Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Dzień w służbie patrolowej

Są zawody, w których każdy dzień wygląda niemal identycznie. Rutyna, powtarzalność, przewidywalność. I są też takie, w których codziennie zaczyna się nowa historia – nieznana, zaskakująca, czasem dramatyczna, innym razem satysfakcjonująca. Do takich zawodów bez wątpienia należy praca policjanta patrolu. To nie tylko przemierzanie ulic radiowozem czy legitymowania. To przede wszystkim stan ciągłej gotowości – by reagować, pomagać i chronić.

Ten dzień zaczął się spokojnie, niemal rutynowo. Jeden z tysięcy podobnych do siebie poranków w służbie. Ale… jednak inny, bo to był 24 lipca – Święto Policji. Ci, którzy awansowali, pozmieniali już pagony na swoich mundurach i dalej ruszyli do służby.

Opowiemy teraz o tym, jak może wygląda typowy dzień w służbie patrolowej w pionie prewencji. Niech to będzie na przykład patrol z Komisariatu Policji w Morągu.

Służba rozpoczęła się od ćwiczebnego alarmu przeciwpożarowego. To ważne, żeby doskonalić zachowanie w różnych sytuacjach, również tych zagrażających życiu i zdrowiu. Na kolejne zdarzenia długo nie trzeba było czekać. Najpierw do Komisariatu Policji zgłosił się rozżalony mężczyzna, któremu skradziono telefon i pieniądze. Przydzieleni do obsługi zdarzenia patrolowcy w jednym z lombardów na terenie miasta odnaleźli skradziony telefon i szybko, na podstawie analizy pozyskanych informacji, wytypowali osobę, która mogła dokonać kradzieży. Telefon wrócił do swojego właściciela, a sporządzona do sprawy dokumentacja trafiła na biurko funkcjonariusza prowadzącego sprawy o wykroczenia.

Minęło kilka chwil i załoga patrolu podejmowała już kolejną interwencję. W ich ręce wpadł poszukiwany listem gończym mężczyzna. Trzydziestosiedmiolatek myślał, że nikt go nie rozpozna i będzie mógł dalej korzystać z wolności. Pomylił się. Najpierw trafił do policyjnej celi, a potem do zakładu karnego. Mężczyzna był poszukiwany przez Prokuraturę Rejonową w Bartoszycach.

Kolejne godziny w służbie przynosiły nowe wydarzenia. Tym razem dyżurny morąskiej jednostki skierował policjantów do jednego z mieszkań na terenie miasta. Szybkie działanie służb we współpracy z mieszkańcami zapobiegło tragedii. Sąsiedzi poinformowali funkcjonariuszy, że za ścianą jednego z lokali od dłuższego czasu słychać gwiżdżący czajnik, a drzwi do mieszkania są zamknięte, więc prawdopodobnie coś się stało. Na miejscu okazało się, że policjanci faktycznie byli potrzebni. Siedemdziesięciopięciolatek leżał na podłodze i nie pamiętał, co się wydarzyło. Szybka reakcja przybyłych na miejsce służb spowodowała, że mężczyzna trafił do szpitala pod opiekę lekarzy.

Wieczorem, gdy większość obywateli wpatruje się w ekrany telewizorów lub przygotowuje kolację, policjanci nadal są na służbie. I jest w tym jakaś prawidłowość, że właśnie wtedy – kiedy dzień służby powoli zbliża się do końca, pojawia się informacja o jeszcze jednej interwencji, którą trzeba podjąć. W tym przypadku było to zgłoszenie o zagubionym dziecku, które bez opieki rodziców pojawiło się w jednym ze sklepów na terenie miasta. I tym razem wszystko skończyło się dobrze. Zguba szybko wróciła do swojego taty.

Takie dni pokazują, jak bardzo nieprzewidywalna i wymagająca jest praca policjanta w patrolu. Od ratującego życie ratownika do stanowczego stróża prawa – często w jednej służbie trzeba być i jednym, i drugim. A wszystko to z pełną świadomością, że nikt nie napisze scenariusza z wyprzedzeniem. Dla niektórych to byłby powód do niepokoju, dla innych – to właśnie największa wartość tej pracy. Bo tu nie ma i nie będzie dwóch takich samych dni. Każda służba to nowa historia. Nie zawsze łatwa, ale zawsze prawdziwa i niepowtarzalna.

I choć nie każdy zobaczy ich wysiłek, choć nie każdy podziękuje, oni wrócą na następną służbę, znów gotowi nieść pomoc, zmierzyć się z nieprzewidywalną codziennością. Nawet podczas swojego święta.

podkom. Anna Karczewska

KPP w Ostródzie

zdj. mł. asp. Paulina Śliwińska