Na początek postawmy jeszcze kilka pytań. Co widzi i o czym myśli w takiej sytuacji statystyczny legitymowany i jakie w zasadzie to wszystko może mieć znaczenie, jeśli w ogóle ma jakiekolwiek? Czy jeśli jeden z policjantów w trakcie interwencji stoi tyłem do legitymowanego i sprawdza media społecznościowe, to czy nadal mamy do czynienia z trójkątem bezpieczeństwa?
Świadomość tego, po co wykonujemy jakąś czynność w konkretny, ściśle określony sposób, ma znaczenie podstawowe. Bez przekonania, że to, co robimy, ma sens, nie da się zrealizować określonego zadania w najwyższej jakości. Zwyczajnie nie mamy motywacji, żeby dochować wierności procedurom, które uważamy za wymysły teoretyków analizujących skomplikowane zdarzenia zza biurek. Mimo wszystko teoria bierze się z w tym przypadku z analizy praktyki. Rozłóżmy zagadnienie trójkąta bezpieczeństwa na czynniki pierwsze
Co widzimy w stresie
Człowiek jest stworzeniem stadnym, zamieszkuje w społecznościach liczących nawet miliony osób zgromadzonych w jednej miejskiej przestrzeni. Jednocześnie ludzie jako pojedyncze jednostki nie utracili silnego instynktu terytorialnego. Każdy z nas ma potrzebę zachowania pewnego dystansu, jaki dzieli nas od innych. Są to strefy komfortu, po naruszeniu których zaczynamy odczuwać stres i niepokój, spada poczucie bezpieczeństwa, rośnie agresja. Wspominamy o tym, gdyż w tym momencie powoli dotykamy pierwszego ważnego tematu – odległości między dwoma policjantami a osobą, którą na nasz użytek nazwiemy legitymowanym. Drugi ważny czynnik, który ma swoje źródło w naszej biologii, to zmysły – głównie wzrok. Ludzie, podobnie jak drapieżniki, mają oczy umieszczone z przodu głowy, skupiają się na tym, co znajduje się naprzeciwko nich. Oznacza to, że widzimy ostro tylko to, co mieści się w polu określonym przez kąt zaledwie 15 stopni. Wszystko, co znajduje się poza takim kątem, nieruchome oko odbiera jako rozmyty obraz. Całe nasze pole widzenia to około 180 stopni. Gdy pojawia się stres, wzrok jeszcze bardziej koncentruje się na tym, na czym skupiamy uwagę – jest to tzw. widzenie tunelowe.
Strefy dystansu personalnego
Amerykański antropolog Edward Hall badał tzw. zachowania przestrzenne człowieka i opracował pojęcie dystansu personalnego. Z jego badań – w dużym skrócie i uproszczeniu – wynikało, że mniej więcej w odległości od 210 do 120 cm między rozmówcami istnieje strefa bliższa dystansu społecznego. W tej przestrzeni czujemy się komfortowo w towarzystwie osób nam znanych, z którymi nie mamy bliskich relacji, ale i obcych, z którymi załatwiamy sprawy urzędowe. To także często przestrzeń pracy interweniującego policjanta. Zbliżając się do osoby i przekraczając granicę 120 cm, wchodzimy w jej strefę indywidualną, osobniczą, bardzo osobistą, do której nie są dopuszczane osoby obce. Poniżej 75 cm i bliżej zaczyna się strefa intymna zarezerwowana dla bliskich nam osób, partnerów, dzieci. Naruszenie stref poniżej 120 cm może być odbierane nieprzychylnie, tu mogą się rodzić agresja, panika czy myśli o ataku. Jeśli np. osoba naruszająca czyjąś strefę komfortu jest od niej wyższa, wówczas pojawia się dodatkowy czynnik stresogenny dla osoby niższej. Wskazane wyżej dystanse są oczywiście umowne, mogą się różnić w zależności od kultury, płci czy wieku. Dla osób wychowanych w kulturze europejskiej można uznać je za właściwie oddające rzeczywistość.
Współpraca w patrolu
Policjanci, podejmując interwencję, wiedzą, dlaczego coś robią tak a nie inaczej. Obydwaj wchodzą w strefę kontaktu wzrokowego i werbalnego z osobą, do której się zbliżają. Dowódca patrolu inicjuje rozmowę, wydaje polecenia, uprzedza w razie konieczności o tym, że ma prawo użyć środków przymusu bezpośredniego. Powinien robić to bez agresji, spokojnie i starając się uniknąć eskalacji emocji. Cały czas skupia uwagę na sobie, co jest elementem taktyki. Dobrze, żeby miał przy tym świadomość, że mowa jego ciała czy tembr głosu są tak samo ważne, a w wielu okolicznościach nawet ważniejsze, niż to, co mówi. Oponent, który ma coś „za uszami”, będzie oceniał swoje szanse na ucieczkę bądź dokonanie ataku na policjanta. Weźmie wówczas pod uwagę profesjonalizm funkcjonariusza, jego wygląd, sposób poruszania się, mówienia i pewność siebie.
