obustronnych korzyści. Miałem np. taką sytuację – w sobotę odebrałem pilny telefon od ambasadora, który przygotowywał się do mającej się wkrótce odbyć konferencji prasowej. Akurat na terenie Berlina obywatelka Polski została zasztyletowana przez swojego partnera. Trzeba było szybko przygotować więcej informacji na ten temat, bo mogło paść pytanie o to zabójstwo. Podkreślam, że była to sobota, kiedy w jednostkach niemieckich pracują tylko dyżurni policjanci. Zadzwoniłem do znajomego policjanta, który akurat kosił trawę w ogródku. Rzucił to jednak, wsiadł w samochód, podjechał do najbliższego komisariatu, aby połączyć się z policyjną siecią i bardzo szybko dostałem e-maila z opisem całej sprawy, który mogłem przekazać ambasadorowi. Gdybym nie znał dobrze tego policjanta, gdybyśmy nie byli kolegami, nikt by w weekend mi nie pomógł. Musiałbym czekać do poniedziałku, a tak sprawa została załatwiona od ręki. Tak samo działa to w drugą stronę. Zawsze możemy na siebie liczyć.

Dziękuję za rozmowę.

PAWEŁ OSTASZEWSKI
zdj. autor

 

Wiesław Gom

Urodził się w Zielonej Górze i od początku służby – od grudnia 1990 r. – związany jest z garnizonem lubuskim. Od 24 listopada 2014 r. pracuje jako oficer łącznikowy polskiej Policji w Niemczech na stanowisku I radcy Ambasady RP w Berlinie.

Pracował w Wydziale Prewencji KRP w Zielonej Górze, wydziałach operacyjno-rozpoznawczym, kryminalnym, prezydialnym KWP w Gorzowie Wielkopolskim. Przez ponad 20 lat zajmował się współpracą z policją naszego zachodniego sąsiada. Był oficerem łącznikowym do współpracy przygranicznej z policją niemiecką w KWP w Zielonej Górze, a po reformie administracyjnej w KWP w Gorzowie Wielkopolskim. Od 2008 roku pełnił funkcję koordynatora Policji w Polsko-Niemieckim Centrum Współpracy Służb Granicznych, Policyjnych i Celnych w Świecku, gdzie nadzorował wymianę informacji między służbami obu krajów na terenach przygranicznych.

Ukończył Wyższą Szkołę Umiejętności Społecznych w Poznaniu na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Uczestniczył też w Kursie Głównym Środkowoeuropejskiej Akademii Policyjnej (MEPA).

Odznaczony Srebrnym Medalem za Długoletnią Służbę oraz Brązową i Srebrną Odznaką Zasłużony Policjant.

Poza służbą pasjonują go sporty wodne, zwłaszcza żeglarstwo. Ma stopień jachtowego sternika morskiego. 

P.Ost.