Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Tropem Śnieżnej Pantery (nr 117/12.2014)

Najpierw wszedł na Giewont i Kasprowy. Miał wtedy pięć lat. Teraz, gdy zaczął trzydziestkę, wszedł na Szczyt Awicenny, bardziej znany jako Pik Lenina o wysokości 7134 m n.p.m.

Pik Lenina leży na granicy Kirgistanu i Tadżykistanu i do 1928 r. nosił nazwę Szczytu Kaufmana. Właśnie wtedy pierwszego wejścia dokonali Niemcy. Góra jest drugim co do wysokości szczytem w Pamirze. Ma swoją złą sławę. Choć w 1967 r. dla uczczenia 50. rocznicy rewolucji październikowej władze ZSRR zorganizowały alpiniadę, podczas której na Pik Lenina weszło 321 wspinaczy, w tym 7 Polaków, to właśnie tutaj siedem lat później w wyniku nagłego pogorszenia pogody na wysokości 7000 m n.p.m. zmarła cała radziecka wyprawa kobieca. W 1990 r. w lawinie wywołanej trzęsieniem ziemi zginęło 43 wspinaczy. W sierpniu tego roku na szczycie stanęli członkowie Polish Pamir Expedition, w tym policjant mł. asp. Dawid Grzybek z KMP w Siemianowicach Śląskich.

GIEWONT I KASPROWY

– Góry poznałem jako dziecko – wspomina Dawid Grzybek. – Wyjeżdżałem z babcią w Tatry. To były moje pierwsze wędrówki na szlaku. Weszliśmy na Giewont i Kasprowy Wierch. Wszyscy na Kasprowy wjeżdżali kolejką, a my weszliśmy. Pokochałem Tatry i cały czas mnie tam ciągnie.

Miłość z lat dziecięcych pozostała. Dawid Grzybek przemierzył w Tatrach wszystkie szlaki, poznał Tatry Polskie i Słowackie, ma na koncie wiele wejść pozaszlakowych i dróg wspinaczkowych. W tym roku zakończył zdobywanie Korony Tatr, na którą składa się 14 szczytów mierzących powyżej 8000 stóp. To odzwierciedlenie Korony Himalajów, do której wlicza się 14 szczytów powyżej 8000 m n.p.m.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia i młodego taternika zaczęło ciągnąć w wyższe góry. Do Tatr wraca jednak w każdej wolnej chwili.

GROSSGLOCKNER I MONT BLANC

– Nie miałem wśród bliskich nikogo, kto by się wspinał – mówi śląski policjant. – Wszyscy chodzili turystycznie. Potem jednak poznałem kilka osób i jako dziewiętnastolatek zacząłem realizować swoją pasję.

Poważne wspinanie zbiegło się w czasie z wstąpieniem do Policji. Po OPP w Katowicach zaczął służbę w Wydziale Prewencji KMP w Siemianowicach Śląskich. Potem były komórki patrolowo-interwencyjne, konwojowe, a następnie wydział kryminalny. Obecnie Dawid Grzybek oddelegowany jest do KWP w Katowicach.

W komendzie miejskiej także znalazł kilka osób, które podzielały jego pasję. Razem wspinali się w Tatrach, jeździli w Alpy. Potem część osób poprzenosiła się do innych jednostek i kontakt się urwał. Teraz na wyprawy jeździ głównie ze znajomymi z Klubu Wysokogórskiego w Katowicach, tego samego, z którym związany był Jerzy Kukuczka.

Dawid Grzybek zdobył m.in. najwyższy szczyt Austrii Grossglockner (3798 m n.p.m.) i Mont Blanc (4810 m n.p.m.).

– Nie korzystam z ułatwień – kolejek, wyciągów – mówi policjant. – Uważam, że to zbyt duże pójście na łatwiznę. Zawsze tak planuję wypad, aby był czas na całe podejście.

Za niepotrzebne ułatwienia uważa także pomoc przewodników, nie mówiąc już o korzystaniu z agencji, które organizują wejścia we wszystkich wyższych górach. Tegoroczną wyprawę do Pamiru Dawid Grzybek wraz ze znajomymi przygotowali także własnymi siłami.

