Jeszcze niedawno było tak: na klatkach domofony, ale jak chcieli wejść, wystarczyło, że kopnęli mocniej w drzwi. Wchodzili i ćpali. Krystyna Brzoza (59 l.) pierwszy raz w życiu zobaczyła wtedy, jak to wygląda. Żadne strzykawki. Rurkę z papieru skręcali, wciągali nosem. A przed blokiem - Krystyna Brzoza widziała wszystko z okna swojego mieszkania - dilerzy, pijacy sikający do piaskownicy, młodzież pijana i głośna, że strach wyjść, bo zaczepiają i napadają. Jednym słowem - niebezpiecznie. Tak było. Dziś, dzięki współpracy Policji z mieszkańcami, problem zniknął.
Policjant z Kartuz zaprasza |
- Bo co lokator sam może zrobić? Nic. Policjant sam też nic nie zrobi. Trzeba współpracy - mówi Krystyna Brzoza ze Słupska.
Spotykają się kilka razy w roku. W komendzie, w szkole, w świetlicy. Na takim spotkaniu obowiązkowo są dzielnicowy i komendant jednostki, jest też naczelnik sekcji prewencji i naczelnik sekcji dochodzeniowo-śledczej. Dzielnicowy - organizator spotkania - zaprasza strażników miejskich, radnych, przedstawicieli administracji osiedla i wszystkich tych, którzy mają wpływ na środowisko lokalne. I oczywiście mieszkańców. Bo to dla nich te spotkania. Żeby żyło im się bezpieczniej.
- Teraz ludzie przychodzą, ale początki nie były łatwe - wspomina pani Krystyna.
- Pamiętam jak dziś. Ich, czyli policjantów było dużo, a my tylko we trzy. Posiedzieliśmy, popaliliśmy papierosy i porozmawialiśmy, co zrobić, żeby następnym razem wyszło lepiej.
(...)
Co się udało? Rzecz najważniejsza: osiedle, na którym mieszka Krystyna Brzoza, zostało ogrodzone. W bramie, w której zbierali się chuligani, zamontowano oświetlenie i problem schadzek zniknął. Skończyły się rozboje, włamania do piwnic, ćpanie na klatkach. Częstsze patrole Policji i straży miejskiej ośmieliły ludzi. Zrozumieli, że może być inaczej, że dużo zależy od nich i nagle przestało im być wszystko jedno. Zaczęli zwracać uwagę, kto wchodzi, kto wychodzi, czy na klatkach jest czysto, czy nikt nie dewastuje ścian, czy na podwórku nie gromadzą się podejrzane osoby. Teraz, gdy widzą kogoś podejrzanego, nie mają oporów, żeby "donosić" Policji.
- Oczywiście nie wszyscy, ale generalnie wymiana informacji jest na bieżąco - mówi sierż. Marcinowski.
- Ludzie się oswajają. Już się tak nie boją - dodaje Eugeniusz Niemiec (43 l.) ze Słupska, który na takich spotkaniach zabiera głos jako pierwszy. Dzięki jego interwencji Policja ukarała kilka osób, które jeździły quadami po lesie. Udało się też złapać tych, którzy wysypywali do lasu śmieci.
- Policja bardzo się stara i naprawdę działa. Żeby złapać tych chuliganów, bywało, że kilka godzin w lesie stali i obserwowali - mówi Eugeniusz Niemiec. - To, że są widoczne efekty, motywuje ludzi do współpracy. Widać, że Policja nie organizuje tych spotkań tylko po to, żeby coś odbębnić.
(...)
Najważniejszy jest efekt. Zwłaszcza dla mieszkańców miast. Oczekują rezultatów, konkretnych rozwiązań. Najlepiej szybko. Jeśli się nie uda, na kolejnym spotkaniu rozliczają Policję, zniechęcają się. Dlatego dobrze, gdy Policja ma plan "B".
- Nie możemy zawieść mieszkańców - mówi mł. asp. Robert Czerniga i opowiada historię z maja ubiegłego roku. Wtedy mieszkańcy jednego ze starogardzkich osiedli na spotkaniu zgłosili ogromną ilość dewastacji elewacji budynków. Narzekali, że za dużo graffiti, że ściany wymalowane. Rozwiązaniem problemu miało być zainstalowanie monitoringu. Niestety, zabrakło pieniędzy. I wtedy, żeby uniknąć rozczarowania, wdrożono plan awaryjny.
- Mówiliśmy ludziom, jak mają się zachowywać, gdy są świadkami takich zachowań. Prosiliśmy, żeby reagowali, informowali nas, zapamiętywali, jak ci ludzie wyglądają, jak są ubrani - opowiada Czerniga. - Wspólnymi siłami udało nam się zatrzymać pięć osób. I problem zniknął.
(...)
Anna Krawczyńska,
Tomasz Czaja z KWP w Gdańsku
zdj. Artur Socha z KPP w Kartuzach
Artykuł w pełnej wersji przeczytacie w tradycyjnym - papierowym wydaniu miesięcznika POLICJA 997.