Takie sytuacje zdarzają się, a gdy funkcjonariusze ruszają na ratunek tonącym, często robią to z narażeniem własnego życia. Właśnie taką interwencję patrol PWT podjął 14 marca br.
Gdy liczą się sekundy
– Funkcjonariusze podczas patrolu zobaczyli młodego mężczyznę, który na ich widok próbował się oddalić. Gdy do niego podjechali, biegiem wskoczył do Wisłoka. Rzeka miała wysoki stan wody i wartki nurt. Chłopak był kilka metrów od brzegu i natychmiast zaczął się topić. Policjanci zrobili łańcuch życia, próbowali go dosięgnąć. Liczyły się sekundy, część funkcjonariuszy nie zdążyła z siebie nic zrzucić. Kurtek, kamizelek kuloodpornych, butów, broni. Nic. Po prostu nie mieli na to czasu. Niestety dno miało uskok i stworzony przez czterech policjantów łańcuch się zerwał. Dwóch kolegów straciło grunt pod nogami, a jednego z nich woda przykryła na kilka sekund. W tym momencie policjanci musieli ratować siebie. Chłopak jeszcze przez chwilę machał w ciszy rękoma, ale jak zniknął pod wodą, to więcej nie wypłynął. Jego ciało znaleziono dopiero po miesiącu. Jak się okazało, uciekł z domu wychowawczego i był poszukiwany przez Policję – mówi dowódca PWT mł. asp. Patryk Wacławek. – Tamto zdarzenie było dla nas traumatyczne i dało dużo do myślenia. Z tego powodu do szkolenia „Wataha 2023” wprowadziliśmy ratownictwo wodne dla policjantów codziennej służby patrolowej.
Szkolenie z policjantami i żołnierzami prowadzili doświadczeni ratownicy Bieszczadzkiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
– Tonący chwyta się wszystkiego i ma wielką siłę. Trzeba ograniczyć z nim kontakt. Najlepiej jest, gdy możemy mu coś rzucić lub podać. Koło ratunkowe należy rzucić na około metr przed tonącym, by samo do niego dopłynęło, bo jeśli trafi się nim w twarz, może zrobić krzywdę. Z boją SP, tzw. pamelką, można dopłynąć do tonącego i w pierwszej kolejności mu ją podać. Pas ratowniczy typu „węgorz” możemy zapiąć na nieprzytomnym. Są kamizelki ratunkowe i asekuracyjne, ale to ratownik zakłada je przed działaniami. Jest także rzutka ratownicza, która składa się z worka z obciążeniem i 25-metrowej linki – tłumaczył ratownik dyżurny z centralnej bazy Bieszczadzkiego WOPR-u w Polańczyku Tomasz Nycz.
Dobrze, gdy jest rzutka
Ale policjanci rzadko mają do dyspozycji cokolwiek z tych środków ratunkowych. Wyjątkiem są rzutki ratownicze będące w wyposażeniu wielu radiowozów. Zajmują niewiele miejsca, są bardzo proste w użyciu, tanie i niezwykle przydatne. Jednak tylko nieliczni policjanci wiedzą, jak się nimi posługiwać. Podczas tego szkolenia w Polańczyku funkcjonariusze PWT mieli się tego nauczyć.
– Rzucam z dołu, a kierunek rzutu jest przedłużeniem ramienia, czyli robimy wykrok, ręka jest prosta, i rzucamy w kierunku tonącego. Najlepiej jest przerzucić ją nad głową tonącego, tak by linka na niego spadła, bądź w obrębie jego ramion, żeby mógł ją chwycić. Jeśli nie trafimy, nie wkładamy linki z powrotem do worka, tylko ściągamy na brzeg, nabieramy wody do worka, by go obciążyć, i rzucamy ponownie. Chodzi o skrócenie czasu pomocy – wyjaśniał technikę rzutu Tomasz Nycz.
Funkcjonariusze ćwiczyli, rzucając rzutkę z pomostu do pozoranta w wodzie. Jedni to zrobili tak, jak należy za pierwszym razem, inni potrzebowali więcej prób.
– Trzeba zachować spokój, przymierzyć centralnie. Wtedy się udaje – mówili policjanci po swoim pierwszym treningu.
Gorzej jest, jeśli w radiowozie nie ma rzutki, a na brzegu żadnej gałęzi…
– Najpierw trzeba pomyśleć, co można podać i jak to zrobić – radził Tomasz Nycz. – Pierwszą rzeczą, którą podajecie, jest cokolwiek, co macie na sobie: pas czy bluzę, żeby tylko tonący was nie złapał. Nie można wchodzić do wody bez asekuracji. Dobry ratownik to żywy ratownik.
Policjanci podczas szkolenia „Wataha 2023” mieli okazję doskonalenia technik ratownictwa wodnego powierzchniowego, ćwiczenia taktyki wejścia i zejścia po stromym zboczu, zjazdów na linie, działań specjalnych z wykorzystaniem łodzi typu RIB oraz zasad bezpieczeństwa podczas wykonywania prac podwodnych i nurkowania. Ostatnim epizodem szkolenia były ćwiczenia zgrywające służb porządkowych i ratowniczych w reakcji na incydent terrorystyczny.
Andrzej Chyliński
zdj. Andrzej Chyliński