Oba rozwiązania pojawiły się w garnizonie śląskim w jednym czasie i do tej pory stawiane są za wzór. Zastępca komendanta głównego Policji nadinsp. Jan Lach, nadzorujący pion prewencji, 6 lutego br. wystosował pismo do wszystkich komendantów wojewódzkich i stołecznego, aby rozważyli możliwość zamontowania takich szafek, zwłaszcza w jednostkach szczebla powiatowego. Było to pokłosie działań kontrolnych i audytowych, które w 2016 r. przeprowadzono na stanowiskach kierowania. Dyżurni wielokrotnie podnosili problem obciążania ich czynnościami związanymi z przechowywaniem broni w pomieszczeniach zajmowanych przez dyżurnego.
Sprawa jest prosta, choć jak każda nowość budzi ostrożność, a nawet pewien opór. Wielu cały czas wierzy w zabezpieczającą moc papierów, asygnat, dokumentów.
W KMP w Jaworznie indywidualne skrytki na indywidualną broń funkcjonują już prawie od roku i przez ten czas nie odnotowano żadnych incydentów związanych z takim przechowywaniem broni. W jednostce znajdują się szafki, w których jest 150 skrytek. Całość kosztowała 12 tys. zł, co przy ogólnych kosztach modernizacji jednostki było sumą niewielką.
– Wytypowano pomieszczenie na parterze, bez okien – wyjaśnia zastępca naczelnika Wydziału Prewencji KMP w Jaworznie podinsp. Jacek Sowa. – Chodziło głównie o kwestie monitoringu. Na korytarzu, który prowadzi do tego pomieszczenia, znajduje się kamera, która pokazuje obraz drzwi wejściowych do miejsca ze skrytkami. Wszystko nagrywane jest w systemie ciągłym. Po gruntownej modernizacji komendy każdy z policjantów otrzymał kartę dostępową do drzwi budynku jednostki. Każde wejście i wyjście z budynku odnotowywane jest w systemie elektronicznym. Drzwi pomieszczenia z bronią zabezpieczone są w ten sam sposób. Po wejściu automatycznie włącza się światło. W środku są dwie kamery, które uruchamiają się na ruch. Nagrany materiał przechowywany jest co najmniej 3 miesiące.
Szafki są metalowe i na stałe przytwierdzone do podłoża. Każdy policjant ma klucz do swojej skrytki. Dodatkowo dyżurny posiada tzw. klucz master, który otwiera wszystkie skrytki, gdy jest taka potrzeba, np. do celów kontrolnych. Nadzór nad przechowywaną w ten sposób bronią mają przełożeni policjantów, którzy dokonują kontroli jej stanu liczebnego i technicznego nie rzadziej niż raz na 3 miesiące. Fakt takiego sprawdzenia odnotowany jest w książce kontroli nad bronią.
– Policjanci szybko przyzwyczaili się do nowego rozwiązania – podsumowuje podinsp. Jacek Sowa. – Dla wszystkich jest to duża wygoda, a przede wszystkim odciążenie dyżurnych na stanowisku kierowania.
PAWEŁ OSTASZEWSKI
zdj. Tomasz Obarski
Rozwiązanie optymalne
Rozmowa z insp. Grzegorzem Baczyńskim, dyrektorem Głównego Sztabu Policji Komendy Głównej Policji
Kiedy narodził się pomysł, aby policjant, idąc do służby, mógł samodzielnie pobierać broń?
– Przed Euro 2012 były wyjazdy zagraniczne dla policjantów w ramach Programu Leonardo da Vinci. Zobaczyłem takie rozwiązanie w Niemczech. Policjanci pobierają sami broń. Nikt tam właściwie nie chce jej przechowywać w domu. Nie absorbuje się kolejnego policjanta, aby tę broń wydawał, bo szkoda na to jego czasu. Rozwiązanie optymalne. Pomyślałem – dlaczego nie może tak być w Polsce? Skoro dajemy policjantowi najpoważniejszy ze środków przymusu bezpośredniego, z którym wychodzi na ulicę, z którym może zrobić wszystko, to czy warto robić problemy z przechowywaniem i wydawaniem tej broni? Tym bardziej że zgodnie z przepisami funkcjonariusze przechowują broń indywidualnie. Aby przechowywać w jednostce Policji, zwracają się z raportem do przełożonego.
Ale szafki powstały dopiero w ubiegłym roku, co działo się przez ten czas?
