Taki był początek jednego z kilku epizodów ćwiczeń dowódczo-sztabowych „Bieszczady 2024”, które pod koniec listopada odbyły się w województwie podkarpackim. Przez dwie doby kilkaset osób ze służb mundurowych i ratunkowych pod nadzorem Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego sprawdzało sprawność działania w przypadku realnego zagrożenia.
Długa noc
Swoje epizody, jako główne podmioty, miały Państwowa Straż Pożarna, Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe – Grupa Bieszczadzka, Bieszczadzkie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, GAZ System S.A., ORLEN S.A., Policja oraz Podkarpacki Urząd Wojewódzki, w którym znajdował się sztab akcji koordynujący wielowątkowe działania ratownicze i ochronne. We wszystkich epizodach swój udział miała Policja, ale ten główny – „Alert MCI-2024” – należał właśnie do niej. Rozwój wydarzeń w ośrodku „Rewita” nie wróżył nic dobrego. Policjanci z patrolu, którzy dotarli na miejsce, zobaczyli w oknie zamaskowanego mężczyznę z karabinem automatycznym na pasku. W dodatku krzyczał coś w obcym języku. Znaleziono także materiały archiwalne dotyczące zapory w Solinie, a ta znajduje się w zasięgu wzroku.
W takich sytuacjach sprawdzają się procedury. Na zagrożony teren przyjechał komendant powiatowy Policji w Lesku mł. insp. Grzegorz Koczera, który objął dowodzenie akcją. Strażacy, ratownicy medyczni i inne służby musiały teraz słuchać jego poleceń. Gdy nawiązano kontakt z napastnikami, okazało się, że chcą rozmawiać z negocjatorami. Trzeba było ich ściągnąć. I nie tylko ich, bo skoro nieznane osoby posiadały broń palną, alarmowo wezwano Samodzielny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji w Rzeszowie.
Nocne godziny ciągnęły się w nieskończoność, a z nadejściem świtu kłopotów przybywało. Nadeszła wiadomość, że na zboczach góry Jawor grupa turystów wędrująca po lesie została wystraszona przez niedźwiedzia. Turyści rozbiegli się po lesie i pobłądzili. Do akcji wkroczyli ratownicy GOPR-u, wspierani przez policjantów na quadach. W tym samym czasie po drugiej stronie jeziora rozbija się awionetka. Płonie na brzegu. Ktoś wyskoczył na spadochronie, kilka osób znalazło się w zimnej wodzie jeziora… Może się wydawać, że skala zdarzeń jest nie do ogarnięcia, ale wcale tak być nie musi.
Na miejscu działało już Centrum Zarządzania Kryzysowego, w którym znajdował się sztab akcji, a w nim współpracujący ze sobą przedstawiciele wszystkich podmiotów zaangażowanych w działania, podpiętych pod jeden Wielośrodowiskowy Zautomatyzowany System Zarządzania Kryzysowego „Jaśmin”. Dzięki jego wykorzystaniu informacje ze wszystkich środków łączności i monitoringu docierały w jedno miejsce w czasie rzeczywistym. Współpracować nie chcieli tylko przestępcy wciąż przetrzymujący jako zakładników kilku robotników. Nie było więc innego wyjścia i do akcji wkroczyli funkcjonariusze SPKP.
Dwa klucze
– Ćwiczenie miało za zadanie dogrywanie wszystkich służb zapewniających bezpieczeństwo naszemu społeczeństwu. Niesienie pomocy wymaga współpracy. Drugim kluczem było wykorzystanie technologii w zarządzaniu bezpieczeństwem. To były drony wyposażone w różne detektory, obrazy były przekazywanie do sztabu, bo zarządzanie sztabem to jest podejmowanie decyzji, a te wymagają możliwie precyzyjnej informacji przesłanej właściwemu organowi w odpowiednim czasie – powiedział Jan Ziobro, zastępca dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim w Rzeszowie. Po zakończeniu ćwiczeń omówiono szczegóły ich realizacji. Jak bardzo były one złożone, najlepiej świadczy różnorodność wyspecjalizowanych podmiotów, które brały w nich udział – od terenowych jednostek Policji, Państwowej Straży Pożarnej, dwóch brygad obrony terytorialnej do wybranych jednostek Systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego, Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej i Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. Skoncentrowano się na kanałach współpracy i osiągniętych celach oraz na uwagach, które mogą przydać się przy organizacji podobnych ćwiczeń w przyszłości.
– Powiat leski jest nie tylko bardzo atrakcyjny turystycznie, ale również cenny szkoleniowo dla wielu służb dbających o nasze bezpieczeństwo – powiedział komendant KPP w Lesku mł. insp. Grzegorz Koczera. – My się z tego bardzo cieszymy, bo dzięki temu podnosimy swoje kwalifikacje, policjanci mają urozmaicenie służby, a społeczeństwo pewność, że jesteśmy gotowi pomóc, gdy zajdzie taka potrzeba. Wszystko to realizujemy dzięki akceptacji i wsparciu komendanta wojewódzkiego Policji w Rzeszowie.
Andrzej Chyliński
zdj. Andrzej Chyliński