Niedziela 13 lutego 2022 r. Było senne niedzielne południe i w mieście właściwie nic się nie działo, gdy nagle dyżurny komendy powiatowej odebrał telefon. Informacja była elektryzująca – w samym centrum miasta, w siedzibie firmy zajmującej się handlem basenami ogrodowymi doszło do bandyckiego napadu, w wyniku którego jest trzech rannych. Zgłaszającym był Michał G., ofiara napadu, lokalny przedsiębiorca, współwłaściciel firmy.
Na miejsce zdarzenia natychmiast ruszył patrol policyjny i wezwana karetka pogotowia. W pomieszczeniu znaleziono pobitego Michała G. oraz dwóch ciężko rannych mężczyzn, jego wspólników. Akcja reanimacyjna nie pomogła i dwaj napadnięci zmarli, trzeci, Michał G., został zabrany do szpitala. Zeznał, że odbywało się właśnie spotkanie w sprawach biznesowych, gdy nagle do pomieszczenia wtargnęli nieznani sprawcy i brutalnie zaatakowali jego i wspólników.
Obrażenia 41-letniego Michała G. okazały się niegroźne i jeszcze tego samego dnia opuścił szpital. Cała pleszewska policja została postawiona w stan alarmowy. Była to niedziela, więc ściągnięto do pracy wszystkich funkcjonariuszy. Podczas gdy technicy zabezpieczali ślady na miejscu zbrodni, kryminalni zbierali informacje o ofiarach. Sprawdzono m.in. monitoring, z którego wynikało, że przed godziną 12.00 weszło tu pięciu mężczyzn, potem kolejno wchodzili trzej wspólnicy. Po pewnym czasie na monitoringu widać było, jak pięciu mężczyzn wychodzi z pomieszczenia, wsiada do zaparkowanego przed budynkiem samochodu i odjeżdża. Jednym z nich był syn rannego w wyniku napadu Michała G. Szybko ustalono też, że samochód marki BMW należał do jednego z zamordowanych współwłaścicieli firmy.
***
Samochód odnaleziono jeszcze tego samego popołudnia w pobliskim lesie. Natomiast Michał G. z pokrzywdzonego stał się podejrzanym i następnego dnia po napadzie został zatrzymany, podobnie jak jego 18-letni syn i czterej koledzy syna. Ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni wkrótce potwierdziły ich udział. Wszyscy byli wcześniej znani Policji, notowani za drobne występki, a najstarszy z zatrzymanych, 22-latek, był karany za prowadzenie samochodu pod wpływem narkotyków.
***
To była z premedytacją zaplanowana zbrodnia. Od jakiegoś czasu między wspólnikami narastały nieporozumienia dotyczące rozliczeń. Nie chcieli już współpracować z Michałem G., a on z kolei naciskał, aby to oni się wycofali i oddali mu swoje udziały, na co nie wyrażali zgody. Wtedy uknuł plan. Powiedział swojemu 18-letniemu synowi Wiktorowi, że ma kłopoty ze wspólnikami, że jest chory na raka i zostało mu niewiele życia, a chciałby go zabezpieczyć, przekazując mu firmę. Syn musi mu tylko pomóc w pozbyciu się wspólników.
Wiktor od razu wziął się do realizacji planu ojca. Namówił do współpracy czterech kolegów, ustalili dzień i sposób działania. Spotkali się w garażu kolegi, którego rodzice przebywali na wczasach, przygotowali kije bejsbolowe, metalowe rury i bagnet, a także łopaty i worki. Pojechali do pobliskiego lasu i wybrali miejsce. Plan był prosty: mieli zabić, wywieźć zwłoki do lasu i je zakopać.
Zgodnie z ustaleniami Michał G. ściągnął wspólników do siedziby firmy na niedzielę w południe, licząc na to, że w mieście jest wtedy mały ruch i łatwiej będzie przeprowadzić cały plan w sposób niezauważony. Rano, przed akcją dostarczył synowi i jego kumplom narkotyki i alkohol, na odwagę. Tak „przygotowani” przyjechali do siedziby firmy kilkanaście minut przed godziną 12.00 i schowali się w łazience. Kiedy trzej wspólnicy byli już w środku, wyskoczyli z ukrycia i zaatakowali. Bili mężczyzn kijami bejsbolowymi, metalowymi rurkami, dźgali ich wkrętakiem w okolice klatki piersiowej. Szczególnym okrucieństwem wykazał się Wiktor G., który jako jedyny z napastników zadawał ofiarom śmiertelne ciosy bagnetem. Jednemu z zaatakowanych poderżnął gardło, jak powiedział później w śledztwie – „żeby się nie męczył”. Zaatakowani mężczyźni nie mieli najmniejszych szans na obronę.
Inicjator tej zbrodni, Michał G., kazał zadać sobie kilka ciosów, które miały pozostawić obrażenia na ciele i upozorować, że on także został ofiarą. Potem napastnicy wyciągnęli z kieszeni jednego z leżących kluczyki od samochodu i odjechali jego bmw. Wcześniej planowali wprawdzie wywiezienie zwłok i zakopanie ich w lesie, ale w trakcie napadu zaczęli się kłócić i wreszcie uciekli z miejsca zdarzenia. Wpadli w panikę, postanowili pozbyć się samochodu i porzucili go w lesie.
Gdy odjechali, „ranny” Michał G. zadzwonił do komendy, zgłaszając, że on i jego wspólnicy zostali napadnięci w siedzibie firmy przez nieznanych sprawców.
***
Kilka miesięcy później przed Sądem Okręgowym w Kaliszu stanęli 41-letni Michał G., jego 18-letni syn Wiktor oraz czterech jego kolegów w wieku od 16 do 22 lat. Wszyscy oskarżeni przyznali się do winy i opowiedzieli przebieg zbrodni. Wyrok zapadł w czerwcu 2024 r.
Oskarżeni Michał G. i Wiktor G. oraz Jakub K. zostali skazani na dożywocie. Tobiasz G. usłyszał wyrok 25 lat więzienia, Jakub Rz. – 16 lat, a Wiktor O. – 15 lat więzienia. W uzasadnieniu wyroku sędzia podkreśliła, że młodzi ludzie wykazali się wyjątkową bezwzględnością i bezdusznością, że nie mieli żadnego motywu – ani osobistego, ani finansowego, bo nikt im niczego nie obiecywał za pomoc w zabójstwie, a zbrodnia miała charakter egzekucji zaplanowanej przez Michała G.
Elżbieta Sitek