1 stycznia w Kamieniu Pomorskim pijany 26-letni kierowca wjechał w grupę ludzi idących chodnikiem. Zginęło sześć osób, wśród nich policjant z żoną i synem. W pogrzebie policyjnej rodziny uczestniczyli szefowie resortu i Policji, policjanci z zachodniopomorskiego garnizonu, setki mieszkańców.
Dwie osoby odniosły ciężkie obrażenia. Kierowca miał we krwi 2 prom. alkoholu, był też pod wpływem narkotyków. Kilka dni później pijany motorniczy tramwaju w Łodzi wjechał na skrzyżowanie przy czerwonym świetle, potrącił dwoje pieszych i uderzył w jadący prawidłowo samochód. Dwie osoby zginęły na miejscu, dwie zostały ranne, wkrótce jedna z nich zmarła w szpitalu. Motorniczy miał we krwi 1,4 prom. alkoholu.
Każdego dnia media donosiły o kolejnym pijanym kierującym, który kogoś potrącił, uciekał policji, spowodował kolizję czy został ujawniony podczas kontroli drogowej.
W mediach, w Sejmie, na forum rządu rozgorzały dyskusje, jak skutecznie zapobiegać takim dramatom, jak karać tych, którzy wsiadają za kierownicę po pijanemu i jak skutecznie odstraszać tych, którzy chcieliby to robić. Propozycji i pomysłów było wiele. Prezentujemy najciekawsze wypowiedzi na ten temat.
Przypominamy też najważniejsze informacje o zagrożeniach, jakie stwarzają pijani kierowcy, oraz system karania przedstawiony przez przedstawicieli Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Sprawiedliwości, i propozycje rządu.
Jak jest? Co robić?
Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli:
– Trzeba dyskutować o karach dla kierowców, którzy ponownie zostali złapani na jeździe pod wpływem alkoholu, bo dotychczasowy model orzecznictwa, w którym dominującą karą jest kara z zawieszeniem jej wykonania, okazał się nieskuteczny. Szukałbym tu bardziej aktywnych rozwiązań. W kilku krajach Europy wprowadzono na przykład dodatkową karę w postaci obowiązku zainstalowania w samochodzie alkomatu, który uniemożliwia prowadzenie, jeśli kierujący jest pod wpływem alkoholu. (...) Można też zastanowić się nad wprowadzeniem krótkotrwałych aresztów, orzekanych natychmiast po popełnieniu przestępstwa. (...) Konieczna jest też edukacja i brak akceptacji społecznej dla prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu.
Prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich:
– Problemem jest społeczne przyzwolenie na prowadzenie pojazdów po pijanemu. Jeżeli społeczeństwo jest pobłażliwe wobec tych strasznych przestępstw, to tolerancyjny też będzie prokurator, policjant, będzie tolerancyjny sędzia. Początek tej zmianie powinni dać funkcjonariusze publiczni. (...) Problematyczna jest też rola biegłych w sądowym procesie dotyczącym śmiertelnych wypadków drogowych. Potrzebne są zmiany w prawie, gruntowna reforma systemu powoływania biegłych.
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości:
– 40 proc. kierowców, którym zabrano prawo jazdy, wciąż prowadzi auto.
Niskie kary dla pijanych sprawców wypadków to niekoniecznie wina zbyt łagodnego kodeksu karnego. Odpowiedzialni za to są przede wszystkim sędziowie. Wskazane byłoby, aby orzekający w takich sprawach odbywali przeszkolenie z tematyki wypadkowej. (...)
Nie ma skuteczniejszej metody na pijanych kierowców niż sankcja ekonomiczna i zakaz prowadzenia pojazdów. Nie chodzi o to, by pakować za wszelką cenę ludzi do więzienia, skuteczniej wychowuje dolegliwość ekonomiczna i zakaz prowadzenia aut. (...)
Pomysł, aby każdy musiał mieć w samochodzie alkomat, jest ciekawy. Skoro aktualnie mamy dużą tolerancję dla ludzi prowadzących po pijanemu, to trzeba wymusić pewną dyscyplinę społeczną.
Barbara Piwnik, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie:
– Kierowca, zanim stanie się pijanym sprawcą wypadku, jest przecież obywatelem, ojcem, mężem, synem, kolegą. Wsiada pijany za kierownicę często na oczach innych osób, a więc za ich przyzwoleniem. Gdyby ktoś wezwał policję, można by zapobiec potencjalnemu nieszczęściu. Ale nastawienie społeczne w większości jest takie, że to ten, kto wezwał policję, byłby obiektem potępienia. W sferze mentalności jest więc bardzo wiele do zrobienia.
Prof. Marian Filar, karnista:
– Samo zaostrzenie kar nie wystarczy. Publikowanie nazwisk przy okazji ogłaszania wyroków podziała tylko na niektórych, dla innych będzie powodem do przechwałek. (...)
Rząd powinien działać według zasady: dla każdego coś przykrego. I te zaproponowane dzisiaj zmiany to zalążek pewnego kompleksowego rozwiązania. Ale wiele jeszcze jest do zrobienia. Na przykład w kwestii szacunku do prawa. Potrzebna jest duża zmiana, po której w społeczeństwie pojawiłoby się przekonanie, że łamanie prawa nie przystoi. Dlatego potrzeba dużej debaty z udziałem nie tylko karnistów, ale również socjologów.
Jerzy Dziewulski, były policjant, były poseł:
– Dlaczego nie dać szansy sądom? Jedziesz po pijanemu, zatrzymuje cię policja i od razu następnego dnia jest wyrok – 30 dni pozbawienia wolności. Wystarczającym dowodem jest wydruk z alkomatu i zeznanie policjanta. To powinna być kara za samo prowadzenie samochodu po alkoholu, nawet jeśli nie było żadnych skutków. Każdy by się dobrze zastanowił, mając w perspektywie ryzyko, że przez 30 dni, nagle, od zaraz, będzie wyłączony z życia zawodowego, rodzinnego i tak dalej.
