Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Zabójstwo post. PP Michała Zawadzkiego

Zgodnie z zapowiedzią zaczynamy publikację najciekawszych listów od naszych Czytelników. Jeden z nich przysłał bardzo ciekawą historię zapomnianego grobu przedwojennego policjanta, na który trafił podczas wyprawy do Wilna. Oto jego historia:

Wilno jest nie tylko bliską stolicą sąsiedniego państwa, wartą odwiedzenia ze względu na wspaniałe zabytki i pyszne jedzenie. Bogata historia relacji polsko-litewskich wywarła wpływ na to miasto, a także na jego mieszkańców. Szukając polskich śladów, sporo turystów zaczyna od cmentarza na Rossie, gdzie znajduje się słynny pomnik „Matka i Serce Syna”, dedykowany marszałkowi Piłsudskiemu. Wielu naszych rodaków tu skończy swoją przygodę z cmentarzem. Kolejny punkt na mapie odhaczony, można śmiało iść ku pobliskiej Ostrej Bramie. Gdy jednak zejdziemy z utartej ścieżki, wejdziemy w głąb cmentarza, znajdziemy wiele nagrobków członków narodów, które czy to pod rządami caratu, Rzeczypospolitej, ZSRR czy Republiki Litewskiej tworzyły to niewątpliwie urokliwe miasto. Gdy już oddamy hołd marszałkowi, przejdziemy przez pobliską bramę i udamy się ku północnemu krańcowi nekropoli, natkniemy się na zaniedbany pomnik z poręczami otaczającymi miejsce spoczynku. W tablicy nagrobnej znajduje się puste miejsce, w którym kiedyś była fotografia zmarłego, wyrwana przez kogoś, komu zależało, aby pamięć o osobie tu spoczywającej zaginęła. Nie zatarto jednak napisu, który głosi: „Ś.P. Michał Zawadzki, posterunkowy Policji Państwowej poległ od kul bandyckich w obronie obywateli w dniu 13.12.1929 r. w Kamiennym Ługu, gm. Szumskie. Cześć Pamięci Bohatera”.

O nim, a dokładniej o jego śmierci, jest ta historia.

Bez wątpienia II Rzeczpospolita nie była państwem idealnym. Jakby powstanie po ponad stuleciu niewoli nie było już wielkim wyzwaniem, to odbudowa ze zniszczeń wojennych nie ułatwiała niczego. Kraj walczył z biedą, zacofaniem gospodarczym, korupcją. Prasa donosiła o kolejnych skandalach na szczytach władzy, tymczasem dla rzeszy obywateli problemem dnia powszedniego był głód. W wielu miejscowościach codziennością były pobicia, napady, kradzieże. Rejon Wilna nie był pod tym względem spokojniejszy, zwłaszcza wobec otwartego konfliktu z Litwinami, niepokoju na granicy z radziecką Rosją czy też bandami przemytników. W takich realiach przyszło służyć pierwszym polskim policjantom – w tym Michałowi Zawadzkiemu. Śmierć funkcjonariusza państwowego była sensacją, a przebieg zdarzeń relacjonował „Kurier Wileński”.

Pierwsza wzmianka o tragedii pojawiła się w wydaniu z dnia 15 grudnia 1929 r. W krótkim artykule informowano, że wieczorem 13 grudnia z Komendy Powiatowej PP w Oszmianie do Wilna wpłynęła informacja o zamordowaniu posterunkowego Zawadzkiego podczas patrolu. Feralnego dnia policjant został wyznaczony do patrolowania okolicy zaścianku Kamienny Łuk, miejscowości oddalonej o 32 kilometry od Wilna w kierunku Oszmiany. Tam zauważył podejrzanych mężczyzn, których postanowił wylegitymować. Gdy kontrolował dokumenty jednego z nich, inny wyjął ukryty pod ubraniem karabin z obciętą lufą, oddając śmiertelny strzał. Policjant w chwili śmierci miał 35 lat, pozostawił żonę z dwójką dzieci, z pensji utrzymywał też matkę. Przed wstąpieniem do służby był odznaczonym na wojnie żołnierzem ochotnikiem Wojska Polskiego.

