Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Uśmiechem zdziałam więcej

Mówią o niej "szefowa na dzielnicy". Kiedy idzie w mundurze przez miasto, nie boją się do niej podejść i zwyczajnie porozmawiać, a nawet zaprosić do domu na kawę.

Nie ma jednak mowy o spoufalaniu się. Pogodna i zawsze uśmiechnięta młoda policjantka (29 lat, od trzech pracuje w Policji) oczywiście chętnie wysłucha i doradzi w trudnej sytuacji. Ale gdy potrzeba, potrafi stanowczo zareagować i doprowadzić chwiejącego się na nogach delikwenta na posterunek.

NIEBEZPIECZNE REWIRY?

Takie sytuacje zdarzają się dosyć często - w dzielnicy, w której pełni służbę, mieszka wiele rodzin dotkniętych uzależnieniem od alkoholu, a przemoc domowa jest na porządku dziennym. Mimo że sporo miejscowych ma za sobą pobyt w więzieniu, pani Agnieszka nie stawia ich na straconej pozycji.

- Chcę z nimi rozmawiać - mówi. - Staram się posługiwać ich językiem, tak łatwiej się porozumieć. Chociaż jestem dla nich młodą i pogodną "szefową", to jednocześnie mam opinię osoby zdecydowanej i stanowczej - uśmiecha się.

Początkowo policjantka sama patrolowała swoją dzielnicę, ale wkrótce przekonała się, że to zbyt niebezpieczne. Któregoś dnia miała doręczyć wezwanie sądowe jednemu z mieszkańców. Trafiła do meliny, w której gospodarz z trzema kolegami grał w karty. Panowie, jak na dżentelmenów przystało, zapraszali ją do swego towarzystwa, chcieli ugościć "czym chata bogata". Dzielnicowa zaczęła z nimi po przyjacielsku rozmawiać, ale cały czas stała blisko drzwi wejściowych i bezwiednie trzymała rękę na klamce. W końcu zostawiła wezwanie i wyszła.

- Dopiero na schodach uświadomiłam sobie, czym taka wizyta mogła się skończyć.  Ja sama, na służbie i w mundurze, i czterech facetów po alkoholu. Teraz jestem już bardziej rozważna i w teren wychodzę z partnerem.

KAŻDY MA SZANSĘ NA POPRAWĘ

Agnieszka Olejniczak skończyła resocjalizację w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie. Na studiach zaczęła zastanawiać się nad wstąpieniem do Policji. Początkowo pracowała na stanowisku cywilnym w KPP w rodzinnych Pabianicach. Po Szkole Policji w Słupsku dostała, dość niespodziewanie dla niej samej, "przydział na dzielnicę". Z racji wykształcenia chciała się znaleźć w sekcji ds. nieletnich. Została jednak "policjantem pierwszego kontaktu", dzielnicową w II rewirze, ale zdobyta w czasie studiów wiedza nie poszła na marne.

- Jako dzielnicowa spotykam się także z młodzieżą w szkole podstawowej - opowiada pani Agnieszka. - Mam stały kontakt z pedagogiem szkolnym. Na zajęciach z szóstoklasistami uświadamiam im, że nawet pomazanie ławki jest wykroczeniem. Piętnuję takie zachowania, lecz nikogo nie potępiam - każdy ma szansę na poprawę.
Według policjantki nieocenionym narzędziem w pracy dzielnicowego jest umiejętność rozmowy.

- Kiedy widzę młodych ludzi pijących piwo w parku, spokojnie i grzecznie z nimi rozmawiam. Jeśli zrozumieją, że robią źle, zgodzą się wylać piwo i wyrzucić butelki do kosza, uważam sprawę za niebyłą. Udzielam im tylko pouczenia. I młodzież czuje respekt przed takim funkcjonariuszem, który, z jednej strony, stara się ich zrozumieć, z drugiej jednak jest konsekwentny i stanowczy.

JAK KOBIETA Z KOBIETĄ

Wiedzę wyniesioną ze studiów Agnieszka Olejniczak wykorzystuje także w sprawach związanych z przemocą w rodzinie. Kobietom bitym przez mężów łatwiej się otworzyć właśnie przed nią, nawet kiedy jest w mundurze. Zwłaszcza jeśli tłumaczy im mechanizmy agresji, którym ulegają, broniąc swych oprawców. I ofiary, dostrzegając u siebie zachowania, o których mówi im młoda i uśmiechnięta dzielnicowa, zaczynają się zastanawiać nad przerwaniem milczenia.

- Miałam takie zdarzenie - opowiada pani Agnieszka. - Syn znęcał się nad matką, głodził ją i trzymał zamkniętą w mieszkaniu. Najpierw odizolowaliśmy kobietę od niego, a potem w rozmowie starałam się przekonać ją do zamieszkania w schronisku dla kobiet. Udało się.

Dzielnicowa Roku mówi, że zdarzają się jej także miłe, choć dość niespodziewane, sytuacje.

- Interweniowałam w awanturze domowej. Konkubina mnie zelżyła, a konkubent... stanął w mojej obronie i przepraszał za jej zachowanie. Dostrzegł we mnie kobietę, a nie tylko funkcjonariusza Policji.

UŚMIECH TO MOJA BROŃ

Po finale konkursu na Dzielnicowego Roku wróciła do domu ledwo żywa ze zmęczenia. Mąż przywitał ją kwiatami i pyszną kolacją. Podziękowała z rozbrajającym uśmiechem, bo nie spodziewała się takiego przyjęcia.

- Za dużo było wrażeń jak na jeden dzień - opowiada. - I to ciągłe zainteresowanie mediów. Trochę już jestem zmęczona tą sławą. Nie myślałam, że wzbudzę aż taką sensację.

W czasie konkursu zależało jej, wtedy jeszcze starszej posterunkowej, żeby zająć dobre miejsce, ale nie spodziewała się, że wygra. Przygotowując się do zawodów, sporo czytała, przeglądała ustawy i kodeksy. Chciałaby, żeby jej sukces był mobilizacją dla innych policjantów - w końcu zostali pokonani przez kobietę, istotę z natury uznawaną za słabszą. Pani Agnieszka pragnie dalej doskonalić się w swoim zawodzie. Lubi wykonywaną pracę, czerpie z niej dużo satysfakcji.

Czy tak odważna kobieta czegoś się boi? Policjantka uważa, że jej metoda pracy, polegająca na spokojnej rozmowie, nadal będzie skuteczna. I ma nadzieję, że nie będzie musiała nigdy używać broni.

- To ostateczność - mówi. - Uśmiechem zdziałam więcej.

W listopadzie st. post. Agnieszka Olejniczak otrzymała awans na sierżanta.

ALEKSANDRA WICIK
zdj. Anna Michejda 

Czekamy na listy, artykuły, wypowiedzi (gazeta.listy@policja.gov.pl). Najciekawsze z nich zamieścimy na naszych łamach.

Archiwalne wydania POLICJA 997 w postaci plików PDF, można pobrać z archiwum strony.