Alfred Staszak, prokurator okręgowy w Zielonej Górze:
– W prokuraturach okręgu zielonogórskiego od 2011 roku zmniejsza się liczba spraw związanych z prowadzeniem pojazdu pod wpływem alkoholu. W 2013 było ich o 378 mniej niż w roku 2012 i o 679 mniej niż dwa lata wcześniej. Ten spadek nie jest związany z poprawą infrastruktury drogowej, lecz jest efektem konsekwentnego, wspólnego działania policji i prokuratury: zwiększenia liczby policyjnych kontroli trzeźwości, konsekwentnie prowadzonej za pomocą mediów informacji o zagrożeniach oraz przyspieszenia prowadzenia spraw przeciwko pijanym kierowcom i propagowania przez to elementu nieuchronności kary. (...)
Istotnym działaniem prewencyjnym było też wprowadzenie przez Prokuraturę Okręgową w Zielonej Górze publikacji imion i nazwisk kierowców skazanych prawomocnym wyrokiem sądowym za jazdę po pijanemu.
Bartłomiej Morzycki, prezes Stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego:
– Polskie prawodawstwo nie odbiega negatywnie od rozwiązań przyjętych w krajach UE. Problemem jest konsekwentne stosowanie prawa, praktyka sądów oraz kwestia mentalności kierowców. W bezpieczeństwie ruchu drogowego niezmiernie ważne są długotrwałe działania systemowe i konsekwencja. Tego nie osiągniemy impulsywnym proponowaniem zmian prawnych zaostrzających kodeks karny czy drogowy. Proponowanie pod wpływem chwili rozwiązań niepopartych żadnymi badaniami naukowymi czy chwilą refleksji nad skutkami wprowadzenia takich pomysłów nie jest właściwe.
Dr hab. Dariusz Zuba – kierownik Pracowni Badania Alkoholu i Narkotyków Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie:
– W wielu krajach europejskich osoby, które zostały zatrzymane ze stosunkowo wysokim stężeniem alkoholu, np. powyżej 1,5 promila, są obligatoryjnie kierowane na badania pod kątem uzależnienia od alkoholu. Sądzę, że jest to rozwiązanie, które można by wprowadzić również w Polsce. (...)
Działania w niektórych krajach UE czy w USA zmierzają w tym kierunku, żeby wyposażać samochody w indywidualne analizatory wydechu. Samochód nie odpali, zanim nie zostanie wykonane badanie trzeźwości i nie potwierdzi ono tego stanu. Urządzenia te są instalowane w pojazdach osób, które prowadziły w stanie znacznego upojenia alkoholowego lub też zostały zatrzymane za jazdę po spożyciu alkoholu po raz kolejny. (...)
Drugą grupą, wobec której już stosuje się te zabezpieczenia, są kierowcy ciężarówek i pojazdów przewożących dużą liczbę osób. Np. w Szwecji nie można już zarejestrować nowej ciężarówki i autobusu, jeśli nie są wyposażone w takie urządzenie. Obecnie podejmowane są działania, żeby prawo to obowiązywało w całej UE. Większość firm samochodowych wprowadza analizatory wydechu jako jedną z opcji wyposażenia.
Stanisława Prządka, przewodnicząca sejmowej Komisji Sprawiedliwości:
– Sejmowa Komisja Sprawiedliwości w sprawie walki z problemem pijanych kierowców będzie szukała rozwiązań ponad podziałami politycznymi. Na posiedzeniu będziemy poszukiwali takiego porozumienia i wsparcia, żebyśmy mogli przymierzyć się do wypracowania konsensusu, który dałby najlepsze rozwiązania do walki z pijanymi kierowcami. Liczymy na to porozumienie ze wszystkimi klubami w Sejmie, a także z rządem.
Donald Tusk, prezes Rady Ministrów:
– Statystyki nie są dramatyczne, ale nie zmienia to faktu, że oburzenie społeczne jest bardzo uzasadnione. My te emocje podzielamy, ale nie możemy im ulegać. Nie możemy pisać prawa wyłącznie wskutek emocji. Musimy tak zmieniać przepisy prawa, aby przede wszystkim uzyskać efekt prewencyjny. (...) Rząd rozumie, że prowadzenie pojazdów pod wpływem alkoholu nie zostanie wyeliminowane z dnia na dzień. Chodzi o to, aby rzeczywiście systematycznie ubywało na drogach pijanych kierowców. (...)
Nie będziemy się licytować na surowość kar dla pijanych kierowców; potrzebna jest zmiana mentalności, aby nie było przyzwolenia dla pijanych siadających za kierownicą. Nie zwalczymy plagi pijanych kierowców, którzy tak często doprowadzają do tragedii na naszych drogach, jeśli dalej będziemy mieli do czynienia z powszechną tolerancją dla picia, szczególnie picia kierowców. (...)
Od 2015 roku każdy samochód będzie musiał być wyposażony w alkomat. My nie chcemy robić tego przeciwko ludziom. Chcielibyśmy, żeby obyczaj sprawdzania siebie, wtedy kiedy jesteśmy niepewni, stał się powszechny. Odrobina przymusu i maksimum samoświadomości powinny tutaj być taką najlepszą mieszanką.
zebrała: ELŻBIETA SITEK
zdj.Andrzej Mitura
(na podstawie informacji prasowych i serwisów internetowych)
Rząd o pijanych kierowcach
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych:
W 2013 r. policjanci wykonali o 20 proc. więcej badań na zawartość alkoholu niż w 2012 r.; w sumie w roku 2013 przeprowadzono 8 mln 879 tysięcy tego typu badań.
Mimo wzrostu liczby kontroli na przestrzeni ostatnich pięciu lat liczba osób kierujących pojazdami pod wpływem alkoholu ujawnianych przez policję w wyniku kontroli ulega jednak obniżeniu. W 2013 r. w stosunku do 2012 r. policjanci ujawnili o blisko 9 tys. mniej osób kierujących pod wpływem alkoholu. W 2013 r. w sumie stwierdzono 154 tys. 418 kierujących pod wpływem alkoholu.
Komendant główny policji w 2013 r. podjął działania, by skierować jak największą liczbę policjantów do kontroli ruchu drogowego. W związku z tym liczba policjantów ruchu drogowego w 2014 r. ma wzrosnąć do blisko 9,1 tys. osób. (wiceminister spraw wewnętrznych Marcin Jabłoński podczas posiedzenia Sejmu 9 stycznia 2014 r.)
