Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Skąd się biorą psy w Policji

Zakład Kynologii Policyjnej Centrum Szkolenia Policji znajduje się nie w Legionowie, gdzie mieści się znana szkoła Policji, lecz w odległych od niej o blisko 80 km Sułkowicach. To tu zaczyna się zawodowa kariera każdego policyjnego czworonoga. W 2022 r. z Sułkowic do służby trafiło 114 psów. Ogółem na koniec ubiegłego roku w naszej formacji było ich 905.

Do Sułkowic wyjechaliśmy z Warszawy o godzinie 8.00 rano. Był luty, pogoda po kilkunastu minutach jazdy kompletnie się załamała. Trzeba było zdjąć nogę z gazu, a wycieraczki z trudem nadążały z usuwaniem śniegu z przedniej szyby. Dotarliśmy więc lekko spóźnieni, ale na nasze szczęście jadące kilkaset kilometrów psiaki, które tego dnia miały przystąpić do kwalifikacji zawodowej, spóźniły się znacznie bardziej niż my. Dzięki temu mogliśmy spokojnie porozmawiać z ekspertem Zakładu Kynologii Policyjnej CSP o tym, jak wygląda selekcja psów, co to są za zwierzęta i skąd pochodzą.

– Psy, które trafiają do Sułkowic, są przywożone do nas przez swoich właścicieli. Celowo używam w tym miejscu słowa „właściciel”, gdyż nie zawsze jest to hodowca. Może to być osoba, która specjalizuje się w wyszukiwaniu psów, którymi stara się potem zainteresować Policję, Straż Graniczną czy wojsko. My tych psów potrzebujemy najwięcej, ale i wymagania w stosunku do nich mamy bardzo wysokie. W 2022 r. z tych już wstępnie wytypowanych przez właścicieli poddaliśmy kwalifikacji 460 i tylko 114 sprostało wymogom. Zdecydowana większość to psy w typie owczarka niemieckiego czy belgijskiego, psy tzw. pracujące, z rodowodem. Rodowód jest dla nas ważny, ale jako świadectwo dokumentujące pochodzenie, a nie czystość rasową. Rasowe, wystawowe psy mają małą szansę przejść przez sito kwalifikacyjne. Nawet wystawowy owczarek będący championem niekoniecznie poradzi sobie z trwającym pięć miesięcy szkoleniem. Na przykład labradory nie trafiają się już prawie w ogóle – czyste rasowo pieski na wystawie wyglądają pięknie, ale nie mają zbyt dużej ochoty do pracy – dotyczy to wszystkich ras – opowiada kom. Paweł Pińczuk.

WĄCHAJĄCE, GRYZĄCE I BOJOWE

Czworonogi w Policji to trzy podstawowe specjalizacje: psy tropiące do wyszukiwania zapachów materiałów wybuchowych, narkotyków, zwłok ludzkich lub innych zadań związanych z pracą węchową. Kolejną kategorię będą stanowić psy patrolowe i patrolowo-tropiące, które w żargonie policyjnym czasem nazywa się psami „gryzącymi”. Najtrudniejsze do pozyskania i najrzadsze są natomiast psy bojowe dla kontrterrorystów z CPKP „BOA”. Są to zwierzęta stabilne emocjonalnie i silne psychicznie. Ich zachowanie w bardzo różnych warunkach ma być przewidywalne i muszą być ciche – nie mogą szczekać. Taki pies powinien się doskonale socjalizować z całym zespołem, gdyż stanowi jego część. Oczywiście w samym CPKP „BOA” musi być też człowiek, który chce pracować z psem. Zabawa, karmienie, sprzątanie kojca psa to codzienność – tzw. warunki bojowe czy ćwiczenia to tylko mały fragment tego, na czym polega praca z psem. Niewielu policjantów, marząc o tym, żeby zostać kontrterrorystą, planuje jednocześnie zostać przewodnikiem psa. Pies musi czuć, że ma oparcie w swoim opiekunie, a na to trzeba sobie zapracować.

