|
Od momentu wkroczenia policjantów to państwo bierze za osobę pełną odpowiedzialność |
Zaczęło się w czerwcową noc w 1997 roku w podwarszawskiej miejscowości. Dariusz D. i trzej inni mężczyźni stali przed wejściem do sklepu nocnego. Policjanci twierdzą, że zakłócali porządek publiczny, pili wódkę i niszczyli mienie. Około godz. 1.00 pod sklep podjechały dwa radiowozy z czterema policjantami, którzy polecili wszystkim znajdującym się przed sklepem położyć się na ziemi, a następnie założyli im kajdanki.
Dariusz D. twierdzi, że kiedy leżał na ziemi z rękami skutymi za plecami, był znieważany słownie, bity pięściami i kopany przez policjantów. Kiedy wieźli go do izby wytrzeźwień, w radiowozie ponownie był bity. Badanie wykazało 1,92 promila alkoholu w jego krwi. Ze względu na widoczne obrażenia został przewieziony do szpitala. Lekarze stwierdzili m.in. złamanie nosa, oczodołu, szczęki i lewej ręki.
Według wersji policjantów Dariusz D. był bardzo agresywny. Uderzył jednego z policjantów w twarz, wyzywał go i groził. Jeszcze przed założeniem kajdanek upadł i uderzył głową o krawężnik. W czasie, kiedy skuty leżał na chodniku, w furii uderzał o niego głową.
Kto kogo?
Nazajutrz po zdarzeniu Dariusz D. złożył do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie pobicia go przez policjantów. Biegły z zakresu medycyny sądowej orzekł, że obrażenia mogły nastąpić w sposób wskazany przez skarżącego. Nie mógł jednak wykluczyć, iż powstały w okolicznościach opisanych przez policjantów. Prokurator umorzył śledztwo, akceptując wyjaśnienia Policji. W drugiej instancji decyzja została podtrzymana.
Równolegle toczyło się śledztwo z zawiadomienia policjantów przeciwko Dariuszowi D. o czynną napaść i znieważenie funkcjonariuszy. Sąd rejonowy uznał go za winnego i ukarał grzywną. Sąd okręgowy, po apelacji Dariusza D., nakazał sądowi rejonowemu sprawę rozpoznać ponownie. Uznał, że sąd pierwszej instancji, oceniając zeznania policjantów, powinien je szczególnie zweryfikować, albowiem byli oni zainteresowani w korzystnym dla siebie rozstrzygnięciu sprawy. Sąd okręgowy potwierdził, że obrażenia, jakich doznał Dariusz D., były wynikiem akcji policyjnej i jest bardzo mało prawdopodobne, by mógł je wszystkie zadać sobie sam.
W ponownym wyroku sąd rejonowy uznał, że obrażenia Dariusza D. spowodowane były nie tylko przez jego własne działania. Z powodu znikomego stopnia społecznego niebezpieczeństwa czynu postępowanie wobec Dariusza D. umorzył. Sąd okręgowy nie uwzględnił odwołania prokuratora i wyrok podtrzymał.
Dariusz D. zaraz po zdarzeniu zgłosił się do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka z prośbą o pomoc. Prawnicy fundacji pomogli mu we wniesieniu zawiadomienia do prokuratury oraz w postępowaniu sądowym. Po prawomocnych rozstrzygnięciach, nieuznających de facto naruszenia praw Dariusza D., w lipcu 1998 roku pomogli wnieść skargę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, zarzucając naruszenie art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka: Nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu oraz art. 13: Każdy, czyje prawa i wolności zawarte w niniejszej Konwencji zostały naruszone, ma prawo do skutecznego środka odwoławczego do właściwego organu państwowego także wówczas, gdy naruszenia dokonały osoby wykonujące swoje funkcje urzędowe.
O co toczył się spór?
Przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu toczył się spór pomiędzy Dariuszem D. reprezentowanym przez adwokata, a Rządem RP reprezentowanym przez jego przedstawicieli. Przedmiotem sporu było traktowanie skarżącego przez Policję oraz brak rzetelnego śledztwa po tym zdarzeniu.
