Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Filar dżihadu

Sposobów finansowania działalności terrorystycznej jest bardzo wiele. Zmieniająca się rzeczywistość wciąż rodzi nowe. Można je klasyfikować i analizować na różne sposoby, ale tak naprawdę liczy się tylko, jak skuteczny jest konkretny sposób, to znaczy, czy jest w stanie zapewnić realizację celów, jakie postawili przed sobą dżihadyści.

Pojawienie się na terrorystycznej mapie świata Państwa Islamskiego stworzyło nową jakość w kwestii finansowania działalności terrorystycznej. W tym przypadku bowiem pieniądze potrzebne są nie tylko na finansowanie zamachów lub utrzymanie kilku czy kilkudziesięciu bojowników, a nawet kilkusetosobowej grupy, ale na utrzymanie organizacji naśladującej państwo ze wszystkimi jego instytucjami.

Pieniądze przeznaczane na organizację zamachów stanowią niewielką część budżetów grup terrorystycznych. Znacznie większe środki przeznaczane są na utrzymanie organizacji i stowarzyszeń, których jednym z zdań jest rekrutowanie nowych członków i uprawianie propagandy, finansowanie ośrodków szkolenia, meczetów i sal modlitewnych, w których zradykalizowani imammowie nawołują do dżihadu. Część pieniędzy trafia do rodzin zamachowców samobójców.

Niektóre sposoby finansowania znane są i stosowane od lat, m.in. przez najgroźniejszą do czasu pojawienia się Państwa Islamskiego organizację terrorystyczną, czyli Al-Kaidę. To porwania dla okupu i datki przekazywane przez bogatych mieszkańców niektórych państw rejonu Zatoki Perskiej. Państwo Islamskie dołożyło handel ropą i podatki, a Talibowie produkcję narkotyków i handel nimi na niespotykaną dotąd skalę.

NARKOTYKI

Narkotyki, głównie haszysz i opium, od zawsze zapewniały dochody organizacjom terrorystycznym. Nigdy jednak w takiej skali, jak obecnie. Centrum produkcji opium był i pozostaje Afganistan, głównie ze względu na słabość lokalnej władzy, która nie miała i wciąż nie ma ani woli, ani środków, by niszczyć nielegalne uprawy. Zachód także nie widział w tym problemu, dopóki zyski pozwalały finansować partyzantkę mudżahedinów walczących z ZSRR. Dziś jednak zyski trafiają do Talibów, którzy pojawili się w Afganistanie na początku lat 90. I są to zyski ogromne, liczone w setkach milionów dolarów rocznie. Ponieważ rynki Europy i Azji są w stanie wchłonąć każdą ilość opium i heroiny, areał upraw powiększa się z roku na rok, by osiągnąć obecnie prawie 250 tys. hektarów. W 2006 r. według danych Biura ds. Narkotyków i Przestępczości ONZ (UNODC) produkcja opium przekroczyła 6 tys. ton. Jest to możliwe także dzięki aktywności i lojalności miejscowej ludności, od których Talibowie skupują wyprodukowany towar za przyzwoitą jak na tamtejsze warunki cenę. Początkowo Talibowie handlowali tylko opium, dość szybko jednak zorientowali się, że zyski znacząco można powiększyć, produkując i sprzedając heroinę. Niebawem na kontrolowanych przez nich terytoriach powstało kilkadziesiąt laboratoriów produkujących ten narkotyk.

Sukcesy odnoszone przez Talibów sprawiły, że narkotykowym biznesem zainteresowali się liderzy Państwa Islamskiego, a ponieważ w Syrii i Iraku nie ma odpowiednich warunków do uprawy maku, jego przedstawiciele coraz częściej pojawiają się pod Hindukuszem.

ROPA NAFTOWA

Na razie jednak głównym sposobem pozyskiwania funduszy przez terrorystów spod znaku czarnego sztandaru jest tzw. czarne złoto. Dżihadyści z Państwa Islamskiego przez kilkanaście miesięcy osiągnęli to, co wcześniej nie udało się żadnej organizacji terrorystycznej, nawet bardzo bogatej w szczytowym okresie swojego funkcjonowania Al-Kaidzie, czyli niezależność finansową. Było to możliwe głównie dzięki zajęciu pól i instalacji naftowych. Uruchomienie produkcji i otwarcie szlaków handlowych pozwoliło im w krótkim czasie zgromadzić majątek szacowany nawet na 2 mld dolarów. Dzienny zysk, w okresie największego wydobycia, liczony był nawet na 2–3 mln dolarów.

Ropa naftowa sprzedawana jest na terenie Państwa Islamskiego, ale główny dochód pochodzi z jej eksportu. Nielegalnymi szlakami trafia niemal wszędzie, kupców gotowych płacić za nią dżihadystom nie brakuje. Przez cały łańcuch pośredników trafia nawet do tych państw, które oficjalnie są ich wrogami. Zdaniem niezależnego dziennikarza Benjamina Halla ropa cysternami i prymitywnymi ropociągami trafia m.in. do Turcji, Kurdystanu, a nawet części Syrii kontrolowanej przez Baszara al-Asada.

Bombardowanie instalacji naftowych przez koalicję walczącą z Państwem Islamskim znacząco ograniczyło dochody dżihadystów, a ponieważ udało się zniszczyć skarbiec zlokalizowany w irackim Mosulu, zmuszeni byli nawet zmniejszyć pensje wypłacane bojownikom. Ale utratę jednego źródła finansowania starają się natychmiast zastąpić innym. Wiadomo już, że liczne grupy bojowników Państwa Islamskiego pojawiły się w Libii. Ich celem jest opanowanie tamtejszych bogatych złóż ropy naftowej.   

SPONSORING

Dla nikogo nie jest tajemnicą, że działalność wielu organizacji terrorystycznych jest możliwa tylko dzięki wsparciu finansowemu bogatych sponsorów z wielu krajów głównie Bliskiego Wschodu.

W opublikowanym w 2013 r. opracowaniu Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych pt. „Udział salafitów i wahabitów w dostarczaniu broni zbrojnym grupom na świecie” czytamy: Od lat 80. XX w. Arabia Saudyjska jest głównym źródłem finansowania organizacji terrorystycznych. Podobnie raport amerykańskiej komisji badającej zamachy z 11 września 2001 r. bezpośrednio wskazał na Arabię Saudyjską jako głównego sponsora działalności Al-Kaidy. Wiele lat po zakończeniu prac komisji niewiele się zmieniło. Z informacji przesłanej w 2009 r. przez amerykańską sekretarz stanu Hillary Clinton, a ujawnionej przez serwis WikiLeaks, można się dowiedzieć, że Arabia Saudyjska wciąż jest najważniejszym źródłem finansowania Al-Kaidy, Talibów, Lashkar-e-Taiba oraz innych organizacji terrorystycznych.

Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że terrorystów nie finansują rządy tych państw, tylko ich bogaci obywatele. Choć i od tej zasady zdarzają się wyjątki. Powszechnie wiadomo na przykład, że przed wybuchem wojny domowej w Syrii rząd Baszara al-Asada wspierał Hezbollah, za co ten odwdzięcza mu się, wspomagając go w walkach z rebeliantami. Podobnie Iran. Różnica jest taka, że oba te państwa, inaczej niż świat zachodni, nie traktują Hezbollahu jako organizacji terrorystycznej. Lista grup uznawanych przez Zachód za terrorystyczne, a wspieranych przez te dwa państwa, jest znacznie dłuższa, tak samo jak lista państw, z których pochodzą donatorzy. Był na niej przywódca Libii Muammar Kadafi, są na niej obywatele Kuwejtu i Kataru. Z tego ostatniego pieniądze mają płynąć zarówno do Frontu al-Nusra, Al-Kaidy, Talibów, a nawet egipskiego Bractwa Muzułmańskiego.

