Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Brudne bomby

Broń masowego rażenia

Atak z jedenastego września 2001 r. słusznie uchodzi za największy cios, jaki terroryści zadali „Zachodniej cywilizacji”. Biorąc jednak pod uwagę obecną rywalizację o prymat w świecie islamskich organizacji terrorystycznych między Al-Kaidą i tzw. Państwem Islamskim, a także fakt, że ci drudzy, ponosząc coraz większe klęski na Bliskim Wschodzie, mogą próbować spektakularnym atakiem odwrócić losy wojny, niepokoić musi myśl, że być może gdzieś właśnie powstaje plan zamachu, który przyćmi atak na wieże WTC.

Aby zrealizować taki plan, terroryści sięgną zapewne po broń masowego rażenia, a więc broń jądrową, chemiczną, biologiczną lub radiologiczną. Najłatwiej dostępna z nich jest broń chemiczna, użyta już zresztą na Bliskim Wschodzie. Broń jądrowa, której użycie byłoby z punktu widzenia terrorystów najbardziej spektakularne, jest w zasadzie poza ich zasięgiem, przynajmniej na razie. Ale jest broń, która łączy obie te cechy. To broń radiologiczna w postaci tzw. brudnej bomby.

BRUDNA BOMBA

To konstrukcja składająca się z dwóch części. Konwencjonalnego ładunku wybuchowego oraz materiału radioaktywnego rozprzestrzenianego w skutek eksplozji tego pierwszego. Skutki takiego wybuchu są dwa. Pierwszy – to towarzysząca większości eksplozji fale uderzeniowa i cieplna, drugi – to rozprzestrzenienie materiału radioaktywnego. Ofiar takiego ataku może, ale nie musi być wiele, przynajmniej nie od razu, natomiast efekt psychologiczny związany z dotarciem terrorystów do materiałów radioaktywnych i wykorzystaniem ich może być bardziej niszczycielski niż sama eksplozja.

Skutki ataku byłyby nieporównywalne do tych, z jakimi mieliśmy do czynienia w przypadku ostatnich ataków we Francji czy Belgii. Liczba ofiar samej eksplozji byłaby zależna od siły ładunku konwencjonalnego i miejsca, w jakim ładunek byłby zdetonowany, ale faktyczna liczba ofiar byłaby znacznie większa. Do liczby ofiar samej eksplozji doliczyć trzeba by było także ofiary choroby popromiennej oraz innych  schorzeń, np. nowotworów, na jakie zapadaliby ludzie przebywający w strefie skażenia.

Wielkość tej strefy zależałaby od kilku czynników. Najważniejsze to siła rażenia ładunku konwencjonalnego oraz rodzaj i ilość materiału radioaktywnego. Tego wcale nie musiałoby być dużo – 30 gramów izotopu cezu-137 wystarczy, by przy odpowiednim doborze ładunku konwencjonalnego skazić obszar o powierzchni kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych. Ważnym czynnikiem mającym wpływ na zasięg rażenia ataku jest pogoda, głównie siła wiatru, który będzie rozprzestrzeniał radioaktywny pył. Skutki eksplozji brudnej bomby będą znaczne większe, jeśli do detonacji dojdzie w powietrzu, a odkąd w powszechnym użyciu znalazły się drony, takie zagrożenie także musi być poważnie brane pod uwagę. Taki zamach miałby też ogromne skutki ekonomiczne, ponieważ użycie izotopów z najdłuższym okresem rozpadu doprowadziłoby do zamknięcia skażonego obszaru na okres liczony w latach.

