Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Nagroda Kryminalnej Piły

Rozmowa z Anną Kańtoch

Na tegorocznym festiwalu Kryminalna Piła Pani „Łaska” otrzymała nagrodę dla najlepszej polskiej miejskiej powieści kryminalnej 2016 r. Zaskoczyło Panią to wyróżnienie? Kryminał to trochę inna kategoria literacka niż pisana dotychczas przez Panią fantastyka – skąd więc w ogóle pomysł, by go napisać?

– Byłam zaskoczona, bo ledwo zdążyłam dobrze przyswoić fakt, że mam nominację, dowiedziałam się, że dostałam nagrodę... Inna rzecz, że kryminał wcale nie jest tak bardzo odległy od tego, co pisałam wcześniej – sporo moich fantastycznych opowiadań czy powieści zawiera wątki detektywistyczne i niemal w każdym utworze jest jakaś tajemnica do wyjaśnienia. Poza tym przyznaję, że to właśnie kryminał, nie fantastyka, był moją pierwszą literacką miłością, kryminały czytam od kiedy tylko pamiętam, a fantastykę dopiero od czasów studiów. Przejście od fantastyki do kryminału było więc dla mnie dość naturalne (co nie znaczy, że fantastykę zamierzam porzucić, broń Boże).

W takim razie, jakim autorom kryminalnym oddała Pani serce? Są wśród nich jacyś polscy, bo moda na kryminały wciąż u nas nie ustaje?

– Moją pierwszą wielką miłością była – tu nie będę oryginalna – Agatha Christie, to dziś zresztą mam wielki sentyment do jej książek, choć zdaję sobie sprawę, że taki sposób pisania może dziś się wydawać zbyt staroświecki. Z bardziej współczesnych autorek natomiast bardzo cenię sobie Tanę French, a z polskich autorów – też nie będę oryginalna  – Zygmunta Miłoszewskiego. To znakomity pisarz i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś jakiś kryminał napisze.

Akcja Pani „Łaski” toczy się w 1985 r., ale cofamy się też do lat 50. – dlaczego wybrała Pani akurat takie, raczej dość ponure, czasy dla akcji swojej powieści?

– Ponurość akurat nieźle pasuje do kryminału, więc dlaczego nie. A tak bardziej poważnie – o ile lata 50. faktycznie kojarzą mi się bardzo nieprzyjemnie, o tyle lata 80. wcale nie – to w końcu czasy mojego dzieciństwa, które wspominam bardzo dobrze. I „Łaska”, mimo całej swojej (zamierzonej) ponurości, to taka trochę sentymentalna podróż w krainę młodości.  

Ma Pani odzew od swoich czytelników, jak odbierają tę powieść? Nie są zawiedzeni, że jest tak realistyczna w porównaniu z poprzednimi książkami?

– Nie słyszałam takich głosów, ale nie zdziwiłabym się, gdyby w niektórych przypadkach tak było. Na szczęście jednak większość czytelników „Łaski” to albo ludzie, którzy nie znają moich wcześniejszych książek, albo tacy, którzy znają je dobrze i wiedzą, że „Łaska” to przeskok do innego gatunku. Z tymi ostatnimi zresztą jest zabawna sprawa, bo słyszałam parę razy, że czytelnicy, którzy wiedzieli, że „fantastyki tym razem nie będzie”, i tak podświadomie cały czas jej się spodziewali, bo, cytuję, „tam taka atmosfera była, jakby za chwilę zza krzaków miał wyskoczyć leśny dziadek”.

„Łaska” została też nominowana do Nagrody Wielkiego Kalibru za 2016 r. i wzięła Pani udział w tegorocznej gali finałowej Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu. Czy środowiska fanów fantastyki i fanów kryminału jakoś specjalnie się od siebie różnią?

– Jeśli mogę wnioskować po stosunkowo krótkim pobycie na festiwalu, te różnice nie są duże. A właściwie to prawie ich nie ma. Oczywiście przy stolikach autorzy i wydawcy rozmawiają nie o fantastyce, a o kryminałach, ale problemy są podobne: jak zachęcić ludzi, żeby czytali więcej, jak się wydać za granicą... No i oczywiście, co kto ostatnio napisał i czy to dobre było. Podobni są też młodzi fani szukający kontaktu z autorami – tu różnicą jest to, że w środowisku wielbicieli kryminałów nie tak łatwo przechodzi się na „ty”, ale też widać, że dystans między czytelnikami a autorami się skraca, co uważam za pozytywne zjawisko.

Zastanawiają mnie ewentualne pierwowzory bohaterów „Łaski”: czy Maria Lenarczyk nie ma w sobie czegoś z panny Marple? Niektórzy w Mgielnicy uważają ją za wścibską starą pannę... A porucznik Adam Bogusz nie jest przypadkiem dalekim krewnym kapitana Żbika?

– Żbika nie znam za bardzo (nie czytałam w dzieciństwie komiksów, niestety, teraz też zresztą czytam bardzo rzadko), więc trudno mi się wypowiadać. A Maria Lenarczyk jako panna Marple? Hmm, nie wydaje mi się, to nie są podobne postaci – różni je wiek (stara panna w wieku trzydziestu paru lat, a stara panna w wieku siedemdziesięciu i więcej to dwie różne osoby), a przede wszystkim podejście do zbrodni: bohaterka Agathy Christie rozwiązywała zagadki z zamiłowania, Maria w rolę detektywa wchodzi niechętnie, nie mówiąc już o tym, że przez większość książki ma depresję, trudno więc porównywać ją z energiczną panną Marple...

Czy Pani przygoda z kryminałami skończy się na jednej książce? Nie warto by było porucznika Bogusza uczynić pierwszoplanowym bohaterem? Albo chociażby sierżant Beaty Drzymały nie obdarować jakimś smakowitym śledztwem?

– Przez chwilę myślałam właśnie o tym, żeby główną bohaterką następnej książki uczynić właśnie Beatę, ale nie – fabuła kolejnego kryminału (bo będzie kolejny, już niedługo) będzie zupełnie z fabułą „Łaski” niezwiązana, podobny za to – w założeniu – ma być klimat oraz czas akcji, czyli znowu lata 80. To trochę jak serial „True Detective”, w którym każdy sezon opowiada inną historię, aczkolwiek, mam nadzieję, u mnie nie będzie spadku jakości w części drugiej.

Dziękuję za rozmowę. 

ALEKSANDRA WICIK
zdj. Sławomir Okrzesik