Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Warto pomagać (nr 122/05.2015)

To dewiza, którą kieruje się zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym podinsp. Henryk Pach z KWP w Olsztynie. Niedawno zorganizował zbiórkę darów dla ewakuowanych ze wschodu Ukrainy osób polskiego pochodzenia.

Służbę w resorcie rozpoczął w 1987 r. Pracuje na stanowisku dyżurnego. Podczas służby musi być niezwykle skoncentrowany, szybko reagować na wciąż nowe zdarzenia i natychmiast podejmować decyzje. Dlatego też w domu stara się wyciszyć i odreagować. Skupia się na zajęciach, które wymagają cierpliwości i spokoju. Na przykład robi nalewki i wina, a potem z upodobaniem komponuje smaki trunków. Dojrzewają w jego piwniczce przez wiele lat, nabierając harmonii i bukietu. Wiosną i latem pracuje w ogrodzie, zimą odnawia zabytkowe meble. Jednak nie zapomina o innych, sporo czasu poświęca na działalność społeczną i charytatywną.

ZBIÓRKA DARÓW

W kwietniu 2014 r. na wschodzie Ukrainy rozpoczęły się działania zbrojne. Na początku 2015 roku z obwodów donieckiego i ługańskiego do Polski ewakuowano 178 osób polskiego pochodzenia. Zostali zakwaterowani m.in. w ośrodku w Rybakach, niedaleko Olsztyna.

– Podjąłem decyzję, że trzeba im pomóc, bo ci ludzie mogli ze sobą zabrać tylko 30 kg bagażu na osobę. Brakowało im wielu rzeczy – mówi Henryk Pach. Ogłosił zbiórkę darów. Zaangażowało się wiele osób, m.in. radni i mieszkańcy gminy Dywity. – Zorganizowałem w domu magazyn i załatwiłem samochód dostawczy, żeby przewieźć zebrane rzeczy – opowiada. Podczas dwóch transportów przekazali ewakuowanym środki higieny osobistej, chemię gospodarczą, ubrania, a także owoce i słodycze. – Wśród ewakuowanych było 50 dzieci. Starszym kupiliśmy wyprawki szkolne, m.in.: tornistry, zeszyty, piórniki z wyposażeniem, a także stroje na w-f. Najmłodszym wózki, łóżeczka, pampersy oraz foteliki do samochodów, by bezpiecznie i zgodnie z przepisami wozić je do lekarza na szczepienia – opowiada policjant.

DOBRZE MIEĆ WSPARCIE

Podinsp. Henryk Pach uważa, że służba w Policji polega przede wszystkim na pomocy ludziom. Prywatnie trzeba postępować podobnie.

– W życiu przeszedłem wiele. Było przyjemnie, ale bywały też trudne momenty – mówi 48-letni funkcjonariusz. – Wiem, że w ciężkich chwilach dobrze mieć czyjeś wsparcie. Ja na taką pomoc mogłem liczyć, gdy jej potrzebowałem. Dlatego wiem, że jest ona ważna – dodaje.

Uczestniczy w akcjach organizowanych przez Polski Czerwony Krzyż. Przed świętami Bożego Narodzenia bierze udział w akcji Szlachetna Paczka, która polega na pomocy rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej. Nadal utrzymuje kontakt z osobami polskiego pochodzenia ewakuowanymi z Ukrainy, którzy mieszkają w Rybakach. Po zbiórce darów namówił kilku znajomych, aby zapraszali ukraińskie rodziny na obiady do swoich domów. Sam gościł jedną z nich. Spędzili wspólnie drugi dzień świąt wielkanocnych.

– Z Henrykiem poznaliśmy się, gdy tutaj przyjechałyśmy. Od początku nam pomaga. Próbuje znaleźć dla nas pracę. Jest naszym aniołem stróżem. Spotykamy się i często rozmawiamy przez telefon – mówi Natala Żukowycz-Dorodnych, która z Ukrainy do Polski przyleciała z córką i mamą.

– Moi rodzice byli Polakami, ale urodziłam się na Ukrainie – dodaje Rozala Żukowycz. – Z wykształcenia jestem inżynierem konstruktorem. Pracowałam w fabryce, w której były produkowane lokomotywy, ale przeszłam na emeryturę. Moja córka była nauczycielką w szkole podstawowej. Później pracowała w technikum, potem wykładała na uczelni. Niestety, w 2014 r. na wschodzie Ukrainy rozpoczęła się wojna. Spowodowała duże zniszczenia. Przez 4 miesiące nie mieliśmy światła i wody. Część ludzi została bez niczego. Kto mógł wyjechał. W ośrodku w Rybakach przyjęto nas bardzo dobrze. Niepokoję się, co będzie dalej, bo możemy w nim przebywać tylko do 13 lipca. Zastanawiam się, czy znajdziemy z córką pracę, gdzie będziemy mieszkały. Chcemy w Polsce zostać, bo konflikt na Ukrainie szybko się nie skończy. Dziękujemy wszystkim Polakom, którzy nam pomogli.

ARTUR KOWALCZYK
zdj. autor


Znaleźć miejsce w życiu

Z wschodniej Ukrainy do Polski ewakuowano 178 osób polskiego pochodzenia. Umieszczono je w dwóch ośrodkach w woj. warmińsko-mazurskim: w Łańsku i Rybakach. Mają tam zapewniony 6-miesięczny pobyt oraz wyżywienie. Obecnie w obu ośrodkach przebywa ponad 190 ewakuowanych, bo kilkanaście osób dołączyło w ramach tzw. łączenia rodzin. Pod koniec stycznia dorośli rozpoczęli naukę języka polskiego, historii i kultury polskiej. Kurs składał się ze 180 godzin lekcyjnych, a zajęcia prowadzone były przez specjalistów ze Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. 9 kwietnia odbył się egzamin, do którego podeszło 131 osób. Wszyscy go zdali. Dzieci chodzą do przedszkoli i szkół.

– Cieszę się, że zostały ciepło przyjęte przez rówieśników – powiedziała Teresa Piotrowska, minister spraw wewnętrznych, podczas niedawnej wizyty w Rybakach. 70 proc. osób ewakuowanych otrzymało już zezwolenie na pobyt stały, na podstawie posiadanej Karty Polaka lub udokumentowanego polskiego pochodzenia, które uprawnia ich do mieszkania w Polsce i podjęcia legalnej pracy, a także przybliża do otrzymania polskiego obywatelstwa. – Wszystkie kwestie prawne są załatwiane sprawnie i szybko – stwierdziła szefowa MSW. – Zrobimy wszystko, wspólnie z samorządami, organizacjami pozarządowymi i podmiotami zaangażowanymi w pomoc, aby każda rodzina znalazła jak najszybciej swoje miejsce do życia i prawdziwy dom – dodała.

MSW prowadzi bank ofert pracy i mieszkań. Zarejestrowanych jest w nim około 110 propozycji dla ewakuowanych z Donbasu. Około 20 pochodzi od władz samorządowych. Przykładowo włodarze Wrocławia i Wałbrzycha zadeklarowali, że mogą przyjąć po trzy rodziny. Do banku ofert wpływają również propozycje od przedsiębiorców, którzy poszukują pracowników z branży budowlanej, kierowców, lekarzy, inżynierów i informatyków. Do połowy kwietnia br. przekazano oferty około 70 osobom. Część z rodzin podjęła rozmowy z oferentami, a kilka odbyło wizyty w miejscach przyszłego osiedlenia.

na podstawie materiałów MSW opracował ArtK