Policjant asekurujący stoi w miejscu, a prowadzący interwencję skupia na sobie uwagę osoby trzeciej. Spokojnie się przemieszcza, podtrzymując kontakt tak, żeby zwrócony twarzą w jego kierunku człowiek miał policjanta asekurującego na samym skraju pola widzenia, na granicy kąta 130 stopni. Policjant asekurujący ma za zadanie nie zwracać na siebie uwagi, obserwować i analizować mowę ciała, w razie potrzeby natychmiast i zdecydowanie podjąć akcję, taką jak chwyt, pościg czy zastosowanie środka przymusu bezpośredniego na sygnał czy hasło uzgodnione z partnerem. Aby zagwarantować sobie większą skuteczność działania, asekurujący dyskretnie skraca dystans do osoby legitymowanej. Musi jednak pamiętać, że powinna to być odległość, z której jeszcze można obserwować sylwetkę osoby – jej dłonie, pozycję ciała, wychwytywać sygnały sugerujące przygotowywania do jakiejś akcji. W razie potrzeby da się natychmiast zareagować na atak, próbę odepchnięcia i ucieczki lub samemu podjąć działanie w kierunku obezwładnienia osoby. Zbyt drastyczne skrócenie tego dystansu sprawi, że znajdziemy się w zasięgu głowy, kolan czy łokci agresora. Będziemy zbyt blisko, by zdążyć zareagować na wyprowadzony cios – symptomy przygotowania do ataku będą dostrzegalne później, a czasu na reakcję będzie mniej.
Oczy dookoła głowy
Obaj policjanci mają być ustawieni w taki sposób, aby poza obserwacją osoby, wobec której prowadzą czynności, widzieli, co się dzieje za ich plecami. Dzięki temu bez oglądania się za siebie będą mogli w porę zauważyć zbliżające się niebezpieczeństwo np. ze strony osób nieobjętych interwencją, ostrzec przed nim i w porę zareagować.
Może się również tak zdarzyć, że obywatel skieruje uwagę na policjanta asekurującego i nie będziemy w stanie zmienić tego, że nie będzie chciał współpracować z dowodzącym funkcjonariuszem, bo go np. zna i nie darzy szacunkiem. Jeśli nie będzie szans na odzyskanie inicjatywy, wówczas policjanci zamieniają się po prostu rolami, pod warunkiem, że daje to większą szansę zakończenia interwencji w profesjonalny, bezpieczny sposób.
Należy jeszcze tylko unikać błędów, np. zmuszających wszystkich biorących udział w czynnościach do przemieszczania się.
I tak np. prowadzący czynności dowódca patrolu ustawia się w takiej odległości od legitymowanego, żeby znaleźć się poza zasięgiem jego nóg i rąk, ale jednocześnie na tyle blisko, żeby mógł odebrać i podać dokumenty bez podchodzenia czy zmuszania ich właściciela do robienia kroku w przód. Jeśli funkcjonariusze podjeżdżają radiowozem do osoby, nie powinni przy niej stawać i bez wysiadania zapraszać jej „do okienka”. Jeśli legitymowany postanowi ugodzić policjanta w twarz, ten nie zauważy np. noża trzymanego w kieszeni. Nie będzie widział osoby od pasa w dół ani jego opuszczonych dłoni.
W przypadku ucieczki podjęcie pościgu w takiej sytuacji nie nastąpi od razu, bo zanim odepniemy pasy, otworzymy drzwi i wstaniemy z fotela, na starcie będziemy mieć co najmniej kilka sekund opóźnienia w stosunku do uciekającego.
Interwencja z okna radiowozu
Jeżeli w trakcie przemieszczania się radiowozem policjanci zauważą zdarzenie wymagające reakcji, swoje działania powinni podjąć po opuszczeniu radiowozu. Należy podjechać nim w pobliże miejsca interwencji, wysiąść z niego i podjąć czynności wobec osoby. Zaparkowany radiowóz można wtedy wykorzystać jako dodatkową przeszkodę utrudniającą ucieczkę osobie objętej interwencją. Osoba legitymowana stoi plecami do radiowozu lub innej przeszkody terenowej, np. ściany, drzewa czy ławki w parku. W przypadku dokonywania kontroli drogowej z radiowozu wychodzą obydwaj funkcjonariusze – jeden prowadzi interwencję, drugi stoi po przeciwnej stronie auta kontrolowanego, lekko za plecami jego kierowcy, obserwując jego dłonie. Kierowca nie widzi w takiej sytuacji twarzy policjanta asekurującego, ale zdaje sobie sprawę, że jest obserwowany, co sprawi, że dwa razy się zastanowi, zanim zrobi coś, czego byśmy sobie nie życzyli.
W ten sposób policjanci tworzą tzw. trójkąt bezpieczeństwa, który nie jest już pustym hasłem, ale świadomie stosowaną taktyką poprawiającą bezpieczeństwo i skuteczność działania. Właściwe podejście i ustawienie się w trójkącie ułatwiają panowanie nad sytuacją od samego początku. Działania policjantów są na pierwszy rzut oka bardziej profesjonalne i dużo bardziej bezpieczne – choćby z tego powodu, że właściwe ustawienie pozwala im nie tylko kontrolować zachowanie osoby legitymowanej, lecz także obserwować otoczenie za swoimi plecami.
Tomasz Dąbrowski
konsultacja: podkom. Piotr Kaliński, CSP w Legionowie
zdj. autor