–Policja jest potrzebna. Dobrze, że tu wróciliście – mówią zgodnie ludzie we wszystkich miejscowościach, w których posterunki Policji zostały reaktywowane i wymieniają powody, dla których warto było o ich przywrócenie zabiegać:
– Po pierwsze kierowcy przestrzegają przepisów, ustępują miejsca pieszym – mówią mieszkańcy
– Jest mniej kradzieży – dodają.
– Z każdym problemem można przyjść. Nie trzeba jeździć do odległego kilkadziesiąt kilometrów komisariatu, żeby zgłosić sprawę – tłumaczą.
Jedno jest pewne: widok policyjnych patroli działa prewencyjnie. Poza tym w małej miejscowości policjanci znają wszystkich, jest dobre rozpoznanie i lepsza kontrola, więc większe bezpieczeństwo.
Na przykładach trzech miejscowości pokazujemy pracę policjantów w posterunkach w: Bakałarzewie – bo tam otworzono jeden z pierwszych posterunków, Przytocznej – tu mieszkańcy czekali na Policję 18 lat, i w Kozach, o której mieszkańcy mówią, że to największa polska wieś.
BLIŻEJ LUDZI
Likwidacja posterunków ruszyła w 2008 r. Z mapy kraju zniknęło wówczas 418 jednostek. Uznano, że są nieefektywne i drogie w utrzymaniu. I że na wezwanie szybciej przyjedzie patrol z komisariatu albo komendy. Życie pokazało, że nie zawsze tak jest. Poza tym podczas systemowej likwidacji zamknięto również posterunki, które zdaniem lokalnych społeczności były potrzebne. Spadło poczucie bezpieczeństwa, w niektórych miejscach wzrosła liczba przestępstw. Dlatego mieszkańcy i samorządowcy zaczęli zabiegać o powrót posterunków. Do tej pory reaktywowano 71 z nich.
– Zadaniem państwa jest zapewnienie jednakowego poziomu bezpieczeństwa w całym kraju – mówił wielokrotnie Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Podczas debaty, jaka odbyła się w Bakałarzewie z okazji osiemnastu miesięcy funkcjonowania posterunku, powtórzył: – Likwidacja posterunków w kraju obniżyła bezpieczeństwo, a także pozbawiała dostępu do Policji, do opieki i ochrony Policji bardzo wielu Polaków w mniejszych miejscowościach. Dziś po półtora roku od reaktywowania posterunku w Bakałarzewie chcemy usłyszeć, jak to działa i czy się sprawdza – mówił wiceminister SWiA Jarosław Zieliński.
Bakałarzewo w województwie podlaskim było jedną z tych gmin, które najdłużej protestowały przeciwko likwidacji posterunku. Argumentów było kilka: przez miejscowość przebiega ruchliwa droga wojewódzka, jest tam największa w regionie dyskoteka, a także wiele domków letniskowych, które zostają na zimę bez opieki. Sprzeciw był daremny. Dopiero w 2016 roku po trzech latach przerwy mieszkańcy doczekali się powrotu Policji. Nowo otwarty posterunek był drugim reaktywowanym w Polsce. Dziś mieszkańcy gminy razem z wójtem Tomaszem Naruszewiczem chwalą obecność mundurowych.
– To, że mamy policję na miejscu, wpłynęło na nasze bezpieczeństwo. Jest mniej zdarzeń drogowych, mniej kradzieży, szczególnie z działek i domków nad jeziorami – mówią. – A kierowcy, przejeżdżając przez Bakałarzewo, zdejmują nogę z gazu.
Ich słowa potwierdza asp. sztab. Krzysztof Sitko, kierownik posterunku. Przyznaje, że walczą z jazdą po pijaku i z kradzieżami – głównie paliwa i akumulatorów. Zdarzają się też sprawy duże, jak ta z zatrzymaniem auta, w bagażniku którego ukrytych było prawie 30 tysięcy paczek papierosów bez akcyzy.
