W grudniu 2009 r. jadący mercedesem Józef J. został zatrzymany przez patrol drogówki z Będzina. Radar pokazał, że przekroczył dozwoloną prędkość o 41 km/godz. Za to wykroczenie grozi osiem punktów karnych oraz mandat w wysokości 300 zł. Józef J. nie zgadzając się ze wskazaniem radaru poprosił policjantów o pokazanie jego legalizacji, a kiedy ją otrzymał, domagał się legalizacji zapalniczki, do której radar był podpięty. Funkcjonariusze stwierdzili, że nie mają takiego dokumentu, bo nie ma obowiązku legalizacji takich urządzeń. Józef J. odmówił przyjęcia mandatu.
Policja skierowała do sądu wniosek o ukaranie kierowcy. Sąd pierwszej instancji skazał go na 300 zł grzywny oraz 130 zł kosztów procesu. Józef J. odwołał się - zarzucił sądowi błąd w ustaleniach faktycznych. Jego zdaniem pomiar prędkości był przeprowadzony w sposób wadliwy, ponieważ „warunkiem prawidłowego działania radaru jest podłączenie go do zasilania spełniającego wymogi przewidziane przez producenta". Katowicki sąd uznał jednak, że żaden przepis nie nakazuje policji legalizowania samochodowych zapalniczek.
- Tym samym wyrok został utrzymany, a pan J. dodatkowo musi jeszcze opłacić koszty postępowania przed sądem drugiej instancji - mówi sędzia Jacek Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice