Marek Biernacki – były minister sprawiedliwości, w latach 1999–2001 minister spraw wewnętrznych i administracji:
– Kiedy w 2000 roku tworzyliśmy Centralne Biuro Śledcze, Polska była zupełnie innym krajem niż dzisiaj. Nieustannie dochodziło do bandyckich napadów, wymuszeń, haraczy, rozbojów, różnych aktów terroru kryminalnego. Niektórzy patrzyli na nowo powstałą strukturę krytycznie i nieufnie, mówili, że tworzymy nową służbę specjalną. Dziś nawet dawni oponenci przyznają, że utworzenie CBŚ to był dobry pomysł.
Na powstanie CBŚ złożyło się kilka różnych przyczyn. Przede wszystkim należało zintegrować działające w komendzie głównej Biuro dw. z Przestępczością Zorganizowaną i Biuro ds. Narkotyków, stworzyć służbę, w która połączy ustalenia operacyjne i działania śledcze. W ustawach istniały już zapisy o zakupie kontrolowanym, o przesyłce niejawnie nadzorowanej, o agencie pod przykryciem i świadku koronnym, więc nowo tworzona służba miała narzędzia prawne do skutecznego działania. Dopracowaliśmy się też dobrej kadry, która w PZ i PN przećwiczyła wszystkie nowe formy pracy operacyjnej. Byli to świetni oficerowie, zdeterminowani, pełni pasji i poświęcenia, po specjalistycznych, zagranicznych szkoleniach. CBŚ od razu przeszło do gwałtownej ofensywy i choć niektórzy uważali, że z uderzeniem w gang pruszkowski jeszcze trzeba czekać, ja poparłem komendanta Jana Michnę i jego zastępcę Adama Rapackiego, żeby już przystępować do akcji. Uważałem, że trzeba od początku wysoko postawić poprzeczkę i pokazać bandytom, że Policja jest skuteczna. Operacja „Enigma” zakończyła się rozbiciem „Pruszkowa” i to był przełom w walce z przestępczością zorganizowaną. Pokazaliśmy, że jest wola polityczna, determinacja, udało się też odbudować autorytet Policji. Stworzyliśmy elitarną formację podporządkowaną tylko komendantowi głównemu, która pokazała, że będzie w sposób bezkompromisowy ścigać najbardziej niebezpiecznych przestępców. Pokazaliśmy też, że murem stoimy za naszymi policjantami, broniliśmy ich, jeśli doszło do jakichś potknięć w czasie akcji.
Natomiast porażką było stworzenie systemu odzyskiwania przestępczego mienia, na tym, niestety, połamałem sobie zęby. Mieliśmy to robić wspólnie z Ministerstwem Finansów, z urzędami skarbowymi, ale nie udało się i Policja została na placu boju sama. Prawdopodobnie urzędnicy obawiali się, że gdy nastąpi zmiana władzy, to ich działania mogą się nie spodobać następcom i zostaną z tego rozliczeni. Życie pokazało, że w jakimś sensie te obawy były uzasadnione, po zmianie ekipy rządzącej ja i kilku oficerów Policji przez długi czas byliśmy wzywani na przesłuchania do prokuratury w związku z niektórymi działaniami CBŚ.
Dziś zmieniły się formy przestępczości, nie dominuje już ta brutalna, bandycka, jaka była w 2000 roku, zmieniają się też formy i metody działania CBŚ. Wydzielenie CBŚ ze struktury KGP oceniam dobrze, ale za tym powinno iść pełne wydzielenie finansowe, żeby szef CBŚP był samodzielny także pod tym względem, a przez to jednostka jeszcze bardziej mobilna. Ale to dopiero początki działania tej formacji w nowej formule, każda zmiana wymaga trochę czasu, więc i tu wszystko z pewnością się dotrze.
