Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Kandydatki do służby z polecenia

Problem pozyskania kandydatów do służby nie jest w naszej formacji nowy. W II RP funkcjonował system rekomendacji kandydatów do służby. I jak popatrzymy na znane dziś życiorysy ówczesnych polecanych policjantek, sprawdzał się on dobrze.

Gdy analizujemy listy kandydatek, rzucają się nam w oczy zapisy maszynowe i adnotacje czynione czerwoną kredką o treści „poleca p. mjr. Paleolog” i „Pani Komendantka widziała na komisji kwalifikacyjnej”. Notatki te były opatrzone szerszym komentarzem dotyczącym wrażenia, jakie zrobiła kandydatka. Jedna z zainteresowanych podjęciem służby zyskała np. taki wpis: „Pani Komendantka widziała na Komisji w Toruniu – robi wrażenie pozerki i efekciarki”. Przy innej kandydatce, krawcowej z zawodu, Janinie Robotnikównej, jest adnotacja: „P. Komendantka widziała – robi wrażenie inteligentnej, spokojnej i poważnej – nadaje się”. Bardzo dobre wrażenie sprawiła też Józefa Psutka, którą również komendantka widziała. Dopisek brzmi: „energiczna, zdrowa”. Z kolei przy innej kandydatce z Łodzi czytamy: „Robi wrażenie chorej nerwowo, tryki nerwowe i zacina się w mowie”. Innej zaszkodziła nie tylko nerwowość, ale też zła opinia o ojcu i zepsute zęby.

Kandydatki na funkcjonariuszki Policji Państwowej rekomendowali również inni oficerowie, nierzadko skoligaceni rodzinnie, czy posłowie na Sejm RP, a nawet „Sekretarz Pana Premiera”. Kandydatkę Józefę Przybyszewską polecało na przykład aż trzech rekomendujących: „nkom. Zychowski, insp. Zieliński i p. Matraś sekr. O.Z.N.” [red. Obóz Zjednoczenia Narodowego].

WIECZNA BIEDA

Przy tak wysokich wymaganiach, jakie stawiało się wówczas policjantkom, oraz wcale nie najlepszej kondycji zdrowotnej społeczeństwa znalezienie właściwych kandydatów do służby było nie lada wyzwaniem, szczególnie wśród kobiet. Mimo wielu dobrych zmian i uzyskania prawa wyborczego, kobiety miały wówczas ograniczony dostęp do edukacji i rynku pracy, a ich rola w życiu publicznym była marginalizowana. Kandydatki często były po prostu biedne, bez zawodu, nie pracowały lub dorabiały korepetycjami, szyciem lub były na etatach maszynistek. Cenna była w kwalifikacji znajomość języków obcych, co podkreślano w wykazach. Wiele kandydatek było córkami policjantów, co również skrupulatnie odznaczano. Do dobrej praktyki należało rozbudowywanie informacji o sytuacji kandydatki, która trafiała na listę.

Taryfy ulgowej przy przyjęciu jednak nie było. Spójrzmy na jedną z adnotacji: „Tarłowska Irena – Marta, córka ś.p. Mariana i Franciszki, lat 27. Wykształcenie 6 klas gimnazjum szkoły przemysłowo-handlowej w Częstochowie. 2 lata kursów przysposobienia wojskowego, pracuje w Rodzinie Policyjnej w Pińsku. (…) Zdrowa, wzrost 160 cm. Ojciec wymienionej Marian Tarłowski został zabity w czasie obławy na bandytów w powiecie częstochowskim. Służył jako starszy posterunkowy sł. śledczej w Radomiu. Po ojcu pozostało 7-ro drobnych dzieci w wieku od 17 do 1 roku. Z tych 1 jest przodownikiem w Wydziale Śledczym w Częstochowie, 1 posterunkowym w komisariacie w Pińsku, 1 poster. w Komisariacie w Rzeszowie, 1 brat jest robotnikiem, 1 obecnie służy w Podchorążówce w Częstochowie, 1 uczęszcza do gimnazjum w Pińsku. Matka jest przy najstarszym synu w Częstochowie. Pobiera emerytury 44 złote”. Niestety nie wiemy, jak potoczyły się losy tej kandydatki, córki i siostry policjantów, ponieważ była ona na liście ostatniego kursu tuż przed wybuchem II wojny światowej.