Ministerstwo Sprawiedliwości:
– o karach pozbawienia wolności za jazdę po pijanemu:
* Liczba prawomocnie skazywanych za jazdę po pijanemu w ostatnich latach maleje. Według danych MS spośród 62 412 osób prawomocnie skazanych w 2012 r. po raz pierwszy za jazdę w stanie nietrzeźwości 26 765 usłyszało kary pozbawienia wolności, ale kary te bez zawieszenia wymierzono tylko 517 osobom. W roku 2011 prawomocnie za ten czyn skazano 69 171 osób, kary więzienia wymierzono 31 542, z czego bez zawieszenia 669. Z kolei w 2010 r. skazano 73 105 osób, na kary pozbawienia wolności skazano 36 302 osoby, z czego 842 bez zawieszenia. A zatem liczba kar bez zawieszenia maleje.
* Więcej kar bezwzględnego więzienia jest orzekanych wobec sprawców powtórnego przestępstwa jazdy po pijanemu – w przepisach karnych taki czyn opisany jest w oddzielnym artykule. Na przykład w 2012 r. takich skazań było 12 527, z czego kary więzienia orzeczono wobec 12 411 osób, w tym bez zawieszenia wobec 3822. Łącznie, w 2012 r., za jazdę po pijanemu – po raz pierwszy lub powtórnie – prawomocnie skazano więc 74 939 osób, z czego 39 176 usłyszało wyroki pozbawienia wolności, w tym 4339 bez zawieszenia.
– o zmianach w prawie karnym dotyczących pijanych kierowców:
* Od połowy grudnia w konsultacjach społecznych jest projekt zmian w kodeksie karnym, który ma odwrócić niekorzystny trend, zgodnie z którym pozbawienie wolności w zawieszeniu jest najczęściej wymierzaną karą. Nie wyklucza się też wydłużenia okresu, na jaki może być orzekany zakaz prowadzenia pojazdu.
* W projekcie zmian prawa karnego przewidziano m.in.:
– szerszą możliwość orzekania kary grzywny;
– nowe formy kary ograniczenia wolności, takie jak: dozór elektroniczny, psychoedukacja i leczenie uzależnień alkoholowych;
– wprowadzenie kar mieszanych, czyli kara pozbawienia wolności do trzech miesięcy połączona z karą ograniczenia wolności.
– o wytycznych dla prokuratorów:
– Uważamy również, że uzasadnione byłoby, aby Prokurator Generalny w ramach swoich wytycznych wskazał prokuratorom, aby przy żądaniu kary grzywny kierowali się wartością majątku skazanego, w tym samochodu. Po uchwaleniu nowej ustawy o prokuraturze będzie możliwe zawarcie takich wskazówek dla prokuratury w zasadach po-lityki karnej, które – według tego projektu – ma przyjmować rząd. Planowane rozwiązania odnoszące się do zmiany „filozofii karania” weszłyby w życie od początku 2015 roku.
(na podstawie wypowiedzi rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości Patrycji Loose)
Rząd:
7 stycznia 2014 r. rząd przyjął rekomendacje zmian w prawie dotyczące karania pijanych kierowców, które mają wpłynąć na zmniejszenie liczby takich osób. Rząd proponuje, by kierowca, który po raz pierwszy zostanie zatrzymany za prowadzenie pod wpływem alkoholu, tracił prawo jazdy na okres od 3 do 15 lat (obecnie jest to od roku do 10 lat) i płacił co najmniej 5 tys. zł nawiązki. Wyrok w takiej sprawie ma być publicznie ogłaszany. Osoby, które po raz drugi zostałyby przyłapane na jeździe pod wpływem alkoholu, traciłyby prawo jazdy na co najmniej 5, a maksymalnie na 15 lat. W tym wypadku nawiązka ma wynosić minimum 10 tys. zł. Ponadto wszystkie pojazdy od stycznia 2015 r. miałyby być obowiązkowo wyposażone w alkomaty.
Obowiązek wyposażania od 2015 r. pojazdów w alkomaty ma zostać uregulowany w drodze rozporządzenia. Ma ono wprowadzić okres przejściowy, w którym kierowcy nie będą karani za brak tego urządzenia.
oprac. ELŻBIETA SITEK
Kary dla nietrzeźwych kierowców w Europie
Belgia (norma 0,5 prom.) – grzywna w wysokości od 137,5 do 2750 euro, jeśli kierowca ma 0,5 – 0,8 prom. Powyżej tej normy, wysokość grzywny może wzrosnąć do 11 tys. euro.
Finlandia (norma 0,5 prom.) – grzywna lub pozbawienie wolności do 6 miesięcy. W przypadku istotnego przekroczenia normy – powyżej 1,2 prom., i stworzenia powszechnego niebezpieczeństwa, kara może sięgnąć dwóch lat.
Francja (norma 0,5 prom.) – grzywna 4500 euro lub kara pozbawienia wolności do dwóch lat. Prawo francuskie przewiduje również szczególne, bardziej rygorystyczne limity dla określonych grup kierowców, np. transportu publicznego.
Niemcy (norma 0,5 prom. i 0,0 prom. dla kierujących w wieku do 21 lat) – w przypadku nieznacznego przekroczenia normy grzywna w wysokości do 300 euro. Jeżeli kierowca będący pod wpływem alkoholu nie jest zdolny do bezpiecznego prowadzenia pojazdu, grozi mu kara pozbawienia wolności do roku. Jeżeli zaś spowodował zagrożenie życia, zdrowia lub mienia znacznej wartości, grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
Norwegia (norma 0,2 prom.) – możliwe sankcje to grzywna, zakaz prowadzenia pojazdów, pozbawienie wolności, poddanie terapii, prace społeczne. Sankcja jest zależna od przekroczenia normy. Przy przekroczeniu normy 0,2 – 0,5 prom. grzywna może wynieść około 1100 euro, a zakaz prowadzenia pojazdów do sześciu miesięcy. Przy zawartości alkoholu we krwi powyżej 0,5 prom. grzywna wynosi 150 proc. miesięcznego dochodu, a zakaz prowadzenia pojazdów – rok do dwóch lat.