Gen. insp. w st. spocz. Jan Michna, Komendant Główny Policji w latach 1998–2001:
– Idea połączenia biur PZ i PN zrodziła się jesienią 1999 roku. Wynikało to nie tylko z faktu, że przestępczość zorganizowana nabierała rozpędu, bo ona była już rozpędzona maksymalnie, ale głównie z tego, że coraz częściej zazębiały się działania PZ i PN i obie służby wchodziły sobie w drogę. Nieraz trzeba było ściśle rozdzielać im zadania. Uznaliśmy więc wspólnie z moim zastępcą Józefem Semikiem, że zamiast ciągle rozdzielać te kompetencje, lepiej stworzyć jedną strukturę, która będzie kompleksowo zajmowała się wszystkim, co stanowi przestępczość zorganizowaną, a przecież narkotyki do takiej należą. Tak powstał pomysł biura, nazwanego później CBŚ. Już od grudnia 1999 roku układaliśmy struktury, planowaliśmy, jak ma przebiegać rotacja kadry, kto za co ma odpowiadać. Z gotowymi projektami zapoznaliśmy ministra spraw wewnętrznych i administracji Marka Biernackiego, który od początku patronował temu pomysłowi. Minister przedstawił cały projekt premierowi Jerzemu Buzkowi i zyskał jego akceptację. I tak 15 kwietnia 2000 roku powstało Centralne Biuro Śledcze KGP. Nie dostaliśmy żadnych dodatkowych pieniędzy i jakoś musieliśmy sobie radzić za pomocą tych środków, które w Policji były. Podjąłem decyzję, żeby policjanci CBŚ, zwalczający przecież najgroźniejszą przestępczość i najbardziej narażający życie i zdrowie, byli wyróżnieni finansowo i podwyższyłem im dodatki służbowe. Niestety, kilka lat po moim odejściu z Policji te dodatki zrównano z dodatkami w pozostałych służbach, co uważam za błąd. Nie przekonuje mnie argument, że wszyscy jednakowo są policjantami, bo nie wszyscy wykonują taką samą pracę i tak samo się narażają. Dzisiaj rozwój przestępczości jest bardzo dynamiczny, powstają nowe rodzaje przestępstw, za którymi Policja nie zawsze nadąża, więc służba, która ma to zwalczać, musi szybko się uczyć i szybko działać. Do tego potrzebne jest wsparcie finansowe. A także dobra ochrona prawna policjanta, bo gdy zdarzają się potknięcia, to jeszcze zbyt często policjant zostaje pozostawiony sam sobie. W sytuacji dynamicznej musi być szybka decyzja, czasem bywa ona błędna, a skutki na ogół ponosi wyłącznie policjant.
W CBŚ muszą pracować ludzie odważni, którzy potrafią myśleć nieszablonowo. I przełożeni, którzy za swoimi policjantami stoją murem, nawet wtedy, gdy policjant popełnił niezawiniony, podkreślam niezawiniony, błąd. Mam wielką satysfakcję z tego, że byłem policjantem, a największą, że to właśnie ja jestem jednym ze współtwórców Centralnego Biura Śledczego.
Nadinspektor w st. spocz. Adam Rapacki, dyrektor Biura do walki z Przestępczością Zorganizowaną, Biura do spraw Narkotyków, zastępca komendanta głównego Policji w latach 2000–2003 i wiceminister spraw wewnętrznych w latach 2007–2012:
– Filozofię pracy obowiązującą w Centralnym Biurze Śledczym, czyli prowadzenie proaktywnych, wyprzedzających działań rozpoznawczych wobec największych grup przestępczych, wdrażanie nowych rozwiązań taktycznych i organizacyjnych wprowadzanych później w całej Policji, zaczęliśmy stosować już od 1994 roku, z chwilą powstania Biura dw. z Przestępczością Zorganizowaną.
15 lat temu, kiedy powstało CBŚ, wywalczyliśmy podstawy prawne i skutecznie stosowaliśmy już zakup kontrolowany, przesyłkę niejawnie nadzorowaną, instytucję świadka koronnego. Byliśmy doposażeni w środki techniczne, łączność, wyposażenie bojowe, środki techniki operacyjnej. Wraz z rozwojem technologii wyposażaliśmy CBŚ w coraz lepszy sprzęt i programy analityczne. Nasi ludzie uczestniczyli w targach międzynarodowych, szukali najlepszych propozycji i w miarę możliwości kupowaliśmy nowości, żeby nie odstawać od innych policji.