– Trzeba było pokonać wiele niepotrzebnych obaw i uprzedzeń. W 2014 r. KWP w Katowicach zwróciła się do Komendanta Głównego Policji o rozważenie możliwości zmiany zarządzenia dotyczącego przechowywania broni. Kierowałem wtedy Sztabem Policji KWP w Katowicach. Nie ukrywam, że w zasadzie na ochotnika zgłosiłem się do zespołu, który nad tym pracował, i próbowałem zachęcić do rozwiązania dopuszczającego indywidualne skrytki w komendach. Prace trwały około 9 miesięcy. Potem jeszcze kwestie proceduralne, czekanie na akceptacje. W końcu przepis został zmieniony. Sprawę reguluje Zarządzenie nr 24 Komendanta Głównego Policji z 21 lipca 2015 r. w sprawie szczegółowych zasad przyznawania i użytkowania broni palnej przez policjantów. Prawo się zmieniło, ale co z tego? Cały czas były duże obawy. Dotąd w Polsce nie było takiego rozwiązania, więc zastanawiano się, czy się sprawdzi. Postanowiłem jako pierwszy te obawy przełamać. Był to idealny moment, gdyż zacząłem akurat kierować Komendą Miejską Policji w Jaworznie. Prowadzony był tam gruntowny remont, przebudowywano ściany, więc postanowiłem przy okazji spróbować wdrożyć to rozwiązanie. Po trzech miesiącach szafki zostały kupione. Potem zostałem powołany na stanowisko dyrektora Głównego Sztabu Policji KGP, ale wiem, że rozwiązanie sprawdziło się idealnie. Dyżurni zadowoleni, policjanci też, bo nie muszą stać w kolejce po broń. Po zmianie zarządzenia dotyczącego służby patrolowej właściwie nie ma teraz czegoś takiego, jak przygotowanie do służby. Policjanci w ramach 8 godzin pobierają broń, mają odprawę i jadą w teren. A przecież wszystko to trwa, zwłaszcza gdy jest to duża jednostka, gdzie ludzie przychodzą na zmiany. W takich przypadkach dyżurny, a właściwie jego zastępca, biega po broń, wypisuje kwity, wydaje inne rzeczy potrzebne do służby. Wszystko to odciąga zespół dyżurnych od podstawowej funkcji, jaką jest odbieranie i reakcja na telefon alarmowy. Podczas takich spiętrzeń od 15 do 30 procent telefonów jest nieodebranych, a przecież ktoś czeka na to połączenie. To może być głupi telefoniczny dowcip, ale też sprawa, od której zależy czyjeś życie lub zdrowie, a dyżurny w tym czasie wydaje broń.
Razem z kolegami z KWP w Katowicach opracował Pan przed laty elektroniczną książkę służby dyżurnego (EKSD), która pozwoliła wyzwolić się dyżurnym z ton papieru, i która przyjęła się potem także w innych garnizonach. Rozmawialiśmy o tym na naszych łamach dziewięć lat temu („Bo im się chciało” – „Policja 997” z marca 2008 r.). Gdy spotkaliśmy się w ubiegłym roku na operacji „Przymierze”, opowiadał Pan o kolejnym pomyśle, który pomógłby dyżurnym i usprawniłby służbę innych policjantów…
– To także rozwiązanie podpatrzone w Niemczech, ale, co ciekawe, praktykowane również w naszych kopalniach. Każdy górnik dostaje swoją markę – to są takie znaczki z indywidualnym numerem i otworem do zawieszenia. Gdy bierze cokolwiek z narzędziowni, to na miejscu pobranego przedmiotu zawiesza swoją markę. Wiadomo, u kogo jest dana rzecz. Równie dobrze można by to zastosować w Policji. Pobieram do służby terminal, latarkę, alkotest i w to miejsce zawieszam swoja markę. Oczywiście, jak w przypadku skrytek na broń, wszystko musi być monitorowane. To rozwiązanie ograniczyłoby w 100 procentach wydawanie sprzętu dla policjantów przez służbę dyżurną.
Pytaliśmy Niemców – jak to jest, czy nie ma z tym problemów, a co jeśli nie ma ani sprzętu, ani marki? Odpowiedzieli krótko – w takich wypadkach nie ma dyskusji. Taki policjant przestaje być policjantem. Dla nich to już nie policjant, tylko złodziej. Gdy przygotowywałem się do wprowadzenia tego rozwiązania w Jaworznie, też długo rozmawiałem z ludźmi. Mówiłem, że chodzi tu o wzajemne zaufanie i odpowiedzialność. Rozwiązanie ma wszystkim ułatwić i usprawnić służbę. Tak naprawdę moim zdaniem wypisywanie tych wszystkich funkcjonujących rejestrów można by zastąpić bardziej praktycznymi rozwiązaniami, na które pozwala już obecna technika, a byłyby jednocześnie mniej czasochłonne. Na Zachodzie dyżurni pracują w słuchawkach, ale oni nie muszą co chwila biegać do magazynu, aby wydać broń, do alkomatu, do pdoz…
EKSD pokazała, że można nie prowadzić papierowej książki przebiegu służby dyżurnego, rejestru interwencji, książki komunikatów OMEGA, książki dozorów Policji itd. W polskiej Policji jest dużo rozwiązań, które wymagają trochę zaufania. Na razie panuje przekonanie, że na wszystko trzeba mieć asekurację w postaci jakiegoś dokumentu, a przecież to tylko powiększa biurokrację i zabiera czas efektywnej służby. Szafki na indywidualną broń z powodzeniem funkcjonują w Jaworznie i Wodzisławiu Śląskim, przy okazji budowy nowej siedziby dla OPP w Krakowie też planowane jest takie rozwiązanie. Wierzę, że w niedalekiej przyszłości także w Polsce dyżurni będą pracować w słuchawkach i będą odciążeni od zadań niezwiązanych bezpośrednio z ich służbą.
Dziękuję za rozmowę.
PAWEŁ OSTASZEWSKI
zdj. autor