– Te pięć lat to najwspanialszy okres w moim życiu – mówi podkom. Iwona Hejmej. – Oczywiście, bywało ciężko, zwłaszcza wtedy, gdy trojaczki były niemowlętami – jednocześnie płakały, gdy chciały jeść, pić, miały mokro lub męczyła je kolka. Wiele nocy nie przespałam, ale przecież to normalne, gdy ma się dzieci.
SĄ SAMODZIELNE
Dziś Ada, Daria i Antoś sami się ubierają, jedzą, kąpią, a od dwóch miesięcy zasypiają bez towarzystwa mamy bądź taty.
– Chcemy, aby dzieci były samodzielne – mówi kom. Krzysztof Hejmej. – I żeby wiedziały, że każdy człowiek ma jakieś obowiązki, a więc one również. Wiedzą więc, że np. zabawki po zabawie należy pozbierać i odłożyć do pudła, a buciki po spacerze zostawić w przedpokoju, ręcznik zaś po kąpieli odwiesić na wieszak. Nie chcemy, aby wyrosły na bezduszne dzieciaki, które mają tylko wymagania i z siebie niczego nie dają. Uczymy, że w życiu należy myśleć także o innych.
To, że takie metody wychowawcze są skuteczne, widać po zachowaniu dzieci.
Dobrze się czujesz? – to pierwsze pytania, jakie zadają rodzicom, gdy ci wracają ze służby (pani Iwona pracuje w Zespole Prewencji Kryminalnej Nieletnich i Patologii KMP w Nowym Sączu, pan Krzysztof jest dyżurnym w KPP w Limanowej). A kiedy jedno z maluchów prosi o słodycze lub kanapkę, dodaje i dla rodzeństwa. Zawsze też stoją za sobą murem, np. kiedy mama lub tata skarcą któreś z nich, to pozostałe natychmiast biorą stronę „pokrzywdzonego”.
(...)
TRZY ANIOŁY
– Opiekują się nami trzy anioły – mówi Iwona Hejmej. – Jednym z nich jest właśnie pani Ewa. Wspaniale zajmuje się dziećmi, mamy do niej pełne zaufanie. Drugim naszym aniołem jest wujek Rysiek, czyli insp. Ryszard Kozera, komendant powiatowy Policji w Limanowej. Odwiedza nas dwa razy w tygodniu, a maluchy dosłownie za nim szaleją. I nasz trzeci anioł – Małgosia Papałowa (wdowa po generale Marku Papale, zastrzelonym w czerwcu 1998 roku – red.). Wprawdzie nie spotykamy się często, ale zawsze pamięta o nas – dzwoni, pyta o zdrowie i rozwój dzieci.
– Na te osoby możemy liczyć – dodaje pan Krzysztof. – I oczywiście na naszych rodziców.
Ada, Daria i Antoś uwielbiają babcie i dziadków. I prezenty niespodzianki – książki, gry, zabawki, ubranka – które przynoszą. Bo te wymarzone przez siebie prezenty dostaną dopiero na gwiazdkę. Już w październiku napisały listy do Świętego Mikołaja – Adaś prosił o klocki Lego, Ada o lalkę w stroju księżniczki, Daria o grę.
– Święty Mikołaj przychodzi do nas zawsze – mówią. – Prawdziwy! Najprawdziwszy!
– Na okres Wigilii i Bożego Narodzenia biorę urlop – mówi pani Iwona. – Mąż zawsze w któryś z tych dni ma służbę, a my chcemy, żeby dzieci przynajmniej w święta miały przy sobie chociaż jedno z rodziców. W Wigilię ubieramy choinkę, nakrywamy stół. I czekamy na pierwszą gwiazdkę. Maluchy są niecierpliwe, ciągle biegają do okna. A gdy się już pojawi, wtedy przychodzi Święty Mikołaj. Tak będzie i w tym roku.
(...)
Grażyna Bartuszek
zdj. Krzysztof Chrzanowski i archiwum rodzinne I. i K. Hejmejów
Jest to fragment artykułu. Całość w tradycyjnej, drukowanej wersji miesięcznika „Policja 997”.