Pasjonatami jednośladów są również pozostali członkowie Motocyklowej Asysty Honorowej działającej na podstawie Zarządzenia nr 1385 z 2009 r. Komendanta Głównego Policji w sprawie metod i form wykonywania przez policjantów zadań związanych z realizacją eskort policyjnych (Dz.Urz. KGP nr 15, poz. 69). Dodajmy – złożonego z samych ochotników.
OGLĄDA ICH CAŁY ŚWIAT
Policjanci z warszawskiej drogówki nie są ani celebrytami, ani osobami publicznymi, ale dzięki telewizyjnym przekazom patrzy na nich i podziwia ich motocyklową wirtuozerię cały świat. Do perfekcji opanowali technikę jazdy na ciężkich maszynach, i to w różnych konfiguracjach i sytuacjach. Nie stresują ich tłumy, są precyzyjni i spokojni, choć niekiedy nie jest to wcale takie proste.
Testem ich profesjonalizmu i olbrzymiej odpowiedzialności był niespodziewany udział w najtrudniejszym w ich życiu zadaniu – asyście honorowej przy trumnach z ciałami ofiar smoleńskiej katastrofy w kwietniu 2010 roku, z lotniska na Okęciu do miejsc celebry, a następnie pochówku.
– Najpierw, 11 kwietnia, w niedzielę – wspomina nadkom. Marcin Sygocki – asystowaliśmy w ostatniej drodze Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z lotniska do Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu. Dwa dni później towarzyszyliśmy konduktowi Pierwszej Damy. A potem, przez kolejne dni, prowadziliśmy ulicami Warszawy kondukty jeszcze 94 ofiar smoleńskiej tragedii. Tej atmosfery, pełnej napięcia i paraliżującego stresu, który musieliśmy pokonać, nie da się tak po prostu opisać.
Z tamtego 9-osobowego zespołu pozostało do dziś w MAH czterech motocyklistów: dowódca grupy nadkom. Marcin Sygocki, st. asp. Marcin Woźniak oraz aspiranci Paweł Kot i Łukasz Warpas.
REPREZENTACJA I OCHRONA
Udział w ceremoniach pogrzebowych naszych wybitnych rodaków to bardzo ważne, ale nie jedyne zadanie policyjnych motocyklistów z honorowej asysty. Najczęściej wykonują zadania zaliczane do grupy tzw. reprezentacyjno-zabezpieczających, asystując delegacjom różnego szczebla w przejazdach ulicami stolicy. Stanowią ważny element ochrony VIP-ów. W każdej bowiem chwili te przyciągające wzrok białe BMW K1200S, otaczające pojazd dostojnego gościa w równiutkim szyku zwanym „wachlarzem”, mogą stać się dodatkowym pierścieniem izolującym VIP-a od niespodziewanego intruza na trasie przejazdu. Wprawdzie do tej pory nie odnotowali takich wydarzeń nadzwyczajnych, ale… lepiej dmuchać na zimne.
W swojej 7-letniej historii grupa MAH asystowała wielu przywódcom państw, prezydentom, kanclerzom i monarchom podczas ich wizyt w Polsce. Pilotowała osobistości świeckie i duchowne, m.in. papieża Benedykta XVI oraz duchowego przywódcę Tybetu – Dalajlamę. Towarzyszyła gwiazdom światowego show-biznesu i sportu. Niezależnie od asyst honorowych policjanci z MAH biorą udział w różnych imprezach charytatywnych, festynach i świętach, prezentując swój sprzęt i umiejętności.
Jedną z ostatnich asyst wykonywali po uroczystości zaprzysiężenia nowego Prezydenta RP Andrzeja Dudy, która odbyła się 6 sierpnia br. w Sejmie. Policjanci w składzie: nadkom. Marcin Sygocki, aspiranci Michał Drzał, Paweł Kot, Rafał Makowiecki, Dariusz Miąsko, Łukasz Warpas, Robert Więsek, Marek Zalewski, Łukasz Ziemba oraz st. sierż. Konrad Szpak, zabezpieczali przejazd Prezydenta RP z budynku Sejmu do Archikatedry św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście. (Patrz zdjęcie na stronie obok).
MOTOCYKLOWA FLOTA
Motocykle, które tak ładnie prezentują się podczas uroczystych asyst, to nie egzemplarze wyciągane z garaży i odkurzane na te okazje, ale maszyny na co dzień wykorzystywane przez kontrolerów do pracy na drogach. To już nie siermiężne junaki, jawy i emzetki, to motocykle innej generacji, z najwyższej światowej półki: beemki, hondy, yamahy. Takich nie powstydziłaby się żadna policja drogowa na świecie.
Policjanci z MAH najbardziej chwalą niemieckie BMW K1200S. To ponoć prawdziwe mercedesy wśród jednośladów. Nie tylko są reprezentacyjne, ale także szybkie i mocne. No i bezawaryjne, dzięki czemu – jak dotąd – żadna maszyna nie zawiodła podczas uroczystej asysty. Jednak beemki mają już po 8 lat, wiele tysięcy przejechanych kilometrów i wypracowanych tzw. motogodzin. Lada chwila może coś strzelić w silniku, czego nie da się szybko zalepić we własnym zakresie. Zwłaszcza znajdując się akurat w ustawieniu głównym, czyli szyku o nazwie „wachlarz”. Pora więc chyba rozpocząć negocjacje z logistyką. Nie warto kusić losu.
JERZY PACIORKOWSKI
zdj. Marek Krupa (2), Andrzej Mitura (3)