Wielka Brytania (norma 0,8 prom.) – grzywna do 5000 funtów lub/i kara pozbawienia wolności do sześciu miesięcy, a także obligatoryjne odebranie prawa jazdy na co najmniej 12 miesięcy. W przypadku recydywy zatrzymuje się prawo jazdy na minimum trzy lata. Jeżeli pijany kierowca spowoduje śmiertelny wypadek, kara pozbawienia wolności może wynieść do 10 lat.
Szwajcaria dopuszczalny limit alkoholu we krwi to 0,5 prom., ale dla kierowców początkujących i zawodowych to 0,0 prom. Limity te są rygorystycznie przestrzegane. W razie stwierdzenia zawartości alkoholu od 0,5 do 0,79 prom. kierowca zostanie ukarany karą grzywny 600 CHF, powyżej 0,8 prom. grzywna nawet do 150 000 CHF. Szwajcaria jest jednym z krajów, które dostosowują mandaty do wysokości zarobków karanych kierowców.
oprac. ANNA KRAWCZYŃSKA i KCh
na podstawie materiałów Biura Analiz Sejmowych
Badanie na żądanie
Badanie trzeźwości na prośbę obywatela jest stosowane w Policji od dawna. Już w styczniu 2012 r. pierwszy zastępca komendanta głównego Policji nadinsp. Krzysztof Gajewski w piśmie skierowanym do komend wojewódzkich i szkół Policji przypomniał, że w uzasadnionych przypadkach przeprowadzenie takiego badania jest realizacją jednego z najważniejszych zadań Policji, czyli zapobiegania popełnianiu przestępstw i wykroczeń.
W piśmie, którego treść była później wielokrotnie przypominana na odprawach kadry kierowniczej Policji i w czasie wideokonferencji z komendantami wojewódzkimi – ostatni raz 7 stycznia 2014 r., podkreślono, że co prawda przepisy nie nakładają na policjantów obowiązku przeprowadzenia badania na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu na prośbę obywatela, ale waga problemu, jaki stanowią nietrzeźwi kierujący, a także pozytywny wpływ, jaki mają te badania na stan bezpieczeństwa w ruchu drogowym, jest wystarczającym powodem, by przeprowadzać je w możliwie najszerszym zakresie.
Oczywiście zakres ten nie jest nieograniczony. Kiedy w „Policji 997” pisaliśmy o badaniach na żądanie w marcu 2012 r., mł. insp. Leszek Jankowski – obecnie naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego BPiRD KGP, zapewniał, że doświadczenie dyżurnych pozwala im odróżnić uzasadniony przypadek od np. prośby młodych mężczyzn, którzy, wracając pieszo z imprezy, postanowili z czystej ciekawości sprawdzić w komendzie, jaki „wynik” osiągnęli minionej nocy.
W styczniu 2014 r. na polecenie pierwszego zastępcy komendanta głównego Policji nadinsp. Krzysztofa Gajewskiego przeprowadzono również kontrolę stanu wyposażenia w urządzenia do badania trzeźwości we wszystkich jednostkach organizacyjnych Policji. Wynika z niej, że obecnie na stanie Policji znajduje się 9336 takich urządzeń.
KK
Podkom. Ireneusz Fedorowicz z KPP w Kędzierzynie‑Koźlu:
– Problem znany nie od dziś, dobrze więc, że media go nagłaśniają. Według mnie nie należy podnosić sankcji za kierowanie w stanie nietrzeźwym, natomiast powinna być nieuchronność kary, szczególnie wobec osób, które dopuszczają się tego po raz kolejny.
W jednostce prowadzimy tzw. prewencyjne badania na alkomacie – każdy, kto ma wątpliwości co do swojego stanu trzeźwości, może się do nas zgłosić. Badania wykonujemy anonimowo.
Poza systematycznym kontrolowaniem kierowców na zawartość alkoholu, a także narkotyków, przeprowadzamy też działania, w których uczestniczą nie tylko policjanci ruchu drogowego, ale innych służb. Wcześniej nie informujemy o nich społeczeństwa.
Podinsp. Bogdan Fudali, naczelnik Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego KPP w Prudniku:
– Z tego, co na podstawie analiz obserwuję, ostatnio coraz mniej osób zatrzymywanych jest za jazdę w stanie nietrzeźwym. Prudnicka drogówka, przeprowadzając działania kontrolne, prawie zawsze bada kierowców na zawartość alkoholu.
Uważam, że przede wszystkim trzeba zwiększyć, czy też poprawić, świadomość osób, które nie reagują, widząc nietrzeźwego za kierownicą. Jestem przeciwny zwiększaniu kar, to sądy powinny bardziej stanowczo podchodzić do pijanych kierowców.
Nasza jednostka wyposażona jest w alcoblowy, czyli jednorazowe urządzenia, które wykazują, czy osoba jest trzeźwa, czy pijana. Są one w dyspozycji dyżurnych, żeby nie angażować policjantów będących na służbie. Każdy, kto chce się zbadać, może zgłosić się do dyżurnego, od ręki zostanie zdiagnozowany. Badania nie są rejestrowane.
Grażyna Bartuszek
Wzmocnić nadzór
Komendant główny Policji nadinsp. Marek Działoszyński 14 stycznia br. wystosował pismo do komendantów wojewódzkich, dyrektorów biur w KGP, komendanta stołecznego oraz wszystkich komendantów szkół Policji w sprawie kontroli trzeźwości podległych im funkcjonariuszy i pracowników Policji.
Tragiczne wydarzenia, do których doszło w ostatnich dniach wskazują, że skrajnie nieodpowiedzialne zachowania zdarzają się wśród osób, na których spoczywa szczególna odpowiedzialność za przewożonych pasażerów i pozostałych uczestników ruchu drogowego – można przeczytać m.in. – Na kanwie tych wydarzeń z przykrością należy stwierdzić, że co prawda incydentalnie, ale jednak zdarzają się przypadki podejmowania czynności służbowych przez policjantów, w tym kierowania pojazdem służbowym Policji pod wpływem alkoholu. Każdy taki przypadek zasługuje na szczególne potępienie i wymaga stanowczej reakcji ze strony przełożonych, jak i innych policjantów.