Skarżący twierdził, że był źle, nieludzko traktowany przez policjantów. Przywołał wcześniejsze orzeczenia trybunału, stwierdzające, iż jeśli osoba w chwili zatrzymania znajduje się w dobrym stanie zdrowia, a w chwili wypuszczenia stwierdza się u niej obrażenia, państwo zobowiązane jest do przedstawienia wiarygodnych wyjaśnień odnośnie sposobu ich powstania, czego w tej sprawie nie było. Podkreślał, że od momentu wkroczenia policjantów znajdował się w ich rękach, nie mogąc decydować o własnym losie. W takiej sytuacji państwo bierze za osobę pełną odpowiedzialność, co trybunał potwierdzał niejednokrotnie we wcześniejszych wyrokach.
Trybunał stwierdził, że nawet przyjmując, iż obrażenia skarżącego powstały w sposób przedstawiony przez Policję, jako rezultat działań jego samego, to państwo pozostaje odpowiedzialne za to, że policjanci temu nie przeciwdziałali. Zwracał uwagę na to, że w stosunku do osoby pozbawionej wolności jakiekolwiek użycie siły fizycznej, która nie jest ściśle adekwatna do zachowania zatrzymanego, narusza jego godność i zasadniczo narusza art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Twierdził także, że śledztwo w sprawie pobicia Dariusza D. nie było dostatecznie wnikliwe i skuteczne, czego wymaga zarówno art. 3, jak i 13 konwencji.
Rząd utrzymywał, że skarżący nie był poddany traktowaniu sprzecznemu z art. 3 konwencji. Według rządu skarżący był aktywnym uczestnikiem bójki z policjantami, a dokładne ustalenie źródła obrażeń nie było możliwe. Mogły one powstać zarówno w sposób opisany przez policjantów, jak i opisany przez skarżącego. Rząd nie zgadzał się także z zarzutem braku efektywnego śledztwa w tej sprawie.
Trybunał orzekł
Trybunał przypomniał, że jeżeli osoba doznaje obrażeń w chwili zatrzymania czy też pozostając pod nadzorem policji, nasuwa to poważne przypuszczenie, że znęcano się nad tą osobą. Ciężar dowodu spoczywa na organach władzy, a te nie wykazały wiarygodnie, że obrażenia powstały w sposób, jaki podawali policjanci.
Zwrócił uwagę na sprzeczny charakter wniosków wynikających z dwóch postępowań w tej sprawie. W postępowaniu z zawiadomienia skarżącego prokurator uznał, że obrażenia powstały w sposób opisany przez policjantów. W postępowaniu przeciwko skarżącemu sądy przyznały, że skarżący był bity przez policjantów, gdyż jego obrażenia nie mogły być wyłącznie wynikiem jego własnych działań. Stanowi to dla trybunału wystarczającą podstawę do stwierdzenia, że skarżący odniósł obrażenia przynajmniej częściowo na skutek bicia go przez policjantów.
Przypomniał także, że artykułowi 3 konwencji podlega znęcanie się, które zawiera choćby minimum drastyczności. Dariusz D. doznał złamania szczęki, nosa oraz oczodołu. Miał liczne krwiaki i siniaki. Tym samym stopień uszkodzenia ciała jest według trybunału wystarczająco poważny, aby kwalifikować go jako wynik nieludzkiego i poniżającego traktowania.
W orzeczeniu trybunału czytamy, że godność osoby zatrzymanej narusza jakiekolwiek użycie siły fizycznej, które nie było absolutnie konieczne (art. 3 konwencji). Trybunał uznał, że nawet jeśli skarżący nie był spokojny i wdał się w bójkę z policjantami, nie ma dowodu, że był szczególnie niebezpieczny oraz że posiadał broń. Rząd nie przedstawił żadnych dowodów potwierdzających jakiekolwiek obrażenia policjantów ani dowodów, które uzasadniałyby użycie siły fizycznej, która - sądząc po poważnych obrażeniach skarżącego - z pewnością była zastosowana przez policjantów w sposób nadmierny. Użycie takiej siły skutkowało obrażeniami, które niewątpliwie spowodowały u skarżącego poważne cierpienie o charakterze wskazującym na nieludzkie traktowanie. Wobec tego trybunał orzekł, że nastąpiło naruszenie art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Co do zarzutu braku efektywnego śledztwa, trybunał przypomniał, że gdy istnieje prawdopodobny zarzut naruszenia art. 3 konwencji, na państwie spoczywa obowiązek prowadzenia szczególnie wnikliwego śledztwa z urzędu. W sprawie Dariusza D. prokurator nie próbował w sposób logiczny wytłumaczyć, jak skarżący mógł doznać tak licznych obrażeń, jeżeli policjanci nie używali wobec niego siły. Prokurator przyjął zeznania policjantów bezwarunkowo, bez uwzględniania faktu, że w ich niewątpliwym interesie był wynik postępowania oraz uwolnienie się od odpowiedzialności.
