Nie jest to jednak koniec walki z przestępcami, którzy metodą „na wnuczka” czy „na policjanta” pozbawiają ludzi majątku. Odrażający proceder zaczyna obejmować kolejne kraje Europy. Kierowany z Polski dotarł do: Niemiec, Austrii, Luksemburga, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii.
GDY LICZĄ SIĘ GODZINY
Wspólny zespół śledczy to forma pomocy prawnej w sprawach karnych. Dzięki licznym udogodnieniom prawnym i wsparciu międzynarodowych instytucji powołanych do zwalczania poważnej przestępczości transgranicznej pomaga w sprawnym prowadzeniu wspólnych postępowań i wykonywania czynności zespołowych. Tak właśnie jest w przypadku oszustw metodą „na wnuczka”, w których przestępcy często działają jednocześnie w różnych krajach. Przykładowo: dzwonią z Warszawy do Monachium, gdzie w pobliżu miejsca zamieszkania ofiary czeka już osoba gotowa do odebrania wyłudzonych pieniędzy (średnio 40–50 tys. euro). W przypadku zwykłej pomocy prawnej, od chwili reakcji na zdarzenie do realizacji, często mijają dni, tygodnie, a nawet miesiące. W przypadku oszustw „na wnuczka” nie ma tyle czasu. Liczą się godziny, a uproszczone procedury JIT dają możliwość błyskawicznego reagowania.
– Sprawą oszustw metodami „na wnuczka” i „na policjanta” zaczęliśmy interesować się od 2015 r., gdy przejęliśmy ją z Komendy Stołecznej Policji, która prowadziła ją w ramach pomocy prawnej z Niemcami. W sprawie tej występował Arkadiusz Łakatosz oraz bliżsi i dalsi członkowie jego rodziny – mówi podinsp. Dariusz Domański, zastępca naczelnika Wydziału dz. Zorganizowanej Przestępczości Kryminalnej Zarządu w Warszawie CBŚP.
WSPÓLNA SPRAWA
W maju 2015 r. Prokuratura Generalna w Polsce i Prokuratura Główna w Monachium podpisały umowę o powołaniu wspólnego zespołu śledczego. Jego członkiem został Zarząd w Warszawie CBŚP. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w lipcu 2015 r. była pierwsza realizacja.
– W Poznaniu przeszukaliśmy kilka adresów. Zaskoczyliśmy przestępców podczas pracy. W trakcie wejścia policjantów, telefony były wyrzucane przez okno – mówi kom. Grzegorz Świerczewski, zastępca naczelnika Wydziału dz. Zorganizowanej Przestępczości Kryminalnej Zarządu w Warszawie CBŚP. – Następna realizacja była we wrocławskim Sky Tower, gdzie grupa wynajęła kilka apartamentów, z których dzwoniono do Niemiec. Kilka osób zatrzymaliśmy podczas pracy, a dzwoniąca kobieta była tak zaskoczona naszym wejściem, że miała jeszcze otwarty tablet z wyświetlonymi połączeniami do Niemiec. Dwie z tamtych osób zostały deportowane do Niemiec, z których jedna odsiaduje już 6-letni wyrok.
Kolejna udana realizacja była w Komornikach. Funkcjonariusze wkroczyli do lokalu w trakcie, gdy przestępca dzwonił, a sprawca miał rozłożone przed sobą spis numerów telefonów, tablet i mapę z zakreślonym rejonem Monachium, do którego wykonywano połączenia.
Arkadiusza Łakatosza uważa się za twórcę oszustwa metodą „na wnuczka”, która okazała się dla niego prawdziwą żyłą złota. W marcu 2016 r. Austria wydała na niego europejski nakaz aresztowania. Już w kwietniu polscy policjanci byli o krok od złapania „Hossa” w Gdańsku, jednak im się wymknął. Za to zatrzymano członków jego rodziny i zdobyto kolejne dowody potwierdzające przestępczą aktywność grupy.
JIT coraz mocniej deptał przestępcom po piętach. Członkowie zespołu nakryli telefonistów w Gdańsku, Krakowie i Warszawie. Do nich należy pierwsze w Europie zatrzymanie na gorącym uczynku osób zajmujących się logistyką przestępstw „na wnuczka”.
