Pierwsza komórka minersko-pirotechniczna w Policji powstała w sierpniu 1990 r. w Wydziale Antyterrorystycznym Komendy Stołecznej Policji.
Kolejne utworzono we wrześniu przy kompaniach antyterrorystycznych oddziałów prewencji Policji KWP w: Białymstoku, Gdańsku, Katowicach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, Wrocławiu, a także przy Plutonie Antyterrorystycznym Komisariatu Policji Centralnego Portu Lotniczego Warszawa-Okęcie. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Obecnie w Polsce jest około 150 policyjnych pirotechników, którzy służą w Wydziale Realizacyjnym KSP, w większości policyjnych pododdziałów AT, a także w CBŚP i CSP w Legionowie. Wspierają ich policjanci z nieetatowych grup rozpoznania minersko-pirotechnicznego, które znajdują się w jednostkach terenowych Policji.
TRUDNE POCZĄTKI
– Borykaliśmy się z brakiem odpowiedniego przeszkolenia. O pomoc zwróciliśmy się do Wojska Polskiego, gdzie funkcjonowały patrole saperskie, i do Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych MSW, gdzie działała grupa pirotechniczna – wspomina podinsp. Piotr Brzezinka, kierownik Sekcji Minersko-Pirotechnicznej Wydziału Realizacyjnego Komendy Stołecznej Policji.
Pierwsze kursy dla policyjnych pirotechników odbywały się w Wyższej Szkole Oficerskiej Inżynierii Wojskowej we Wrocławiu. Jednak nie przystawały one do realizacji zadań w Policji. Z pomocą przyszli Amerykanie. W ramach programu zwalczania terroryzmu polscy policjanci wyjechali do USA, gdzie przeszli specjalistyczne kursy, ucząc się neutralizacji urządzeń wybuchowych. W 1993 r. rozpoczęto szkolenia minersko-pirotechniczne w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.
– Zaczęliśmy też współpracować z policjantami z Niemiec i Izraela. Początkowo traktowali nas nieufnie. Z czasem przekonali się, że jesteśmy bardzo dobrymi fachowcami. Dziś to oni często proszą o współpracę szkoleniową – mówi podinsp. Piotr Brzezinka, który posiada uprawnienia instruktora minerstwa-pirotechniki.
PIERWSZY SPRZĘT
Na początku pirotechnicy mieli wyposażenie pochodzące z wojska, które niespecjalnie nadawało się do działań policyjnych. Pierwotnie służyło do zupełnie innych zadań. Brakowało odpowiednich strojów antyodłamkowych i narzędzi do zdalnego rozbrajania ładunków wybuchowych.
– Pierwszym profesjonalnym sprzętem, który otrzymaliśmy, były wyrzutniki pirotechniczne WP-20, tzw. armatki wodne służące do neutralizacji urządzeń wybuchowych. Jest to urządzenie produkcji krajowej, które do dziś jest chętnie używane przez pirotechników – mówi podinsp. Piotr Brzezinka.
W połowie lat 90. pojawiły się pierwsze urządzenia rentgenowskie, które pozwalały prześwietlać pakunki, przyczepy do przewożenia urządzeń wybuchowych, stroje antyodłamkowe jednego z najlepszych producentów światowych, a także wysięgniki z manipulatorem do przenoszenia niebezpiecznych przedmiotów. Nadal jednak brakowało robotów, których z powodzeniem używały policje w innych krajach. Dopiero tragiczna śmierć pirotechnika podkom. Piotra Molaka, który zginął podczas rozbrajania urządzenia wybuchowego na stacji benzynowej w Warszawie, spowodowała, że Komenda Główna Policji zdecydowała się na zakup kilku robotów pirotechnicznych. W lutym 1997 r. trafiły one do komórek minersko-pirotechnicznych w Warszawie, Gdańsku i Katowicach. Były to niemieckie MV 4 firmy Telerob. Z czasem kupiono polskie z Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów, a niedawno Digital Remotely Operated Vehicle (ROV) firmy Allen Vanguard. Obecnie komórki minersko-pirotechniczne są coraz lepiej wyposażone, ale to nie oznacza, że mają wszystko, co potrzebują.