W wydziałach terenowych CBŚ rozwijaliśmy także, funkcjonujące wcześniej w biurach PZ i PN tzw. piątki realizacyjne, czyli zespoły supersprawnych, przeszkolonych i odpowiednio wyposażonych policjantów, którzy zatrzymywali niebezpiecznych przestępców.
Bardzo ważne dla całej służby kryminalnej, w tym także CBŚ, było wprowadzenie analizy kryminalnej. W 2000 roku Holendrzy i Brytyjczycy wyszkolili pierwszych naszych 24 analityków w ramach tzw. programu twinningowego. Ta grupa szkoliła później kolejnych. Analiza kryminalna rozwijała się wraz z postępem w informatyce. Dziś trudno sobie bez niej wyobrazić rozpracowanie na przykład tzw. mafii paliwowej, gdzie występuje kilkadziesiąt osób, setki podmiotów gospodarczych, kiedy trzeba przeanalizować tysiące billingów, ustalić, kto z kim się kontaktował, o której godzinie, z jakiego miejsca, jakie zdarzenia po tym nastąpiły, co z czym mogło mieć związek, jakie były przepływy finansowe itd., itd.
Niemniej istotne dla pracy CBŚ było umożliwienie wykorzystywania wiedzy operacyjnej w procesie karnym. Po długich sporach z prokuraturą udało mi się przeforsować obniżenie klauzuli tajności ze „ściśle tajnej” na „poufną”, co dawało możliwość wykorzystania wielu materiałów z podsłuchów czy operacji specjalnych przed sądem.
Od początku w naszych założeniach CBŚ miało być forpocztą wdrażającą nowe rozwiązania w pracy policyjnej. Tak było i tak powinno być nadal, bo jeśli nie, to decydenci mogą dojść do wniosku, że inne ogniwa policji kryminalnej poradzą sobie z przestępczością i CBŚ przestanie być potrzebne. Skoro bowiem prowadzi działania przeciwko najbardziej wyrafinowanym przestępcom, którzy wciąż wprowadzają coś nowego, to musi za nimi nadążać i wciąż szukać nowych rozwiązań.
W chwili powstania w 2000 roku Centralne Biuro Śledcze liczyło około 1200 policjantów: 800 z PZ i 400 z Narkotyków. Dzisiaj policyjnych etatów jest blisko 2000 plus kilkaset etatów cywilnych i moim zdaniem wystarczy. Trzeba tylko, żeby tych 2000 policjantów prowadziło działania przeciwko zorganizowanej przestępczości, a nie ratowało statystykę, prowadząc sprawy, z którymi równie dobrze poradzą sobie policjanci z innych pionów.
Korzystając z okazji 15-lecia CBŚ, wszystkim policjantkom i policjantom życzę pasji, sukcesów, satysfakcji z pełnionej służby i dobrego budżetu.
Inspektor w st. spocz. Andrzej Borek, pierwszy dyrektor Centralnego Biura Śledczego KGP, wcześniej dyrektor Biura dw. z Przestępczością Zorganizowaną:
– Cała moja służba w Policji była związana ze służbą kryminalną. Byłem naczelnikiem wydziału PZ w Krakowie, od 1998 dyrektorem Biura dw. z PZ, a kiedy zapadła decyzja o połączeniu PZ i Biura ds. Narkotyków i utworzeniu CBŚ, zostałem jego dyrektorem. Moimi zastępcami byli Tadek Kotuła i Wojtek Walendziak oraz Andrzej Domański, dotychczas dyrektor Biura ds. Narkotyków.
Połączenie tych dwóch biur wiązało się z problemami właściwie tylko natury formalnej i strukturalnej, robota była ta sama. I ci sami policjanci, wyselekcjonowani już wcześniej podczas przyjmowania do PZ, przeszkoleni, sprawdzeni w bojach. Przeszli do nowego biura niejako automatycznie, nadal prowadzili sprawy rozpoczęte wcześniej, zmieniła się tylko nazwa jednostki, w której teraz pracowali, i w niektórych przypadkach także przełożeni, bo nastąpiły pewne zmiany kadrowe.
