Do Policji wstąpił w 1990 roku, gdy miał 20 lat. Chciał służyć, bo w tej formacji był już jego starszy brat. – Mówił mi, że to ciekawa i interesująca praca – opowiada.
Kurs podstawowy odbył w Szczecinie. Po nim trafił do Kamienia Pomorskiego. Służył tam 10 lat. Przeszedł do Szkoły Policji w Słupsku. Został wykładowcą. Pracuje w Wydziale Organizacji i Dowodzenia. Po służbie większość czasu poświęca motocyklowi. Albo nim jeździ, albo go przebudowuje.
YAMAHA DRAG STAR 650
O motocyklu marzył od najmłodszych lat. Najbardziej podobały mu się choppery, czyli motocykle przerobione. Pewnego dnia uznał, że marzenia trzeba realizować. Zaczął od zrobienia prawa jazdy. Miał wtedy 38 lat. Rok później kupił swój pierwszy motocykl. Była to Yamaha Drag Star 650.
– To był fajny, bezawaryjny motocykl. Kierowało się nim bardzo dobrze – wspomina Maciej Marciniak.
Jeździł nim tylko dwa sezony, ale dużo podróżował. Zwiedził wiele zakątków Polski. Poznał Krzysztofa Ćwika, który zaraził go pasją do jednośladów o dużej pojemności. To za jego namową zmienił motocykl na większy.
YAMAHA WILD STAR VX 1600
Maszyna jest z 2002 roku. Ma pojemności 1600 cm³. Wbrew pozorom dużo nie pali. Średnie zużycie paliwa na 100 km wynosi 5,5 litra. Na pytanie, czy ma dobre przyspieszenie, jej właściciel odpowiada: „Ma, oj, ma!”.
Dodaje jednak, że nie da się jechać tym motocyklem, jak ścigaczem, bo nie ma przedniej szyby i przy dużej prędkości może zdmuchnąć motocyklistę.
Yamaha, gdy ją kupował, miała wygląd klasyczny. Kolega podsunął mu pomysł, żeby przebudować jednoślad w taki sposób, aby wyglądał niepowtarzalnie.
– Skorzystałem z rady, bo zawsze chciałem mieć wyjątkową maszynę – opowiada policjant.
Podkreśla, że niestandardowy wygląd motocykla jest w dużej mierze zasługą jego kolegi Krzysztofa, z którym go projektował i przebudował. Zamontowali nowe lusterka, lampy, błotniki, zbiornik paliwa, koła, kierownicę, a także tarcze hamulcowe. Lista wymienionych elementów jest bardzo długa. Niektóre części sprowadzali z USA. Wszystkie prace były kosztowne i czasochłonne, ale opłacało się. Yamaha nie tylko wygląda wspaniale, ale też jeździ się nią wyśmienicie, bo jest bardzo wygodna. Zdaniem Macieja Marciniaka to nie koniec przeróbek maszyny.
– Ludzie, gdy ją widzą, pytają, czy mogą na niej usiąść i zrobić sobie zdjęcie – mówi z dumą jej właściciel.
WYPADY MOTOCYKLOWE
Motocykl jest dla niego odskocznią od codzienności. Pozwala mu się odstresować.
– Lubię wsiąść na niego i gdzieś pojechać. Przy okazji mogę spotkać się z ludźmi, aby porozmawiać o wspólnych zainteresowaniach – tłumaczy.
Podróżuje po całej Polsce. Lubi wypady w góry i na Mazury. W 2013 r. z dużą grupą motocyklistów był w Niemczech. Wyjazd ten pamięta doskonale, bo w drodze powrotnej zaliczył pierwszą w życiu wywrotkę, nie z własnej winy.
– Podróż była męcząca, bo większość czasu jechaliśmy w deszczu. Nawierzchnia śliska, a widoczność ograniczona – opowiada.
Kierowca jednego z samochodów nie zauważył, że trzeci pas autostrady jest wyłączony z ruchu za pomocą słupków. Wjechał w pachołki, a one upadły na jezdnię.
– Przyhamowałem, próbowałem je ominąć, ale jeden z nich wpadł mi pod koła. Przewróciłem się, ale na szczęście nie doznałem poważnych obrażeń. Miałem jedynie potłuczenia. Motocykl natomiast nie nadawał się do jazdy – wspomina Maciej Marciniak.
Yamaha wróciła do kraju na lawecie. Jej remont trwał dwa tygodnie. Pytam Macieja Marciniaka, czy nie bał się potem wsiąść na motocykl. Odpowiada, że najgorsze, co można zrobić po wywrotce, to bać się jeździć.
Jego zdaniem, jeśli ktoś marzy o motocyklu, to niech go czym prędzej kupuje. To pasja, która daje radość, pozwala poznać wspaniałych ludzi i zwiedzić wiele miejsc.
ARTUR KOWALCZYK
zdj. Maciej Marciniak
Zobacz także:
Średniowiecze na sportowo (nr 114/09.2014)
Policjant z czarnym pasem (nr 112/07.2014)