Odzew władz Komendy Wojewódzkiej PP w Wilnie był natychmiastowy. W rejon wysłano brygadę wywiadowczą pod kierownictwem kom. Wasilewskiego i zastępcy komendanta powiatowego kom. Mirka. Do działań pościgowych ściągnięto psy tropiące. Wypad zakończył się częściowym sukcesem, ujęto dwóch z trzech kontrolowanych przez Zawadzkiego bandytów. Tymczasem Wilno szykowało się na pogrzeb…

Ten nastąpił 16 grudnia. Ciało funkcjonariusza przewieziono do Wilna konno. Na spotkanie wyszła delegacja najwyższych dostojników administracyjnych, sądowych, wojskowych i policyjnych województwa, którym przewodził wojewoda Stefan Kirtiklis. Do spotkania doszło przy moście kolejowym przy ulicy Beliny, stamtąd udano się do kościoła św. Jana. Straż honorową przy trumnie, z obnażonymi szablami, pełnili koledzy zmarłego. Po mszy uformowano kondukt, który otwierała orkiestra wojskowa, za nią maszerowała kompania honorowa policji, następnie delegacje z wieńcami. Ciało odprowadzono na spoczynek na cmentarz na Rossie.

Pogrzeb policjanta i ujęcie dwóch z trzech bandytów nie zamyka jednak tej historii. W związku z charakterem zdarzenia Komenda Główna Policji Państwowej w Warszawie wyznaczyła nagrodę w wysokości 2000 zł za ujęcie lub wskazanie miejsca pobytu mężczyzny o nazwisku Ostapka, trzeciego ustalonego sprawcy zabójstwa. Koniec okazał się nie mniej krwawy niż początek tragicznych wydarzeń, również i o nich donosił „Kurier Wileński”.

29 grudnia 1929 r. dziennikarze pisali o zakończeniu obławy, zdali też możliwie pełną relację z toczącego się śledztwa, ujawniając nowe fakty. Już pierwszego dnia funkcjonariusze Policji Państwowej, dzięki psu tropiącemu „Gniewowi” zatrzymali dwóch mężczyzn: Michała Łopatto i niejakiego Malukiewicza z Murowanej Oszmianki – znanych, niebezpiecznych koniokradów i włamywaczy. Ustalono, że zbiegiem był przytoczony wyżej Ostapko, a cała trójka tuż przed tragiczną próbą legitymowania była w drodze, aby dokonać napadu na pobliski majątek. Ostapko, uciekając przed sprawiedliwością, skrył się u kolejnego bandyty, Wasilewskiego, u którego ujawniono broń służącą do zabójstwa i którego również zatrzymano. Przełom przyszedł 27 grudnia 1929 r. Ustalono, że Ostapko ukrywa się w gminie graużyńskiej, ma być uzbrojony w dwa rewolwery, posiadać znaczną ilość złota i szykować się do ucieczki na teren radzieckiej Rosji. Komendant powiatowy kom. Hołówko wraz z podległymi mu posterunkowymi otoczyli dom we wsi Gledejki, gdzie ukrywał się bandyta. Ostapko ostrzeliwał się, jednak został ciężko ranny, przewieziony do szpitala w Oszmianie, gdzie zmarł.

Tak kończy się historia pościgu za zabójcami posterunkowego Zawadzkiego, jednego z wielu funkcjonariuszy Policji Państwowej, którzy nie wrócili do domu. Warto więc, będąc w Wilnie, wyjść poza utarte szlaki i oddać honor starszemu koledze.

MARIUSZ SULANOWSKI

Opracowano na podstawie

„Kurier Wileński: niezależny organ demokratyczny”, numery:

287 z dnia 15.12.1929 r., 288 z dnia 17.12.1929 r., 289 z dnia 18.12.1929 r., 294 z dnia 24.12.1929 r., 296 z dnia 29.12.1929 r.

Dostęp za pośrednictwem Jagiellońskiej Biblioteki Cyfrowej