RODZINNY BIZNES
Choć oszustwo metodą „na wnuczka”, „na policjanta” czy inną podobną legendę wydaje się proste, wcale takie nie jest. Zwłaszcza gdy przestępcy chcą z niego zrobić stałe źródło utrzymania. Wymaga ono perfekcyjnej organizacji i współpracy wielu osób działających w różnych krajach, mających ściśle przypisane role, ciągle zmieniających miejsce pobytu, a podczas działania pozostających ze sobą w kontakcie. Procederem tym zajmują się przede wszystkim polscy i niemieccy Romowie.
– To są rodzinne, bardzo hermetyczne klany. Trudno do nich dotrzeć. Panują tam prawa obyczajowe – mówi oficer CBŚP, który w lutym na Woli zatrzymał „Hossa”. – U nich ważne jest doświadczenie. Codziennie wykonują po kilkaset telefonów. Za każdym razem ćwiczą sposób rozmowy. Bazują na ludzkich instynktach, czyli chęci pomocy, i na tym, że starsi ludzie często niedosłyszą i sami typują, kto do nich dzwoni. Jeżeli dzwoni dobry znajomy lub członek rodziny, oni nie zastanawiając się, działają. Refleksja przychodzi później. Przestępcy są bardzo konsekwentni. Jak już złapią ofiarę, dzwonią do niej co chwilę, by osoba nie miała czasu pomyśleć, gdzieś zadzwonić, by dopytać, o co chodzi. Oszukiwanego monitorują aż do odbioru pieniędzy z banku, a gdy wiedzą, że osoba ma pieniądze w domu, kontrolują ją, by z domu się nie ruszyła.
PRZESTĘPSTWO (NIEMAL) DOSKONAŁE
Policjanci rozpracowali schemat działania grupy. Choć faktycznie jest to już kilka grup powiązanych ze sobą rodzinnie, które czasem działają samodzielnie, innym razem współpracują.
– Są telefoniści, którzy jak w biurze zabierają się do roboty o godz. 9 i kończą ją o 15. Mają stały kontakt z logistykiem, bo jeżeli dzwonią do konkretnej dzielnicy Berlina, to tzw. odbierak musi już w niej być. Logistyk to osoba wspomagająca przy telefonie, która słysząc, że jest podjęta rozmowa, dzwoni do odbieraka, mówiąc: „Przenieś się na ulicę X. Patrz, czy nie ma policji, czy ty nie jesteś obserwowany. Jakby miało być przekazanie pieniędzy, a zobaczysz, że coś jest niepokojącego, uciekaj, nie odbieraj ich”. Logistyk musi wiedzieć, jak dokładnie ubrany jest odbierak (by przekazać tę informację dzwoniącemu, który opisze go ofierze) oraz gdzie i jak pieniądze mają być przekazane. Odbierak musi znać nazwisko osoby, do której się udaje, oraz w imieniu której odbiera pieniądze. Wszystko musi być dopracowane i sprawdzone w najdrobniejszym szczególe. Wystarczy zaniepokojony głos potencjalnej ofiary, czyjeś baczne spojrzenie, a wszyscy się ulatniają – wyjaśnia kom. Grzegorz Świerczewski, zastępca naczelnika Wydziału dz. Zorganizowanej Przestępczości Kryminalnej Zarządu w Warszawie CBŚP.
Dzwoniący zmieniają apartamenty co kilka dni albo mają ich jednocześnie kilka i nie wiadomo, w którym danego dnia są. Właściciele tych lokali nawet nie zdają sobie sprawy, kto w nich urzęduje i co robi, bo wynajmującymi są pracownicy agencji nieruchomości lub podstawione osoby. Oszuści starają się nie zwracać na siebie uwagi. Co prawda chodzą w markowych ubraniach, jeżdżą drogimi samochodami, a złote zegarki zdobią ich ręce, ale ludzie postrzegają ich jako biznesmenów czy cudzoziemców, często biorąc ich np. za Włochów. Przestępcy, choć często nie potrafią pisać, biegle mówią kilkoma językami.
– To wszystko daje wyobrażenie, jak trudno ich nie tylko namierzyć, ale i złapać na gorącym uczynku. Dlatego gdyby nie wspólny zespół śledczy z Niemcami, dający możliwości sprawnej współpracy transgranicznej, bylibyśmy niemal bez szans, a oni nigdy nie trafiliby za kratki – mówi podinsp. Dariusz Domański.
