80-osobową kompanię pieszą. Mimo to służba konna pozostaje niedoposażona bardziej niż inne.
Przed II wojną światową istniała Centralna Szkoła Kawalerii w Grudziądzu, która nabywała i szkoliła konie – głównie dla wojska, ale także dla Policji Państwowej.
– Ideałem byłoby, gdybyśmy mieli tego rodzaju centralny ośrodek szkoleniowy, ale to raczej sfera marzeń – mówi Izabela Dobrowolska z Wydziału ds. Zabezpieczenia Prewencyjnego Biura Prewencji KGP, instruktorka jazdy konnej, która co najmniej raz w roku odwiedza każde z ogniw konnych, atestując służące tam zwierzęta.
NA SWOIM LUB CZYIMŚ TERENIE
Trudno mówić o własnym ośrodku szkoleniowym, jeśli niekiedy nie ma się nawet własnych stajni. Chorzów, Rzeszów, Tomaszów Mazowiecki i Poznań gospodarują „na swoim”. Warszawa, Szczecin i Częstochowa korzystają z obiektów dzierżawionych.
Stwarza to problemy głównie przy szkoleniu. Koń z atestem I stopnia ma być przygotowany do służby patrolowej; koń z atestem II stopnia – także do współdziałania z oddziałami prewencji – nie może bać się tłumu, ruchu ulicznego, wystrzałów, huków, płomieni itd. W trakcie przyuczania zwierzęcia stosuje się najróżniejsze techniki – od w miarę prostych, jak zróżnicowane podłoże, szeleszczące i hałaśliwe elementy otoczenia, po bardziej skomplikowane, jak różnorodne przeszkody czy chemiczne i pirotechniczne środki pozoracji. O ile własny teren można tu wykorzystać dowolnie, o tyle dzierżawiony już nie zawsze.
– Nasz tor szkoleniowy stworzyliśmy sami, na kimś z zewnątrz może on wywrzeć okropne wrażenie: jakieś folie, opony, maty, wszystko robi wrażenie bałaganu, ale tak to ma wyglądać – mówi mł. asp. Marcin Fiedler, dowódca Ogniwa Konnego Wydziału Zabezpieczenia Miasta KMP w Poznaniu. – Im większa liczba rzeczy, z którymi koń musi się oswoić, a przed którymi w naturze uciekałby, tym większa pewność, że podczas akcji będzie bezwzględnie posłuszny, wykona to, co do niego należy, a nie będzie zagrożeniem dla jeźdźca i innych ludzi.
NA SWOIM LUB CZYIMŚ GARNUSZKU
Najważniejszym mankamentem jest jednak brak pieniędzy. Dzienna stawka żywieniowa dla konia to 16,18 złotych. Stawka ta nie uwzględnia rynkowych wahań cen owsa i pasz, które potrafią niekiedy zdrożeć przez parę miesięcy nawet o 100 proc.
– Ale rynkowe wahania cen owsa i pasz dla koni regulowane mogą być zgodnie z par. 30 ust. 1 Zarządzenia nr 884 Komendanta Głównego Policji z 21 lipca 2009 r., w sprawie metod i form wykonywania przez policjantów zadań z użyciem koni służbowych, szczegółowych zasad szkolenia oraz norm wyżywienia, przez zwiększenie lub zmniejszenie norm wyżywienia na wniosek lekarza weterynarii zatwierdzony przez komendanta wojewódzkiego Policji – zastrzega podkom. Janusz Zaborowski z Wydziału ds. Zabezpieczenia Prewencyjnego Biura Prewencji KGP.
To samo zarządzenie określa, że koszty utrzymania konia, m.in. usług weterynaryjnych (np. w Poznaniu w 2010 roku, w którym szczęśliwie konie nie chorowały zbytnio, był to koszt około 20 tys. złotych na całą stajnię) czy kowalskich (raz na siedem tygodni kucie 4 kopyt – 280 zł; chyba że koń wymaga kucia ortopedycznego – wówczas do 400 zł) pokrywane są ze środków budżetowych właściwych miejscowo komend wojewódzkich.
Finansowe problemy dotyczą wszystkich ogniw konnych, choć w różnym stopniu. Za bogatą uchodzi największa w kraju jednostka warszawska, której istnienie opłaca miasto. Na pomoc samorządową lub darczyńców w jakimś stopniu mogą jednak liczyć wszyscy koniarze.
– Konia, który byłby dla nas przydatny, można kupić za 8–10 tys. złotych wzwyż – mówi Danuta Bielawska, instruktorka jazdy konnej, pracująca w poznańskiej jednostce. – W zeszłym roku dostaliśmy od władz miejskich 30 tys. na zakup dwóch koni. To już naprawdę ładna pomoc. Z kolei browar użycza nam namiotu, w którym szkolimy konie w sezonie jesienno zimowym, choć nie jest to idealne rozwiązanie, bo jego falujące na wietrze ściany płoszą młode konie. Lepszy byłby stały, murowany obiekt.
