Jego zdaniem na przestrzeni ostatnich dwóch lat zmienił się sposób przeprowadzanych zamachów, ale nie osłabła wola atakowania. Zamiast długo planowanych, złożonych ataków realizowanych głównie przez komanda przerzucane do Francji z Bliskiego Wschodu, są to przeważnie ataki organizacyjnie na mniejszą skalę, przeprowadzane przez pojedyncze, często miejscowe osoby. Mniejsza skala nie oznacza jednak mniejszego zagrożenia. 14 lipca 2016 r. atak jednej osoby w Nicei doprowadził do śmierci 87 osób.
Laurent Nunez, opisując istniejące zagrożenia, zwraca uwagę, że ci, którzy wyjechali walczyć w szeregach kalifatu w Syrii i Iraku i przeżyli jego likwidację na Bliskim Wschodzie, stanowią w tej chwili mniejsze zagrożenie, ponieważ z informacji, jakimi dysponują francuskie służby, wynika, że są oni zdecydowani przenieść się do stref kontrolowanych przez Państwo Islamskie głównie w Afganistanie, ale także w Malezji i Indonezji.
Znacznie większe zagrożenie stwarzają ci, którzy nie opuścili Francji. Zdaniem szefa DGSI wciąż mogą się oni szkolić dzięki coraz lepiej opracowanym internetowym instrukcjom przeprowadzania ataków z użyciem różnych powszechnie dostępnych narzędzi. Zwalczanie tego typu ataków jest bardzo trudne, bo, jak podkreśla dyrektor generalny, są one bardzo trudne do przewidzenia. Zapobiegać im może stała koordynacja służb krajów UE i innych partnerów Francji.
Laurent Nunez podkreślił także, że koncentrując się na zagrożeniach stwarzanych przez dżihadystów z Państwa Islamskiego, nie można zapominać o Al-Kaidzie, która, wraz z utratą pozycji przez samozwańczy kalifat Abu Bakra Al-Baghdadiego, odzyskuje swoje znaczenie.
KK/PAP