– To było dwa miesiące po tym, jak posterunek został reaktywowany. Mój dzielnicowy podczas patrolu zatrzymał dostawczego citroena, bo samochód wydawał mu się podejrzany. Miał nosa – mówi asp. sztab. Krzysztof Sitko. – Na co dzień są to jednak drobniejsze sprawy. A dla ludzi ważne jest, że jesteśmy blisko. Ci, którzy chcą zgłosić jakieś przestępstwo, potrzebują 15 minut zamiast dwóch godzin. I wiedzą, gdzie mają iść, bo wcześniej było tak, że w odległości 34 km nie było żadnej Policji. To jest największy plus.
Oprócz niego w posterunku pracuje pięciu policjantów. Pod swoją opieką mają około 10 tys. mieszkańców z dwóch gmin – Bakałarzewa i Raczek. Na koniec października ub.r. mogli się pochwalić rekordową wykrywalnością na poziomie 80 proc.
ZAŁATWIĆ OD RĘKI
Efekty pracy policjantów widać we wszystkich nowo otwartych posterunkach. W Przytocznej, w województwie lubuskim, już w pierwszych dniach pracy policjanci odzyskali laptop, który jedna z mieszkanek miejscowości straciła kilka miesięcy wcześniej. Z braku czasu nie zgłosiła tego zdarzenia Policji.
– Nie miałam kiedy pojechać do komisariatu w Skwierzynie – mówi. – Gdy otworzono posterunek u nas, poszłam i powiedziałam, co się stało. Policjanci zatrzymali mężczyznę i odzyskali komputer, który był już zastawiony w lombardzie.
Teren, jakim opiekują się policjanci Posterunku Policji w Przytocznej, jest rozległy. Dużo jest wiosek, ale nie są one skupione w jednym miejscu. Patrol – jak mówi kierownik posterunku – cały czas pełni służbę w terenie. W każdy czwartek w godzinach 11–13 on i dzielnicowi przyjmują interesantów. Ludzie są zadowoleni, bo na swoją policję czekali 18 lat.
– Dzwonią, przychodzą do nas – mówi asp. sztab. Mariusz Maciulko, kierownik posterunku w Przytocznej. – Najwięcej jest interwencji dotyczących nieporozumień sąsiedzkich, ale są też awantury domowe, sprawy o podział majątku. Udzielamy rad, przyjmujemy zgłoszenia o przestępstwie albo wykroczeniu i przekazujemy do jednostki nadrzędnej, komisariatu Policji w Skwierzynie. Wykonujemy też czynności procesowe zlecane przez inne jednostki Policji z kraju. A to znaczy, że ludzie nie muszą już jeździć na przesłuchania na przykład do Skwierzyny czy Międzyrzecza, tylko są słuchani u nas.
Bliskość Policji to też szybka reakcja. Przykład? Ostatnio dzielnicowi dostali zgłoszenie dotyczące kradzieży roweru z parkingu przy markecie. Dziesięć minut później, patrolując teren, zauważyli mężczyznę, który prowadził skradziony rower. Zatrzymali sprawcę, dostał zarzuty, a rower wrócił do właściciela. Odkąd są na miejscu, takich błyskawicznych interwencji było mnóstwo. Wystarczy jeden telefon. Każdą drobną sprawę lub nieporozumienia załatwiają od ręki.
– Całkiem niedawno dostaliśmy zgłoszenie, że drogą K-24 jechał samochód, którego kierowca może być pod wpływem alkoholu – opowiada dzielnicowa st. sierż. Magdalena Rabczewska. – Pojechaliśmy. Okazało się, że mężczyzna miał trzy promile alkoholu we krwi, wyruszył z Poznania i miał zamiar dojechać w tym stanie do Berlina. Zatrzymaliśmy go.
– Spraw, które udaje się ujawnić dzięki nam, jest całkiem sporo. Odzyskaliśmy na przykład skradzionego w Niemczech busa i zatrzymaliśmy dwóch sprawców tej kradzieży – mówi st. sierż. Kamil Marcinkowski. – A parę dni temu z policjantami kryminalnymi z komisariatu Policji w Skwierzynie złapaliśmy grupę, która szmuglowała papierosy bez akcyzy. Zabezpieczyliśmy 15 tysięcy paczek wartych ćwierć miliona złotych.
– Jeżeli Policja jest na miejscu i ma dobre rozpoznanie terenu, a przestępstwo czy wykroczenie jest zgłoszone szybko, prawdopodobieństwo zatrzymania sprawcy jest duże – dodaje kierownik posterunku. – Albo taka historia: dzwonią do nas ze szkoły i proszą, żebyśmy przeprowadzili pogadankę. Da się to zorganizować właściwie z dnia na dzień.
Są bliżej ludzi. Oprócz spotkań z uczniami zapraszają seniorów na debaty społeczne, omawiają z mieszkańcami działanie Krajowej Mapy Zagrożeń Bezpieczeństwa, a także nowoczesne formy kontaktu z policjantami. I tłumaczą, że wszyscy mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo w swojej okolicy. Dane z KMZB i wnioski z debaty wykorzystują potem do jeszcze lepszego rozmieszczania policyjnych patroli i planowania nowych działań profilaktycznych.
CYKL SPOTKAŃ I DEBATY
– Planowanie jest ważne – mówi asp. sztab. Roman Szybiak, kierownik posterunku w Kozach. – My w pierwszym miesiącu funkcjonowania analizowaliśmy, kiedy i jak rozłożyć służbę, jakie są potrzeby mieszkańców.
Ponieważ w Kozach piątek jest dniem targowym, ustalili, że tego dnia w posterunku będzie więcej funkcjonariuszy. Wiadomo, ludzie załatwiają wtedy wszystko. Idą do lekarza po receptę, na targowisko i jeśli mają taką potrzebę, na Policję – bo jest tuż obok.
– Większą obsadę mamy też w ostatnią sobotę miesiąca, bo wówczas zjeżdżają się do nas na targ staroci ludzie z całego Śląska – dodaje kierownik. – A na co dzień zespół patrolowy jest w terenie, podobnie dzielnicowi. W sumie jest nas dziewięć osób, pracujemy na trzy zmiany.
Katalog spraw, z jakimi przychodzą mieszkańcy, jest szeroki. Od wypadków, niewłaściwego parkowania, zastawiania chodników, po niszczenie mienia czy nadużywanie alkoholu. Kozianie cieszą się też z organizowanych przez policjantów spotkań z młodzieżą czy osobami starszymi. Chwalą, że są dobrze przygotowane i merytoryczne. Ich forma też jest różna: wykład, impreza plenerowa, debata. Frekwencja zawsze dopisuje.
– Ostatnio dzielnicowi przeprowadzili cykl sześciu spotkań, w których w sumie wzięło udział ponad 300 uczniów i ich nauczycieli. Policjanci mówili o odpowiedzialności prawnej nieletnich i pełnoletnich sprawców czynów zabronionych, o odpowiedzialności karnej za na przykład uszkodzenia i zniszczenia sprzętu będącego wyposażeniem szkoły, za bójki, kradzieże, a także o ochronie prawnej, jaka przysługuje nauczycielom. Innym razem, przy okazji memoriału upamiętniającego chłopców, którzy zginęli na jednym z przejść dla pieszych w Kozach, mówiliśmy o bezpieczeństwie na drodze – mówi asp. sztab. Roman Szybiak i przyznaje, że od pół roku (od tego czasu funkcjonuje posterunek w Kozach) wciąż spotyka się z pozytywną i serdeczną reakcją mieszkańców. – Dobrze, że znów jesteście – powtarzają. – Siedem lat czekaliśmy.
Anna Krawczyńska
zdj. PP w Bakałarzewie, w Przytocznej i w Kozach