Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Zobaczyć wołanie o pomoc – sierż. Bartosz Ludwik

Marcinowice w powiecie świdnickim liczą około 800 mieszkańców. Pewnego jesiennego dnia policjanci przyjęli zgłoszenie. Na miejscu sierż. Bartosz Ludwik z Posterunku Policji w Marcinowicach zobaczył ład i spokój. Wszyscy grzeczni, malutkie dzieci śpią. Kobieta, która miała być zagrożona, stwierdziła, że wszystko jest w porządku i nic nie zgłasza.

– Ale w oczach widziałem, że coś jest jednak nie tak. Usta mówiły jedno, uspokajały, ale oczy wołały o pomoc. Pamiętam tę rozmowę, jakby odbyła się wczoraj – mówi policjant wyróżniony w XVI Ogólnopolskim Konkursie „Policjant, który mi pomógł”.

Najważniejsze to chcieć pomóc

„(…) Żyłam z człowiekiem, który znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie. Nie miałam siły i odwagi nic zrobić. Nie widziałam nadziei, że może być lepiej, inaczej (…). Udało mi się, mimo wielkiego strachu, podjąć najważniejszą decyzję w moim życiu – dla mnie i moich dzieci (…). Zaczynam odczuwać, że każdy dzień jest wyjątkowym dniem. Dostrzegam to, czego do teraz nie dostrzegałam (…)” – napisała mieszkanka Marcinowic w zgłoszeniu sierż. Bartosza Ludwika do konkursu „Policjant, który mi pomógł”.

Laureat służy w gminnym Posterunku Policji w Marcinowicach od niedawna. W ogóle w Policji służy dopiero od 2021 r., ale wcześniej służył przez 11 lat w Straży Miejskiej w Świdnicy.

– To bardzo rzetelny policjant i mimo że nie jest jeszcze w służbie stałej, to jego zachowanie i obycie pokazują, jakby pracował w policji z dziesięć, piętnaście lat. Bardzo procentują jego doświadczenie ze Straży Miejskiej i duże doświadczenie życiowe, które są nie do przecenienia w codziennej służbie – opowiada o wyróżnionym policjancie jego przełożony insp. Andrzej Dobies, komendant powiatowy Policji w Świdnicy. – Poza tym pan Bartosz jest obowiązkowy i bardzo koleżeński. Zawsze można na niego liczyć – dodaje świdnicki komendant. Sam zaś laureat mówi skromnie i z uśmiechem: – Całe życie na ulicy. Można powiedzieć, że to lubię. Jednego dnia kogoś trzeba ukarać, bo stwarza na przykład niebezpieczeństwo, a na drugi dzień się pomaga. Urozmaicenie i to, że można pomóc człowiekowi, sprawia, że chce się przychodzić do tej służby. Najciekawszy jest zawsze kontakt z ludźmi. Każdy dzień niesie coś nowego.

Na posterunku w Marcinowicach służy sześciu policjantów. – I jak to na posterunku, wszyscy zajmują się wszystkim, to taka specyfika małej jednostki, więc wszyscy muszą praktycznie wszystko wiedzieć i umieć – mówi komendant powiatowy Policji w Świdnicy. A co trzeba mieć w sobie, żeby umieć dostrzec w oczach innej osoby, że potrzebuje pomocy?

– Bardzo wiele rzeczy na to się składa, bo musisz być spostrzegawczy, opanowany, zrównoważony i przede wszystkim chcieć pomóc. Ważne, żeby nie robić tego na szybko, tylko w spokoju, zadbać o osobę pokrzywdzoną, żeby wytłumaczyć jej, co jest czarne, a co jest białe, bo taka osoba, która tkwi w sytuacji przemocowej od lat, widzi wszystko w jednym kolorze. Istotna też jest szybkość podejmowania prawidłowych decyzji, żeby dobrze całą sprawę poprowadzić od początku, bo nie sztuką jest podjąć decyzję i ją potem naprawiać. I jeszcze trzeba wzbudzić zaufanie u takiej osoby. Żeby to wszystko zadziałało, człowiek musi być pewny tego, co robi. W takiej interwencji wszystkie te elementy są ważne, bo każdy jest inny i co innego do niego przemówi – odpowiada sierż. Bartosz Ludwik.

Pierwsze były pszczoły

Laureat konkursu „Policjant, który mi pomógł” pszczołami zajmuje się już od 20 lat. – Pszczelarstwo jest dla mnie odskocznią od wszystkiego i jest fascynujące. U dzieci zaszczepiłem ciekawość do pszczół. Przychodzą, obserwują, pomagają, kręcą miód – mówi Bartosz, który ma trójkę dzieci, 11-letnią córkę i 6-letnie bliźniaki. Jak miał więcej czasu, to grał dużo w piłkę nożną. Teraz często z rodziną robią wypady w góry, unikając dużych skupisk ludzkich. Nic dziwnego, bo bliskość różnorodnych gór Dolnego Śląska i jego krajobraz powodują, że jest co zwiedzać, gdzie się zaszyć i gdzie odpocząć.

Izabela Pajdała

zdj. Paweł Kozioł