Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Punkty kupię tanio (nr 49 04.2009)

Po niedawno oferowanych nerkach na jednym z internetowych portali aukcyjnych pojawił się kolejny nietypowy asortyment. Tym razem z kategorii ruch drogowy. Policja już wzięła go pod lupę, bacznie analizując wszelkie ogłoszenia typu „Sprzedam/kupię punkty karne”. Sprawdza, czy mamy do czynienia z medialnym szumem, czy może z prawdziwym oszustwem.

–Teoretycznie sprawa jest prosta – wyjaśnia kom. Paweł Piasecki, zastępca naczelnika stołecznej drogówki. – Kierowca, powiedzmy Kowalski, został zarejestrowany przez fotoradar za przekroczenie prędkości. Grozi mu mandat karny i punkty, a często także zatrzymanie prawa jazdy, jeśli ma już na swoim koncie inne wykroczenia drogowe. Cóż więc pan Kowalski robi, żeby ustrzec się ponownego egzaminu? Daje ogłoszenie na Allegro, że szuka chętnego, który przyzna, że to on, a nie Kowalski siedział za kierownicą namierzonego samochodu. Innymi słowy, weźmie winę na siebie. Oczywiście nie za darmo. Koszt jednego punktu waha się od 50 do nawet 200 zł. Wszystko jest kwestią dogadania.

BEZ GWARANCJI

– Gwarancja powodzenia jest niewielka – wyjaśnia kom. Piasecki – bo w wydziałach ruchu drogowego KWP nie siedzą analfabeci, z którymi można sobie tak pogrywać. Może się, oczywiście, zdarzyć, że zdjęcie wykonane przez fotoradar będzie słabe technicznie i osoba za kierownicą samochodu pozostanie nierozpoznana. Tego jednak pan Kowalski w tym momencie nie wie. Wzywany na policję (często telefonicznie, żeby przyspieszyć sprawę), zakłada, że drogówka dysponuje wszystkimi jego danymi, łącznie z podobizną. Dochodzi więc do wniosku, że w tej sytuacji lepiej nie ryzykować podstawianiem za siebie jakiejś przypadkowej osoby i z reguły przyznaje się do winy. Gorzej, kiedy osiągnie limit 24 punktów i grozi mu ponowny egzamin. Wtedy zaczyna kombinować, jak się od niego wywinąć. Stąd te głupie pomysły z handlem punktami. Nie bierze jednak pod uwagę faktu, że wchodzi w ten sposób w kolizję z prawem.

CZYM RYZYKUJE?

Kowalski, który nie przyznaje się do prowadzenia uchwyconego przez obiektyw fotoradaru samochodu, powinien – zgodnie z art. 78 ust. 4 Prawa o ruchu drogowym – wskazać na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie (chyba że został on użyty wbrew jego woli i wiedzy przez nieznaną osobę, czemu nie mógł zapobiec). Jeśli z jakichś powodów nie chce tego uczynić, musi mieć świadomość, że łamie prawo i będzie pociągnięty do odpowiedzialności z art. 65 kodeksu wykroczeń. Grozi za to kara grzywny do 5 tys. zł.

– Załóżmy – mówi kom. Piasecki – że mimo wszystko panu Kowalskiemu uda się dokonać transakcji na Allegro i przekaże policji drogowej personalia rzekomego sprawcy wykroczenia. Nawet wtedy na radość jeszcze za wcześnie. Funkcjonariusze sekcji dochodzeniowych nie są tacy łatwowierni. Potrafią świetnie weryfikować uzyskiwane dane, kojarzyć fakty oraz wyjaśniać wątpliwości. Nie działają pochopnie, ale z rozwagą, rzadko dając się wyprowadzić w pole. Efektem tego są coraz częściej wszczynane postępowania z art. 233 k.k. w sprawach o zeznawanie nieprawdy lub zatajenie prawdy, za co grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.

REDUKUJ, NIE KUPUJ

– Obowiązujące przepisy – wyjaśnia mł. insp. Marek Konkolewski, radca Biura Ruchu Drogowego KGP – umożliwiają dziś zupełnie legalną redukcję punktów karnych za wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu na drogach. Nie potrzeba więc korzystać z portali aukcyjnych, wchodzić w jakieś szemrane układy z zupełnie przypadkowymi ludźmi i ryzykować spotkania z prokuratorem. Wystarczy zgłosić się do dowolnego Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego ze skierowaniem z wydziału komunikacji i zapisać się na 5-godzinne szkolenie prewencyjne. Takie rendez‑vous z psychologiem i funkcjonariuszem policji drogowej mogą się odbywać tylko dwa razy w roku, kosztują 250–300 zł i kończą się otrzymaniem odpowiedniego zaświadczenia, uprawniającego do redukcji 6 punktów karnych z ogólnej liczby posiadanych. Niestety, niedoświadczeni kierowcy, dysponujący prawem jazdy krócej niż rok, są z nich wykluczeni. W sumie więc za 500–600 zł można się pozbyć 12 punktów karnych i pozostać w zgodzie z prawem.

– Najbardziej jednak opłaca się jeździć zgodnie z przepisami – podkreśla kom. Piasecki. – To nic nie kosztuje.

Jerzy Paciorkowski

Senat poprawił i zaostrzył

19 marca br. Senat przyjął – z poprawkami – zmiany w Prawie o ruchu drogowym. Generalnie zaostrzają one kary dla kierowców łamiących przepisy oraz wprowadzają sztywne stawki mandatów. Za przekroczenie prędkości w obszarze zabudowanym o 10–20 km/h kierowcy zapłacą 150 zł (obecnie 50–100 zł), a o ponad 50 km/h – 700 zł (400–500). Kary na drogach poza obszarem zabudowanym wyniosą odpowiednio – 100 i 600 zł.

Kary te wzrosną podwójnie, jeśli w ciągu sześciu miesięcy od pierwszego naruszenia przepisów kierowca złamie je kolejno pięć razy lub łączna wysokość mandatów za popełnione wykroczenia przekroczy 2,5 tys. zł. W sytuacji, kiedy kierowca nie zapłaci kary i nie będzie możliwości jej wyegzekwowania, okresowo straci prawo jazdy. Okres zawieszenia będzie stopniowo wzrastał, w zależności od kwoty zaległości. Do 1 tys. zł – wyniesie miesiąc. Przy zaległości powyżej 4 tys. zł –12 miesięcy. Zmiany w prawie drogowym dotyczą także podniesienia limitów prędkości do 140 km/h na autostradach i 120 km/h na drogach ekspresowych dwujezdniowych.
Nowela przewiduje również powołanie Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Powstanie ono w strukturze Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, a jego głównym zadaniem będzie ujawnianie i rejestracja – przy użyciu sieci fotoradarów – kierowców ignorujących obowiązujące na drogach limity prędkości, a także prowadzenie wobec nich postępowań administracyjnych i egzekucyjnych. Większość znowelizowanych przepisów prawdopodobnie zacznie obowiązywać od maja 2010 r.

J. Pac.