– Wyprawa zaczyna się jakieś dziewięć miesięcy przed wejściem na szczyt – wyjaśnia policjant. – Trzeba wyszukać najdogodniejsze i możliwie najtańsze połączenia lotnicze. Zgrać się w zespole. Szukać sponsorów. Zaplanować trasę, obliczyć potrzebną ilość pożywienia. To wszystko zajmuje sporo czasu, bo przecież każdy pracuje, a wyprawą można zająć się po służbie czy pracy.

PIK LENINA I PIK KOMUNIZMA

Polska siedmioosobowa wyprawa w góry Pamiru wyjechała w lipcu 2014 r. Dawid Grzybek, aby się aklimatyzować, pojechał dwa tygodnie wcześniej do Szwajcarii, gdzie zdobył, w bardzo trudnych warunkach, Piz Bernina (4049 m n.p.m.). Na Polanę Ługową w Kirgistanie ekipa dotarła 21 lipca, gdzie na wysokości 3600 m n.p.m. założyła bazę ekspedycji. W ciągu kilku następnych dni zaplanowano założenie trzech obozów na wysokościach 4500, 5400 i 6100 m n.p.m. Wszystko szło dobrze do czasu załamania pogody.

– Wiedzieliśmy, że zbliża się pogorszenie warunków, ale podjęliśmy świadomą decyzję, że idziemy do obozu II, skąd większość schodziła – opowiada Dawid Grzybek. – Ruszyliśmy w ostatnim momencie trzyosobowym zespołem. Pokonaliśmy lodowiec między I a II obozem, gdzie wcześniej wynieśliśmy już cały sprzęt i zapasy na atak szczytowy. Dochodząc, nie widziałem swojego namiotu. Okazało się, że leżał połamany, ale koledzy z wyprawy rosyjskiej widząc, że pozostawiony jest w nim depozyt, przyłożyli go kamieniami. Dzięki im za to, bo inaczej pewnie zdmuchnęłoby go. Część namiotów innych ekip już latało 15 m nad lodowcem. Okazało się, że stelaż złamany był tylko w jednym miejscu i namiot udało się postawić. Na wysokości 5400 m n.p.m. siła żywiołu była tak wielka, że przez pięć dni prawie nie spaliśmy, walcząc, aby nie zwiało nam wszystkiego. To było ciągłe odśnieżanie i umacnianie namiotów. Huraganowy wiatr nie ustawał, podmuchy były tak silne, że siedząc w namiocie miało się wrażenie, że jego ściany nas przygniatają. Cały lodowiec trząsł się i trzeszczał. Huk, jakby schodziła lawina. Gdybyśmy utracili depozyt, moglibyśmy zwijać się do domu. Bez puchowych łapawic, puchowego śpiwora i zapasów jedzenia nasza wyprawa nie miałaby szans powodzenia.

Gdy po pięciu dniach wichura ustała, w obozie II została jedna trzecia namiotów, które stały wcześniej. Polacy ruszyli, aby założyć obóz III na wysokości 6100 m n.p.m. Okno pogodowe trwa czasami tylko dwa dni, więc trzeba było się spieszyć. Udało się. Po krótkim śnie w obozie III trójka śmiałków ruszyła o 2.00 w nocy do ataku na szczyt. 2 sierpnia Dawid Grzybek około 13.30, przy temperaturze – 32 stopnie Celsjusza i silnym bocznym wietrze wiejącym z prędkością około 50 km/h stanął na szczycie siedmiotysięcznika.

Pik Lenina to pierwszy z pięciu siedmiotysięczników, które zamierzają zdobyć Polacy. Pozostałe: Dżengisz Czokusu (Pik Pobiedy), Chan Tengri, Szczyt Ismaila Samaniego (Pik Komunizma) i Szczyt Korżeniewskiej, razem z Pikiem Lenina składają się na odznakę „Śnieżnej Pantery”. Do tej pory komplet szczytów zdobyło tylko pięciu Polaków. Dawid Grzybek w przyszłym roku planuje podczas jednego wyjazdu zdobycie dwóch szczytów: Piku Komunizma i Piku Korżeniewskiej. Już teraz zaczął przygotowania, szuka sponsorów, wylicza potrzebną ilość pożywienia, planuje trasę. Trzymamy kciuki!

Polska ekspedycja w Pamir ma swój blog, stronę (www.polishpamirexpedition.pl.tl) i profil na Facebooku – Polish Pamir Expedition 2014, gdzie zamieszczane są aktualne informacje, także o planowanych wyprawach.

PAWEŁ OSTASZEWSKI
zdj. z archiwum Dawida Grzybka