WOJNY GANGÓW
W Polsce w latach 90. dochodziło często do porachunków mafijnych. Przestępcy nie tylko do siebie strzelali, ale podkładali ładunki wybuchowe. Liczba zamachów bombowych urosła z 15 w 1990 r. do 131 w 1995 r. Przybywało też fałszywych alarmów i atrap bomb. Sytuacja ta spowodowała znaczny wzrost interwencji minersko-pirotechnicznych.
– Wtedy przestępcy nie robili „bomb” samodzielnie, ale zamawiali je u profesjonalistów. Nasze działania wymagały ogromnej wiedzy o coraz to nowych ładunkach wybuchowych. Zdobyliśmy bardzo duże doświadczenie, które procentuje do dziś – mówi kierownik Sekcji Minersko-Pirotechnicznej z WR KSP.
Od 2004 r. nastąpił spadek zdarzeń z użyciem „bomb”. Przyczyniło się do tego m.in. powstanie w 2000 r. Centralnego Biura Śledczego KGP, w którym znajdował się wydział do zwalczania tego typu przestępczości.
Obecnie to nie wojny gangów stanowią problem dla pirotechników, ale osoby, które rozbrajają odnalezione niewybuchy z czasów II wojny światowej, by pozyskać materiały wybuchowe lub złom, albo produkują materiały wybuchowe do zabawy. Statystyki pokazują, że tego typu praktyki są najczęstszą przyczyną niekontrolowanych wybuchów.
Ale policyjni pirotechnicy nie tylko rozbrajają wszelkiego typu urządzenia wybuchowe.
– Dużo czasu zajmują nam też zabezpieczenia różnego rodzaju imprez i zgromadzeń – mówi podinsp. Piotr Brzezinka. – Sprawdzamy pod względem pirotechnicznym miejsca, w których mają się odbyć takie imprezy.
Udręką dla pirotechników są fałszywe powiadomienia o podłożeniu ładunków wybuchowych. W 2014 roku odnotowano 337 takich zgłoszeń. Z policyjnych statystyk wynika, że najwięcej było ich w województwach mazowieckim (85) i śląskim (43), a najmniej w zachodniopomorskim (6) i podkarpackim (6).
– To dużo, mimo że są zagrożone karą do 8 lat pozbawienia wolności. Ale najgorsze jest to, że stwarzają zagrożenie dla zwykłych obywateli, angażują wiele służb i generują duże koszty – stwierdza podinsp. Piotr Brzezinka.
POTRZEBY I BOLĄCZKI
– Najbardziej brakuje nam nowoczesnych przyczep i samochodów do przewożenia urządzeń wybuchowych. Dotychczas wykorzystywane mają już ponad dwadzieścia lat – mówi kierownik Sekcji Minersko-Pirotechnicznej WR KSP.
Niestety pirotechnicy, od których pracy zależy nierzadko życie wielu osób, nie mogą wybrać sami niezbędnego, najbardziej odpowiedniego sprzętu. Wszystko trzeba zamawiać w trybie przetargowym, w którym jednym z najistotniejszych czynników jest niska cena. Tak do pirotechników trafiły lekkie stroje podchodzeniowe, których nikt nie używa, bo są bardzo niewygodne i nie nadają się do precyzyjnych działań.
– Dużym problemem jest też brak podręcznych magazynów i dostosowanych do realiów przepisów prawnych regulujących sposób bezpiecznego przechowywania materiałów wybuchowych, które wykorzystujemy do działań – zauważa podinsp. Piotr Brzezinka.
