Zazwyczaj wizyty tak ważnych osób w Polsce jak prezydenci USA planowane są z miesięcznym wyprzedzeniem. Tego rodzaju operacje wymagają zaangażowania w miejscu wizyt dodatkowych sił i środków, opracowania tras przejazdów, wyłączenia z ruchu znacznych części miasta. Tym razem na wszystko nie było tyle czasu, bo decyzja o przylocie Joe Bidena do Polski zapadła 21 marca br., czyli zaledwie cztery dni przed wizytą.
Pierwszym etapem była wizyta w podrzeszowskiej Jasionce i spotkanie z amerykańskimi żołnierzami 82. Dywizji Powietrznodesantowej i Prezydentem RP Andrzejem Dudą w G2A Arena. Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie w ramach operacji „Granica” prowadziła podoperację „Wizyta”. Policjanci ruchu drogowego i oddziałów prewencji zabezpieczali rejon Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka oraz drogi dojazdowe do lotniska. Wspierali ich funkcjonariusze pionów kryminalnych i kontrterrorystycznych.
Wieczorem prezydent USA przyleciał do Warszawy. W tym momencie dla stołecznych policjantów rozpoczęła się operacja „Wizyta 2”. Joe Biden z lotniska na Okęciu przejechał do centrum miasta i zamieszkał w hotelu Marriott, czyli tam gdzie ostatnio zawsze zatrzymują się amerykańscy prezydenci przyjeżdżający do Warszawy. Następnego dnia udał się do Pałacu Prezydenckiego, na Stadionie PGE Narodowym spotkał się z uchodźcami z Ukrainy, a wieczorem wygłosił przemówienie na dziedzińcu Zamku Królewskiego. Były to więc miejsca i trasy przejazdu doskonale znane nie tylko polskim służbom, ale także amerykańskiej Secret Service, dbającej o bezpieczeństwo prezydenta USA. To na pewno ułatwiło zadanie polskim i amerykańskim służbom, ale o rutynie nie było mowy.
Wcześniej sprawdzono bardzo dokładnie pod względem pirotechnicznym trasy przejazdu, hotel, miejsca spotkań i Stadion PGE Narodowy. Część ulic całkowicie wyłączono z ruchu kołowego, a na wielu wprowadzono ograniczenia poruszania się pieszych. Wśród przechodniów i turystów zainteresowanych przejazdami prezydenckiej kolumny pracowali nieumundurowani policjanci. Snajperów nie sposób było wypatrzeć, choć też byli na swoich stanowiskach.
Wizytę prezydencką zabezpieczali funkcjonariusze oddziałów prewencji z niemal całego kraju, dla których pobyt w Warszawie był tylko krótkim przestojem w drodze na służbę lub ze służby na wschodniej granicy.
ANDRZEJ CHYLIŃSKI
zdj. autor