TRUDNE LOSY

W 1939 r. w Policji Państwowej było zatrudnionych 30 774 funkcjonariuszy, w tym około 170 policjantek, czyli ok. 0,5 proc. całego stanu Policji Państwowej. II wojna światowa i okres powojenny stały się w wielu biografiach policjantek czasem dramatycznym. Losy wielu są nieznane, a część wdrożona do Policji Polskiej i Kriminalpolizei działała w podwójnej roli – pracując u Niemców i w podziemiu. W obu tych miejscach czyhało na nie zagrożenie. Na podstawie krótkich notatek źródłowych przybliżamy trzy takie trudne życiorysy, które splotły się w historię obecności kobiet w Policji, tej najtrudniejszej, bo w okresie II wojny światowej. Anna Zabokrzycka i Elżbieta Gajewska były na liście ostatniego „kursu VI szer. kobiet 1939 r.”. Obie zostały polecone przez Filipinę Paleolog. Z krótkich notatek dowiadujemy się, że: Zabokrzycka Anna Danuta miała maturę gimnazjalną, 1 rok prawa, dwuletni kurs P.W.K,. kartę wyszkolenia, kurs O.P.I., była w harcerstwie i Straży Przedniej. I wzrost miała zbliżony do oczekiwanych 164 cm, czyli 162 cm, natomiast „Gajewska Elżbieta mieszkała w Warszawie przy ul. Tamka, zawód korepetytorka, ojciec pracował jako felczer. Wzrost 167 1/2 cm. Matura gimnazjalna, komisja kwalifikacyjna b. dobra, lekarska – dobra. Ma zaliczone 4 lata studiów przyrodniczych na Uniwersytecie J.P. Język francuski w mowie i piśmie. Kurs P.K.W., harcerstwo, posiada kursy O.P.L., zdobyła P.O.S. Pisze na maszynie. Na terenie Domu Akademickiego jest prezeską kółek oświatowo-kulturalnych. Była osobiście u P. Komendantki – b. dobre wrażenie”.

Trzecia z bohaterek to Emilia Dyna, policjantka z dłuższym stażem (wstąpiła do Policji Państwowej w 1938 r.), pełniła służbę w Izbie Zatrzymań dla Nieletnich przy ul. Krochmalnej 56 w Warszawie. Dzień po wybuchu wojny, 2 września 1939 r., wraz z innymi policjantami, została skierowana na tereny wschodnie i wcielona do wojska jako sanitariuszka 81. pułku piechoty. Po kapitulacji, 14 października wróciła do Warszawy. Okazało się, że straciła wszystko. Zdecydowała się na zgłoszenie do Urzędu Śledczego przy ul. Daniłowiczowskiej 3. W Polnische Polizei pod tym adresem pracowała w charakterze nadzorczyni kuchni dla aresztantów do 4 stycznia 1941 r. W tym czasie otwarto dom publiczny dla Niemców w Mińsku Mazowieckim, gdzie została przeniesiona do działu sanitarno-obyczajowego i kancelarii. Pracowała tam do 22 lipca 1944 r.

W tym samym mińskim referacie pracowała wspomniana wcześniej Elżbieta Gajewska. Praca w niemieckiej policji ułatwiała im działalność konspiracyjną. Udzielały informacji o mających nastąpić łapankach i aresztowaniach, dostarczały też amunicję do broni krótkiej, którą wykorzystywano w akcjach sabotażowych. Janowi Sarneckiemu, mińskiemu komendantowi AL, Emilia Dyna przekazała plan gabinetu szefa mińskich struktur powiatowych Kriminalpolizei, Juliusa Schmidta, który został zastrzelony przez żołnierzy AK w lipcu 1943 r.

SPRAWIEDLIWA WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA

„Emilia Dyna i Elżbieta Gajewska przywróciły wolność bardzo wielu Polakom i Żydom. (…) To były Polki patriotki, odważne i szlachetne dziewczyny. (…) Wszystko to odbywało się w warunkach bardzo trudnych i w atmosferze niesłychanie denerwującej, gdyż obie towarzyszki, aczkolwiek pracowały w policji, same były pod obserwacją i wiedziały o złym ustosunkowaniu się do nich szefa Niemca Juliusa Schmidta, który po pół roku od objęcia urzędowania zawołał je do siebie i oświadczył, że od pół roku są pod obserwacją, że nie dowiedziono winy, ale są poszlaki, i żeby się miały na baczności, bo będzie musiał je przekazać do Gestapo w Warszawie jako oskarżone. Zaprzeczały gorąco i kategorycznie” – zeznawała w śledztwie prowadzonym przez władze komunistyczne przeciwko Emilii Dynie uratowana z getta warszawskiego przez policjantki Elżbieta Kowner. Wyprowadziły ją z getta przez gmach sądów na Lesznie. Wcześniej przygotowały dla niej fałszywe dokumenty na nazwisko Wanda Bieńkowska. Podczas tej akcji udało się również uratować córkę rodziny Nussów, Renię, którą Gajewska przywiozła do Mińska Mazowieckiego. Dyna odwiozła Elżbietę Kowner do stacji w Limanowej, zapewniając jej bezpieczne miejsce. Nie na długo jednak. Po kilkukrotnej zmianie miejsca Kowner szukała ratunku u policjantek. Późną jesienią 1942 r. zdecydowały się, że będą ją ukrywały u siebie w mińskim mieszkaniu.

