|
|
Tego jeszcze nie było. Wobec Policji i "Gazety Wyborczej" zastosowano prowokację. Komendant z Łodzi Janusz Tkaczyk - jak twierdzi - w dobrej wierze (wydawało mu się, że ratuje honor służby) poinformował dziennikarzy o aferze w KGP. Dzisiaj Tkaczyk mówi, że w błąd wprowadził go Markowski (szef CBŚ z Olsztyna). Markowski zaś oskarża Tkaczyka o kłamstwo. Na razie więc historia wygląda jak z magla. I oby tylko ta interpretacja znalazła potwierdzenie w faktach. Inaczej, jeśli założyć, że była to zemsta na "Gazecie Wyborczej" i ludziach w Policji, którzy ujawnili jakieś nieczyste interesy, mamy do czynienia z mafią, w pełnym tego słowa znaczeniu. I chociaż na razie nie ma na to żadnych dowodów, to sprawę trzeba wyjaśnić do końca, aby nie pozostawić żadnych wątpliwości. Na szczęście większość afer, dzięki pracy Biura Spraw Wewnętrznych, Policja wykrywa dzisiaj sama. Samooczyszczanie organizmu jest oznaką jego zdrowia. Mimo to gołym okiem widać, że cała formacja rozedrgana, nadmiernie upolityczniona, zmęczona ręcznym sterowaniem, choć walczy, to, wbrew sobie, wciąż ulega erozji. To nie wina ministra Brachmańskiego ani tym bardziej ministra Kalisza, który, trzeba przyznać, próbuje przywracać demokratyczne standardy w nadzorze nad Policją. To nie wina Biernackiego czy też Rapackiego, którzy, tworząc CBŚ, na serio rozpoczęli walkę z mafią, ani ekipy obecnego komendanta głównego, która porządkuje Policję na tyle skutecznie, że Polacy czują się w roku 2005 dużo bezpieczniej niż jeszcze kilka lat temu (marcowy sondaż CBOS).
Co więc się dzieje? Wygląda na to, że kresu dobiega projekt z początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to w wolnej Polsce postanowiono zbudować policję jako prostą kontynuację Milicji Obywatelskiej. Wówczas pewnie nie można było inaczej. Ale ta formuła, bardziej w sensie organizacyjnym i mentalnym niż kadrowym, z czasem się wyczerpał a i przypomina obecnie gąbkę, z której już nic się nie wyciśnie. Policja miota się przez ostatnich 15 lat, od ściany do ściany, w nieudanych reformach, wymyślanych przez kolejnych decydentów. Dzisiaj pomóc jej mogą już nie retusze, wprowadzane nerwicowo pod wpływem zdarzeń nadzwyczajnych, lecz solidnie i odważnie napisane programy. Wydaje się jednak, że szuflady są puste. W Polsce nie prowadzi się żadnych badań i studiów nad Policją. Nikt kompleksowo nie przyjrzał się rozwiązaniom zagranicznym, odczuwalny jest brak dojrzałej debaty o bezpieczeństwie wewnętrznym, nic więc dziwnego, że o sensownym i spójnym programie raczej nie słychać. I znów, zgodnie z narodową tradycją, wszyscy czekają, że w oddali pojawi się ktoś na białym koniu...
PS. Czekamy na telefony, listy, propozycje tematów, reakcje na zamieszczone teksty. Najciekawsze wypowiedzi zamieścimy na łamach naszego miesięcznika oraz na stronie internetowej www.gazeta.policja.pl