Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

W garnizonie wielkopolskim

Na te szlify zapracowali policjanci Rozmowa z nadinsp. Tomaszem Trawińskim, komendantem wojewódzkim Policji w Poznaniu

Czym różni się Policja sprzed 25 lat oglądana oczami młodego człowieka, który właśnie do niej wstąpił, od Policji w 2016 roku widzianej oczami nowo mianowanego generała?

– W Policji początku lat 90., do której wstępowałem, nie było nic poza zapałem i samozaparciem. Przez wiele lat mocno niedoinwestowana dysponowała tym, co odziedziczyła po milicji, jednocześnie były wobec niej zupełnie nowe oczekiwania i nadzieje. My czuliśmy ogromną potrzebę udowodnienia, że przemiany, które przetaczały się przez kraj, dotyczą także Policji. Ale był to też moment, w którym, jak nigdy później, stanęły nagle przed Policją zupełnie nowe wyzwania, z którymi trzeba było sobie radzić, często ucząc się na własnych błędach.

Dziś Policja, na którą patrzę oczami szefa wielkopolskiego garnizonu, jest diametralnie inna. Oczywiście najłatwiej dostrzec zmiany w wyposażeniu. Ale fakt, że dogoniliśmy pod tym względem kraje Europy Zachodniej, jest zjawiskiem naturalnym, efektem bogacącego się państwa i społeczeństwa. Jednak znacznie ważniejsze zmiany nastąpiły w filozofii działania. Otwarcie Policji na społeczeństwo, zbliżenie jej do niego, jest znakiem naszych czasów. W pierwszej połowie lat 90. policjant wciąż był dla obywatela panem władzą, dziś to my słuchamy obywatela, by się dowiedzieć, jakie ma wobec nas oczekiwania. I chyba to jest element, który najbardziej odróżnia dzisiejszą Policję od tej, do której wstępowałem. To, że obywatele taki model służby doceniają, widać w notach, jakie nam wystawiają, i poziomie zaufania, jakim nas obdarzają. Dla mnie osobiście jest to powód do dumy z formacji, w której służę, i z ludzi, którymi mam zaszczyt kierować.

A tak właściwie to co Pana skłoniło, by wstąpić do Policji?

– Nikt w mojej rodzinie munduru nie nosił. W moim przypadku powód był dość prozaiczny. Skończyłem liceum i zacząłem się zastanawiać, co dalej. A był to czas, kiedy w Policji następowała wymiana kadr, nabór był bardzo duży. Pomyślałem, że jest to dla mnie szansa, choć oczywiście nie bez znaczenia był fakt, że służba w nowo powstającej formacji młodemu człowiekowi wydawała się niezwykle ciekawa. Co prawda, wstępując do Policji, miałem o niej trochę inne wyobrażenie. Było ono ukształtowane przez literaturę i film. Szybko okazało się jednak, że dość boleśnie zderzyło się ono z rzeczywistością.

Otrzymanie stopnia generalskiego to chwila wyjątkowa w karierze policjanta.

– Z całą pewnością. Ważnym momentem było także ukończenie wyższej szkoły oficerskiej w Szczytnie i otrzymanie pierwszych szlifów oficerskich. Może trudno w to uwierzyć, ale dla mnie otrzymanie stopnia generalskiego i pierwszego stopnia oficerskiego ma ze sobą wiele wspólnego. Do końca życia będę też pamiętał propozycję objęcia w 1997 r. pierwszego stanowiska kierownika referatu dzielnicowych w komisariacie Poznań-Nowe Miasto. To był taki moment, kiedy wraz z odpowiedzialnością, jaka na mnie spoczęła, poczułem, że to, co robię, jest ważne i że to, jak to robię, ma realny wpływ na bezpieczeństwo innych ludzi. To był moment, w którym nabrałem pewności, że chcę Policji poświęcić całe swoje zawodowe życie.

Pamiętam też każdą zmianę miejsca służby, bo każda bardzo rozwija, uczy, pozwala poznawać ludzi, spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy, zmierzyć się z nowymi problemami. Dla mnie największą zmianą było przejście do garnizonu kujawsko-pomorskiego na stanowisko zastępcy komendanta wojewódzkiego. Doświadczenia czterech lat, które tam spędziłem, pozwoliły mi, jak sądzę, stać się lepszym policjantem, za co ludziom, z którymi ten czas spędziłem i których wspominam bardzo dobrze, serdecznie dziękuję.

Ale niewątpliwie najważniejszy dzień w mojej karierze miał miejsce w lutym tego roku, kiedy wróciłem w rodzinne strony na stanowisko komendanta wojewódzkiego. Decyzja, która zapadła, bardzo mnie ucieszyła, ale i trochę zaskoczyła, bo nabierałem przekonania, że właśnie w Bydgoszczy, w której zdążyłem się zadomowić, zakończę swoją policyjną karierę.

No i sam awans na stopień generalski. To ukoronowanie policyjnej kariery. Patrząc na te szlify, wiem, że, owszem, są moim osobistym sukcesem, ale są także wyrazem uznania i podziękowaniem dla wszystkich wielkopolskich policjantów. To także oni w dużej mierze zapracowali na to, że ich szef został generałem. Gdyby wielkopolska policja była źle oceniana przez Wielkopolan i komendanta głównego, gdyby nie była skuteczna, to na jej czele nie stanąłby generał. Za to im dziękuję i składam wyrazy uznania.