Marzeniem pirotechników jest własny profesjonalny poligon do neutralizacji, na którym znajdowałby się nowoczesny warsztat do rozbrajania urządzeń wybuchowych, jaki posiadają ich koledzy w Niemczech i Austrii. Przydałyby się także specjalistyczne szkolenia, np. z neutralizacji urządzeń wybuchowych z użyciem technik linowych i śmigłowca oraz z wykonywania prac podwodnych. W ostatnim czasie nie są organizowane, bo brakuje na nie pieniędzy. A policjanci z komórek minersko-pirotechnicznych oprócz codziennych działań muszą się uczyć. Uczyć i utrwalać zdobyte umiejętności, bo najmniejszy ich błąd może skutkować utratą życia.
ARTUR KOWALCZYK
zdj. Andrzej Mitura
Podstawy prawne działania policyjnych pirotechników
– Zarządzenie nr 19 Komendanta Głównego Policji z 14 lipca 2015 r. w sprawie metod i form działania pododdziałów antyterrorystycznych Policji oraz komórek minersko-pirotechnicznych Policji (Dz.Urz. KGP z 2015 r., poz. 52),
– Zarządzenie nr 20 Komendanta Głównego Policji z 14 lipca 2015 r. w sprawie szczegółowych zasad organizacji i zakresu działania nieetatowych grup rozpoznania minersko-pirotechnicznego (Dz.Urz. KGP z 2015 r., poz. 53),
– Zarządzenie nr Pf-18 Komendanta Głównego Policji z 14 lipca 2015 r. w sprawie taktyki działań bojowych oraz taktyki działań minersko-pirotechnicznych (niepublikowane).
Pirotechnikiem może zostać policjant, który dostanie się do jednostki AT, ukończy centralny kurs z rozpoznania minersko-pirotechnicznego w CSP w Legionowie, a następnie przejdzie szkolenie, które uprawnia do samodzielnego prowadzenia działań minersko-pirotechnicznych. Preferowani są elektronicy, chemicy i kierowcy z kategorią prawa jazdy CE. Kandydat musi być dojrzały emocjonalnie, spokojny, dokładny i odporny na stres.
Elektroniczni partnerzy
Ciężkie kombinezony antyodłamkowe, wysięgniki z manipulatorem, urządzenia rentgenowskie – to sprzęt używany przez policyjnych minerów-pirotechników. Niezastąpione są także wykorzystywane do rozpoznania, przenoszenia i rozbrajania urządzeń wybuchowych roboty.
W Policji wykorzystywane są stare niemieckie roboty MV 4 Telerob, niedawno kupione Digital Remotely Operated Vehicle (ROV) firmy Allen Vanguard, ale przede wszystkim polskie z Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów: Expert, INSPECTOR i PIAP SCOUT. Z dwóch ostatnich korzystają m.in. pirotechnicy z Wydziału Realizacyjnego Komendy Stołecznej Policji.
INSPECTOR
Służy do operacji w terenie zurbanizowanym. Jest przeznaczony do rozpoznania, przenoszenia i neutralizacji ładunków niebezpiecznych. Może być wykorzystywany również do rozminowywania z wykorzystaniem kontrładunków. Zastosowany w nim napęd gąsienicowy umożliwia pracę w terenie oraz w budynkach.
– Niestety jest bardzo powolny, duży i nie wszędzie wjedzie. Nie da się go przenieść, bo waży około 550 kg, ale za to jest bardzo silny i ma duży udźwig – mówi pirotechnik z WR KSP.
Można nim holować lub przepychać pojazdy o masie do 1500 kg. Manipulator robota przystosowany jest do podnoszenia przedmiotów o masie do 60 kg. Robot jest przystosowany do współpracy z różnorodnym wyposażeniem dodatkowym, np. wyrzutnikami pirotechnicznymi, urządzeniem rtg, czujnikami oparów materiałów wybuchowych i skażeń chemicznych, a także z magistralą do zdalnego odpalania ładunków wybuchowych.
PIAP SCOUT
To mały robot do szybkiego rozpoznania terenu i miejsc trudno dostępnych. Można go wykorzystywać np. do sprawdzania podwozi samochodowych. Po zamontowaniu na bazie mobilnej manipulatora można podnosić przedmioty o masie do 5 kg. Jego zaletą jest doskonała manewrowość i duża prędkość (7 km/h). Robot sprawnie pokonuje nierówności terenu oraz przeszkody o kącie nachylenia do 45°.
