Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Służba jest dla mnie...

Od tego numeru „Policji 997” prezentujemy zwycięskie prace nadesłane na ogólnopolski konkurs literacki na esej, organizowany w ramach kampanii społecznej KWP w Kielcach „Służąc niesiemy bezpieczeństwo”. Pierwsze miejsce zajęła asp. sztab. Aneta Lichota z KWP w Olsztynie. Gratulujemy!

Człowiek po kilkunastu latach służby jest w stanie powiedzieć o Policji wiele. Zbliżająca się możliwość odejścia na emeryturę od jakiegoś czasu skłania mnie do refleksji, coraz częściej przyłapuję się na tym, że spoglądam za siebie; na to, co osiągnęłam, i na to, co jeszcze przede mną. W takich momentach, oprócz zrozumiałego rozrzewnienia, czuję również dumę. Po pierwsze dlatego, że udało mi się godnie reprezentować Policję przez tyle lat, po drugie, że pomogłam przez ten czas aż tylu ludziom. I jestem pewna, że to właśnie tej drugiej rzeczy będzie brakowało mi najmocniej, gdy już odejdę. To zajęcie nierozerwalnie złączyło się z moim życiem, dlatego tak ważne jest, aby poznać tę historię od początku do końca. Człowiek po tylu latach służby jest w stanie powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że zmarnował ten czas.

LEKCJA 1.

Droga do służby była długa i wyboista, bo trwała aż dziewięć lat. Zaczęłam pod koniec liceum. Wszyscy marudzili, że jestem kobietą i wciąż słyszałam, że jeszcze nie teraz, zwyczajnie zbywali mnie w nadziei, że to słomiany zapał, że coś sobie ubzdurałam albo naoglądałam się filmów i mi przejdzie. Prawie dekada spędzona na walce o spełnienie marzeń i wyrwanie się z małej miejscowości, z której pochodziłam. Chciałam tego tak mocno, że kolejne odmowy były jedynie większym motywatorem do starań. Zwrócono mi uwagę na brak studiów? Zdobyłam tytuł magistra, a następnie dodatkowo skończyłam studia podyplomowe. Chciałam dać z siebie wszystko i jeszcze trochę, aby mieć pewność, że wreszcie się uda.

Przygotowywałam się też pod kątem fizycznym, zawzięcie trenowałam sztuki walki, jeździłam po Europie, zdobywając tytuły mistrzowskie w taekwondo, zostałam instruktorem – wiedziałam, że zdobyte doświadczenie zaprocentuje w przyszłości, że krew i pot wylane na sali gimnastycznej zahartują mnie i pomogą w realizacji marzeń. Całe moje życie podporządkowałam służbie, nie liczyło się nic innego, a nawet jeszcze nie byłam policjantką. Dobijałam się do różnych komend z uporem maniaka, chodziłam, pukałam, dzwoniłam. W pewnym momencie komisja rekrutacyjna znała moje nazwisko na pamięć, a na jego dźwięk przewracali oczami i wymieniali wymowne spojrzenia.

Spotykałam się z kolejnymi odmowami, wtedy do Policji kobiety przyjmowano rzadko. Zbyt duże ryzyko, że sobie nie poradzą, że pojawią się dzieci i będzie problem z dyspozycyjnością w trybie 24 godziny na dobę itd. Biłam w ten mur tak długo, aż w końcu runął, a rozpęd, który wzięłam, by tego dokonać, niósł mnie przez kolejne lata służby. Zostałam przyjęta w lipcu 2003 r.

LEKCJA 2.

Do Policji każdy przychodzi z pewnymi wyobrażeniami, wszyscy jesteśmy zanurzeni w popkulturze, jesteśmy sumą wielu środowisk, słyszymy różne opinie i historie. Wiedziałam, że będzie trudno, jednak wiedziałam też, że mimo wszystko będę miała możliwość pomagania ludziom. Nieważne, gdzie się znajdę i co będę robiła – zawsze będę częścią organizacji, której nadrzędnym celem jest zapewnianie bezpieczeństwa. I to pozwalało mi odnaleźć sens w znoszeniu wszystkich niedogodności; począwszy od szkoleń, doprowadzających człowieka do granic możliwości, kończąc na monotonnej obserwacji w dusznym samochodzie przez kilkanaście godzin bez przerwy. Wreszcie robiłam to, co było moim przeznaczeniem. Osiągnęłam swój cel.

