Gdyby nie oni, nie byłoby Mateusza i Pawełka. Robert mógł się nie obudzić po wstrzyknięciu sobie trucizny, a dzieci Amfisy i Lucyny znów nie miałyby prawdziwego Bożego Narodzenia. Dziś wszyscy ci uratowani, odratowani i zauważeni dziękują im. Z całego serca.
- Niech pani mi nie dziękuje - sierż. Piotr Wilsz, żeby ukryć zmieszanie, odwraca się na pięcie i przyspiesza kroku, jakby uciekał. Amfisa Zielińska i jej konkubent Jan drepczą za nim. Dumni pokazują nowe okna, drzwi i toaletę z prawdziwego zdarzenia. Wcześniej sedes stał w pokoju, tuż obok fotela i ławy. Dziś jest za ścianą. Elegancko.
WDZIĘCZNI ROMOWIE
- To wszystko dzięki panu dzielnicowemu - mówią. - Bez pana nikt by nie pomógł. Wszyscy o nas zapomnieli.
O nich, czyli o czterech romskich rodzinach z ulicy Słowackiego w Głubczycach. Wilgoć, grzyb, powybijane okna, dziury w podłogach i sufitach, którymi wędrowały szczury, brak kanalizacji, smród i brud. Tak mieszkali. Razem z dziećmi.
Sierżant Piotr Wilsz postanowił im pomóc. Nie dla sławy, nie po to, by oni teraz byli wdzięczni i kłaniali mu się w pas. Zrobił to, bo są biedni i traktowani jak margines. Nikt się nimi nie przejmuje. Nawet w Boże Narodzenie, gdy w ich mieszkaniach hula wiatr, korytarz zasypany jest śniegiem, a woda w rurach zamarza. Żeby zrobić dzieciom wigilię, Amfisa i Lucyna musiały nosić wodę z miasta.
- Gdy przyszły do mnie i zaczęły o tym wszystkim opowiadać, byłem w szoku. Ścisnęło mnie w sercu - mówi sierż. Wilsz.
Od techników z komendy wziął aparat. Zrobił kilkadziesiąt zdjęć i napisał pisma. Do Zarządu Budynków Komunalnych, do burmistrza i do sanepidu, bo w niektórych pomieszczeniach warunki były skandaliczne.
(...)
LEKARSTWO DLA PAWEŁKA
- A gdyby go nie było? - Andrzej Okwieka pokazuje na kom. Andrzeja Rynga i patrzy na syna.
(...)
Postanowił pominąć drogę służbową i osobiście zadzwonić do dyrektora opolskiego NFZ. Włączył w telefonie opcję "głośnomówiący", tak, żeby ojciec Pawełka słyszał rozmowę.
- Zbywali go, kazali czekać, dzwonić później - opowiada Okwieka. - Za trzecim razem powiedział, że nie odłoży słuchawki.
- Sekretarka mówi, że dyrektor ze mną nie porozmawia, bo zaraz wyjeżdża. To ja jej na to, że tym bardziej muszę z nim rozmawiać - wspomina Ryng. I połączyli go.
- Wcześniej wyrzucili mnie z budynku, a teraz miałem się spotkać z dyrektorem. Godzinę później u niego byłem - mówi Okwieka.
Po południu zniecierpliwiony kom. Ryng zadzwonił do ojca Pawełka. Usłyszał wzruszony głos: - To, co dziś dostałem... nigdy w życiu tyle nie dostałem. Normalnie ruszył pan sprawę. Wreszcie mam nadzieję, mogę spokojnie spać.
(...)
REANIMACJA NA DRODZE
Mateusz lizaki ma dwa. Jeden odblaskowy, drugi na baterię. Ma też delfinka - policyjną maskotkę i marzy o przejażdżce prawdziwym, policyjnym motorem.
- No to pokaż, jak się zatrzymuje tym lizakiem - sierż. Andrzej Buch z Sekcji Ruchu Drogowego KPP w Inowrocławiu bawi się z trzyletnim chłopcem. Mateusz ustawia lizak na wprost swojej twarzy. - Nie, nie tak. Musisz wyciągnąć rękę w bok. O! Tak właśnie!
Widzą się trzeci raz w życiu. Pierwszy raz był w maju. Sierż. Andrzej Buch z kolegą sierż. sztab. Rafałem Pokorskim kończyli właśnie służbę w Gniewkowie. Było przed 15.00. Buch się spieszył do przed-szkola na festyn rodzinny, gdy nagle do ich radiowozu podjechał fiat 170 z rodzicami i małym dzieckiem.
- Mateusz był sztywny, przestał oddychać, ja krzyczałam - opowiada Małgorzata Tomczak, matka chłopca. - Wzywaliśmy pogotowie, ale nie chcieli przyjechać.
Tamten dzień pamięta dokładnie. Gdy Buch poprosił, żeby dała dziecko, rzuciła chłopca. W szoku, w nerwach. Czuła, że umiera na jej rękach. Puls miał słaby, nie oddychał, był siny, z wysoką gorączką i szczękościskiem. Pamięta, jak policjant otworzył mu buzię i wyciągał język, a potem robił sztuczne oddychanie i masaż serca.
- Kiedy zemdlałam, ratował mnie drugi policjant. Trochę trwało, nim Mateusz doszedł do siebie - opowiada matka.
(...)
ANNA KRAWCZYŃSKA
zdj. Andrzej Mitura (4), Sławomir Tomaszewski
Czekamy na listy, artykuły, wypowiedzi (gazeta.listy@policja.gov.pl). Najciekawsze z nich zamieścimy na naszych łamach.
Artykuł w pełnej wersji przeczytacie w tradycyjnym - papierowym wydaniu miesięcznika POLICJA 997.