Czy konstytucyjne prawa przysługujące wszystkim obywatelom, m.in. do godności, wolności, równości, nie są łamane przez przełożonych w Policji? Czy nie zapominają, że policjant to też człowiek i trzeba go traktować tak samo, jak każdego obywatela?
Zarządzenie 805 z 2003 roku o etyce zawodowej policjanta zawiera zbiór zasad obowiązujących każdego funkcjonariusza.
- Nie da się ukryć, że przełożeni wykorzystują ten akt prawny przeciwko podwładnym - mówi nadkom. Wiesław Zyskowski, pełnomocnik komendanta ds. ochrony praw człowieka Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Tacy pełnomocnicy są we wszystkich szkołach policyjnych, komendach wojewódzkich, KGP. Ich zadaniem jest wychwytywanie nieprawidłowości w relacjach obywatel - policjant, ale także przełożony - policjant. - Często traktują podległe osoby tak, jakby ich konstytucyjne prawa do godności, wolności, równości zostały zawieszone na czas wykonywania przez nie zawodu policjanta. (...)
Co dalej?
Sprawy etyki zawodowej poruszane są tylko w szkoleniu podstawowym policjantów, nie ma ich w programach kursów menedżerskich dla kadry kierowniczej. Czy nie trzeba zacząć uczyć przełożonych, jak powinni zachowywać się wobec podwładnych? - pytają policjanci.
- To zadanie nie tylko dla szefów, ale dla wszystkich policjantów - mówi Wiesław Zyskowski. - Musimy zacząć głośno o tym mówić.
Grażyna Bartuszek
zdj. Andrzej Mitura
Widziane z góry
Policjanci skarżą się, że przełożeni ich cisną, wymagają rzeczy niemożliwych, czepiają się szczegółów. Szefowie tymczasem też mają swoich przełożonych, którzy ich cisną, wymagają rzeczy niemożliwych itd.
Przełożeni muszą wymagać, bo od nich się wymaga. Mają niewielki wpływ na warunki, w jakich pracują ich podwładni, ale są świadomi wszelkich ograniczeń. Owszem, zdarza się też, że mają wybujałe ambicje i władza uderza im do głowy. Kilku policjantów opowiedziało nam o tym, jak to jest być szefem.
Kierownik w komisariacie:
- Złego słowa nie powiem o swoich podwładnych
Sam 11 lat byłem dzielnicowym i wiem, że nie jest łatwo. Policjanci są zawaleni robotą i jest ich za mało. Warunki, w jakich pracują, są żenujące. To jakiś koszmar, żeby dwa razy w miesiącu psuł się samochód, przy założeniu, że gros spraw robi się w terenie. Aż dziw bierze, że im się chce. I że są tak dobre efekty. To mistrzostwo świata.
Nie dziwię się, że policjanci narzekają. Tak naprawdę mają rację. Mam tylko nadzieję, że oni mnie rozumieją. Bo - jak każdy przełożony - ja też muszę cisnąć. Ale z drugiej strony rozumiem, kiedy norma nie jest wykonana. Po prostu: nie zawsze się da, jest jakaś granica. To jest tak, jak z przeładunkiem węgla. Dziennie można wyładować cztery wagony. Uczciwie pracując od świtu do nocy.
I nagle przychodzi polecenie, żeby takich wagonów zrobić dziesięć. I co? I ja muszę kazać zrobić te dziesięć wagonów, choć wiem, że to niemożliwe. Nie byłoby takich sytuacji, gdyby oficerowie, przełożeni wyższego szczebla, znali się na robocie i chociaż dwa lata z buta jak prawdziwi policjanci pochodzili.
Poza tym, jeśli w sekcji powinno pracować 28 osób, a pracuje 15 i realizują zadania, to znaczy, że dobrze pracują. (...)
Kierownik posterunku:
- Jestem zwolennikiem twardej dyscypliny
Praca w Policja jest szczególna. To służba. Z rozkazami, a nie jakimiś tam poleceniami, które się wykona albo nie. Od swoich podwładnych wymagam zdyscyplinowania. Zresztą tak samo od siebie. Jeżeli mówię, że służbę zaczynamy o siódmej, znaczy trzeba być o 7.00, a nie o 7.05. W tłumaczenia, że samochód nie odpalił, że przejazd kolejowy był zamknięty, nie wierzę. Przyjmuję je z niesmakiem. Bo jak to wygląda? Umawiam dajmy na to petenta na konkretną godzinę, a policjant się spóźnia. (...)
Anna Krawczyńska
Archiwalne wydania POLICJA 997 w postaci plików PDF, można pobrać z archiwum strony.