Szybko także odkryłam różnicę między pracą a służbą. Praca kończy się o określonej godzinie i aż do następnego dnia jest się człowiekiem prywatnym. Służba zaś trwa cały czas, dzień i noc, nawet po wyjściu z komendy trzeba być gotowym na telefon, który może być wezwaniem na kilkunastogodzinny maraton w terenie lub za biurkiem. Przez ten cały czas czułam potrzebę bycia najlepszą w tym, co robię, żeby wykonywać zlecone zadania tak dobrze, jak jeszcze nikt przede mną. Wszystko to napędzane nienasyconą ambicją.

Policja była przestrzenią dającą możliwości zaspokojenia tej potrzeby – awans na wyższe stopnie, uznanie przełożonych i świadomość tego, że mój wysiłek mógł uratować i uratował komuś życie. Chciałam dotrzeć dalej, szybciej, lepiej.

W pewnym momencie zaczęło mnie to pożerać od środka. Nieustanne poczucie, że trzeba zrobić coś jeszcze, mimo że daję z siebie wszystko, to należy dać więcej. Presja, którą wywierałam na siebie, przestawała być motywatorem, a zaczęła ciążyć i spowalniać. Na karku czułam oddech zbliżającego się wypalenia. Chciałam więcej osiągnąć, ale nie wszystko zależało ode mnie. Dopadała mnie frustracja, miotałam się…

LEKCJA 3.

W grudniu 2013 r. zdiagnozowano u mnie raka. To był szok... Byłam przecież sportowcem, honorowym dawcą krwi, prowadziłam zdrowy tryb życia... Jestem matką... Pojawiał się krzyk i pytania w głowie: Jak to?! Dlaczego?! Nie teraz... Przecież sama wychowuję dzieci! To nie może się tak skończyć! Co z moimi dziećmi?! Co z moją służbą?! Płacz...

Choroba oraz związane z nią doświadczenia wpłynęły znacząco na całe moje życie, a co za tym idzie, również na mój stosunek do służby. W życiu stoczyłam wiele walk: na treningach, na zawodach, o moją ukochaną służbę w Policji, ale nigdy nie przypuszczałam, że czeka mnie jeszcze najtrudniejsza walka... Walka o życie była mordercza, a przeciwnik nieprzewidywalny i bezkompromisowy. Sekundantem moim była służba, a kibicami synowie.

Otarcie się o śmierć pozwoliło spojrzeć na dotychczasowe osiągnięcia z większą dozą rezerwy i spokoju. Paradoksalnie to, co kiedyś zaczynało mnie „dusić”, nie do końca zrealizowane ambicje i plany, w tamtym czasie pomagało mi w powrocie do normalności, do życia. Rutyna wykonywanych obowiązków, te same wymagania bez taryfy ulgowej pokazywały mi, że wciąż jestem potrzebna na swoim stanowisku, że ta gruba linia, którą oddzielamy społeczeństwo od degeneratów, musi wciąż istnieć. Kategorycznie i niezaprzeczalnie. Wiedziałam, że w wydziale na mnie czekają i trzymają kciuki. Dzięki temu już po kilku miesiącach od operacji wyszłam z łóżka, zakończyłam radioterapię i powróciłam do służby. Szaleńczy pęd zastąpiłam spokojnym i sumiennym obowiązkiem, ze świadomością, że nie zawsze trzeba być najlepszym. Trzeba dalej godnie służyć.

Służba jest jedną z najlepszych lekcji życia; pokory, opanowania i pracowitości.

Służba wzmacnia człowieka. Po tylu latach w Policji wciąż czuję, że spełniam się w tym, co robię, i patrzę w przeszłość z dumą. Przebyta droga nie była najłatwiejsza, ale na pewno nie dotarłam aż tutaj na darmo. Mam jeszcze wiele do zrobienia, jeszcze wiele lat przede mną, to moje życie i siła, i chcę służyć wzorowo do końca.

Przez te wszystkie lata starałam się zdefiniować, czym dla mnie jest służba, jednak okazuje się, że to pojęcie jest zbyt pojemne, aby zamknąć je w jednym słowie czy nawet zdaniu. Dlatego uważam, że najlepszym rozwiązaniem będzie postawić w tym miejscu kropkę. I z czystym sumieniem powiedzieć: zdecydowanie służba jest dla mnie. 

asp. sztab. ANETA LICHOTA
Wydział Wywiadu Kryminalnego KWP w Olsztynie