DZIAŁANIA PREWENCYJNE
Komendant główny polecił wzmóc nadzór służbowy oraz podjąć działania prewencyjne w stosunku do wszystkich (podkreślenie występuje również w oryginale pisma – przyp. P. Ost.) funkcjonariuszy i pracowników wykonujących zadania służbowe, a w szczególności w odniesieniu do kierujących pojazdami służbowymi. Zaznaczył również, że sprawdzenie stanu gotowości do służby powinno odbywać się nie tylko przed jej rozpoczęciem, lecz także w trakcie wykonywania obowiązków.
Komendant główny poleca: W sytuacji jakichkolwiek wątpliwości co do stanu trzeźwości tak funkcjonariusza, jak i pracownika (…) w trybie art. 17 ust. 1 ustawy z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (Dz.U. z 2012 r., poz. 1356, z późn. zm.), nie dopuścić takiej osoby do pracy. Jednocześnie, zgodnie z art. 17 ust. 3 ww. ustawy, należy przeprowadzić stosowne badanie stanu trzeźwości.
Pismo zobowiązuje również przełożonych do prowadzenia losowych kontroli trzeźwości wśród kierujących pojazdami służbowymi, dokumentowania ich i przesyłania danych za każdy miesiąc do Biura Prewencji i Ruchu Drogowego KGP.
Problem ma być omawiany na odprawach, naradach służbowych i szkoleniach, ze zwróceniem uwagi na powiadomienie policjantów i pracowników o konsekwencjach prawnych podejmowania czynności zawodowych pod wpływem alkoholu.
KONTROLE
Pismo komendanta głównego nie zmienia prawa ani nie nakłada nowych obowiązków. Szef największej firmy w Polsce polecił jedynie egzekwować to prawo wśród podległych sobie policjantów i pracowników, i zobowiązał do tego ich bezpośrednich przełożonych. To, że wypadki z pijanym policjantem za kierownicą zdarzają się incydentalnie, dobrze świadczy o sprawowanym nadzorze. W Policji pracuje i służy ponad 100 tys. ludzi. To, że wśród tej rzeszy zdarzają się takie przypadki, rzucające cień na całą formację, stanowi wystarczający powód, aby ten nadzór wzmóc.
Gdy podczas zbierania materiału do tematu o pijanych za kółkiem rozmawiałem z kierowcami pojazdów służbowych, wszyscy podkreślali, że kontrole odbywają się przez cały czas. Dyspozytor, dopuszczając do służby kierowcę, obserwuje go i w razie wątpliwości co do jego stanu zarządza badanie alkomatem. Nie działo się to obligatoryjnie, ale w miarę potrzeb. Cywile w Policji podkreślali, że są zawodowymi kierowcami i nie mogą sobie pozwolić na łamanie prawa, szanują swoją profesję, która jest ich źródłem utrzymania. Gdyby stracili pracę za jazdę pod wpływem alkoholu, nie znaleźliby zatrudnienia w swoim fachu.
Teraz komendant główny wprowadził także losowe badania i przesyłanie co miesiąc ich wyników do KGP. Niektórzy kręcą nosem. Nie ma się co dąsać. To taka sama prewencja, jak ta, którą Policja stosuje na drogach.
OPINIE
W czasie jednej z rozmów z kierowcą dostałem SMS-a: Czy obowiazkowy alkomat w kazdym aucie to dobry pomysl? (pisownia oryginalna – przyp. P. Ost.) Odpisz TAK lub NIE Juz dzis mozesz zdobyc nowoczesny alkomat! Dalej informacja, gdzie można znaleźć regulamin ankiety i podany koszt SMS‑a – 3,69 zł. Ankieterzy, operatorzy telekomunikacyjni i producenci alkomatów już zacierają ręce. A co Państwo, nasi Czytelnicy, myślicie o takim pomyśle i obligatoryjnym badaniu kierowców pojazdów służbowych przed pobraniem i przy zdawaniu samochodu? Koszt głosu jest bezpłatny, wystarczy wejść na naszą stronę www.gazeta.policja.pl i kliknąć odpowiednią odpowiedź. Czekamy także na szersze opinie na ten temat pod adresem gazeta.listy@policja.gov.pl z dopiskiem „alkomat”.
PAWEŁ OSTASZEWSKI
zdj. Krzysztof Chrzanowski
Mniej pijaków na drodze, ale wciąż za dużo
Ludzi trzeba uświadamiać. Piłeś – nie jedź. Jedziesz – nie pij. I mówić na okrągło o zagrożeniach wynikających z jazdy pod wpływem alkoholu. Karnych i społecznych.
– Bo wypadek to nie tylko zależność sprawca – ofiara i wysokość kary. Wypadek ciągnie się przez wiele lat – mówi Wojciech Pasieczny, który przez ponad 20 lat służył w wydziale ruchu drogowego warszawskiej policji.
Generalnie jest lepiej. Wystarczy spojrzeć na policyjne statystyki. Pijanych kierowców jest coraz mniej, a co za tym idzie spadła liczba wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierujących.
– Na przestrzeni 10 lat ten spadek jest bardzo widoczny – mówi Pasieczny.
– To efekt edukacji i naszych twardych działań od lat – dodaje nadkom. Tomasz Sołtysik, naczelnik WRD KWP w Kielcach.
– Gdy kilka lat temu zaczynałem pracę w ruchu drogowym w trakcie tzw. trzeźwych poranków przez trzy, cztery godziny zatrzymywaliśmy około 40 pijanych kierowców. Dziś jest ich o połowę mniej. Coś się zaczęło zmieniać – mówi policjant ruchu drogowego.
KONTROLA
Wzrasta liczba kontroli. Zapowiedziane akcje profilaktyczne (Trzeźwy poranek, Trzeźwy weekend) skutecznie odstraszają. Dzięki nim do kierowców coś dociera – jeśli nie świadomość zagrożeń, jakie czynią, to na pewno świadomość zagrożenia karą.