REALNE ZAGROŻENIE

O wykorzystaniu broni nuklearnej w wojnie z Zachodem marzył już Osama bin Laden. Pojawiły się nawet informacje, że w 1998 r. przywódca Al-Kaidy kupił od czeczeńskich separatystów pochodzące z rosyjskiego arsenału dwie atomowe bomby walizkowe, płacąc za nie 30 mln dolarów i dwie tony heroiny, ale informacji tych nie udało się potwierdzić. Znacznie bardziej wiarygodna, bo pochodząca od szefa Centralnej Agencji Wywiadowczej Georga Teneta, jest informacja z 2001 r. o dwóch bombach walizkowych, które członkom Al-Kaidy udało się wwieźć na teren Stanów Zjednoczonych. W obu przypadkach pojawia się pytanie, dlaczego bomby, skoro znajdują się w posiadaniu terrorystów, nie zostały użyte? Przeszkodą jest zapewne brak kodów inicjujących detonację, ale wcale nie oznacza to, że nie stanowią one zagrożenia. Materiał radioaktywny użyty do budowy bomby walizkowej z powodzeniem może zostać wykorzystany do budowy brudnej bomby.

Podobne marzenia mają dżihadyści z tzw. Państwa Islamskiego. O tym, że dążą oni do skonstruowania takiego ładunku, ostrzegał kilka miesięcy temu ówczesny premier Zjednoczonego Królestwa David Cameron na Szczycie Bezpieczeństwa Nuklearnego, który odbył się w USA. Przywódcy ponad 50 państw rozmawiali tam o zagrożeniach związanych z terroryzmem nuklearnym.

David Cameron, wygłaszając swoje ostrzeżenie, być może nawiązał do wydarzeń z lipca 2014 r., kiedy to terroryści z tzw. Państwa Islamskiego po zajęciu irackiego Mosulu poinformowali, że na tamtejszym uniwersytecie znaleźli kilkadziesiąt kilogramów uranu. Niedługo później pochwalili się skonstruowaniem brudnej bomby. Informacji tych w żaden sposób nie udało się potwierdzić, ale nie można wykluczyć scenariusza, że taką bombą dysponują, czekając na najlepszy moment do jej zdetonowania. 

Poważnie zagrożenie detonacją brudnej bomby potraktowano w trakcie przygotowań do organizacji olimpiady w Rio de Janeiro. Szef brazylijskich służb antyterrorystycznych jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk informował, że biorąc pod uwagę informacje, którymi dysponuje, jest to „wiarygodna groźba”. Za pośrednictwem Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej służby brazylijskie wyposażyły się w przenośne skanery i detektory wykrywające promieniowanie radioaktywne.

Informacje o zagrożeniu brudną bombą pojawiają się także w Europie. Na przełomie lat 2004 i 2005 w Moguncji, Berlinie, Bonn i na terenie Bawarii dokonano serii zatrzymań. Wśród dwunastu aresztowanych fundamentalistów dwóch podejrzanych było o działania w celu zdobycia 48 gramów wzbogaconego uranu.

Niedługo później, w październiku 2006 r., skazany na dożywocie został Brytyjczyk Dhiren Barot, znany też jako Esa al-Britani. Ten aresztowany w 2004 r. islamski neofita, zdaniem londyńskich śledczych, planował atak m.in. na tunel pod Tamizą, którym przejeżdża londyńskie metro, a także na kilka ważnych budynków w Nowym Jorku. Zamach miał być przeprowadzony przy użyciu brudnej bomby.  

Inny przykład dotyczy Mołdawii. W ciągu ostatnich kilku lat tamtejsze służby, wspólnie z funkcjonariuszami amerykańskiego Federalnego Biura Śledczego, udaremniły cztery transakcje sprzedaży pochodzących z Rosji materiałów nuklearnych. Przemytnicy oferowali swój towar dżihadystom z Bliskiego Wschodu. Ostatnia taka próba miała mieć miejsce w 2015 roku.

