Mikołajki to żeglarska stolica Polski. Na co dzień mieszka tu 4 tys. ludzi, ale latem przyjeżdża kilkadziesiąt tysięcy turystów z całego świata, żeby pływać skuterami, żaglówkami, motorówkami i jachtami. Nad ich bezpieczeństwem czuwają policjanci z miejscowego komisariatu, który nie jest typową jednostką specjalistyczną. Służy w nim 15 policjantów, ale uprawnienia i przeszkolenie do pracy na wodzie ma trzech. Dlatego patrole na jeziorach są wystawiane, gdy zwiększa się na nich ruch, czyli od maja do września.
PRZYGOTOWANIA
Za chwilę asp. sztab. Andrzej Jaźwiński, pełniący obowiązki komendanta KP w Mikołajkach, i sierż. Krystian Zapadka, dzisiaj oddelegowany z KPP w Mrągowie, rozpoczną służbę na wodzie. Obaj mają uprawnienia ratownika i stermotorzysty. Pierwszy pracuje w Policji od 1994 r., a drugi służbę rozpoczął w 2013 r. Będą patrolować okoliczne jeziora, a szczególnie kontrolować sterników, którzy nie stosują się do znaków żeglugowych.
Po odprawie jadą na przystań, gdzie zacumowana jest ich łódź Sportis S-6200/K. To nowoczesny sprzęt. Ma 200-konny silnik, który pozwala osiągnąć prędkość ponad 80 km/h. 4-osobowa kabina jest przeszklona i ogrzewana. Policjanci wchodzą na pokład łodzi. Mają ze sobą koła, rzutki i kamizelki ratunkowe, a także alkomat, lornetkę i torbę R1 ze sprzętem do udzielania pierwszej pomocy.
Asp. sztab. Andrzej Jaźwiński podnosi banderę. – Krystian, sprawdź stan oleju w silniku – mówi do kolegi.
– Jest w porządku – odpowiada sierżant. Za chwilę montują radiostację i echosondę, czyli urządzenie do pomiaru głębokości wody. Łódź jest gotowa. Można wypływać.
NA CZERWONYM ŚWIETLE
Policjanci patrolują Jezioro Mikołajskie. Widzą, że na szlaku żeglownym stoi motorówka. Dwaj wędkarze łowią ryby. Podpływają do nich.
– Dzień dobry. Panowie, tutaj nie wolno kotwiczyć. Proszę się stąd usunąć, bo jest to miejsce do żeglugi – mówi sierż. Krystian Zapadka.
Pouczeni wędkarze odpływają. Funkcjonariusze obserwują okolicę mostu, który jest w remoncie. Ruch łodzi odbywa się pod nim wahadłowo, jest regulowany sygnalizacją świetlną, bo można przepłynąć tylko pod jednym przęsłem. Właśnie na czerwonym świetle przepływa jakaś motorówka. Policjanci błyskawicznie interweniują.
– Proszę wyłączyć silnik. Popełnił pan wykroczenie – mówi sierżant. – Jakie – dopytuje ze zdziwieniem sternik. Policjant wskazuje sygnalizator, którego on nie zauważył. – Przepraszam, ale go nie widziałem – wyjaśnia mężczyzna.
Funkcjonariusze proszą sternika o dowód osobisty. W tym przypadku nie żądają pokazania uprawnień do kierowania łodzią, bo ma ona silnik do 10 kW i uprawnienia do jej prowadzenia nie są wymagane.
– Dzisiaj pana pouczamy – mówi asp. sztab. Andrzej Jaźwiński.
– Obiecuję, że już będę uważał – zapewnia sternik i życzy policjantom spokojnej służby.
WSPÓŁPRACA NA WODZIE
Policyjny patrol spotyka ratowników z Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Właśnie zabezpieczają regaty o Puchar Burmistrza Mikołajek, w których startuje kilkadziesiąt jachtów.
– Cześć. Do której zawody? – pyta asp. sztab. Andrzej Jaźwiński.
– Trudno powiedzieć, bo mamy jeszcze sześć biegów – mówi ratownik.
– Wszystko w porządku? – dopytuje policjant.
– Na razie spokojnie, jest mało wywrotek – odpowiada.
– Jakby coś, będziemy w rejonie. Do zobaczenia – żegnają ratowników funkcjonariusze.
