Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Krwawy zbój - pitawal

Miał 27 lat, gdy zabił po raz pierwszy. Kilka miesięcy później na liście jego ofiar było już 10 osób, wśród nich policjanci. 12 maja 1932 r. został osaczony na stacji PKP w Jabłonnie. Zginął, bo nie chciał się poddać.

 

 
 
List gończy rozesłany za Kazimierzem Kozińskim

Niewiele wiadomo o przeszłości Kazimierza Kozińskiego. Urodził się w 1904 r. w Korabiewicach, pow. skierniewicki. Dorastał wśród mazowieckich pól, pomagając rodzicom na roli. Prawdopodobnie w połowie lat 20. w poszukiwaniu pracy przeniósł się do Żyrardowa. Ostatni jego adres, ul. Główna 14, pochodzi z rozesłanego za nim w lutym 1932 r. listu gończego.

W Żyrardowie - jak wykazało późniejsze śledztwo - szybko stanął na czele kilkuosobowej szajki rozbójniczej, która specjalizowała się w napadach na mieszkania i domy. Swoje ofiary zastraszał, a jeśli to nie pomagało - torturował, wymuszając pieniądze i kosztowności.

(...)

Za Kozińskim wszczęto intensywne poszukiwania. Szczegółowej analizie poddawano meldunki o wszystkich bandyckich napadach popełnionych z bronią w ręku w Warszawie i okolicznych powiatach.

15 lutego 1932 r. wieczorem policja otrzymała poufną informację, że Koziński widziany był w Rembertowie pod Warszawą, u swego znajomego Jana Mroza. Około godz. 22 na posesję Mrozów wkroczyli: st. przodownik Józef Sikorski, komendant miejscowego PP post. Piotr Dzięcioł oraz delegowany z Urzędu Śledczego w Warszawie post. Tomasz Karwański. Posterunkowego Dzięcioła pozostawiono przed domem. Do środka weszli Sikorski i Karwański. Dalszy przebieg wydarzeń opisał tygodnik "Na Posterunku": W izbie zastano dwóch mężczyzn: właściciela mieszkania Mroza i drugiego, który podał nazwisko Michalski. Poproszony o dowód osobisty nieznajomy sięgnął do kieszeni, skąd błyskawicznym ruchem wyciągnął pistolet. Pierwszy strzałem położył wywiadowcę Karwańskiego trupem na miejscu, następnym postrzelił ciężko w twarz st. przod. Sikorskiego, który stracił przytomność. Na odgłos strzałów wpadł do mieszkania z rewolwerem w ręku post. Dzięcioł, jednak broń mu się zacięła i w tej chwili otrzymał dwa strzały w pierś. Bandyta Koziński wraz z Mrozem zbiegli w okoliczne lasy.

Mroza wkrótce wytropiono i zatrzymano na Podlasiu, Koziński zniknął. Krwawa jatka w Rembertowie postawiła na nogi całą policję warszawskiego garnizonu. Utworzono brygadę specjalną, której zadaniem było schwytanie bezwzględnego bandyty. Komendant główny Policji przeznaczył 3 tys. zł na nagrodę za pomoc w ujęciu Kozińskiego.

(...)

JERZY PACIORKOWSKI
zdj. "Na Posterunku", "Tajny Detektyw"

Czekamy na listy, artykuły, wypowiedzi (gazeta.listy@policja.gov.pl). Najciekawsze z nich zamieścimy na naszych łamach.

Artykuł w pełnej wersji przeczytacie w tradycyjnym - papierowym wydaniu miesięcznika POLICJA 997.