SŁABE PUNKTY 

Aby skonstruować brudną bombę, niezbędny jest materiał radioaktywny. Wbrew powszechnemu przekonaniu jest on wykorzystywany nie tylko przez elektrownie atomowe, które są elementami infrastruktury krytycznej i są dobrze chronione. Materiały radioaktywne są także używane np. na uczelniach czy w szpitalach. Tu zabezpieczenia nie zawsze są wystarczające. Jak informują organizacje zajmujące się monitorowaniem zabezpieczeń materiałów radioaktywnych, każdego roku dochodzi do kilkudziesięciu kradzieży materiałów radioaktywnych, i to nie tylko w krajach ogarniętych konfliktami, gdzie nadzór nad nimi bywa iluzoryczny. W 2013 r. taki przypadek miał miejsce w Wielkiej Brytanii, pod koniec ubiegłego roku w Iraku, w lutym 2016 r. w Meksyku. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej każdego roku rejestruje dziesiątki prób handlu takimi materiałami. Tych, o których nic nie wiadomo, może być równie wiele. Na wspomnianym Szczycie Bezpieczeństwa Nuklearnego przedstawiciele Ukrainy przedłożyli „Narodowy raport o postępach w sprawie bezpieczeństwa jądrowego”. Wynika z niego, że ze względu na konflikt z separatystami w Doniecku i Ługańsku oraz okupację Krymu przez Rosję Ukraina utraciła kontrolę nad ogromną ilością materiałów radioaktywnych. Zdaniem eksperta ds. technologii jądrowych Mycle’a Schneidera, nie tylko nie wiadomo, gdzie obecnie znajdują się te materiały, ale nie wiadomo nawet, ile ich było.

Zdaniem przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów amerykańskiego Kongresu Eda Royce’a, terroryści, dążąc do skonstruowania brudnej bomby, będą składników do niej poszukiwać w obiektach cywilnych, a takich źle zabezpieczonych na świecie nie brakuje. Według amerykańskiego instytutu Nuclear Threat Initiative, który opublikował w tym roku trzecią edycję Rankingu bezpieczeństwa nuklearnego, materiały nuklearne najgorzej zabezpieczone, a tym samym najbardziej podatne na przechwycenie przez osoby nieuprawnione znajdują się w Rosji, Chinach, Izraelu, Indiach, Pakistanie i Iranie.

Jeśli terrorystom uda się zdobyć materiał radioaktywny, skonstruowanie bomy będzie tylko kwestią czasu. I to raczej krótkiego czasu. W internecie jest wiele instrukcji, jak to zrobić i choć większość jest niewiele warta, są i takie, które pozwolą skutecznie spreparować ładunek. Ale dżihadyści wcale nie muszą szukać pomocy w sieci, wiele organizacji terrorystycznych ma w swoich szeregach wysokiej klasy specjalistów od konstruowania każdego rodzaju ładunków, a nawet jeśli nie, stać ich na kupienie ich usług. 

Spór o realność zagrożenia atakiem brudnej bomby toczy się od dawna, jednak pojawienie się na terrorystycznej arenie dżihadystów spod znaku tzw. Państwa Islamskiego, którzy wielokrotnie i w różny sposób, od masowych egzekucji po krwawe ataki na cywilną ludność zachodnich miast, pokazywali, że nie cofną się przed niczym, przechyla szalę na rzecz tych, dla których brudna bomba to rzeczywiste zagrożenie. Tym, którzy wciąż mają wątpliwości, trzeba przypomnieć, że dopóki wykorzystanie samolotu pasażerskiego jako zdalnie sterowanej bomby opisywano tylko na kartach sensacyjnych książek, też mało kto wierzył w realność takiego ataku. Po 11 września 2001 roku wątpliwości nie miał już nikt. 

KLAUDIUSZ KRYCZKA
rys. Piotr Maciejczak

 

Aż dziw bierze, że dotychczas nie mieliśmy jeszcze zamachu terrorystycznego z użyciem materiału radiologicznego. On jest tak łatwo dostępny.
 

ekspert ds. bezpieczeństwa nuklearnego Kenneth Luongo