Policja i MOPR współpracują ze sobą przy ratowaniu tonących i poszukiwaniu ciał tych, którzy przecenili swoje umiejętności pływackie. W patrolach mieszanych z policjantami biorą udział też strażnicy leśni, przedstawiciele Urzędu Żeglugi Śródlądowej czy Państwowej Straży Rybackiej.
ZAKAZ FALOWANIA
Policyjna łódź płynie na jezioro Tałty. Po drodze policjanci sprawdzają rejon portu przy hotelu Gołębiewski. Obserwują, czy łodzie nie pływają w półślizgu, bo to powoduje powstawanie dużych fal. Są one niezwykle uciążliwe, gdy dotrą do portów, bo wówczas łodzie się kołyszą i obijają o siebie lub przystanie, co powoduje ich niszczenie. Policjanci mijają strefę zakazu wytwarzania fal. Asp. sztab. Andrzej Jaźwiński rozpędza łódź prawie do 80 km/h. Prowadzenie jej przy takiej prędkości nie jest proste. Należy być czujnym, bo ruch na akwenie jest w sezonie bardzo duży.
Są już na jeziorze Tałty. Płyną powoli przy linii brzegowej. Sprawdzają, czy kąpiący się nie wpływają na szlak żeglowny. Na kąpieliskach jest jednak mało ludzi – kiepska pogoda. Postanawiają podpłynąć do jednej z pobliskich przystani. Pytają jej właściciela, czy potrzebuje pomocy, czy dzieje się coś niepokojącego. Okazuje się, że jest OK. Policjanci ruszają dalej, teraz na jezioro Śniardwy.
NAJWIĘKSZE W POLSCE
Sprawdzają, jaki jest ruch na szlaku wodnym, i czy nikogo nie zniosło na mieliznę, których jest tutaj sporo. Niekiedy głębokość wody ma 80 cm, a na dnie sporo kamieni. Żegluga po Śniardwach nie należy więc do najbezpieczniejszych. W najszerszym miejscu jezioro ma 20 km. Miejscowi policjanci mawiają, że łatwiej znaleźć pióro w lesie niż człowieka pod wodą. Na szczęście na Mazurach utonięć jest niewiele, ale nikt z nich nie zapomni tragedii z 21 sierpnia 2007 roku. Wichura powywracała jachty w kilka sekund, utonęło 12 osób, kilkanaście było rannych. Asp. sztab. Andrzej Jaźwiński miał tego dnia służbę, uczestniczył w akcji ratunkowej. Za udział w niej otrzymał podziękowania, dyplom i odznaczenie od ówczesnego ministra spraw wewnętrznych i administracji Władysława Stasiaka.
– Burza. Wiatr wiał z prędkością do 120 km/h, zdemolował w 20 minut całe Mikołajki – wspomina asp. sztab. – Akcja poszukiwawcza na wodzie trwała 2 tygodnie. Cały czas brałem w niej udział. Nie są to miłe widoki, gdy wyciąga się ciała ludzi, a szczególnie młodych. To była największa tragedia na Mazurach, od kiedy służę w Policji – zamyśla się.
DROGIE I SZYBKIE ŁODZIE
– Zawracamy w stronę Mikołajek – decyduje asp. sztab. Andrzej Jaźwiński. Znowu płyną z prędkością 80 km/h. Na jeziorach mazurskich, oprócz stref wyznaczonych, nie ma ograniczeń prędkości. Można pędzić, jak niektórzy mawiają, ile fabryka dała. Niektóre łodzie rozpędzają się do 120–130 km/h. To te bardzo drogie i ekskluzywne, spalające ogromne ilości paliwa.
– Tankuje się do nich nawet 1200 litrów benzyny. Żeby nimi pływać, trzeba mieć w rodzinie szejka z Arabii Saudyjskiej – śmieje się asp. sztab. Andrzej Jaźwiński.
Lepiej nimi jednak nie szarżować, bo o kolizję, czy wypadek nietrudno. Zwłaszcza w sezonie letnim, gdy na wodzie mnóstwo jednostek pływających. Policjanci potwierdzają, że do takich zdarzeń dochodzi, ale najczęściej z udziałem żaglówek i statków pasażerskich. Podkreślają, że wtedy trudno rozsądzić, kto spowodował zderzenie, bo na wodzie nie widać śladów hamowania, a relacje sterników są zazwyczaj rozbieżne.