Nie dostaliśmy dodatkowych pieniędzy na wyposażenie jednostki, mieliśmy wszystko to, co wcześniej w PZ i PN. Dopiero kiedy weszła instytucja świadka koronnego, CBŚ dostało dodatkowy, spory fundusz na ochronę, infrastrukturę i wszystko, co wiązało się ze świadkiem koronnym. Powstał Zarząd Ochrony Świadka Koronnego, który działał na terenie całego kraju.
Policjanci bardzo dobrze przyjęli utworzenie CBŚ, uważali, że fakt, iż jest to jednostka centralna, która ma to nawet w nazwie, podnosi prestiż formacji. W biurze panowała bardzo dobra atmosfera, ludzie się lubili, wspierali, mieli silne poczucie więzi ze sobą i z Policją. W tej grupie, pierwszych cebosiowców, spotykamy się do dziś.
Kierowałem tym biurem rok, potem odszedłem na emeryturę. Mam ogromną satysfakcję, że pracowałem z tak wspaniałymi ludźmi i nie mniejszą z tego, że byłem pierwszym dyrektorem CBŚ KGP.
Inspektor w st. spocz. Wojciech Walendziak, zastępca dyrektora Biura dw. z PZ, następnie zastępca dyrektora CBŚ, twórca nazwy Centralne Biuro Śledcze:
– Pomysł tej nazwy wziął się od nazwy amerykańskiego Federalnego Biura Śledczego, które miało podobny, choć znacznie szerszy, zakres działania, jak nasza nowo tworzona struktura. Podobnie jak FBI mieliśmy obejmować działaniem cały kraj, ale ponieważ nie jesteśmy państwem federalnym, więc zaproponowałem, żeby nasze Biuro Śledcze było Centralne. I to zostało zaakceptowane.
Zanim zostałem zastępcą dyrektora CBŚ, wcześniej było Biuro dw. z PZ, do którego w 1996 roku ściągnął mnie Adam Rapacki. Pracował tam wtedy Jerzy Nęcki, późniejszy dyrektor Biura Kryminalnego. Obydwaj przybyliśmy spoza Warszawy i mieszkaliśmy w służbowej kwaterze, w jednym pokoju. Byliśmy zapaleńcami tej nowej roboty, ciągle o tym rozmawialiśmy, wymyślaliśmy, co by tu jeszcze zrobić, żeby Policja była bardziej skuteczna w łapaniu bandytów. Wtedy powstał projekt operacji specjalnej. Zasadniczym problemem było, jak wprowadzić tę nową formę pracy, żeby nie budziła oporów politycznych. Prowokacja policyjna bardzo źle się kojarzyła, więc operacja specjalna musiała być zaprojektowana i opisana mądrze. Ówczesny komendant główny nadinspektor Jerzy Stańczyk zatwierdził nasz projekt i tak operacja specjalna została wprowadzona zarządzeniem komendanta, przez załącznik piąty do instrukcji o pracy operacyjnej. Zapis określał ramy tworzenia operacji, zakupu kontrolowanego i przesyłki niejawnie nadzorowanej. Trochę zastrzeżeń miało kierownictwo ówczesnego Biura Kryminalnego, bo w instrukcji było zapisane, że taką operację może stosować wyłącznie PZ.
Operacja specjalna, czyli pod przykryciem, to było całkowita nowość w pracy polskiej Policji. Adam Rapacki i koledzy dużo jeździli po świecie, podglądali, jak przeprowadza się je w Anglii, w Niemczech, w Stanach. Przywozili pomysły i wzory, a my je modyfikowaliśmy, dostosowując do naszego prawa. Zależało nam najbardziej na bezpieczeństwie policjantów i w tym celu stworzyliśmy zupełnie nową strukturę, tzw. ZBZ, czyli zespoły bliskiego zabezpieczenia. Policjanci z tych zespołów mieli za zadanie pilnować bezpieczeństwa przykrywkowców będących bezpośrednio w akcji.
Później do systemu prawnego weszła instytucja świadka koronnego. Pracowałem przy projekcie tej ustawy razem z naczelnikiem Zdzisławem Ratowskim, który ma największe zasługi w tworzeniu całego naszego systemu prawnego związanego ze świadkiem koronnym.
