Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

DNA z kości

Znalezione ludzkie zwłoki, wyłowione z rzeki czy odkopane z ziemi, można zidentyfikować na podstawie badań DNA. Dzięki technikom stosowanym w genetyce sądowej nawet po latach udaje się rozwiązać niewyjaśnione dotychczas sprawy.

Tak było w przypadku zaginięcia 76-letniej Janiny I., mieszkanki Rudnika, która 26 grudnia 2015 roku wyszła z domu do kościoła i ślad po niej zaginął. Policja prowadziła poszukiwania, a ponieważ nie było to pierwsze zaginięcie w mieście, wśród mieszkańców wybuchła panika. W lokalnej prasie pojawiały się teksty, które alarmowały: w Rudniku nad Sanem znikają ludzie!

Pół roku po zaginięciu kobiety policjanci z KPP w Nisku wysłali do Zakładu Biologii CLKP rzeczy zaginionej oraz materiał porównawczy pobrany od krewnych w celu uwiarygodnienia profilu DNA oznaczony z rzeczy osobistych. Specjaliści oznaczyli z nich uprawdopodobniony profil DNA osoby zaginionej, który został zarejestrowany w bazie DNA. Niestety przeszukanie bazy dało wynik negatywny.

– Dlaczego jest to profil uprawdopodobniony? Otrzymując rzeczy osobiste należące do osoby zaginionej, czyli na przykład szczoteczkę do zębów, grzebień, maszynkę do golenia, nie możemy potwierdzić, czy zostawiony na tych przedmiotach materiał biologiczny należy do osoby zaginionej, czy na przykład do jej krewnych lub współlokatorów – mówi mgr Agnieszka Pięta, specjalista z Zakładu Biologii CLKP. – Pobieramy próbki ze wszystkich rzeczy osobistych, które przysłano do badań, a na których, jak wynika z ustaleń, zaginiony mógł pozostawić swój materiał genetyczny. Jeśli uda się wyizolować DNA z pobranych próbek i oznaczyć profil, uznajemy, że jest to uprawdopodobniony profil zaginionej osoby. Następnie profil wprowadzany jest do bazy danych DNA i przeszukiwany. W przypadku dopasowania z profilem N.N. zwłok mamy do czynienia z całkowitą zgodnością profilów.

W sprawach poszukiwawczych, nawet jeżeli zostanie oznaczony uprawdopodobniony profil osoby zaginionej bądź profile krewnych, w przypadku braku zwłok nigdy nie wiadomo jaki los spotkał osobę zaginioną. Tak było w przypadku Janiny I. przez prawie rok.

DWIE METODY

Kolejny ślad znaleziono ponad 100 km w linii prostej od miejsca zaginięcia kobiety. Otóż wiosną 2017 r. policjanci z KPP w Opolu Lubelskim dostali zgłoszenie, że na brzegu Wisły w okolicach miejscowości Kępa Chotecka ujawniono ciało kobiety. Stan zwłok uniemożliwiał jakąkolwiek identyfikację. W maju 2017 roku policjanci wysłali do Zakładu Biologii CLKP kość zabezpieczoną podczas sekcji zwłok. Kiedy pracownicy laboratorium kryminalistycznego oznaczyli profil, a potem wprowadzili go do bazy DNA, okazało się, że jest zgodny z uprawdopodobnionym profilem Janiny I. W ten sposób sprawa zaginięcia kobiety mogła zostać zamknięta.

– Dysponujemy dwoma metodami przeszukań wykorzystywanymi do celów identyfikacyjnych zwłok. Pierwsza to porównanie profilu zwłok z uprawdopodobnionym profilem osoby zaginionej, tak jak w przypadku Janiny I. – wyjaśnia Agnieszka Pięta. – Drugą stosuje się wtedy, gdy dysponujemy jedynie profilami członków rodziny osoby zaginionej (brak uprawdopodobnionego profilu z rzeczy osobistych). Przeszukanie polega wówczas na porównaniu profilu DNA oznaczonego z materiału biologicznego zabezpieczonego ze zwłok z profilami DNA krewnych, zgodnie z zasadami dziedziczenia.

CZYSZCZENIE KOŚCI

Brzmi prosto, jednak za każdym razem jest to ogromne wyzwanie, gdyż przygotowanie materiału kostnego jest procesem żmudnym i czasochłonnym. W Zakładzie Biologii CLKP zajmuje się tym trzyosobowy zespół: dr Joanna Życka-Krzesińska, mgr Katarzyna Gajewska i mgr Mateusz Ochocki. Można śmiało powiedzieć, że przed nimi kości nie mają żadnych tajemnic.

– Rocznie otrzymujemy ok. 60–70 spraw do badań identyfikacyjnych z materiału kostnego – mówi Joanna Życka-Krzesińska.

– Praca z materiałem kostnym jest wymagająca ze względu na jakość i ilość wyizolowanego DNA. Jednak rozwój biologii molekularnej umożliwił dostęp do nowych metod, dzięki którym proces izolacji DNA materiału kostnego w dużej mierze został zautomatyzowany – dodaje Katarzyna Gajewska.