– Jest mały i lekki – mówi pirotechnik z WR KSP.
Robot wyposażony jest w cztery kamery. Mają one oświetlacze LED, które umożliwiają wykonywanie zadań w nocy lub w pomieszczeniach, gdzie jest ciemno. PIAP SCOUT jest przystosowany do współpracy z różnorodnym wyposażeniem dodatkowym, m.in.: wyrzutnikami pirotechnicznymi, urządzeniami rtg, czujnikami oparów materiałów wybuchowych i skażeń chemicznych, a także z magistralą do zdalnego odpalania ładunków wybuchowych.
ARTUR KOWALCZYK
zdj. Andrzej Mitura
Ambulans pirotechniczny
Mobilne Centrum Operatorów Robotów – to pojazd do wsparcia działań minersko-pirotechnicznych, który 16 kwietnia br. otrzymała Komenda Stołeczna Policji. Przekazał go do użytkowania Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów.
Pojazd ten służy do przewożenia specjalistycznych robotów mobilnych i wyposażenia pirotechnicznego.
– Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Nie ma tygodnia, żeby nie był wykorzystywany do działań policyjnych w województwie mazowieckim – mówi podinsp. Piotr Brzezinka, kierownik Sekcji Minersko-Pirotechnicznej z Wydziału Realizacyjnego Komendy Stołecznej Policji.
W mobilnym centrum znajdują się stanowiska operatorów robotów, obserwacji i dowodzenia akcją. Jest wyposażone w zestaw specjalistycznych kamer do obserwacji dziennej i nocnej.
– To bardzo zaawansowany technologicznie ambulans, który jest wyposażony w elektronikę, środki łączności średniego i dalekiego zasięgu, własne zasilanie, komputery i oprogramowanie do analizy sytuacji. Można zaryzykować stwierdzenie, że takiego wyposażenia nie ma inna policja w Europie – mówi prof. nzw. dr inż. Piotr Szynkarczyk, zastępca dyrektora ds. inteligentnych systemów bezpieczeństwa w Przemysłowym Instytucie Automatyki i Pomiarów PIAP.
– MCOR to nasze stanowisko dowodzenia, z którego kierujemy robotami. Przewozimy w nim dużo sprzętu, m.in. stroje antyodłamkowe, które osłaniają nas przed skutkami wybuchu, a także urządzenia do rozpoznania trudno dostępnych miejsc i materiałów wybuchowych – mówi podinsp. Piotr Brzezinka.
Ambulans pirotechniczny zaprojektowano w Przemysłowym Instytucie Automatyki i Pomiarów PIAP w Warszawie, a elementy jego wyposażenia zostały opracowane przez Wojskową Akademię Techniczną, Centrum Badań Kosmicznych PAN i Politechnikę Warszawską. Pojazd powstał w ramach projektu Proteus, który był dofinansowany z funduszy Unii Europejskiej. Realizacja trwała przeszło 5 lat, a budżet wynosił ponad 68 mln zł.
– Cieszy nas, że udało się połączyć efekty najwyższej klasy badań naukowych i rozwojowych z praktycznym ich użyciem. Jest to też okazja do podziękowania całemu zespołowi, który liczył kilkaset osób. To dzięki ich zaangażowaniu, pasji i profesjonalizmowi udało się osiągnąć tak dobre rezultaty – mówi Mateusz Wolski z Biura Projektów Kluczowych w Przemysłowym Instytucie Automatyki i Pomiarów, koordynator projektu Proteus.
Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów powstał w 1965 roku. Specjalizuje się m.in.: w robotyce mobilnej, automatyce przemysłowej, rozwiązaniach technicznych na rzecz bezpieczeństwa publicznego, systemach pomiarowych i technologiach informatycznych. Roboty mobilne, które powstały w PIAP, pracują w kilkunastu krajach Europy, Azji i Afryki.
ARTUR KOWALCZYK
zdj. autor