Według jednej z analiz, potrzeba jeszcze 7 tysięcy ludzi, by dzielnicowi mogli zająć się tym, czym tak naprawdę powinni. Póki co, pracę nieco ponad 8 tysięcy obecnych "policjantów pierwszego kontaktu" reguluje tzw. nowa piętnastka, obowiązująca od połowy czerwca. Jednym ułatwiła robotę, innym pomieszała szyki.
Stara piętnastka wymagała, by dzielnicowy co najmniej 60 proc. czasu służby poświęcał na obchód. Bywało z tym różnie, choć większość jednostek wykazywała wyrobienie normy. Przynajmniej na papierze.
- Wpisywało się jako obchód konwojowanie "pacjenta" z jednostki do jednostki lub doprowadzenie do sądu - mówi warszawski dzielnicowy Robert. - Uprawialiśmy fikcję, bo inaczej nie sposób było spełnić stawiane nam wymagania.
Nowe zarządzenie - nr 528 z 6 czerwca br. - znosi wymóg 60 proc. Ponadto dzieli dzielnicowych na pozamiejskich i miejskich. Ci ostatni zostali uwolnieni od: prowadzenia postępowań sprawdzających i przygotowawczych oraz spraw dotyczących osób poszukiwanych i zaginionych, konwojów, zastępowania dyżurnych, służb ochronnej i dochodzeniowo-śledczej w dyspozycji dyżurnego jednostki.
- Chwała im za to - mówi o twórcach zarządzenia Robert. - Będę mógł więcej czasu poświęcić na rejon. Nie ma już minimum czasu w obchodzie, ale jest sugestia przełożonych, byśmy tyle, a nawet nieco więcej, przebywali w terenie. Teraz mogę.
A życie swoje
Nowe przepisy będą musiały czasami ugiąć się przed realiami życia.
- Pracuje nas dwoje, ja jestem dzielnicowym miejskim, kolega pozamiejskim; wiadomo, że gdy pójdzie na urlop czy zwolnienie, ja przejmę jego obowiązki i odwrotnie - mówi mł. asp. Justyna Milewska z KP w Dąbrowie Białostockiej.
(...)
- Przepis jest jednoznaczny i zabrania komendantom, kierownikom jednostek organizacyjnych, w których funkcjonują rejony miejskie, przydzielania dzielnicowym innych zadań - mówi podinsp. Ryszard Garbarz, naczelnik Wydziału Prewencji w Biurze Prewencji i Ruchu Drogowego KGP. - Taki zapis wprost, do czego nie wolno kierować dzielnicowego miejskiego, nie jest naszym wymysłem, wprowadziliśmy go po długich konsultacjach, na wyraźne zapotrzebowanie terenu. W dużych jednostkach miejskich można tak zorganizować pracę, by dzielnicowi mieli do wypełniania tylko swoje podstawowe obowiązki. Są sekcje dochodzeniowo-śledcze, kryminalne i to z nich należy, w szczególnych sytuacjach, gdy ktoś nie jest w stanie poprowadzić postępowania, czerpać ludzi do pomocy lub na zastępstwa.
(...)
Ni miejski, ni wiejski...
Pierwsze tygodnie obowiązywania nowej piętnastki ukazały trudności z rozgraniczaniem: miejski - pozamiejski.
(...)
- Problem z rozgraniczeniem może występować tam, gdzie rejon dzielnicowego obejmuje część miasta i przylegający teren wiejski, a z racji niewielkiego obszaru, małego zaludnienia nie ma sensu tworzyć dwóch odrębnych rejonów - tłumaczy naczelnik Garbarz. - Przyjęliśmy zasadę, że decyduje liczba ludności. Jeśli więcej osób zamieszkuje w mieście, dzielnicowy jest miejski; jeśli na wsi - pozamiejski.
Dla zainteresowanych to kwestia o fundamentalnym znaczeniu, o ile bowiem zarządzenie nr 528 odciążyło dzielnicowych miejskich, o tyle dopuszcza, by "w szczególnie uzasadnionych przypadkach" dzielnicowi pozamiejscy mogli prowadzić postępowania w sprawach o przestępstwa popełnione w ich rejonach, a także pełnić służbę: konwojową, ochronną, dyżurną i dochodzeniowo-śledczą w dyspozycji dyżurnego jednostki.
Daleko do ideału
- To błędne rozwiązanie - mówi sierż. Krzysztof Bajkowski, pozamiejski dzielnicowy z gminy Biała Podlaska. - Dzielnicowi obsługujący rejony wiejskie może nie mają aż takich obowiązków, jak ich koledzy w dużych miastach, ale pracy im nie brakuje. Wykonanie nawet prostych czynności zabiera dużo więcej czasu z uwagi na odległości, a często i trudności z dojazdem.
(...)
Bez perspektyw?
Czy nowa piętnastka rozwiąże kwestię podstawową: braku chętnych na stanowiska dzielnicowych?
- Mam ponad 20 lat służby, pracowałem w różnych ogniwach patrolowo-interwencyjnych, przewinąłem się przez dochodzeniówkę, a nawet kryminalny, więc wiedzy i praktyki mi nie brakuje. W pracy mam dobre opinie, a mimo to wciąż tylko sierżanta sztabowego - mówi Lucjan z Warszawy, od 6 lat dzielnicowy. - Odkąd zostałem dzielnicowym, awanse mnie omijają. To nie jest stanowisko rozwojowe, choć tyle się mówi, jak ważna to służba. Mało kto chce być dzielnicowym, a jak już zostanie, to po pewnym czasie kombinuje, jak zwiać do dochodzeniówki lub kryminalnego, żeby mieć szansę osiągnięcia czegoś więcej.
Słowa te potwierdza sytuacja w KMP w Białej Podlaskiej. Przy 35 wakatach (na 269 etatów) i braku chętnych do roli "policjanta pierwszego kontaktu", jednym z miejskich dzielnicowych została policjantka z półtorarocznym stażem, wliczając w to szkolenie podstawowe.
(...)
O doli i niedoli dzielnicowych, a przede wszystkim o konieczności dowartościowania "policjantów pierwszego kontaktu" mówiło się już w Milicji Obywatelskiej, mówi się od początku istnienia Policji i pewno długo jeszcze... - Skierowaliśmy do kierownictwa Policji wniosek o utworzenie stanowiska starszego dzielnicowego, na wzór komórek dochodzeniowo-śledczych, w których można awansować z asystenta na detektywa - mówi naczelnik Garbarz - ma to na celu podniesienie prestiżu dzielnicowego.
- Ta praca ma jeden niezaprzeczalny plus: stałość - podsumowuje sierż. Krzysztof Bajkowski z Białej Podlaskiej. - Na górze ciągłe zmiany, reformy, a ja... Ktokolwiek byłby komendantem, robię swoje.
PRZEMYSŁAW KACAK
zdj. autor
Archiwalne wydania POLICJA 997 w postaci plików PDF, można pobrać z archiwum strony.