Poznań jest jednym z najbezpieczniejszych miast w Polsce, Wielkopolska jednym z najbezpieczniejszych województw. Jaka jest recepta na bezpieczeństwo?

– Efekt, o którym mówimy, w jakiejś mierze jest wynikiem specyfiki Wielkopolski, której mieszkańcy cenią odpowiedzialność, szanują prawo, państwo i jego przedstawicieli. Innych czynników potrzebnych, by osiągnąć satysfakcjonujący poziom bezpieczeństwa, jest wiele. Ważne jest, żeby realizować je konsekwentnie, bo poczucie bezpieczeństwa, jak reputację, tworzy się długo, stracić można bardzo szybko. Ta konsekwencja i jej efekty to oczywiście zasługa wszystkich moich poprzedników i w równej mierze wszystkich policjantów i pracowników Policji. Każdy z nich jest ważnym elementem wnoszącym wkład w osiągany rezultat. Jest czymś oczywistym, że praca policjantów pionu kryminalnego czy prewencji bezpośrednio wpływa na poziom bezpieczeństwa, ale równie ważny jest wkład logistyków i pracowników Policji, bez których ta skomplikowana maszyneria, jaką jest Policja, po prostu nie byłaby w stanie działać. Harmonijne działanie tych elementów jest receptą na bezpieczeństwo, ale jest jeszcze coś, co moim zdaniem jest ważniejsze. To współpraca z mieszkańcami. Przekonanie ich, że chcemy i potrafimy ich słuchać i że to, co do nas mówią o swoich problemach, potrzebach, obawach ma realny wpływ na sposób naszego działania.  

Wielkopolska słynie z wagi, jaką przywiązuje do debat społecznych.    

– To wielka zasługa mojego poprzednika, insp. Rafała Batkowskiego, który ogromną wagę przywiązywał do debat i który dbał, by głos obywateli znajdował odzwierciedlenie w podejmowanych przez Policję działaniach. Bo przecież tylko wtedy rozmowa ze społeczeństwem ma sens.

Plany na przyszły rok?

– Są oczywiście uwarunkowane priorytetami komendanta głównego, ale tu, w Wielkopolsce, w najbliższych miesiącach będziemy wciąż przykładać dużą wagę do kontaktów ze społeczeństwem, bo to proces, który musi być kontynuowany. O zaufanie, które w trakcie takich kontaktów się zdobywa, trzeba dbać. A nie jest to zadanie łatwe. Nie z każdym łatwo się rozmawia, szczególnie kiedy padają pod naszym adresem uwagi czy zarzuty, a tak przecież też bywa. Ważnym elementem tego dialogu będzie uruchomiona niebawem w naszym garnizonie „Krajowa mapa zagrożeń bezpieczeństwa”.

Drugi element, szczególnie mi bliski, to wdrażanie nowego modelu służby dzielnicowych. Byłem przez kilka lat dzielnicowym, więc wiem, jak olbrzymi potencjał drzemie w tej służbie.

Trzeci, to podnoszenie poziomu warunków pracy policjantów. Bardzo dużo już zostało zrobione, długo wymieniałbym miejsca, w których powstały nowe budynki lub gruntownie je wyremontowano. Ale plany na najbliższe lata też są bogate i skonkretyzowane.

Policja ciągle się zmienia. Jakiej zmiany Policja potrzebuje dziś?

– Zmiany w Policji wymusza zmieniająca się rzeczywistość. Aby osiągać stawiane przed nami cele, trzeba ciągle sięgać po nowe narzędzia, po nowe rozwiązania prawne, doświadczenia innych krajów. W przeszłości, kiedy nadrabialiśmy dystans do policji państw Zachodnich, potrzebne były milowe kroki, jak np. pierwsza ustawa modernizacyjna, czy nowe kierunki i nowa filozofia działania, jak choćby otwarcie się na społeczeństwo. Dziś fakt, że takich gwałtownych przyspieszeń nie potrzebujemy, dowodzi, jak wiele osiągnęliśmy. Dziś, unowocześniając i usprawniając naszą formację, już nie tyle musimy gonić, ile raczej dbać o to, by nie zostać w tyle.

To jaka będzie Policja za 10, 15 lat?

– Chciałbym, żeby była formacją zasługującą na szacunek i żeby ten szacunek otrzymywała. To, jaka będzie w przyszłości, zależy w dużej mierze od nas. Od tego, jakie decyzje będziemy podejmować dziś i jakie wartości będziemy przekazywać tym, którzy teraz wstępują w nasze szeregi. Ta dość oczywista prawda, czasami, w ferworze rozwiązywania codziennych, ważnych problemów, schodzi na drugi plan, ale o tej ogromnej odpowiedzialności nie wolno nam zapomnieć nawet na chwilę.

Dziękuję za rozmowę.

KLAUDIUSZ KRYCZKA
zdj. Sławomir Katarzyński