Lipiec zaowocował nagrodami i awansami. Najdłużej trwa zamieszanie wokół komendanta szkoły w Szczytnie. Dzisiaj wszystko wskazuje, że zostanie nim jeden z dwóch nieco hamletyzujących kandydatów do nadinspektorskich, o pardon, generalskich wężyków (obaj na zdjęciu, gdzieś w tym numerze miesięcznika). Są profesjonalistami i mają równie wielu wrogów, co przyjaciół, zwyciężyć może więc, jak to w życiu bywa, ten trzeci. Kończy się wyścig na stanowisko "pierwszego" w Gorzowie. Komendant Rudnik to tato sympatycznego dziennikarza, obecnie znajdującego się w stanie braku łaski u swoich szefów. Ojciec odwrotnie. A Gorzów i Zielona Góra (zwłaszcza) to wciąż ,,miękkie podbrzusze" resortu, dlatego komendant musi być markowy.
Jacek Górecki - dyrektor Biura Spraw Wewnętrznych (BSW), został "pierwszym" w Łodzi. Jego miejsce w BSW zajmie zapewne dotychczasowy zastępca dyrektora Krzysztof Kurtyka.
Tak jak przynieśliśmy szczęście komendantowi Jackowi Kędziorze z Pruszkowa, który po wizycie naszych dziennikarzy został "drugim" w KSP, tak pecha miał komendant Bartula z Wołomina. Zdjęto go ze stanowiska, robiąc miejsce dla Jana Grala, do niedawna zastępcy komendanta stołecznego, który stracił fotel po artykułach prasowych. Robert Zieliński z "Super Expressu" napisał, że Gral należał w czasach PRL do pewnej niezbyt obecnie cenionej organizacji.
Dla Ryszarda Siewierskiego - szefa KSP nadszedł trudny czas. Rozeszły się wieści, kim może zostać po wyborach, no i zazdrośnicy zaczęli go szczypać. A w KSP - jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Zablokujesz manifestację kochających inaczej - źle. Puścisz ją - też źle. W obu wypadkach narażasz się co najmniej kilku partiom, których eksperci - wybitni prawnicy - mają rozbieżne opinie na temat manifestowania orientacji seksualnej przez lesbijki i gejów. Ciężkie czasy. Wśród innych kandydatów, którzy mogą rywalizować z Siewierskim, wymienia się Adama Rapackiego z Wilna, a także... pułkownika Polko - (niegdyś świetnego dowódcę GROM) oraz Witolda Marczuka ze Straży Miejskiej w Warszawie (kiedyś całkiem niezłego szefa GIC). Dwaj ostatni jeszcze nie znają się na Policji, ale to przecież detal. Szybko nadrobią zaległości. Historia zna takie przypadki. Nie wszystkie zakończyły się klęską. Zwolennicy wiecznie żywej opcji podwawelskiej mówią, że przyszły premier może jednak wskazać na pewnego wąsatego ziomala.
Albo przybędzie człowiek "z terenu". Z "pierwszej linii", a jakże, bo do pracy na drugiej nikt już się nie przyznaje. I gdyby tak jeszcze na białym koniu...
Samotnie z drugiej linii pisał
PAWEŁ BIEDZIAK
Archiwalne wydania POLICJA 997 w postaci plików PDF, można pobrać z archiwum strony.