– Proces izolacji DNA z materiału kostnego jest wieloetapowy i może trwać do kilku dni. Pracę nad takim materiałem rozpoczynamy od oględzin, podczas których typowane są fragmenty kości pobierane do dalszych badań – tłumaczy Mateusz Ochocki.

I tu dochodzimy do sedna. Normalnie, przy śladach biologicznych pracę w laboratorium zaczyna się od izolacji. W przypadku kości najpierw trzeba materiał przygotować. Kość trzeba oczyścić – mechanicznie i chemicznie. Potem trzeba ją rozdrobnić przy użyciu takich narzędzi, jak piła, a następnie sproszkować w młynku kriogenicznym. Mając pył kostny, można zająć się izolowaniem DNA z komórek.

Wydobyć DNA

Najczęściej pracują w dwuosobowym zespole, bo tak jest łatwiej, szybciej, a przede wszystkim bezpieczniej.

– Biorąc pod uwagę złą jakość i niewielką ilość materiału, jaką otrzymujemy, istotne jest, aby nie doszło do kontaminacji, czyli zanieczyszczenia próbek. W tym celu pracujemy w odzieży ochronnej, podwójnych rękawiczkach i maskach, które dodatkowo mają filtr chroniący przed pyłami – mówi Joanna Życka-Krzesińska.

– Wystarczy 0,05 grama pyłu kostnego, żeby uzyskać pełen profil. Ale od pyłu do profilu DNA jeszcze daleko, można powiedzieć, że po sproszkowaniu kości jesteśmy w połowie drogi – dodaje Mateusz Ochocki i pokazuje probówkę ze sproszkowanym już fragmentem kości.

Kolejny etap to dodanie do rozdrobnionej tkanki kostnej mieszaniny odczynników, która otworzy struktury komórki. Opisując obrazowo: trzeba doprowadzić do rozpadu osłon komórkowych, żeby wydobyć DNA, które znajduje się w jej środku, czyli jądrze.

– Potem przenosimy ten materiał do automatu, w którym następuje odseparowanie DNA od pozostałości komórkowych i biochemicznych powstałych w poprzednich etapach – tłumaczy Katarzyna Gajewska, a Mateusz Ochocki dodaje: – Musimy usunąć pozostałości komórkowe, aby wyizolować czyste DNA, które będziemy namnażać. Wynikiem procesu badawczego jest tzw. elektroforegram – zestaw pików, których układ jest charakterystyczny dla każdego człowieka i to na podstawie tego odczytu identyfikujemy N.N. osobę, której materiał otrzymaliśmy do badań. Oczywiście oznaczeniu podlegają tylko te fragmenty, które wykorzystywane są do identyfikacji osobniczej.

W SŁOIKU I KOPERCIE?

Sposób zabezpieczenia materiału kostnego jest jednym z kluczowych elementów uzyskania profilu DNA. Po pierwsze, w przypadku kości z fragmentami tkanek miękkich materiał musi być jak najszybciej dostarczony do laboratorium, najlepiej w zamrożeniu. Gdy zwłoki są zeszkieletowane – kości powinny być zapakowane w przewiewnym opakowaniu. To lekarz medycyny sądowej, wykorzystując swoją fachową wiedzę, powinien zadbać o to, by kość została prawidłowo zabezpieczona. Natomiast za transport materiału do badań odpowiedzialni są funkcjonariusze. Najważniejsze by materiał został dostarczony jak najszybciej! Zdarzają się sytuacje, że materiał kostny trafia do badań źle zabezpieczony.

– Przykład? Kość udowa włożona została do szklanego słoja. Zmieściła się tylko połowa, na drugą część wystającą osoba zabezpieczająca naciągnęła lateksową rękawiczkę. Następnie całość włożono w kopertę i wysłano do nas – opowiadają pracownicy Zakładu Biologii CLKP.

Dla pracowników laboratorium cenne są też dodatkowe informacje, szczegóły, które mówią, czy materiał został znaleziony w wodzie czy w ziemi.

– To dla nas istotne, bo jeśli w wodzie, to wiemy, że to czynnik silnie degradujący, a jeśli materiał został znaleziony na powierzchni ziemi, to przeważnie jest lepiej zachowany – mówią. Na koniec dodają: – Ważne też jest, żeby każdą kość spakować osobno i oznaczyć metryczką zgodnie z procedurami. Niestety zdarza się, że kości przesyłane są do badań w jednym opakowaniu, bez metryczki znamionowej. Wtedy konieczny jest zwrot materiału do jednostki. Jeżeli funkcjonariusz ma wątpliwości, jak prawidłowo zabezpieczyć materiał kostny, powinien skontaktować się pracownikami Zakładu Biologii CLKP.

ANNA KRAWCZYŃSKA
zdj. Andrzej Mitura