Policja Państwowa nie należała do instytucji pobłażliwych. Jej funkcjonariusze dobrze znali swoje rzemiosło i skutecznie egzekwowali ustawowe uprawnienia. Z użyciem broni włącznie. Przedwojenni przestępcy czuli przed nimi respekt.
14 czerwca 1934 r., około 10.00, przechodniów zmierzających ul. Dzielną na warszawskiej Woli zelektryzowały przerażające krzyki: "Bandyci, bandyci!". Kilka sekund później gruchnęły dwa strzały. Z bramy pod numerem 47 wybiegło dwóch mężczyzn z rewolwerami w rękach. Jednego usiłowała zatrzymać korpulentna dama. Uderzona kolbą w twarz, zalała się krwią i upadła na chodnik. Bandyci pobiegli w kierunku stojącej nieopodal taksówki o numerze bocznym 352. Szybko wskoczyli do środka i samochód odjechał.
Kilkunastu przechodniów rzuciło się za nim w pogoń, inni usiłowali zablokować kierowcy drogę. Uciekający napastnicy wystawili rewolwery za okno i zaczęli na oślep strzelać do ludzi. Ranili pięć osób, nim reszta pochowała się w bramach. Taksówka tymczasem dojechała do ul. Gęsiej, po czym skierowała się w stronę Cmentarza Żydowskiego przy ul. Okopowej.
(...)
UCIECZKA PRZEZ CMENTARZ
Usiłowali umknąć policyjnemu pościgowi na Cmentarzu Żydowskim, którego topografię zapewne dobrze znali. Mieli jednak pecha, gdyż na ul. Okopowej natknęli się na policjanta tzw. rezerwy konnej (oddziału konnego). Sądząc, że ten chce ich zatrzymać, zaczęli do niego strzelać. Wyskoczyli z taksówki i wbiegli w bramę posesji nr 46. Tam przez zakład kamieniarski Jakuba Brodatego usiłowali przedostać się na ul. Gęsią. Przeszkodził im w tym jednak ów policyjny kawalerzysta. Bandytom nie pozostawało nic innego, jak tylko szukać schronienia w głębi podwórza.
(...)
FORMALNA BITWA
Po kilkunastu minutach ulica Okopowa zaroiła się od policyjnych mundurów. Reporter "Tajnego Detektywa", naoczny świadek wydarzeń, z przejęciem relacjonował taktykę policyjnego działania: Policja przybyła na samochodach i motocyklach, na miejscu był też oddział rezerwy konnej oraz specjalny oddział szturmowy, uzbrojony w pancerze, tarcze i hełmy ochronne. Bandytów wezwano do poddania się, w odpowiedzi na co zaczęli gęściej się ostrzeliwać (.). Kilku policjantów pod osłoną tarcz próbowało przekraść się pod okno, lecz bandyci nie przestawali strzelać. Postanowiono wobec tego wypłoszyć ich z kryjówki za pomocą gazów. Wrzucono do mieszkania kilka bomb łzawiących. Wkrótce całe podwórze wypełniło się gryzącym gazem, lecz bandyci nie poddawali się. Rozpoczęła się wówczas formalna bitwa.
(...)
Jerzy Paciorkowski
zdjęcia z "Tajnego Detektywa"
Archiwalne wydania POLICJA 997 w postaci plików PDF, można pobrać z archiwum strony.