Z kolei na przykład jednostka z Częstochowy może liczyć na wsparcie miejscowego Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej, z obiektów którego korzysta.
W BUTACH FIRMOWYCH LUB WŁASNYCH
Doraźna czy nawet stała pomoc ze strony instytucji zewnętrznych nie zastąpi jednak regularnego dofinansowywania przez macierzystą firmę.
– Nie mamy gdzie składować paszy, stodoła zawaliła się ze starości, na nową brak środków, czekamy aż ktoś nam ją wybuduje, a póki co w prowizoryczny sposób wykorzystujemy korytarz i pomieszczenia innego budynku gospodarczego – mówi mł. asp. Fiedler.
Poznań może za to pochwalić się specjalnie zaprojektowanym koniowozem (choć już przyczepy do przewozu koni nie spełniają policyjnych oczekiwań – nie są dostosowane do koni o takiej masie oraz tak częstej eksploatacji). W Częstochowie do dyspozycji mają natomiast około 20-letniego stara.
– Został jedynie zaadaptowany do takich celów, z archaicznym sposobem opuszczania klapy wejściowej dla koni – mówi podinsp. Grzegorz Cichy, naczelnik Wydziału Prewencji KMP w Częstochowie. – Mieliśmy też landrowera do ciągnięcia przyczep dla koni z 1996 roku, składanego z dwóch innych.
Powinien pójść na złom w 2010 r., ale wytrzymał do marca tego roku.
Identycznym, choć nieco młodszym, starem dysponuje też jednostka chorzowska. To tylko przykłady.
– Wszystkie ogniwa konne w kraju borykają się z brakiem odpowiedniego sprzętu transportowego – podsumowuje Izabela Dobrowolska.
Nie inaczej jest z wyposażeniem koni i jeźdźców. Panuje pełna różnorodność – zarówno gdy chodzi o rzędy końskie, czapraki, jak i umundurowanie jeźdźców, mimo że przepisy wszystkie te kwestie regulują. Przykładowo w Warszawie czy Rzeszowie konie mają czapraki bez logo „Policja”; w Poznaniu – z logo (i zgodnie z przepisami). Nie jest to tylko kwestia jednolitego wyglądu formacji, ale też bezpieczeństwa ludzi i zwierząt.
– Brakuje ochraniaczy na łby koni, ochraniaczy nóg dla zwierząt i ludzi – mówi Izabela Dobrowolska. – Powinny być też kaski, a nie toczki. Jeżdżąc na atestacje, zawsze robię zalecenia, które we wszystkich jednostkach brzmią niemal identycznie: uzupełnić braki w wyposażeniu. I tak co roku.
Naczelnik Cichy ma bardziej prozaiczne zmartwienie.
– Oficerki do jazdy w mundurze galowym pochodzą w większości z 1998 roku, wielokrotnie były naprawiane – mówi. – Natomiast do codziennej służby policjanci zakładali „skoczki”, choć nie są one dobre do jazdy konnej, kiedy czasem trzeba szybko wysunąć nogę ze strzemienia, więc część, nie wiem czy nie wszyscy, kupili odpowiednie obuwie za własne pieniądze.
Nie oni jedni – podobnie jest w pozostałych sześciu jednostkach konnych. I dotyczy to nie tylko butów.
Przemysław Kacak
przemyslaw.kacak@policja.gov.pl
zdj. Andrzej Mitura
W Polsce mamy 7 jednostek policji konnej (dane z końca 2010 roku):
• Referat Konny i Przewodników Psów Służbowych Wydziału Wywiadowczo Patrolowego KSP (14 jeźdźców, 3 kandydujących; 20 koni, w tym 14 z atestami II stopnia i 6 bez atestów),
• Ogniwo Konne Wydziału Zabezpieczenia Miasta KMP w Poznaniu (10 policjantów plus 2 kandydujących; 3 konie z atestami I stopnia i 9 z atestami II stopnia),
• Zespół Konny Wydziału Prewencji w Chorzowie (3 funkcjonariuszy i tyluż kandydatów; 3 konie z atestami I stopnia i 3 z atestami II stopnia),
• Zespół Konny Wydziału Prewencji KMP w Częstochowie (5 funkcjonariuszy, 4 konie z atestami II stopnia, 1 z atestem I stopnia, jeden w trakcie przygotowywania, bez atestów),
• Zespół Prewencji na Wodach i Terenach Przywodnych oraz Konny w Myczkowie Wydziału Prewencji KMP w Rzeszowie (5 policjantów; 3 konie z atestami II stopnia, 1 bez atestów),
• Ogniwo Konne Referatu Patrolowo Interwencyjnego KPP w Tomaszowie Mazowieckim (7 policjantów; 5 koni z atestami II stopnia),
• Referat Konny Wydziału Prewencji KMP w Szczecinie (3 policjantów i 1 kandydujący; 1 koń z atestem I stopnia, 4 z atestami II stopnia).
Ogółem 58 koni (jako ciekawostka, dla porównania – w samej tylko Moskwie rosyjska milicja utrzymuje oddział 200-konny).