Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Przyjaciel domu

Od 2004 roku w komendach wojewódzkich działają zespoły do spraw niewykrytych, popularnie nazywane Archiwum X. Usytuowane w wydziałach dochodzeniowo-śledczych albo kryminalnych podejmują z umorzenia stare śledztwa i po kilkunastu albo ponad 20 latach od zbrodni wykrywają sprawców. Dzięki śledczym z poznańskiego Archiwum X do sądu trafiła sprawa zabójstwa właściciela autokomisu w Poznaniu. Od zbrodni minęły 23 lata.

Była godz. 5.00 rano 31 sierpnia 2000 r. Mieszkaniec jednego z budynków przy ul. 28 czerwca 1956 r. w Poznaniu zauważył gęsty dym wydobywający się ze znajdującego się w sąsiedztwie pawilonu autokomisu i natychmiast wezwał straż pożarną. Kiedy strażacy dostali się do środka, wśród kłębów dymu zauważyli leżącego na kanapie człowieka. Miał głęboką ranę na czubku głowy. Pożar ugaszono, nieprzytomnego mężczyznę, którym okazał się 25-letni właściciel autokomisu, zabrano do szpitala. Po sześciu dniach zmarł, nie odzyskawszy przytomności. Wszystko wskazywało, że pożar został wzniecony przez tę samą osobę, która zaatakowała właściciela, prawdopodobnie dla zatarcia śladów.

Śledztwo prowadzili policjanci z Komisariatu Policji Poznań-Wilda. Badaniom daktyloskopijnym poddano zabezpieczoną na miejscu zdarzenia siekierę, która była narzędziem zbrodni, przesłuchano wielu świadków, zaczynając od osób najbliższych ofiary.

Właściciel komisu mieszkał w domu z konkubiną Iwoną i jej dzieckiem z poprzedniego związku. Kilka miesięcy przed tym zdarzeniem na prośbę Iwony wprowadził się do nich jej dawny znajomy Wojciech W. Był w trudnej sytuacji, rozwodził się z żoną, nie miał gdzie mieszkać. A że był tzw. złotą rączką, miał w zamian za mieszkanie pomagać Sławomirowi w remoncie domu i różnych pracach w autokomisie.

Iwona zeznała, że wieczorem 30 sierpnia jej konkubent był na jakimś spotkaniu i zapewne, gdy wrócił w nocy, postanowił spać na kanapie w komisie, co nieraz się zdarzało. Wojciech W. twierdził, że przez całą noc był w domu, co potwierdziła Iwona.

Ekspertyza daktyloskopijna wykazała, że na trzonku siekiery są odciski palców Wojciecha W. Zatrzymano go do wyjaśnienia, ale wyjaśnienia były proste – mieszkając w tym domu i wykonując tu różne prace, miał tę siekierę w ręce wiele razy.

Śledczy badali kilka hipotez – sprawdzano, czy Sławomir miał długi, czy mogło dojść do jakichś porachunków przy rozliczeniach. Zakładano też, że motywem zbrodni mogły być sprawy osobiste, podejrzewano romans między konkubiną właściciela autokomisu a Wojciechem. Żadna z hipotez nie znalazła wystarczającego potwierdzenia. Śledztwo utkwiło w martwym punkcie i po upływie pół roku zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy.

***

Zespół Archiwum X w Poznaniu działa w ramach Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego komendy wojewódzkiej. Pracuje w niej dwóch policjantów dochodzeniowych i trzech operacyjnych. Od 2019 r. wykryli sprawców – umorzonych przed laty czterech zbrodni – trzech zabójstw i gwałtu. Jedną z tych spraw, zabójstwo Zyty Michalskiej, opisywaliśmy niedawno na naszych łamach.

Do sprawy zbrodni w autokomisie policjanci Archiwum X wrócili po 20 latach. Odbywało się to tak jak zawsze – wnikliwa analiza akt śledztwa, szukanie słabych punktów, ponowne słuchanie świadków, w nadziei, że coś sobie jeszcze przypomną. Przełomem okazało się znalezienie nowego świadka. Mieszkanka sąsiadującego z autokomisem budynku zapamiętała, że tamtej nocy, kiedy doszło do pożaru autokomisu, nie spała i około godz. 2.00 słyszała szczekanie psa, potem męski uspokajający głos, po którym pies zamilkł. Właściciel autokomisu miał bardzo groźnego psa, który nie pozwolił nikomu obcemu wejść na teren. Jeśli zatem pies szczekał, a potem ucichł, to musiał go przywołać ktoś, kogo znał, najpewniej ktoś z domowników. Wszystko wskazywało na Wojciecha.

Drugą istotną informacją było to, że ktoś był świadkiem jak Sławomir, bardzo zdenerwowany, kazał Wojciechowi trzymać się z daleka od Iwony. Śledczy postanowili zatem zbadać, czy przyczyną zabójstwa nie była chęć pozbycia się rywala. Zwłaszcza że jakiś czas po śmierci Sławomira Wojciech W. ożenił się z Iwoną.

Przesłuchany ponownie 53-letni dziś Wojciech W. początkowo zaprzeczał, aby miał cokolwiek wspólnego ze śmiercią Sławomira. Iwona natomiast zeznała, że tamtej feralnej nocy Wojtka nie było w domu, bo… całą noc jeździł jako taksówkarz, co było zupełnie inną informacją niż ta, którą podała podczas przesłuchania przed laty.

Obydwojgu zaproponowano zbadanie wariografem, ale nie wyrazili zgody. Tymczasem kolejne informacje uzyskane operacyjnie coraz bardziej wskazywały na Wojciecha jako sprawcę. Na podstawie całego ciągu mocnych poszlak prokurator wyraził zgodę na podjęcie sprawy z umorzenia.

Ustalono następujący przebieg zdarzeń: w nocy 31 sierpnia między godz. 2.00 a 3.00 Wojciech W. wszedł do komisu i tam czekał na właściciela, który miał wrócić ze spotkania. Gdy ten nadszedł, zadał mu kilka ciosów siekierą w głowę, dla zatarcia śladów wzniecił pożar, podpalając gazety w pomieszczeniu i uciekł.

Podczas przesłuchania w prokuraturze Wojciech W. przyznał, że uderzył Sławomira siekierą, licząc się z tym, że może go zabić. Później tym wyjaśnieniom zaprzeczał. Z ustaleń śledczych wynika na razie, że ówczesna konkubina ofiary – a obecnie żona podejrzanego o zabójstwo – o niczym nie wiedziała.

Prokurator przedstawił podejrzanemu zarzut zabójstwa, a sąd zdecydował o aresztowaniu.

Elżbieta Sitek

zdj. unsplash