– Kilka lat temu ktoś zadał nam pytanie, ilu jest w Warszawie kierowców nietrzeźwych, którzy jechali, a nie zostali ujawnieni – opowiada Pasieczny. – I wtedy zaczęliśmy w nocy prowadzić kontrolę stanu trzeźwości wszystkich zatrzymanych z innego powodu. Okazało się, że liczba nietrzeźwych kierujących wzrosła o 64 procent w miesiącu. Nagłośniliśmy informację o wzmożonych kontrolach i liczba ujawnionych pijanych zaczęła spadać. Jak ludzie wiedzieli, że będzie kontrola, nie jeździli, pilnowali się. Dlatego my w Warszawie nie kryliśmy się z takimi akcjami.
– Jeśli chcemy walczyć z problemem pijanych kierowców, badajmy ich jak najczęściej – mówi Sołtysik.
DOKUMENTACJA
Podczas rutynowych kontroli muszą być dokumentowane wszystkie przypadki – pozytywne i negatywne.
Podczas takich wzmożonych akcji, jak Trzeźwy poranek, nie trzeba dokumentować każdego badanego, tylko tych z wynikiem pozytywnym. Trzeźwi dmuchają i odjeżdżają. W ten sposób policjant może przeprowadzić dużo więcej kontroli. Tym bardziej że papierkowej roboty przy zatrzymaniu nietrzeźwego jest sporo, zwłaszcza gdy pobiera się krew.
– Mnóstwo pisania odchodzi – mówią policjanci o akcjach. – W czasie zwykłej kontroli trzeba zapisać godzinę badania, markę samochodu, numer rejestracyjny, dane personalne uczestnika, sprawdzić prawo jazdy. To trwa. A w tym czasie można dziesięć i więcej kontroli przeprowadzić.
EDUKACJA
Same kontrole nie wystarczą. Kluczem do sukcesu jest konsekwentna akcja edukacyjna.
– Tragedia w Kamieniu Pomorskim to nie tylko śmierć sześciu osób, ale i tragedia dziecka, które zostało bez rodziców. I o tym trzeba mówić – przekonuje Pasieczny, który przez lata właśnie w ten sposób edukował kierowców. Pokazywał drastyczne zdjęcia powypadkowe i opowiadał historie.
– Tu nie chodzi tylko o szokujące zdjęcia, ale o autentyczne historie osób, które w wypadkach zginęły, zostały kalekami, straciły najbliższych – tłumaczy. – Mówiłem, że dziecko traci rodziców, idzie do domu dziecka, że rodzice tracą dzieci i nagle jest pustka, cisza w domu. To trzeba pokazywać. Bo wypadek to dramat, który nie kończy się na miejscu zdarzenia, ale ciągnie się przez wiele lat.
HISTORIA
Wojciech Pasieczny ma w pamięci tysiące takich historii. Na przykład, kilka lat temu głośny wypadek w Warszawie. Na drodze w kierunku Łomianek na prawym pasie przed przejściem dla pieszych zatrzymał się samochód, żeby przepuścić babcię i dwoje wnucząt. Gdy przechodzili przez jezdnię, pijany kierowca, który jechał lewym pasem, nie zatrzymał się. Wszyscy zginęli, on uciekł. Policjanci ustalili kierowcę. Został skazany na dziewięć lat więzienia, sąd zabrał mu dożywotnio prawo jazdy.
– Ale czy to zrekompensuje rodzicom stratę? Wypełni pustkę w domu? – pyta Pasieczny.
Kolejny wypadek, który utkwił mu w pamięci, zdarzył się w Warszawie przy ulicy Puławskiej. 17-letnia dziewczyna z okazji urodzin zaprosiła koleżanki na koncert. Przechodziły przez przejście dla pieszych. Przeszły dwa pasy i na trzecim potrącił ją samochód. Zginęła.
– Kierowca był pijany, miał niewiele powyżej normy – wspomina Pasieczny. – Powiedziałem mu, że od razu idzie do aresztu i wtedy usłyszałem: Wie pan, widziałem pana w telewizji tyle razy, apelował pan i zawsze myślałem, że mnie to nie dotyczy. Dziś zrozumiałem, że dotyczy. Szkoda, że tak późno.
OD DZIECKA
Edukację trzeba zacząć jak najwcześniej, na etapie podstawówki, a najlepiej przedszkola. I Policja te zadania realizuje.
– Od najmłodszych lat uczymy dzieci właściwych zachowań. Potem one same pilnują dorosłych i zwracają im uwagę – mówi asp. sztab. Tomasz Królak z KWP w Kielcach. – Ale dorosłych też można uczyć.
Podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przy głównym deptaku w Kielcach stanęło Miasteczko Ruchu Drogowego, tor przeszkód i... drzwi. W tej zabawie mogli wziąć udział tylko pełnoletni. Ich zadaniem było pokonać tor przeszkód i otworzyć drzwi do wirtualnego domu. Sprawa była o tyle trudna, że uczestnicy musieli być w alkogoglach, które zaburzają koordynację wzrokowo‑ruchową. Mogli poczuć się tak, jakby wracali do domu po paru głębszych.
– To takie połączenie zabawy z edukacją. Bo wiadomo, trochę śmiechu było, ale i przekaz bardzo ważny – mówi Królak.
SPOŁECZNE PRZYZWOLENIE
Kontrolujemy, edukujemy, a pijani wciąż wyjeżdżają na drogi.
– Nie bez znaczenia jest fakt, że jako społeczeństwo nie stronimy od alkoholu i nie reagujemy, gdy ktoś nietrzeźwy wsiada za kółko – mówi Sołtysik. – Dodatkowo zgadzamy się, żeby ci nietrzeźwi wieźli nas, pozwalamy im prowadzić!
– Takich przypadków, że kierowca wiózł rodzinę, dziewczynę, kolegę jest sporo – dodaje Pasieczny. – I nie wierzę w tłumaczenie, że nie wiedzieli. Naprawdę widać, gdy ktoś ma 1,5 czy 2 promile. Poza tym samochód jest jak puszka. Czuć w nim alkohol.