„WNUCZKI” JUŻ NIE JEŻDŻĄ DO MONACHIUM
W Niemczech w 2016 r. odnotowano 176 oszustw „na wnuczka” i zatrzymano łącznie 48 podejrzanych. Ze współpracy z polskimi policjantami i prokuraturami w ramach JIT bardzo zadowoleni są monachijczycy.
– Przed zawarciem JIT tylko czasem udawało nam się zatrzymywać odbierających pieniądze – mówi Uwe Dörnhöfer z policji w Monachium, kierownik specjalnej grupy „EG Enkectrick” zajmującej się zwalczaniem oszustw „na wnuczka”. – Oszustw przybywało z roku na rok. Gdy w Polsce w 2015 r. zatrzymano kilku telefonistów i logistyków, szybko rozeszła się wieść, że Monachium ściśle współpracuje z Polską i w 2016 r. wyraźnie spadła tam liczba tych przestępstw. Natomiast widać, że od tamtej pory – poza Bawarią – radykalnie wzrasta. Teraz współpracuje z nami w tej spawie kilka innych miast niemieckich, a chcą dołączyć następne. Dzięki współpracy w ramach JIT możemy dotrzeć do liderów tego procederu, a dzięki łatwiejszemu dostępowi także do dokumentów i dowodów z Polski, sprawców skazujemy u siebie.
Wspólne zespoły śledcze ustanowione są na mocy umowy między co najmniej dwoma państwami członkowskimi lub innymi stronami do konkretnych celów i na określony czas. Ale może być on przedłużony, a do zespołu mogą przystąpić kolejne strony. Tak właśnie będzie prawdopodobnie w przypadku tego JIT, bo oszustw „na wnuczka” i „na policjanta” przybywa nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie.
LIST GOŃCZY
Mężczyzna, co do którego Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu na okres trzech miesięcy, jest podejrzany o dokonanie przestępstw z art. 286 kodeksu karnego. Prokuratura Okręgowa w Warszawie 17 lutego br. wydała postanowienie o poszukiwaniu listem gończym podejrzanego Arkadiusza Łakatosza, pseudonim Hoss. Na podstawie tego dokumentu 49-letni mężczyzna, w ostatnim czasie przebywający w Poznaniu, jest poszukiwany przez Policję w całym kraju. Zgodnie z treścią listu gończego – informacje o podejrzanym, w tym nazwisko oraz jego wizerunek – podano do publicznej wiadomości.
Zgodnie z treścią listu gończego wzywa się każdego, kto zna miejsce pobytu poszukiwanego do zawiadomienia o tym najbliższej jednostki Policji lub prokuratora (art. 280 par. 1 pkt 4 k.p.k). Ostrzega się, że za ukrywanie poszukiwanego lub dopomaganie mu w ucieczce grozi kara pozbawienia wolności do lat 5 (art. 239 par. 1 k.k.) i zapewnia, że zostanie utrzymana tajemnica co do osoby informującej (art. 280 par. 2 k.p.k).
ANDRZEJ CHYLIŃSKI
zdj. JIT
Coraz więcej oszustw
Od stycznia do grudnia 2015 r. w Polsce odnotowano 2682 oszustwa metodami „na wnuczka” i „na policjanta”: 1032 dokonania oraz 1650 usiłowań oszustw. Straty to 32 114 553 zł.
Od stycznia do grudnia 2016 r. w Polsce odnotowano 4094 oszustwa metodami „na wnuczka” i „na policjanta”: 1592 dokonania oraz 2502 usiłowań oszustw. Straty to 46 378 488 zł.
Statystki przestępstw dokonanych metodami „na wnuczka” uzyskane z podległych KWP/KSP.
zródło: Biuro Kryminalne KGP
Wyniki działań JIT w Polsce
41 przeszukań (głównie apartamenty i domy),
22 podejrzanych,
61 zarzutów, w tym 20 z art. 258 k.k.,
18 tymczasowych aresztowań,
4 dozory policyjne,
1 335 000 zł poręczeń majątkowych,
11 listów gończych.
dane: JIT