ILE ZA PIESKA?

Pogoda nieco się ustabilizowała, psy z ich opiekunami dotarły na miejsce. Pierwszy właściciel przyjechał z dwoma owczarkami niemieckimi – Oryksem i Uno oraz dwoma owczarkami holenderskimi – Miką i Shirą. Piąty i ostatni tego dnia w kolejce był Kodi – owczarek niemiecki. Jego pani szkoliła go już do zawodów sportowych i była pewna, że jej owczarek dostanie pracę w Policji. Podobno doskonale wie, po co ma zęby i jak je używać, nie szczeka i wie, jak reagować na człowieka, który zechce wejść z nim w konfrontację.

Osoby, które dziś przyjechały tu ze swoimi podopiecznymi, całe zawodowe życie zajmują się psami i nie jechały tu w ciemno. Właścicielka Kodiego przyjechała do Sułkowic po wielu latach przerwy. Do niedawna wyselekcjonowane przez nią psy trafiały do niemieckiej policji. Niemcy po prostu płacili za nie znacznie lepiej. W 2023 r. zaczęły obowiązywać nowe założenia centralnego doboru psów do użycia w Policji. Jeszcze w 2022 r. za psy spełniające wyśrubowane wymagania polska Policja płaciła od 4 tys. zł do 7 tys. zł w kategorii związanej z tropieniem śladów i wyszukiwaniem zapachów. W kategorii patrolowej i patrolowo-tropiącej od 5 tys. zł do 8 tys. zł i od 9 tys. zł do 12 tys. zł w kategorii bojowej. Nie jest to mało, ale… podkreślamy raz jeszcze – Policja potrzebuje psów wyjątkowych, o ściśle określonych cechach. Z analiz przeprowadzonych w Biurze Prewencji KGP w porozumieniu z komendami wojewódzkim i KSP wyciągnięto następujący wniosek: dotychczasowe stawki za psy pozyskiwane do użycia w Policji stwarzały ograniczenia w możliwościach nabycia wartościowych psów oraz były powodem niskiego zainteresowania hodowców współpracą z Policją. Najlepsze psy nie były w ogóle proponowane do poddania kwalifikacji przez Policję. Stawki rynkowe za takie psy, jakich potrzebuje nasza formacja, były wielokrotnie wyższe.

W związku z tym opracowano nowe założenia. Aktualnie ceny w wyżej podanych kategoriach za psa to kolejno: 8 tys. zł – 10 tys. zł, 10 tys. zł – 12 tys. zł i 18 tys. zł – 20 tys. zł. To skłoniło właścicielkę Kodiego, żeby tym razem z psem przyjechać do Sułkowic, zamiast jechać za Odrę.

KOMISJA LEKARSKA

Psy, które trafiają do naboru, mają nie mniej niż 12 miesięcy. Dlaczego? Młodszy pies może być nieco tańszy, ale nadal rośnie, zmienia się, dojrzewa jego psychika. Może się okazać, że siedmiomiesięczne zwierzę, w którym ulokowano nadzieję, czas i pieniądze, kilka miesięcy później już nie rokuje. Tak więc mile widziane są dopiero starsze pieski. Najpierw trafiają na badania lekarskie do policyjnego weterynarza wraz z dokumentacją medyczną oraz świadectwem pochodzenia.

Dokumenty te zapewnia hodowca. Jest to przede wszystkim pięć zdjęć RTG, które weterynarz wnikliwie ocenia i porównuje to, co widzi na ekranie monitora, z tym, jak wygląda i jak zachowuje się pacjent. Każdy pies zostaje dokładnie zbadany, oglądany jest każdy ząb. I tu już na samym początku poległ Oryks – na jednym z kłów pojawił się poważny ubytek, niemalże otwarty kanał. Pozostała czwórka została uznana za idealnie zdrowe, choć najmłodsza i najmniejsza Mika bardzo utrudniała badania, gdyż chciała się bawić i trudno było ją przekonać, żeby dostosowała swoje zachowanie do zasad obowiązujących u weterynarza.