„Emilia i Elżbieta okazywały stale pomoc Żydom, spośród których na pewno wielu życie im zawdzięcza. (…) Wielu Żydów przychodziło wieczorami po ciemku pukać i prosić o pomoc. Przy mnie nocowała Żydówka – siostrzenica Lipczyńskiego [Icchaka Lipczyńskiego, szefa Żydowskiej Policji Porządkowej w Mińsku Mazowieckim] z Mińska Mazowieckiego, z którą z braku miejsca spałam w jednym łóżku. Pewnego razu przyszła wieczorem młoda Żydówka z prośbą o wsparcie. Została nakarmiona i otrzymała trochę pieniędzy. Obecny wówczas członek «Żegoty» – Marian Gołajewski również dał jej pieniądze, a ja dałam sweter, białą chustkę na głowę oraz 10 zł” – zeznawała Kowner.

Po likwidacji mińskiego getta ukrywającemu się w lesie Lipczyńskiemu Dyna przynosiła informacje, pieniądze i jedzenie. Nasilały się donosy na policjantki. Wysłały więc Elżbietę Kowner do rodziców Dyny do podkrakowskich Dębników, gdzie ukrywała się do końca wojny. Za ratowanie Żydów w 1990 r. Instytut Yad Vashem nadał Emilii Dynie i jej rodzicom tytuły Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. W czasie powstania warszawskiego Dyna prowadziła kuchnię polową dla żołnierzy pułku „Baszta”. Po kapitulacji stolicy dostała się do niewoli niemieckiej, przebywała w obozie w Pruszkowie.

ZBYT SZYBKIE OCENY?

Ta historia nie jest jednak taka czarno-biała i prosta. Elżbieta Gajewska, jako urzędniczka Kripo, w czasie okupacji była w kręgu zainteresowania kontrwywiadu AK „Mewa” – Mińsk Mazowiecki. Dokumenty akowskie wskazują, że obie policjantki współpracowały z polskimi komunistami, a Gajewska najprawdopodobniej była kochanką szefa Kriminalpolizei, Juliusa Schmidta. Zachowała się taka opinia o obu urzędniczkach: „Do aresztowanych w sprawach politycznych odnosiły się zawsze bardzo przychylnie. Łapówki brały bardzo duże. Przodowała w nich Gajewska. Urządzały sobie przyjęcia dla Schmitda i innych Niemców, jak również i czerwonych. Potrafiły przegrać w karty jednego wieczoru kilka tysięcy złotych.

Podczas likwidacji Żydów większość zrabowanych przez Schmitda rzeczy i złota zabrała Gajewska. Z chwilą zlikwidowania Schmitda straciły już obie wpływy. Ostatnie dwa miesiące zachowywały się bardzo spokojnie. Żadnych awantur, w których miałyby brać udział razem z Gestapo Gajewska i Dynówna, w Mińsku nie było. Z dniem 1 bieżącego miesiąca Gajewska została przeniesiona do Rembertowa. Proszę o przekazanie jej pod odpowiednią opiekę. Zaznaczam, że bardzo często podaje się ona za członka organizacji niepodległościowej, zwłaszcza PZP. Marek”.

Uratowana przez mińskie policjantki Elżbieta Kowner w zeznaniu podkreślała jednak, że „nigdy łapówki nie brały dla siebie”. Jednak trzecia z policjantek Anna Danuta Zabokrzycka została skazana za „wymuszanie dla siebie korzyści majątkowych podczas czynności urzędowych, przy użyciu gróźb” przez kierownictwo Walki Podziemnej wyrokiem Komisji Sądzącej okręgu warszawskiego na karę infamii. Być może z Emilią Dyną poznały się jeszcze w „nielatach”. Gdy Zabokrzycka została aresztowana w 1942 r. za sprawy polityczne przez gestapo krakowskie i osadzona na Montelupich, Dyna postarała się o dostarczanie jej paczek i dzięki swoim kontaktom i zabiegom, po siedmiu tygodniach Zabokrzycka została zwolniona z więzienia. Ich losy splotły się również po wojnie. Zaprzyjaźnione w podwarszawskich Włochach handlowały artykułami bieliźniarskimi. O dalszych losach Elżbiety Gajewskiej niewiele wiemy. Natomiast, co ciekawe, uratowana Elżbieta Kowner podjęła pracę w Wydziale Finansowym Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Łodzi, a później wyjechała do Stanów Zjednoczonych.

Emilia Dyna zmarła 10 września 1994 r., została pochowana na cmentarzu parafialnym Mała Góra na krakowskim Bieżanowie [06/182 nagr.].

Izabela Pajdała

zdj. za: Słownik biograficzny Południowego Podlasia i Wschodniego Mazowsza, Uniwersytet w Siedlcach

Korzystałam z materiałów AAN oraz D. Sitkiewicz, Zeznanie Elżbiety Kowner vel Wandy Bieńkowskiej w sprawie działalności Emilii Dyny i Elżbiety Gajewskiej – źródło do dziejów Polaków ratujących żydów, „Źródła”, https://czasopisma.ipn.gov.pl/index.php/pjs/article/view/2156/2068 [dostęp: 3.09.2025 r.].