Policjant pamięta, jak kiedyś jedna z telewizji zrobiła eksperyment. Mężczyzna, idąc chwiejnym krokiem, prosił innych kierowców, żeby przeparkowali mu samochód kilka ulic dalej. Tłumaczył, że sam nie może, że nie chce na oczach policji, ale dalej to sobie już poradzi. Efekt był taki, że nikt nie powiadomił policji, niewielka liczba osób odmówiła, kilka przestawiło mu samochód.
ZA PÓŹNO
Policjanci przyznają, że ludzie dzwonią coraz częściej, żeby poinformować o pijanym za kółkiem. Większa jest też świadomość wśród samych kierowców. Wiedzą, że po pijaku się nie jeździ, ale niestety część z nich jest przekonana, że wpływ alkoholu na zdolność kierowcy do prowadzenia samochodu jest sprawą indywidualną. Tymczasem nawet niewielkie stężenie alkoholu we krwi zaburza percepcję wzrokową i koncentrację.
– Pamiętam jeszcze taki wypadek: gość był na przyjęciu i na trzeźwo pamiętał, że nie może prowadzić. Zadzwonił po swoją córkę i umówił się, że po niego przyjedzie. Wypił, córka się spóźniała, sam wsiadł za kółko. Już nie panował nad swoimi odruchami. Córka, jadąc po niego, zobaczyła na drodze rozbity samochód i tatę. Już nie żył – opowiada Pasieczny.
ANNA KRAWCZYŃSKA
Opilstwo za kółkiem
Pijani kierujący zawsze byli groźni dla otoczenia. Obojętnie, czy mieli w rękach lejce, kierownicę automobilu, dorożki samochodowej czy końską uzdę. Z zaburzoną orientacją, nie panując nad swymi pojazdami, siali grozę na ulicach miast i wiejskich gościńcach.
Niestety, nie dysponuję ścisłymi danymi statystycznymi, ilustrującymi skalę tego zjawiska w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości RP. Z prostej przyczyny – Roczniki Statystyczne GUS nie podawały wówczas szczegółowych informacji o poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych, ograniczając się tylko do ich corocznego sumowania w jednym ogólnym zbiorze, ujętym jako „Nieszczęśliwe wypadki”. Tam trafiali również poszkodowani w wypadkach przy pracy oraz w innych zdarzeniach losowych. Nie dowiemy się więc z tego zbioru, ilu z nich było pod wpływem alkoholu.
W 1925 r., na przykład, odnotowano w Polsce ponad 11 tys. takich zdarzeń. 10 357 osób doznało w nich obrażeń, 806 poniosło śmierć. W kolejnych latach było podobnie. Zdecydowaną większość stanowiły ofiary potrąceń przez pojazdy mechaniczne (samochody, tramwaje, motocykle, dorożki samochodowe i konne), a także poszkodowani w kraksach drogowych z innymi pojazdami lub po uderzeniu w przeszkodę (np. drzewo). Taki wniosek nasunął mi się po dokładnym przejrzeniu kilku roczników codziennego „Kuriera Warszawskiego” z lat 20. Gazeta skrzętnie odnotowywała bowiem wszelkie zdarzenia ociekające zarówno krwią, jak i alkoholem. Trzeba przyznać, że i wówczas ich nie brakowało. Na szczęście, nie wszystkie kończyły się tragicznie.
Oto przykład: [1.02.1922] Na ul. Szpitalnej [w Warszawie] samochód osobowy nr 542 z Gdańska, należący do Polskiego Tow. Przemysłu i Handlu Międzynarodowego, wjechał na chodnik przed domem nr 9; wywrócił drzewko wraz z podpórką. Mimo alarmów przechodniów szofer zwiększył szybkość i zaczął uciekać ul. Przeskok do ul. Zgoda, Złotej i Marszałkowskiej. Na ul. Boduena został zatrzymany przez ścigającego go policjanta.
Okazało się, że sprawca nieostrożnej jazdy, Józef Demosławski (nieposiadający pozwolenia na prawo jazdy), był pijany, przeto aresztowano go. Przyprowadzono również do komisariatu szofera tego samochodu, Józefa Gasia, który również był „pod dobrą datą”. Ostatni poniesie podwójną karę: za pijaństwo w czasie służby i za pozwolenie jazdy samochodem innej osobie.
Sprawcy tego wypadku do statystki GUS nie trafili. Ofiar w ludziach, na szczęście, nie było, a jedynie straty materialne: wgnieciona karoseria samochodu i zniszczone drzewko. Ponieważ nietrzeźwość kierowcy i pasażera była ewidentna, trafili przed oblicze sędziego i stracili na kilka miesięcy prawo jazdy. Wpłacili także grzywnę na konto Państwowego Funduszu Drogowego.
POD DOBRĄ DATĄ
Jazda z niewielką dawką alkoholu w organizmie była przed wojną dozwolona. Kontrola – wówczas mówiono: nietrzeźwości – odbywała się na tzw. oko i nos policjanta. Jeżeli kierowca podczas kontroli ruchy miał zborne, na pytania odpowiadał z sensem, potrafił też zachować pion – słowem panował nad sobą, to choć zalatywało od niego procentami, uznawano go tylko za podchmielonego, ale zdolnego do dalszej jazdy (według dzisiejszych wskazań alkotestu mieściłby się w limicie 0,2 prom. alkoholu w wydychanym powietrzu).
Jeżeli natomiast kierowca był pod tzw. dobrą datą i ledwo trzymał się na nogach, do tego bełkotliwie i bez sensu mówił, nie zdając sobie sprawy, gdzie się znajduje i co tu robi – zabierano go do komisariatu. Po wytrzeźwieniu trafiał przed oblicze sędziego, który decydował o zatrzymaniu prawa jazdy i wysokości grzywny.
Z pewnością dzisiejszym amatorom jazdy na podwójnym gazie, oskarżonym o spowodowanie wypadku drogowego z ofiarami w ludziach, bardzo odpowiadałoby przywrócenie art. 215 k.k. z 1932 r., który za nieumyślne spowodowanie śmierci innego uczestnika ruchu drogowego przewidywał karę aresztu do roku lub grzywny. Kara ta mogła być podwyższona o 2 lata pobytu w odpowiednim zakładzie leczniczym, jeżeli czyn pozostawał w związku z nadużyciem napojów wyskokowych lub innych środków odurzających (art. 82 k.k.).