Trybunał uznał, że wobec braku rzetelnego i skutecznego śledztwa nastąpiło naruszenie art. 3 konwencji.
Uznając naruszenie art. 3 konwencji na skutek braku rzetelnego śledztwa, trybunał zdecydował, aby nie oddzielać kwestii wynikających z art. 13 konwencji, które były m.in. przedmiotem skargi.
Wyrok trybunału jest ostateczny i nie podlega zaskarżeniu.
Polska musiała zapłacić skarżącemu 10 tysięcy euro za krzywdę moralną oraz 1,5 tys. euro z tytułu zwrotu kosztów i wydatków.
Sławomir Cybulski
autor jest prawnikiem, ekspertem
w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka,
emerytowanym oficerem Policji
zdj. Anna Michejda
Policjant odpowiada
Opisana sprawa i jej rozstrzygnięcie przez Europejski Trybunał Praw Człowieka jednoznacznie wskazują, że tortury i nieludzkie lub poniżające traktowanie nie jest tylko domeną służb policyjnych państw totalitarnych. To coś, co może się zdarzyć w każdej policji świata. Wszędzie tam, gdzie jeden człowiek (policjant), będąc w pozycji uprzywilejowanej przez nadane mu uprawnienia, wykorzystuje je w sposób niedozwolony w stosunku do drugiej osoby.
Paradoksalnie brak postronnych świadków zdarzenia, jak również innych obiektywnych dowodów w tego typu sprawach powoduje, że każde rozstrzygnięcie sądowe w tych warunkach podważa zaufanie społeczne bądź to do Policji, bądź do wymiaru sprawiedliwości albo też do jednego i drugiego jednocześnie.
W interesie Policji zatem powinno być, aby nie dopuszczać do sytuacji, kiedy jedyny materiał dowodowy stanowi "słowo" policjanta przeciwko "słowu" obywatela. Sami policjanci intuicyjnie bronią się przed takimi sytuacjami, czego przykładem chociażby nagłośniona medialnie sprawa nagrywania przez policjantów przebiegu interwencji drogowych na prywatne dyktafony. Gdyby interwencja policjantów w stosunku do Dariusza D. została zarejestrowana przez kamerę zamontowaną np. w radiowozie, to sprawa szybko zostałaby rozstrzygnięta i zapewne nigdy by nie była przedmiotem skargi do międzynarodowego trybunału. Transparentność działań funkcjonariuszy Policji leży w dobrze pojętym interesie tej instytucji. Dlatego stworzenie warunków prawnych i technicznych do audiowizualnego rejestrowania interwencji policyjnych, tak jak to ma miejsce w policjach zachodnich i USA, powinno być sprawą priorytetową.
Bardzo ważny jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Każdy policjant musi mieć świadomość tego, że od chwili podjęcia interwencji spoczywa na nim, jako funkcjonariuszu publicznym, bezwzględna odpowiedzialność za życie i zdrowie osób, wobec których interweniuje.
nadkom. Marcin Wydra
pełnomocnik komendanta
głównego Policji
ds. ochrony praw człowieka
Czekamy na listy, artykuły, wypowiedzi (gazeta.listy@policja.gov.pl). Najciekawsze z nich zamieścimy na naszych łamach.
Artykuł w pełnej wersji przeczytacie w tradycyjnym - papierowym wydaniu miesięcznika POLICJA 997.