Wsparcie, jakie trafia do dżihadystów, liczone jest w milionach dolarów, od kilku do kilkudziesięciu, w zależności od wielkości organizacji i celów, jakie przed sobą stawia. Pieniądze najczęściej nie trafiają do bojowników bezpośrednio. Zwykle przechodzą przez wiele organizacji, które oficjalnie przedstawiają się jako organizacje religijne, pomocowe czy edukacyjne.   

Najlepszym przykładem jest Al-Kaida. Jej współzałożyciel i szef Saudyjczyk Usama ibn Ladin początkowo sam finansował organizację, korzystając ze swojego ogromnego majątku. Potem Al-Kaida otrzymywała i nadal otrzymuje wsparcie od licznych darczyńców pochodzących nie tylko z Arabii Saudyjskiej.

Zbiórki funduszy na rzecz organizacji terrorystycznych często organizowane są tam, gdzie rozwinęły się i zradykalizowały społeczności muzułmańskie. Czasami darczyńcy mają świadomość, kogo wspierają, ale nie zawsze. Zdarza się, że datki składane w meczetach bądź wrzucane do puszek na ulicach oficjalnie mają trafić do islamskich organizacji charytatywnych. Ale okazuje się, że charytatywny jest tylko szyld. W dużych i homogenicznych społecznościach, jakie powstały w dzielnicach niektórych miast Zachodniej Europy, jak np. w osławionej brukselskiej dzielnicy Molebeek, nakładane są także nieformalne podatki na prowadzących działalność gospodarczą. I bynajmniej nie są one dobrowolne.      

INNE ŹRÓDŁA FINANSOWANIA

Jest ich wiele, a wpływy, które generują, są bardzo zróżnicowane. Należą do nich handel zrabowanymi dziełami sztuki starożytnej, metalami szlachetnymi, grabieże syryjskich i irackich miast (z banku w zajętym przez Państwo Islamskie irackim Mosulu zrabowano 400 mld dolarów), podatki i opłaty od ludności mieszkającej na terenie kontrolowanym przez terrorystów. Pojawiają się też informacje o zaopatrywaniu czarnego rynku ludzkimi organami. Jak twierdzi bliskowschodni korespondent „The Independent” Patrick Cockburn, bojownicy Państwa Islamskiego handlują ciałami bojowników kurdyjskich oraz organami pozyskiwanymi od tysięcy wrogów islamu.

CO DALEJ...

To głównie dzięki pieniądzom szeregi Państwa Islamskiego zasilane są wciąż nowymi ochotnikami. To dzięki nim ochotnicy dostają do ręki nowoczesną broń. To dzięki pieniądzom Państwo Islamskie jest w stanie opłacać całe siatki szpiegów, dzięki którym w dużej mierze odnosiło tak spektakularne sukcesy militarne. To także dzięki środkom finansowym organizacje terrorystyczne są w stanie zorganizować i przeprowadzić atak terrorystyczny o dowolnej skali. O ile jednak można sobie wyobrazić, że kiedyś pieniądze z handlu ropą się skończą, a może nawet uda się zlikwidować uprawy maku w Afganistanie, to jednak trudno sobie wyobrazić, że w dającej się wyobrazić przyszłości znikną ludzie gotowi finansować terroryzm. A nawet jeśli, to niemal na pewno terroryści znajdą nowy sposób finansowania swojej działalności. 

Klaudiusz Kryczka
rys. Piotr Maciejczak

Pisząc artykuł, korzystałem z książek: „Państwo Islamskie” Patricka Cockburna, „ISIS Państwo Islamskie” Benjamina Halla i „Atlasu Radykalnego Islamu” pod red. Xaviera Raufera.

 

– Są setki tych, którzy pragną przeprowadzić męczeńskie operacje, ale nie mogą znaleźć środków, aby się wyposażyć. Więc finansowanie jest głównym filarem dżihadu.

Mustafa Abu Al-Jazid
nieżyjący już lider Al-Kaidy i skarbnik Usamy ibn Ladina