Z dobrodziejstwa artykułu 215 k.k. skorzystał zapewne niechlubny bohater notki w „Kurierze Warszawskim”, Piotr Olbrych, kierowca samochodu ciężarowego, który na drodze z Rzeczska do Dziaczkowic (…), kierując w pijanym stanie o wieczornej godzinie nieoświetlony samochód, na skręcie drogi zasłoniętym stojącą w tem miejscu szopą, najechał na jadącego przed nim na rowerze górnika Jana Żoka. Samochód, uderzywszy w przednie koło roweru, strącił siedzącego na nim jeźdźca na ziemię i przeszedł mu nad głową, która została zupełnie zmiażdżona. Nie wydobywszy nawet jęku, nieszczęśliwy górnik skonał na miejscu.
Miesiąc później sprawca wypadku stanął przed izbą karną Sądu Okręgowego w Katowicach, oskarżony o spowodowanie śmierci człowieka przez niedbalstwo. Przyznał się do winy, opisując przebieg zdarzeń krytycznego wieczora: w przydrożnej karczmie wypił kufel piwa i setkę wódki, posiedział trochę, po czym zamroczony na umyśle wyjechał na szosę. Rowerzysty nawet nie zauważył. I bardzo żałuje tego, co się stało. Sąd wymierzył mu karę… 9 miesięcy więzienia.
MNIEJ SAMOCHODÓW, MNIEJ WYPADKÓW
Jak na 30-milionowy kraj, kilkaset ofiar śmiertelnych w ruchu drogowym w ciągu roku nie było czymś nadzwyczajnym (z dzisiejszego punktu widzenia). Nasi protoplaści, doszukujący się w pierwszych automobilach dzieła szatana, uważali jednak inaczej. Stąd pewnie te informacje o zastraszającej liczbie wypadków samochodowych na ulicach naszych miast. Prawdopodobnie piszący te słowa dziennikarze mieli przed oczami obraz wielkich stolic europejskich zapełnionych autami wielu marek, albo potęgę motoryzacyjną świata – Stany Zjednoczone Ameryki Płn., gdzie w połowie lat 20 – jak podaje Mały Rocznik Statystyczny z 1930 r. – po drogach jeździło już ponad 20 mln pojazdów (nie licząc motocykli). W Polsce w roku 1926 mogliśmy się pochwalić liczbą 17,2 tys. pojazdów (w tym osobowych – 11,8 tys., motocykli – 2,5 tys.). Na małe miasto powiatowe, liczące ok. 10 tys. mieszkańców, przypadały u nas aż 22 samochody i 10 motocykli. W USA – 2288 pojazdów, we Francji – 523, w Anglii – 511, Danii – 379.
Na temat plagi wypadków samochodowych wypowiadali się też przedstawiciele nauki, usiłując dociec przyczyn tego zjawiska. Jeden z nich, prof. Wiktor Grzywo‑Dąbrowski, specjalista medycyny sądowej, dziekan wydziału lekarskiego Uniwersytetu Warszawskiego, jako jeden z pierwszych w Polsce zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo tolerowania nietrzeźwości wśród kierujących pojazdami. Domagał się podjęcia radykalnej walki z nimi przez odpowiednie karanie w drodze administracyjnej.
W Danii, od 1921 r. istnieje prawo wyraźnie zabraniające szoferowi w stanie upicia kierować samochodem – pisał na łamach „Gazety Administracji i Policji Państwowej” w 1926 r. w artykule „Wypadki samochodowe a badanie lekarskie szoferów”. – Kary za przekroczenie tego zakazu są bardzo surowe, aż do pozbawienia go stałego prawa jazdy. Niezależnie od tego, czy miał miejsce jakiś nieszczęśliwy wypadek, czy też nie. Surowe to jest prawo, lecz słuszne, gdyż szofer nadużywający alkoholu zawsze jest jednostką niebezpieczną dla otoczenia, gdy kieruje samochodem w stanie nietrzeźwym.
Profesor postulował też, aby policję wyposażyć w jakiś sprawdzian obiektywny dla ustalenia, czy podejrzany szofer rzeczywiście znajduje się w stanie upojenia alkoholowego. Być może miał na myśli testowane w tym czasie przez policję amerykańską nowe urządzenie pozwalające dokładnie skontrolować stan podniecenia alkoholem szoferów zaaresztowanych za zbyt szybką jazdę. To urządzenie można chyba uznać za pierwszy probierz trzeźwości, który z czasem zrewolucjonizował system badania kierowców będących pod wpływem alkoholu. Sposób jego użycia był następujący: delikwent musiał nadmuchać w gumowy pęcherz (balonik?), po czym jego zawartość poddawano działaniu środka o nazwie bichromat potasu. Jeśli badane powietrze zmieniło barwę z jasnożółtej na ciemnozieloną, wynik był pozytywny. Kierowca trafiał do aresztu.
W lutym 1928 r. tygodnik „Głos Prawdy” jako pierwszy opublikował informację o mającym się wkrótce ukazać znowelizowanym rozporządzeniu ministrów robót publicznych i spraw wewnętrznych o ruchu pojazdów mechanicznych na drogach RP. Z przecieków do prasy wynikało, że rząd szykuje nowy oręż w walce z pijakami za kierownicą, chcąc ich pozbawić prawa jazdy na zawsze. I rzeczywiście tak się stało. Paragraf 79 głosił bowiem: pozwolenie na prowadzenie pojazdów powinno być cofnięte: a/ gdy kierowca spowodował wypadek będąc w stanie nietrzeźwym; b/ jeżeli nie zatrzymał się w razie spowodowanego przez się wypadku z ludźmi i nie przyszedł z pomocą ofiarom wypadku, lub c/ gdy stwierdzono stałą jego niezdolność do prowadzenia pojazdów.
Nowe rozporządzenie weszło w życie w końcu lutego 1928 r. Czy i w jakim stopniu przyczyniło się do ograniczenia nietrzeźwości na polskich drogach II RP, to zupełnie inny temat.
JERZY PACIORKOWSKI
ilustracje „Kurier Warszawski”