APORTOWANIE I GRYZIENIE

Aportowanie to nie jest bardzo wymagające zadanie, jednak dziś pada śnieg, rzucona piłka jest mokra i zimna. Psy niechętnie ją przynoszą. Ale nie to stanowi wyzwanie. Aportowanie poprzedza jeden lub kilka wystrzałów z broni czarnoprochowej. Pies ma nie zwracać uwagi na wystrzały, hałas nie może sprawić, że straci zainteresowanie piłką, którą ma znaleźć i przynieść. Jeśli podkuli ogon czy ucieknie, to będzie koniec nadziei jego pana na dobry zarobek. Jak twierdzi kom. Paweł Pińczuk, każdego psa można przyzwyczaić do huku i uwarunkować tak, żeby nie reagował. Ale wystarczy zmienić dźwięk wystrzału czy otoczenie, w którym pies będzie poddany podobnemu testowi, i zwierzę znowu się wystraszy. Dlatego reakcję na hałas sprawdzamy na różnych etapach i na różne sposoby. Tego testu nie przeszła niedojrzała jeszcze emocjonalnie Mika.

NI TO TYGRYS, NI WYDRA

Następny egzamin to reakcja na bat i sprawdzenie, czy pies wie, po co ma zęby. W tym celu właściciel przypina go długą linką do słupka, a tester podchodzi do niego z biczem w dłoni – druga ręka jest zabezpieczona gryzakiem. Testujący prowokuje psa, krzycząc na niego i markując uderzenia – oczywiście pies nie otrzymuje żadnych ciosów. Sprawdzana jest wyłącznie jego reakcja na atak. Test jest zaliczony, jeśli zwierzę nie wystraszy się uzbrojonego napastnika i zaatakowane zacznie się bronić. Stąd trafiamy do symulatorni. Jest to parterowy budynek z kilkoma dostępnymi z korytarza różnie umeblowanymi pomieszczeniami. Odkurzacze, suszarki do włosów, naczynia, wózki dziecięce, zabawki. Pies nagle w jednym z pomieszczeń zostaje zaatakowany przez testera, w rolę którego wciela się kom. Paweł Pińczuk. Kodi reaguje bezbłędnie – omija dziecięcy wózek i rzuca się na przedramię agresora zabezpieczone „gryzakiem”. Oczywiście daje się odwołać, jeśli dostanie takie polecenie od swojej pani. Pozostałe psy zachowują się tak samo.

Z równowagi nie są w stanie wytrącić ich ani potężny pluszak udający tygrysa, ani hałas przewracanych naczyń czy odgłosy włączanych urządzeń AGD. Wszystkie zwracają uwagę na wiszące w jednym z mieszkań futro z wydry, ale szybko tracą nim zainteresowanie. Podobno kiedyś jeden z piesków przez futro nie zdał egzaminu, gdyż tak się w nim zakochał, że za nic nie chciał się z nim rozstać. Widocznie nikt mu nie powiedział, że od dekad wydra nie jest w modzie.

UMOWA O PRACĘ

Ostatni test przeszły tylko dwa psy – owczarki niemieckie Uno i Kodi. Shira niby poradziła sobie z ostatnim zadaniem, ale bardzo przy tym szczekała, zgubił ją temperament, być może za kilka miesięcy jej się uda. Teraz właściciele psów dostaną tzw. kartę kwalifikacyjną oraz dokument zobowiązujący do dostarczenia psa do Sułkowic w dniu rozpoczęcia szkolenia. Psy zostaną przydzielone poszczególnym komendom wojewódzkim i ich przedstawiciele podpiszą z dotychczasowymi właścicielami czworonogów umowy kupna-sprzedaży. Potem trafią do swoich przewodników. Z nimi utworzą drużyny i rozpocznie się trwające pięć miesięcy szkolenie.

TOMASZ DĄBROWSKI

zdj. Jacek Herok