Policyjna łódź dopływa do przesmyku zwanego Przeczką. Prowadzi na Jezioro Mikołajskie. Po lewej stronie widać maszt, który sygnałami błyskowymi ostrzega żeglarzy o groźnych zjawiskach atmosferycznych.
BRAK DOKUMENTÓW
Jezioro Mikołajskie. Policjanci są w miejscu, gdzie obowiązuje zakaz wytwarzania fal. Niedaleko nich pędzi duża łódź. Jej sternik nie zwraca uwagi na zakaz. Zostaje zatrzymany do kontroli.
– Niech pan wyłączy silnik – mówi sierż. Krystian Zapadka.
Prosi mężczyznę o dowód osobisty, patent żeglarski i dokument rejestracyjny łodzi. Okazuje się, że tego ostatniego nie posiada. Policjanci kontaktują się z dyżurnym KPP w Mrągowie. Trzeba sprawdzić sternika w policyjnych bazach danych. Funkcjonariusze pytają, czy na pokładzie są kamizelki ratunkowe i badają alkomatem stan trzeźwości sternika.
– Tutaj trzeba pływać spokojnie, bo są porty. Duża fala powoduje, że niszczą się łodzie – wyjaśnia sternikowi asp. sztab. Andrzej Jaźwiński i wręcza mu stuzłotowy mandat za brak dokumentów i nieprzestrzeganie znaków.
Latem policjanci mają podobnych interwencji kilkanaście dziennie.
KONIEC SŁUŻBY
Zbliża się godz. 17. Policyjna łódź płynie do przystani. Mijają jacht, którego pasażerowie ich pozdrawiają. To taki miły żeglarski zwyczaj. Często spotykany na jeziorach mazurskich. Biało-niebieska łódź dobija do pomostu. Policjanci zabierają z łódki sprzęt. Jadą do komisariatu, gdzie rozpisują dokumentację i zdają broń.
Służba przebiegła spokojnie. Żaden z kontrolowanych sterników nie był pod wpływem alkoholu. Kiedyś łapali kilkunastu pijanych w sezonie, ale z każdym rokiem jest ich mniej. Dzisiaj interwencji było niewiele, ale to się zmieni, gdy nadejdzie letni sezon.
ARTUR KOWALCZYK
zdj. autor
Ludzie i sprzęt
– Ścigają i zatrzymują sprawców przestępstw i wykroczeń, którzy łamią przepisy żeglugowe. Dbają też o bezpieczeństwo pływających, kąpiących się i uprawiających sporty wodne – to m.in. zadania policjantów, którzy pełnią służbę na wodzie i terenach przywodnych.
W polskiej Policji są cztery komisariaty specjalistyczne, w których pracują policyjni wodniacy: w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu. Działa też 6 komórek wodnych, które znajdują się w strukturach komend miejskich w: Bydgoszczy, Toruniu, Włocławku, Gdańsku, Olsztynie i Szczecinie. Dla przykładu, w ub.r. na wodach i terenach przywodnych w całej Polsce pełniło służbę, w formie stałej, 153 funkcjonariuszy, a także 389 policjantów z komórek sezonowych. Mieli do dyspozycji 328 jednostek pływających. W 2015 r. Policja kupiła 18 motorówek za około 2,7 mln zł. Warto podkreślić, że przed dwoma laty Komenda Główna Policji kupiła 32 łodzie, 2 pontony i skuter, które kosztowały 6 541 684,31 zł. Wśród nich były dwie superszybkie motorówki dla Biura Operacji Antyterrorystycznych KGP. Każda z nich napędzana jest dwoma silnikami o łącznej mocy 500 KM. W 2016 r. KGP planuje zakup 12 łodzi, które będą dofinansowane z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Przydadzą się one do patrolowania rzek i jezior, bo na nich najczęściej dochodzi do wypadków. Ze statystyk policyjnych wynika, że w ub.r. utonęło 571 osób. Najwięcej ludzi straciło życie w: rzece (153), jeziorze (141), stawie (110) i zalewie (57). Wypadki wynikały m.in. z nadmiernej brawury, słabego rozeznania akwenu, nieumiejętności pływania, picia alkoholu, niestosowania kamizelek ratunkowych, a także braku nadzoru dorosłych nad dziećmi.