Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Kobieta na pierwszej linii

Asp. szt. Małgorzata Margas jest pierwszą i zarazem najdłużej służącą kobietą w Oddziale Prewencji Policji w Warszawie. Sama – gdy jeszcze chyba nikt nie wyobrażał sobie pań biorących udział w zabezpieczeniach – ubiegała się o ten przydział. Dziś jest dowódcą plutonu III Kompanii OPP. Zawsze na pierwszej linii działań.

Chyba każdy policjant, który choćby na adaptację zawodową trafił do OPP, dobrze wie, jak ciężka jest to służba. Zabezpieczenia manifestacji, meczów piłkarskich, ważnych wydarzeń i piesze patrole na ulicach miast. Zawsze jest co robić, nudy nie ma. Stały kontakt z ludźmi, interwencja za interwencją.

Zmiana munduru

– Przed przyjściem do Policji przez pięć lat pracowałam w straży miejskiej. Służba patrolowa była mi znana. Policja dawała mi jednak więcej możliwości realizowania się, bo w straży miejskiej tak naprawdę byłam tylko pracownikiem administracyjnym w mundurze. Już wcześniej myślałam o Policji, mąż pracował w OPP, ale chciałam najpierw, żeby dzieci były bardziej samodzielne, bo dobrze wiedziałam, z czym wiąże się służba w oddziałach zwartych.

Służbę w Policji Małgorzata Margas rozpoczęła 25 lipca 2002 r. Po kursie podstawowym dostała przydział do logistyki.

– Szybko stwierdziłam, że to nie jest dla mnie i po kilku miesiącach poszłam do dowódcy z prośbą o przeniesienie do kompanii liniowej. Wtedy kobiet nie było w oddziale prewencji nie tylko w Warszawie, ale i całej Polsce. Na pewno nie łatwo mu było podjąć decyzję, ale ostatecznie zostałam przydzielona do VII Kompanii. Zaczęłam służbę patrolową, brałam udział w zabezpieczeniach, nie miałam żadnej taryfy ulgowej, robiłam to samo, co mężczyźni.

Dziś można już tylko domyślać się, że Małgorzata Margas była pilnie obserwowana przez przełożonych, ale najwyraźniej sprawdziła się, bo kilka miesięcy później zapadła decyzja o utworzeniu w OPP w Warszawie XV Kompanii, pierwszej składającej się z kobiet.

Bez taryfy ulgowej

– Od pierwszego dnia jej istnienia pełniłam obowiązki dowódcy drużyny oraz p.o. dowódcy plutonu. Nie powiem, że było łatwo. 60 kobiet ukończyło kurs podstawowy i udzielanie im wsparcia w codziennej służbie było dla mnie dużym wyzwaniem. Dziewczyny musiały nabyć doświadczenia i pewności siebie w służbie patrolowej. Pierwsze służby pełniły w patrolach tzw. mieszanych, czyli z innymi, bardziej doświadczonymi policjantami. Tak było przez kilka miesięcy, a potem przejęłyśmy wszystko na siebie. W tym czasie zabezpieczałyśmy m.in. wizytę papieża Benedykta XVI w Krakowie, czy brałyśmy udział w asyście komorniczej w domu zakonnym Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej w Kazimierzu Dolnym. W 2006 r. po kursie w Szkole Policji w Słupsku zostałam zatwierdzona na dowódcę plutonu. W 2009 r. w OPP przeprowadzono reorganizację. Do naszej kompanii, wtedy już IV, zostało przydzielonych kilku mężczyzn.

W listopadzie 2012 r. asp. szt. Małgorzata Margas pojechała na XXI rotację Jednostki Specjalnej Polskiej Policji (JSPP) w Kosowie, gdzie pełniła obowiązki dowódcy drużyny. Potem do Kosowa w ramach Misji Unii Europejskiej (EULEX) wyjeżdżała wraz z XXVIII i XXXIII rotacją JSPP.

– Misje w Kosowie to ważne doświadczenie, zwłaszcza ta ostatnia była szczególna, bo trwała, gdy Rosja napadła Ukrainę, a Kosowo graniczy z Serbią, sprzyjającą Rosji. Mogło być różnie i wszyscy zdawaliśmy sobie z tego sprawę.

Gdy pełni się służbę w oddziale prewencji, rzadko bywa miło.

– Ale raz było. W 2016 r. zabezpieczaliśmy Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Służba godzinowo była bardzo wymagająca, bo czasami mieliśmy tylko po dwie godziny na sen, ale to była służba budująca. Pamiętam jak schodziliśmy z pól w Brzegach, gdzie były uroczystości i gdy szliśmy zwartym oddziałem, ludzie bili nam brawo. To dodawało siły. Nie czuło się zmęczenia i nie było policjanta, który by narzekał.

Ale to było raz.

– Na przykład 11 listopada 2011 r. podczas Marszu Niepodległości doszło do zamieszek na Placu Konstytucji w Warszawie. W naszą stronę leciały kamienie, słupki żeliwne, dużo kolegów było rannych. Kto wyższy, dostawał. Nie powiem, był strach, ale daliśmy radę. Od 2016 do 2023 r. … był to ciężki okres w służbie, dużo złości i agresji było kierowanych do nas. Policjanci byli opluwani, szarpani. Prawie na każdym zabezpieczeniu też byłam tak traktowana. Musieliśmy to znieść, jeden wspierał drugiego. Najważniejsze, że policjanci trzymali się razem. Bywa tak, że gdy wyjeżdżam na zabezpieczenie czy codzienne patrole towarzyszy mi niepokój, czasem strach, ale nie o siebie, tylko o policjantów, żeby nic im się nie stało. Mamy takie czasy, że ludzie noszą przy sobie noże, maczety, a nawet broń, są pod wpływem środków odurzających, zachowują się nieracjonalnie. Nigdy nie wiemy, co nas może spotkać, każda służba jest zagadką. Różnie jest też ze społecznym szacunkiem do munduru.

Doświadczenie i satysfakcja

W rodzinie asp. szt. Małgorzaty Margas jest wielu mundurowych. Mąż przez lata służył w OPP w Warszawie, starszy syn jest dowódcą drużyny w OPP w Warszawie, a młodszy skończył Wojskową Akademię Techniczną i służy w Kazuniu.

– Na służbie czasami spotykam się z synem i nie raz widziałam zdziwienie w oczach zatrzymanych, gdy mówił do mnie „mamo”. W domu o służbie nie rozmawiamy.

W 2019 r. asp. szt. Małgorzata Margas brała udział w Konferencji Kobiet w Policji w Toledo, poświęconej równouprawnieniu w sektorze bezpieczeństwa.

– Nigdy nie oczekiwałam, że skoro jestem kobietą, to należy mi się jakieś szczególne traktowanie. Wręcz przeciwnie. Byłam i jestem zadaniowana tak samo jak mężczyźni. Tak samo jak oni staram się wywiązywać ze swoich obowiązków. Służba w Policji jest dla mnie nie tylko obowiązkiem, jest też źródłem satysfakcji. Szczególnie dzielenie się doświadczeniem z młodymi policjantami i policjantkami daje poczucie spełnienia.

Andrzej Chyliński

zdj. autor, Jacek Herok