Kiedy w 2000 roku powstało CBŚ, mieliśmy już wszystkie środki prawne, przeszkolonych ludzi, sprawdzone struktury. Zostałem zastępcą dyrektora nowego biura, którym był Andrzej Borek. Odszedłem z Policji w 2004 roku na własną prośbę. Za kulisami tej decyzji stały przyczyny polityczne, ale o szczegółach nie będę mówił.
Inspektor w st. spocz. Tomasz Warykiewicz, współtwórca systemu operacji specjalnych w Biurze dw. z PZ, później naczelnik Zarządu Operacji Specjalnych w CBŚ:
– Taka struktura, jak PZ, a później CBŚ musiała powstać, to po prostu wymuszało życie. Zawsze pracowałem w pionie policji kryminalnej, widziałem, jak zmienia się przestępczość, jak coraz lepiej się organizuje. W latach 90. w komendzie w Krakowie stworzyliśmy grupę nazwaną antygangiem, która zajmowała się rozbijaniem grup dokonujących rozbojów, wymuszających haracze, kradnących samochody itp. Gdy Andrzej Borek zaproponował mi pracę w nowo tworzonym w komendzie głównej Biurze dw. z PZ, zgodziłem się od razu. PZ miał fantastyczną perspektywę, bo Adam Rapacki i Marek Ochocki załatwiali wszystko, co w tamtym czasie było możliwe – zagraniczne szkolenia, etaty, wysokie normy wyposażenia itd. Szkoliliśmy się w zakresie obserwacji, nowoczesnego prowadzenia śledztw, operacji pod przykryciem. Tego ostatniego najlepiej uczyliśmy się w Anglii, ponieważ Anglicy mieli w tym względzie ponad 20-letnią tradycję, opracowane standardy i mnóstwo edukacyjnych procedur, których uczyli się także na popełnionych wcześniej błędach. W pezecie na początku wszystko robiliśmy sami, tzn. łapaliśmy bandytów, uczyliśmy się i szkoliliśmy innych. Przy naborze do PZ obowiązywała bardzo ścisła selekcja. Pracowaliśmy z ogromnym kredytem zaufania wobec siebie i przełożonych. W biurze byłem policjantem biorącym udział w operacjach pod przykryciem i jednocześnie uczyłem nowych kolegów. Szkolenie przykrywkowców jest bardzo szczególne. Ich muszą uczyć wyłącznie praktycy wciąż wykonujący tę robotę. Adept, który się szkoli, musi widzieć w swoim nauczycielu mistrza, a nie kogoś, kto tylko przekazuje wiedzę. Przestrzegaliśmy też zasady, żeby kandydat na przykrywkowca najpierw przeszedł kurs dla służby kryminalnej, po to, żeby wiedział i czuł, że nie jest jakimś Jamesem Bondem tylko policjantem, cząstką całej formacji.
Biuro dw. z PZ, które stało się potem podstawą CBŚ, tworzyła grupa pasjonatów i zapaleńców. Mirek Nowacki, Sławek Śnieżko i ja wspólnie tworzyliśmy cały system operacji specjalnych. A znalazł nas wszystkich i skupił w PZ Adam Rapacki, dał nam to zadanie, wierzył, że ogarniemy temat i czuwał nad nami. Razem zaczynaliśmy na szkoleniach w Londynie, potem budowaliśmy system operacji specjalnych i ciągle to doskonaliliśmy. Kiedy w 2000 roku powstało CBŚ, zostałem naczelnikiem Zarządu Operacji Specjalnych. Wtedy tylko praktycy z tzw. linii zostawali naczelnikami, musieli wiedzieć, na czym polega ta robota, żeby nie popełnić błędu, żeby nie skrzywdzić ludzi.
Odszedłem z Policji, ponieważ zostałem, jako ekspert Unii Europejskiej, wysłany na Bałkany, a kiedy po roku wróciłem do kraju, Komenda Główna Policji nie miała dla mnie żadnej propozycji pracy...
wysłuchała ELŻBIETA SITEK
Zobacz także:
25 lat CBŚ: Udane piętnastolecie (nr 122/05.2015)
25 lat CBŚ: Historia i teraźniejszość (nr 122/05.2015)